Выбрать главу

Pham Nuwen wciąż miał sceptyczną minę.

— Należy po prostu przeprowadzić dokładne badania z bezpiecznej odległości i być przygotowanym na lokalne katastrofy.

— Taka wypowiedź wielu skłoniłaby do zaniechania wszelkich wyjaśnień. Ravna podziwiała Skrodojeźdźca. Przerwał na chwilę i cofnął się do jeszcze bardziej elementarnych zagadnień.

— To prawda, zwykła ostrożność może zapobiec wielu katastrofom. I jeśli takie laboratorium znajduje się w Środkowych lub Dolnych Przestworzach, ostrożność taka jest niezbędna — niezależnie od tego, jak wielkie i nieznane jest zagrożenie. Ale wszyscy zdajemy sobie sprawę z odmiennej natury każdej ze Stref… — Ravna właściwie nie wiedziała nic o języku ciała Jeźdźców, ale mogła przysiąc, że Błękitny Pancerzyk przypatrywał się barbarzyńcy bardzo uważnie, starając się wybadać ogrom jego niewiedzy.

Mężczyzna pokiwał głową niecierpliwie.

— W Transcendencji — ciągnął Błękitny Pancerzyk — bardzo wyrafinowany sprzęt może sterować urządzeniami znacznie sprawniejszymi od tych na dole. Oczywiście w razie współzawodnictwa o charakterze ekonomicznym czy militarnym zwycięzcą zawsze pozostaje strona mająca lepsze systemy komputerowe. Takie systemy oczywiście należą do tych, którzy znajdują się na Szczycie Przestworzy lub w Transcendencji. Wszystkie rasy starają się tam migrować w celu realizowania własnych utopii. Ale cóż można zrobić, jeśli okaże się, że to, co stworzyłeś, jest o wiele inteligentniejsze od ciebie? Wynika z tego, że możliwości katastrofy nie mają granic, nawet jeśli istniejąca Moc nie chce nikogo skrzywdzić. Istnieje więc niezliczona liczba receptur na bezpieczne wykorzystanie możliwości, jakie daje Transcendencja. Rzecz jasna trudno je skutecznie wypróbować gdziekolwiek poza Transcendencją. Natomiast gdy wprowadzić je do urządzeń skonstruowanych na ich podstawie, same receptury stają się w pełni świadomymi bytami.

Na twarzy Phama Nuwena pojawiły się wyraźne oznaki, że zaczyna rozumieć.

Ravna pochyliła się do przodu, aby zwrócić na siebie uwagę rudzielca.

— W archiwach jest mnóstwo skomplikowanych rzeczy. Żadna z nich nie ma świadomości, ale niektóre mogą ją uzyskać, jeśli jakaś młoda, naiwna rasa uwierzy obietnicom. Myślimy, że właśnie to stało się w przypadku Królestwa Straumy. Zostali oszukani przez dokumentację, która obiecywała im cuda. Zostali oszukańczo pokierowani do stworzenia transcendentnego bytu, Mocy — ale takiej, jaka szuka ofiar wśród istot rozumnych — zofontów — żyjących w Przestworzach. Moce często okazywały się pełne złej woli, żartobliwe, obojętne, ale na ogół wszystkie znajdywały sobie lepsze sposoby na wykorzystanie czasu niż eksterminacja małych karaluchów w tej kosmicznej dziczy.

Pham w zamyśleniu potarł szczękę.

— W porządku. Wydaje mi się, że zaczynam rozumieć. Ale mam wrażenie, że to, co mówicie, jest wszystkim wiadome. Jeśli zawsze ma się do czynienia ze śmiertelnym niebezpieczeństwem, jak to możliwe, że ci ze Straumy tak się dali nabrać?

— Pech i karygodne zaniedbania. — Słowa wyszły z jej ust z niespodziewaną siłą. Nie zdawała sobie sprawy, że była tak przytłoczona sprawą Straumy. Gdzieś w środku jej dawne uczucia, jakie żywiła wobec Królestwa Straumy, wciąż żyły. — Posłuchaj. Operacje w Górnych Przestworzach i w Transcendencji zawsze są niebezpieczne. Cywilizacje żyjące w górze nie istnieją zbyt długo, ale zawsze znajdują się tacy, którzy próbują się tam dostać. Bardzo niewiele zagrożeń naprawdę okazuje się aktywnym złem. To, co przydarzyło się Straumerom… Natknęli się na recepturę obiecującą im cudowny skarb. Bardzo możliwe, że było to kłamstwo, którego prawdziwości nikt nie chciał weryfikować przez miliony lat, ponieważ wydawało się to zbyt niebezpieczne. Masz rację, Straumerzy zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa. Ale oni po prostu rozważyli ryzyko i dokonali złego wyboru. Niemal trzecia część zagadnień będących przedmiotem studiów teologii stosowanej dotyczyła odpowiedzi na pytanie, jak tańczyć wokół płomieni, by samemu nie spłonąć.

