Выбрать главу

Na pewno uda nam się dowiedzieć czegoś więcej, kiedy perwersja dotrze do celu, do którego zmierza PPII. Jeśli go zniszczy bez zastanowienia, będziemy wiedzieć, że znajdowało się tam coś, co naprawdę mogło zagrozić jej istnieniu (i ze może znajdować się jeszcze gdzie indziej, przynajmniej w formie receptury). Jeśli nie, będzie to oznaczać, że Plaga szukała czegoś, co uczyni ją jeszcze potężniejszą niz do tej pory.

Ravna odchyliła się i przez jakiś czas spoglądała na wyświetlacz. Wywiad Rozjemczy Sandora był jednym z najbardziej przenikliwych subskrybentów tej grupy dyskusyjnej… Ale nawet ich przepowiednie stanowiły tylko inną wersją nieodwołalnego wyroku. A przy tym byli tak cholernie chłodni, tak analityczni. Wiedziała, że Wywiad Sandora jest wielorasową organizacją, z filiami porozrzucanymi po całych Górnych Przestworzach. Ale przecież nie są Mocą. Jeśli Perwersja mogła zniszczyć Przekaźnik i zabić Starego, to wszystkie zasoby i środki Sandora nic im nie pomogą, gdy wróg zdecyduje się ich pożreć. Ich analiza swym tonem przypominała raport pilota rozbijającego się statku, w którym próbuje on zrozumieć rozgrywającą się na jego oczach katastrofę, nie dając sobie czasu nawet na chwilę przerażenia.

Och, Phamie, szkoda, że już nie mogę rozmawiać z tobą tak jak przedtem! Zwinęła się w kłębek na tyle, na ile pozwalał jej na to stan nieważkości. Płacz był cichutki i nie istniała nadzieja na pociechę. Przez ostatnich pięć dni nie zamienili więcej niż sto słów. Każde z nich zachowywało się tak, jakby oboje przez cały czas mieli się na muszce. I rzeczywiście tak było… i to za jej sprawą. Kiedy ona, Pham i Skrodojeźdź-cy pracowali razem, grożące im niebezpieczeństwo było ciężarem dzielonym na czworo. Teraz byli rozdzieleni, a ich wrogowie powoli zaczynali osiągać przewagę. Cóż może poradzić iskra boża przeciwko tysiącom wrogich statków i sunącej za nimi Pladze?

Szybowała nad podłogą przez długi czas. Jej łkania powoli roztapiały się w rozpaczliwej ciszy. I znów zastanawiała się, czy to, co zrobiła, było dobre. Zagroziła Phamowi, że odbierze mu życie, aby obronić Błękitnego Pancerzyka i Zieloną Łodyżkę oraz ich rasę. Robiąc to utrzymywała w sekrecie coś, co mogło się okazać największą perfidią w historii Znanej Sieci. Czy jedna osoba może podjąć taką decyzję? Pham też ją o to pytał i dała mu odpowiedź twierdzącą, ale…

Pytanie powracało do niej w myślach każdego dnia. Próbowała znaleźć właściwe wyjście z sytuacji, w jakiej się znalazła. W ciszy otarła twarz z łez. Nie miała wątpliwości co do prawdziwości odkryć Phama.

W Sieci istnieli także tacy zadufani subskrybenci, którzy przekonywali wszystkich, że Plaga była jedynie tragiczną katastrofą, nie zaś aktywnie działającym złem. Zło, mówili, może mieć tylko znaczenie w mniejszej skali, kiedy jeden zofont wyrządza krzywdę drugiemu. Przed wydarzeniami na Wiecznym Odpoczynku ten argument wydawał jej się tylko zabawą słowami. Teraz wiedziała, że ma on pewne znaczenie… i że jest błędny. Plaga stworzyła Jeźdźców, wspaniałą i miłującą pokój rasę. Ich obecność na miliardach światów była czymś dobrym. Ale za tym wszystkim stał ogromny potencjał zdolny przekształcić niezależne umysły przyjaciół w śmiertelnie groźne potwory. Kiedy myślała o Błękitnym Pancerzyku i Zielonej Łodyżce, czuła strach, że trucizna w każdej chwili może się uaktywnić — chociaż sami w sobie Jeźdźcy to wyjątkowo poczciwe stworzenia — wiedziała, że ma do czynienia ze złem na transcendentalną skalę.

To ona skłoniła Błękitnego Pancerzyka i Zieloną Łodyżkę do wzięcia udziału w misji, oni wcale o to nie zabiegali. Byli przyjaciółmi i sprzymierzeńcami, i nie miała zamiaru krzywdzić ich za to, czym mogli się stać.

