Twarz Skritsa wykrzywiła się w karykaturalnym uśmiechu.
— Nie możecie mieć wszytkiego naraz. Chcecie, abyśmy ryzykowali wszystko tylko na podstawie waszych zapewnień. Z ochotą zginiemy w słusznej sprawie, ale na pewno nie chcemy być pionkami w grze potworów. — Ostatnie słowa zostały wypowiedziane bardzo dziwnym tonem, z którego zniknął gniewny odcień. Obecnie na obrazie przekazywanym z Centrali Floty nie było widać żadnego ruchu prócz ruchu warg źle zsynchronizowanego z dźwiękiem. Glimfrelle zwrócił na siebie uwagę Svensndota i pokazał mu światła awaryjne na pulpicie commu. Znowu usłyszeli głos Skritsa:
— A kapitan grupy Svensndot niech przyjmie do wiadomości, iż jest rzeczą absolutnie konieczną, aby wszelkie dalsze połączenia z tą nieznaną jednostką były przeprowadzane przy użyciu kanału… — Obraz znieruchomiał i nic więcej już nie usłyszeli.
— Co się stało? — spytała Ravna. Grimfrelle parsknął po dirokimsku.
— Tracimy łączność z Centralą Floty. Obecnie szerokość pasma wynosi dwadzieścia bitów na sekundę, ale wciąż spada. Ostatnia transmisja słów Skritsa miała zaledwie sto bitów — odpowiednio uzupełnionych przy użyciu oprogramowania Ølviry.
Kjet machnął gniewnie ręką w stronę ekranu.
— Wyłącz to cholerstwo. — Nie miał zamiaru dłużej wpatrywać się w ewokację. Wolał także nie słyszeć ostatniego polecenia Jana Skritsa, którego treści się domyślał.
— A może lepiej zostawić to włączone? — odezwał się Trolle. — I tak nie zauważymy żadnej różnicy. — Glimfrelle prychnął, słysząc tę żartobliwą uwagę brata, ale jego długopalce przebiegły po desce commu i obraz z wyświetlacza zamienił się w okno na tle gwiazd. Obaj Dirokimowie mieli w sobie coś z urzędasów służbistów.
Svensndot przestał zwracać na nich uwagę i spojrzał na pozostałe okno commu. Kanał łączący ich z Phamem i Ravną dostarczał im szerokopasmowy przekaz wideo, w którym niemal nie było widać śladów jakiejkolwiek interpretacji, więc raczej nie należało się spodziewać żadnych perwersyjnych sztuczek po zakończeniu połączenia.
— Przepraszam za to wszystko. Przez ostatnie kilka dni mieliśmy mnóstwo problemów z commem. Wydaje się, że obecny sztorm strefowy jest jednym z najniebezpieczniejszych, jaki zdarzył się tu od wieków. — Istotnie, sytuacja była coraz groźniejsza. Niemal połowa wyświetlaczy ultraśladów ukazywała absolutne bzdury.
— Straciliście kontakt z dowództwem? — spytała Ravna.
— Przynajmniej na razie… — Spojrzał na Phama. Oczy rudzielca wciąż wyglądały jak zaszklone. — Posłuchajcie… Jeszcze bardziej mi przykro z powodu tego, jaki obrót przybrała cała sprawa, ale Limmende i Skrits to rozsądni ludzie. Na pewno rozumiecie ich punkt widzenia.
— Dziwny — przerwał mu Pham. — Przekazywany obraz był bardzo dziwny. — Ton jego głosu wskazywał na to, że myślami błądzi gdzieś daleko.
— Mówisz o przekazie z Centrali Floty? — Svensndot zaczął tłumaczyć im, że połączenie odbywało się na bardzo wąskim paśmie, a ponadto procesory jego statku tu, na Dnie, działały fatalnie.
— W takim razie nasz obraz także musiał być beznadziejny… Ciekawe, co sobie o mnie pomyśleli? Ciekawe, jak wyglądałem w ich oczach?
— Eee… — Dobre pytanie. Wystarczyło się przyjrzeć Phamowi Nuwenowi: najeżone rude włosy, szara jak dym skóra, śpiewny głos. Jeśli takie dane zostały przesłane, można być pewnym, że wyświetlacz w Centrali Floty ukazał coś zupełnie odmiennego od człowieka, którego widział Kjet. -…zaraz, zaraz. Ewokacje nie działają przecież w ten sposób. Myślę, że musieli otrzymać dość wierny obraz was wszystkich. Widzicie na początku sesji na pewno zostały przesłane obrazy o wysokiej rozdzielczości. A te z pewnością zastały wykorzystane jako podstawa do dalszych animacji.