Nikt nie znał szczegółów klęski Straumy, ale można się było ich domyślić na podstawie kilkuset podobnych przypadków.

— Tak więc założyli swoją bazę w Transcendencji przy zagubionym archiwum, jeśli to właśnie było zagubione archiwum. Zaczęli stosować procedury, jakie odkryli. Możesz być pewien, że większość czasu spędzili, próbując doszukać się oznak oszustwa. Bez wątpienia receptura stanowiła serię mniej lub bardziej zrozumiałych czynności z jasno zaznaczonym punktem rozpoczęcia. Wczesne etapy wymagały użycia komputerów i programów bardziej skutecznych niż jakiekolwiek istniejące w Przestworzach, ale pozornie posłusznych.

— …Tak. Nawet w Powolności duży program może być pełen niespodzianek.

Ravna pokiwała głową.

— A część z tych, o których mówię, może być równie złożona jak osobowość człowieka lub nawet człowieka przerastać. Oczywiście Straumerzy na pewno zdawali sobie z tego sprawę i próbowali odizolować własne twory. Ale biorąc pod uwagę przewrotną, a zarazem wyjątkowo sprytną konstrukcję… nie powinno być zaskoczeniem, że twory przeniknęły do lokalnej sieci laboratorium i zniekształciły przekazywane za jej pośrednictwem informacje. Od tej chwili Straumerzy nie mieli żadnych szans. Najbardziej ostrożni członkowie personelu zostali oszukani jak absolutni nowicjusze. Wykrywane były zagrożenia-widma, co wymagało uruchamiania trybów awaryjnych. Powstawały urządzenia coraz bardziej skomplikowane, z coraz mniejszą ilością zabezpieczeń. Przypuszczalnie ludzie zostali zabici lub „przeprogramowani”, jeszcze zanim Perwersja osiągnęła poziom transinteligencji.

Zapadła długa cisza. Pham Nuwen wyglądał jakby mu udzielono reprymendy. Tak. Jest jeszcze wiele rzeczy, o których nie masz zielonego pojęcia, człowieku. Pomyśl o tym, co Stary mógł zaplanować dla ciebie.

Błękitny Pancerzyk wygiął jedno z pnączy, aby skosztować jakiejś brunatnej konkokcji pachnącej wodorostami.

— Nieźle powiedziane, lady Ravno. Ale obecna sytuacja różni się od tego opisu w jednym punkcie. Może to po prostu szczęśliwy traf, ale na pewno bardzo istotny… Widzicie, tuż przed opuszczeniem Centrali Straumy wzięliśmy udział w przyjęciu plażowym zorganizowanym przez Skrodojeźdźców Mniejszych. To, co zaszło, dotknęło ich w bardzo niewielkim zakresie, wielu z nich nawet nie zauważyło utraty niezależności przez Straumę. Przy odrobinie szczęścia oni mogą być ostatnimi, którzy ulegną zniewoleniu. — Jego piskliwy glos obniżył się o całą oktawę, a następnie ucichł. — Na czym to stanąłem? Ach tak, na przyjęciu. Był tam jeden taki gość, nieco bardziej witalny niż cała reszta. Kilka lat temu został połączony z wędrownym satelitą pewnej agencji informacyjnej ze Straumy. Podczas rozmowy okazało się, że nadal służył jako tajne źródło przekazywania danych, choć tak mało znaczące, że nawet nie umieszczano go na liście sieciowej tej agencji… W każdym razie straumerscy badacze w laboratorium — przynajmniej część z nich — nie postępowali tak nieostrożnie, jak mówisz. Podejrzewali ewentualność wyzwolenia się Perwersji i zamierzali temu przeszkodzić.

To było coś nowego, ale…

— Nie wygląda na to, żeby im się udało, nieprawdaż?

— Przytakuję. Nie udało im się niczemu zapobiec, ale za to zorganizowali ucieczkę dwoma statkami z planety, gdzie znajdowało się laboratorium. Przekazali także wiadomość o tym kanałami, na których końcu znajdował się mój znajomy ze wspomnianego bankietu. I teraz najważniejsze. Przynajmniej jeden z tych statków wywoził ze sobą końcowe fragmenty receptury — zanim zostały one włączone do projektu konstrukcyjnego Perwersji.