Выбрать главу

Lekki uśmieszek rudzielca zamienił się w szeroki uśmiech.

— Widzisz, ja już ustaliłem cenę i myślę, że Vrinimi będzie mógł ją zapłacić.

Naprawdę chciałabym, żeby ten bezczelny uśmieszek zniknął raz na zawsze, pomyślała Ravna. Możliwość odbycia podróży do Transcendencji otwierała się przed Phamem Nuwenem dlatego, że nagle jakaś Moc zainteresowała się perwersją Straumy. Ten niewinny człowiek mógł zostać wielokrotnie zmultiplikowany i użyty do przeprowadzenia miliardów jednoczesnych prób symulacyjnych nad naturą ludzką, a każde z owych przedsięwzięć mogło zakończyć się jego śmiercią.

W niecałe pięć minut po wyjściu Phama Nuwena zadzwonił Grondr. Ravna wiedziała, że organizacja będzie wszystko podsłuchiwać, dlatego też już wcześniej przedstawiła Grondrowi swoje obiekcje na temat „sprzedaży” istoty rozumnej. Mimo to jego widok wprawił ją w zmieszanie.

— Kiedy ma zamiar wyruszyć do Transcendencji? Grondr potarł plamki oczne. Nie wyglądał na poirytowanego tym pytaniem.

— Nie wcześniej niż za jakieś dziesięć lub dwadzieścia dni. Moc, która negocjuje jego wydanie, jest bardziej zainteresowana przeglądaniem naszych archiwów i śledzeniem przepływu informacji przez Przekaźnik. Poza tym… pomimo typowo ludzkiego entuzjazmu, który pcha go w tę podróż, wydaje się bardzo ostrożny.

— Czyżby?

— Właśnie tak. Upiera się, by mu przyznać konto w bibliotece i dać pozwolenie na buszowanie po systemie. Wciąż wdaje się w pogawędki z przypadkowo napotkanymi pracownikami Doków. Bardzo nalegał na rozmowę z tobą. — Narządy gębowe Grondra szczęknęły w uśmiechu. — Nie czuj się skrępowana podczas rozmowy z nim. On głównie szuka pułapek. Fakt, że usłyszy wszystko, co najgorsze, od ciebie, sprawi, że będzie nam bardziej ufał.

Teraz dopiero zaczynała rozumieć przyczyny zaufania, jakim darzył ją Grondr. Cholera, ależ z tego Phama Nuwena zakuty łeb.

— Tak, sir. Poprosił mnie, żebym pokazała mu dzisiaj Dzielnicę Przybyszów. — O czym pewnie już wiesz.

— Znakomicie. Mam nadzieję, że dalej pójdzie równie gładko. — Grondr obrócił się, tak że tylko plamki oczne były skierowane w jej stronę. Otaczały go wyświetlane odczyty operacyjne sieci komunikacyjnej i bazy danych organizacji. Z tego, co mogła zaobserwować, obciążenie zarówno jednej, jak i drugiej było ogromne.

— Może nie powinienem poruszać tej sprawy, ale chyba mogłabyś nam pomóc… Chodzi o szybki i dobry interes. — Grondr nie wyglądał na zadowolonego, przekazując te radosne wieści. — Dziewięć cywilizacji ze Szczytu Przestworzy prześciga się w ofertach na podłączenie do szerokiego pasma przekazywania danych. Jesteśmy w stanie to zapewnić. Ale ta Moc, która przysłała do nas statek…

Ravna przerwała mu, niemal się nad tym nie zastanawiając. Kilka dni wcześniej nie odważyłaby się na takie naruszenie protokołu.

— Kto to taki, nawiasem mówiąc? Czy my czasem nie zabawiamy Perwersji? — Myśl, że coś takiego miałoby zawładnąć rudzielcem, wywołała w jej ciele lodowaty dreszcz.

— Byłoby to możliwe tylko wtedy, gdyby udało się oszukać pozostałe Moce. W Dziale Marketingu nazywają naszego obecnego klienta „Starym”. — Uśmiechnął się. — To trochę żartobliwe określenie, ale jest w nim wiele prawdy. Znamy tę Moc od jedenastu lat.