Pham wpatrywał się w niego tępo, jak gdyby te słowa nie przekonywały go, zmuszając Kjeta, by jeszcze raz wszystko sobie przemyślał. Tak, do cholery, wyjaśnienie było prawidłowe; nie było najmniejszej wątpliwości, że Limmende i Skrits ujrzeli rudzielca jako człowieka. Niemniej było coś, co go niepokoiło… Limmende i Skrits wyglądali, jakby przekaz ich obrazu pochodził z bardzo dawna.
— Glimfrelle! Sprawdź parametry strumienia, jaki przesłano nam z Centrali. Czy były to jakiekolwiek zsynchronizowane obrazy?
Sprawdzenie zajęło Glimfrellowi zaledwie kilka sekund. Dirkim wydał z siebie ostry gwizd oznaczający zaskoczenie.
— Nie, szefie. Ponieważ przekaz był w całości odpowiednio utajniony, nasze procesory wykorzystały animację z wcześniejszych przesyłek. — Następnie powiedział coś do Tirolle’a i obaj Dirokimowie przez chwilę świergotali szybko między sobą. Wydaje się, że tu na dole nic nie działa tak jak powinno. Pewnie to kolejna awaria. — Ale Glimfrelle nie wyglądał na przekonanego własnymi słowami.
Svensndot obrócił się do obrazu przesyłanego z Poza Pasmem II.
— Posłuchaj. Połączenie z Centralą Floty było całkowicie utajnione, przeprowadzono je przy użyciu jednoczasowych schematów, a im ufam bardziej niż tym, dzięki którym rozmawiamy ze sobą w tej chwili. Nie mogę uwierzyć, że to była maskarada. — Ale mówiąc to, Kjet czuł narastające mdłości. Było tak, jak w pierwszych minutach bitwy o Sjandrę Kei, kiedy zorientował się, jak sprytnie zostali wymanewrowani, i kiedy zdał sobie sprawę, że wszyscy których pragnął bronić, zostaną zgładzeni. — Skontaktujemy się z innymi jednostkami. Może uda nam się zweryfikować lokalizację Centrali…
Pham Nuwen uniósł w górę jedną brew.
— Może to nie była maskarada. — Zanim zdążył powiedzieć coś więcej, jeden z Jeźdźców — ten na większej skrodzie — wrzasnął coś w ich stronę. Przetoczył się po płaszczyźnie stanowiącej prawdopodobnie sufit pomieszczenia, odpychając ludzi na boki aby dostać się bliżej kamery.
— Mam pytanie! — Głos dobiegając z generatora był bełkotliwy, ledwie zrozumiały. Pnącza stworzenia chrzęściły sucho, ocierając się o siebie, był to najbardziej rozpaczliwy odgłos, jaki kiedykolwiek Kjet miał okazję słyszeć. — Pytanie brzmi: Czy na statku dowództwa floty znajdują się jacyś Skrodojeźdźcy?
— O co ci cho…
— Odpowiedz na pytanie!
— Skąd mogę wiedzieć? — Kjet myślał gorączkowo. — Tirolle. Ty miałeś jakichś kumpli wśród personelu Skritsa. Czy są tam jacyś Jeźdźcy na pokładzie?
Tirolle zająknął się.
— E… e… e…Tak. Zatrudnieni awaryjnie — właściwie to uratowani przez nas — zaraz po zakończeniu bitwy.
— To wszystko, co wiemy, przyjacielu. Skrodojeździec zadrżał, nie mogąc wydobyć słowa. Miało się wrażenie, że jego odrośle oklapły.
— Dziękuję — szepnął. Odtoczył się do tyłu i wyszedł poza obraz.
Pham Nuwen również zniknął z widoku. Ravna rozejrzała się rozpaczliwie dookoła.
— Poczekajcie proszę! — powiedziała do kamery i przez chwilę Kjet wpatrywał się w opuszczoną kabinę nawigacyjną Poza Pasmem II. Po jakimś czasie doszły go ledwie słyszalne odgłosy stłumionej rozmowy. Mógł wyraźnie odróżnić głos ludzki i syntetczne dźwięki dobiegające z generatora. Po chwili Ravna wróciła na wizję.
— Co się stało? — spytał Svensndot Ravny.
— Ni-nic, na co którekolwiek z nas mogłoby mieć wpływ… Kapitanie Svensndot, wydaje mi się, że wasza flota nie jest już dowodzona przez tych ludzi, których masz na myśli.