Może to wszystko wynikło z lektury ostatnich Wiadomości. Może po raz n-ty chciała pogodzić rzeczy, które wydawały się niemożliwe do pogodzenia. Wyprostowała się spoglądając na ostatnie Wiadomości. Wierzyła Phamowi, że Skrodojeźdźcy stanowią ogromne zagrożenie. Wiedziała także, że ci dwoje są tylko potencjalnymi wrogami. Zrezygnowała ze wszystkiego, żeby ocalić tę dwójkę oraz całą ich rasę. Może był to błąd, ale należało jak najlepiej wykorzystać wszelkie zalety obecnej sytuacji. Jeśli mają zostać ocaleni dlatego, że są sprzymierzeńcami, traktuj ich jak sprzymierzeńców. Traktuj ich jak przyjaciół, za jakich ich uważasz. W końcu i tak wszyscy jesteśmy pionkami w tej grze.

Ravna odepchnęła się lekko i poszybowała w stronę drzwi kabiny.

Kabina Skrodojeźdźców znajdowała się zaraz za kabiną sterowniczą. Od czasu katastrofy na Błogim Wytchnieniu oboje w ogóle jej nie opuszczali. Kiedy Ravna przesuwała się korytarzem w stronę drzwi ich kabiny, przypuszczała, że po drodze natknie się na jakieś urządzonko Phama czające się w ciemnościach. Wiedziała, że robił, co mógł, aby się „chronić”. Ale nie zauważyła niczego podejrzanego. Ciekawe, co sobie pomyśli o moich odwiedzinach u nich?

Zaanonsowała swoje przybycie. Po chwili pojawił się Błękitny Pancerzyk. Na skrodzie nie miał ozdobnych pasów, a w pokoju panował niesamowity rozgardiasz. Zaprosił ją do środka szybkimi machnięciami odrośli.

— Lady.

— Błękitny Pancerzyku. — Kiwnęła do niego głową. Połowę czasu spędzała na przeklinaniu siebie samej, że zaufała Jeźdźcom, przez drugą połowę martwiła się tym, że zostawiła ich samym sobie. — Jak się czuje Zielona Łodyżka?

Ku jej zaskoczeniu Błękitny Pancerzyk klasnął radośnie odroślami.

— Wiedziałaś? Dziś jest jej pierwszy dzień z nową skrodą… Pokażę ci, jeśli chcesz.

Zaczął torować sobie drogę wśród unoszących się swobodnie w całym pokoju urządzeń, które przypominały sprzęt, jakiego używał Pham do skonstruowania swojej broni. Gdyby Pham to zobaczył, mógłby stracić panowanie nad sobą.

— Pracowałem nad tym przez cały czas, od kiedy… Pham nas tutaj zamknął.

Zielona Łodyżka była w drugim pomieszczeniu. Jej łodyga i odrośle wystawały z czegoś w rodzaju srebrnej donicy. Nie było kółek. Urządzenie w niczym nie przypominało tradycyjnej skrody. Błękitny Pancerzyk przetoczył się po suficie i wyciągnął odrośle w dół do swej towarzyszki. Zachrzęścił coś do niej i po chwili Łodyżka odpowiedziała.

— Ta skroda ma bardzo ograniczone możliwości, jest nieruchoma i nie ma rezerwowych źródeł zasilania. Skopiowałem ją z projektu sporządzonego przez Dirokimów dla Skrodojeźdźców Mniejszych. Nadaje się jedynie do siedzenia w jednym miejscu i patrzenia w jednym kierunku. Ale zapewnia jej wspomaganie pamięci krótkotrwałej i układy ogniskujące uwagę… Dzięki temu ona znowu jest ze mną. — Krzątał się wokół niej, jednymi odroślami pieszcząc ją, innymi wskazując na urządzenie, jakie dla niej skonstruował. — Nie była poważnie ranna. Czasami zastanawiam się… niezależnie od tego, co Pham mówi, że chyba w ostatniej sekundzie zrezygnował z jej zabicia.

Mówił nerwowo, jakby bał się tego, co Ravna mogła powiedzieć.

— Przez pierwsze dni bardzo się martwiłem. Ale ten chirurg jest wyjątkowo sprawny. Dzięki niemu mogła spędzić mnóstwo czasu w silnych falach. Myśleć powoli. Od czasu kiedy dodałem jej tę niby-skrodę, gimnastykuje sobie pamięć, powtarzając to, co chirurg albo ja mówimy do niej. Korzystając z niby-skrody może zatrzymać nowe wspomnienie prawie na pięćset sekund. To na ogół wystarcza jej naturalnemu umysłowi, by zdążył zarejestrować myśl w pamięci długotrwałej.