Nikt nie wiedział, jak długo żyją mieszkańcy Transcendencji, ale rzadko zdarzało się, aby Moc pozostawała komunikatywna dłużej niż pięć lub dziesięć lat. Po upływie tego okresu Moce albo traciły zainteresowanie jakimkolwiek kontaktem, albo zmieniały się w coś innego, albo rzeczywiście umierały. Istniało milion różnych wyjaśnień, z których tysiące rzekomo pochodziło od samych Mocy. Ravna przypuszczała, że prawda była bardzo prosta. Nie ma nic bardziej elastycznego i podatnego na zmiany niż czysta inteligencja. Tępe zwierzęta mogą się zmieniać na tyle, na ile im pozwalają prawa ewolucji. Ludzie i inne rasy rozumne, gdy tylko rozpoczną swój technologiczny bieg, na przestrzeni kilku tysiącleci osiągają granice szybkości zmian, jakie wyznacza im zamieszkiwana przez nich strefa. W Transcendencji powstanie bytu nadludzkiego zachodzi tak szybko, że często jego twórcy giną, zanim zdołają się zorientować, co się stało. Nic dziwnego, że Moce z samej swojej natury skazane były na efemeryczny żywot.

Nadanie jedenastoletniej Mocy przydomka „Stary” było całkiem na miejscu.

— Sądzimy, że Stary jest pewną odmianą Mocy typu 73. Takie Moce rzadko kiedy mają złe zamiary. Poza tym wiemy, czym była ta Moc przed przejściem do Transcendencji. Niemniej jednak obecnie sprawia nam wielkie kłopoty. Od dwudziestu dni monopolizuje użytkowanie coraz większego zakresu częstotliwości będących w dyspozycji Przekaźnika. Od chwili kiedy przyleciał skierowany tu przez nią statek, całkowicie zatkała nam archiwum i nasze sieci lokalne. Poprosiliśmy Starego, aby umożliwił przesyłanie mu mniej istotnych informacji za pośrednictwem statku, ale odmówił. To popołudnie było najgorsze. Niemal pięć procent wszystkich mocy Przekaźnika zostało zajętych dla celów jego wyłącznej obsługi. Co ciekawe, strumień danych przesyłanych do nas jest równie duży, jak informacji odbieranych za naszym pośrednictwem.

To było rzeczywiście dziwne, ale…

— Przecież on za to płaci, nieprawdaż? Jeśli Starego stać na opłacenie najwyższych stawek, to czym się przejmujecie?

— Ravno, liczymy na to, że nasza organizacja będzie działać jeszcze wiele lat po tym, jak Stary zniknie. Nie jest w stanie zaoferować nam niczego, co będzie sprawnie funkcjonowało przez cały ten czas. — Ravna pokiwała głową. Istniały co prawda pewne „magiczne” rodzaje automatów, które z powodzeniem sprawdzały się tu na dole, ale ich długofalowa efektywność była nader wątpliwa. To była czysto handlowa sytuacja, a nie ćwiczenie na zajęciach z teologii stosowanej. — Stary może z łatwością przebić każdą ofertę cenową ze Środkowych Przestworzy. Ale jeśli zapewnimy mu wszystko, czego żąda, będziemy absolutnie niedostępni dla reszty naszych klientów, a na ich zamówieniach będziemy się przecież opierali w przyszłości.

W miejsce jego obrazu pojawił się odczyt z dostępu do archiwum. Ravna w mig zorientowała się w sytuacji, jaka wynikała z odczytu, i zdała sobie sprawę, że narzekania Grondra były w pełni uzasadnione. Sieć była ogromną strukturą, zhierarchizowaną anarchią, dzięki której utrzymywano łączność pomiędzy milionami światów. Jednak nawet niektóre główne łącza posiadały zakres częstotliwości przywodzący na myśl systemy komunikacyjne z prehistorycznej Ziemi — ich sprawność nie dorównywała sprawności podręcznego dannika podłączonego do sieci lokalnej. Dlatego też dostęp do archiwum był głównie lokalny, korzystały z niego przede wszystkim frachtowce medialne odwiedzające system Przekaźnika. Ale teraz… w ciągu ostatnich stu godzin wykorzystanie archiwum przez zewnętrznych użytkowników, zarówno jeśli chodzi o liczbę podłączeń, jak i wielkość przepływu danych, było o wiele większe niż wykorzystanie przez użytkowników lokalnych! Dziewięćdziesiąt procent wejść do archiwum odbyło się z pojedynczego konta, należącego do Starego.

Spoza wykresów wciąż dobiegał głos Grondra.

— W tej chwili oddaliśmy do wyłącznej dyspozycji tej Mocy jeden nadbiornik główny. Szczerze mówiąc, nie mogę tolerować takiej sytuacji dłużej niż przez kilka dni. Ostateczny koszt podobnych operacji jest zbyt wysoki.