— U… — Uważaj, miał powiedzieć Wędrownik. W jednej chwili przybysz złożył w małą kulkę pięć drobnych wyrostków, którymi zakończona była jego przednia łapa, po czym zrobił szybki wymach, wyginając ją pod niewyobrażalnym kątem i uderzył Skrupiła prosto w jedną z głów. Cios nie był zbyt mocny, ale został precyzyjnie wymierzony w sam tympan.
— Aj! Auuu! — zawył Skrupiło i przerażony odskoczył.
Przybysz także wrzeszczał. Były to cienkie i bardzo niskie dźwięki wydawane przez usta. Dziwaczny dźwięk sprawił, że głowy wszystkich, nie wyłączając członków Snycerki, podniosły się do góry. Wędrownik słyszał już ten odgłos wiele razy. Nie miał najmniejszych wątpliwości, że była to zewnętrzna mowa przybysza. Po kilku sekundach przeszła w regularne czkanie i kaszel, a następnie stopniowo ucichła.
Przez długą chwilę nikt nic nie mówił. Potem część Snycerki podniosła się na nogi. Królowa spojrzała na Skrupiła.
— Czy nic ci nie jest? — Były to jej pierwsze słowa od początku posiedzenia.
Skrupiło lizał swoje czoło.
— Trochę boli.
— Twoja ciekawość kiedyś cię zgubi.
Tamten żachnął się obrażony, ale widać było, że jednocześnie przygana królowej pochlebia mu.
Królowa Snycerka spojrzała na swych doradców.
— Zauważam tu pojawienie się nader istotnej kwestii. Skrupiło sądzi, że jeden członek tego stworzenia jest równie sprawny jak cała sfora. Czy to prawda? — Z tym pytaniem zwróciła się raczej do Wędrownika niż do Skryby.
— Tak, wasza wysokość. Jeśli węzły tych sznurów byłyby w zasięgu jego łap, z łatwością by je rozwiązał. — Wiedział, czego chce się dowiedzieć królowa. Sam odkrył to dopiero po trzech dniach. — A dźwięki, jakie wydaje, brzmią jak skoordynowana mowa.
Rozległy się głosy innych, którzy włączyli się do rozmowy. Pojedynczy członek często potrafił wydawać na wpół zrozumiałe odgłosy, ale na ogół działo się to kosztem pogorszenia ogólnej sprawności ruchowej.
— Tak… jest to stworzenie, jakiego próżno by szukać na naszym świecie, stworzenie, którego łódź spłynęła z samego nieba. Zastanawiam się, jaki umysł miałaby cała sfora takich stworzeń, jeśli pojedynczy członek jest niemal tak sprawny jak każdy z nas? — Mówiąc to, jej ślepiec wodził pokrytymi bielmem oczami dookoła, jak gdyby widział. Dwóch innych członków nieustannie ocierało ślinę jednemu z młodszych. Królowa nie stanowiła zbyt imponującego widoku.
Skrupiło podniósł głowę.
— Nie słyszę najmniejszych odgłosów myślenia. Ten stwór nie ma przedniego tympanu. — Następnie wskazał na podartą odzież wokół rany przybysza. — Nie widzę też najmniejszych śladów tympanów na ramionach. Być może taka sfora zachowuje bystrość nawet jako singiel… a może tak właśnie wyglądają te stwory w całości.
Wędrownik uśmiechnął się do siebie. Ten Skrupiło był niezłym gagatkiem, ale na pewno nie czuł się skrępowany tradycją. Przez całe wieki akademicy rozważali różnicę między istotami rozumnymi a zwierzętami. Niektóre zwierzęta miały większe mózgi, inne miały łapy lub wargi sprawniejsze od członków sfor. Na sawannach Wschodonii podobno żyły stworzenia, które przypominały istoty rozumne i trzymały się w nierozłącznych grupach, ale ich myślenie pozbawione było jakiejkolwiek głębi. Jeśli nie liczyć wilczych hord i wielorybów, to tylko istoty rozumne tworzyły sfory. To właśnie koordynacja myśli pomiędzy członkami stanowiła o ich wyższości. Teoria Skrupiła była jawną herezją.
— Ale podczas zasadzki słyszeliśmy odgłosy myślenia i to bardzo głośne — odezwał się Jaqueramaphan. — Być może ten jest czymś w rodzaju naszego szczeniaka, jeszcze ssącego pierś i niezdolnego do myślenia…
— Który jednocześnie jest niemal tak bystry jak cała sfora — dokończyła ponuro królowa. — Jeśli te stworzenia nie są inteligentniejsze od nas, z łatwością możemy nauczyć się używać ich wynalazków. Niezależnie od tego, jak są potężni, wcześniej czy później dorównamy im. Ale jeśli przed sobą mamy jedynie członka jakiejś supersfory… — Przez moment zapanowała cisza, w której dał się słyszeć tylko stłumiony odgłos myślenia doradców. Jeśli przybysze stanowili supersfory, a ich wysłannicy zostali zabici, może się okazać, że nie pozostało już nic, co by mogło pomóc ocalić ten świat.
— Dlatego też priorytetowym zadaniem dla nas będzie uratowanie stworzenia, zaprzyjaźnienie się z nim i poznanie jego prawdziwej natury. — Opuściła nagle wszystkie głowy, jakby głęboko zamyślona albo po prostu bardzo zmęczona. Po chwili niektóre z głów zwróciły się w stronę marszałka. — Każ ją zanieść do domku, który sąsiaduje z moim.
Wendacjusz spojrzał na nią zaskoczony.
— Ależ to niemożliwe, wasza wysokość! Widzieliśmy przecież, że jest niebezpieczne. A ponadto potrzebuje opieki lekarza.
Snycerka uśmiechnęła się, a jej głos stał się miękki jak jedwab. Wędrownik pamiętał ten ton.
— Czyżbyś zapomniał, że znam się na chirurgii? Czyżbyś zapomniał… że jestem Snycerką?
Wendacjusz oblizał wargi i rozejrzał się po pozostałych członkach rady. Po chwili odezwał się.
— Nie, wasza wysokość. Zrobimy, jak sobie życzysz. Wędrownik poczuł, że wraca mu humor. Być może jednak, wbrew pozorom, Snycerka nadal sprawowała kontrolę nad wszystkim.
DWANAŚCIE
Wędrownik siedział na stopniach swojej kwatery — członkowie opierali się o siebie plecami — kiedy Snycerka przyszła do niego następnego dnia. Była sama, ubrana w proste, zielone kurtki, jakie pamiętał z czasów ostatniego pobytu w tych stronach.
Nie pokłonił się ani nie wyszedł jej naprzeciw. Przez chwilę przyglądała mu się obojętnie, po czym usiadła kilka jardów dalej.
— Co z Dwunogiem? — spytał.
— Wyjęłam mu bełt i zaszyłam ranę. Myślę, że przeżyje. Moi doradcy ucieszyli się z tej nowiny. To stworzenie nie zachowywało się jak istota obdarzona rozumem. Rzucało się, nawet gdy je przywiązano, tak jakby w ogóle nie miało pojęcia o chirurgii… Jak twoja głowa?
— W porządku, dopóki nie ruszam się z miejsca. — Ostatni z jego członków — Strup — leżał za drzwiami w ciemnym wnętrzu zajmowanego przez niego domku. — Wygląda na to, że tympan się goi. Za kilka dni powinienem być w pełni sił.
— To dobrze. — Uszkodzony tympan mógł oznaczać ciągłe problemy natury psychicznej lub nawet konieczność poszukania nowego członka, co wiązało się z bolesnym zadaniem znalezienia jakiegoś sposobu spożytkowania członka odłączonego. — Pamiętam cię, pielgrzymie. Wszyscy twoi członkowie się zmienili, ale wciąż jesteś tym samym Wędrownikiem co kiedyś. Ostatnim razem przyniosłeś ze sobą mnóstwo wspaniałych opowieści. Byłam pod wrażeniem twojej wizyty.
— A ja byłem pod wrażeniem spotkania z wielkim Snycerzem. Dlatego wróciłem.
Przekrzywiła jedną z głów i spytała z kwaśną miną.
— Masz na myśli wielkiego Snycerza sprzed lat, nie zaś obecną sparszywiałą królową?