Выбрать главу

Rozmówca docelowy [18]

Osiem. To znaczy mam osiem lat. JESTEM WYSTARCZAJĄCO DUŻY, ALE POTRZEBUJĘ POMOCY.

Org [18]

Pomożemy ci. Przyjedziemy najszybciej, jak tylko nam się uda, Jefri.

Rozmówca docelowy [19]

Przepraszam, że nie mogłem rozmawiać wczoraj. Wczoraj wrogowie znowu pojawili się na wzgórzu. Było zbyt niebezpiecznie, żeby przyjść do statku.

Org [19]

Czy wrogowie są tak blisko?

Rozmówca docelowy [20]

Tak, tak. Widziałem ich z wyspy. Teraz znowu jestem z Amdim na pokładzie, ale kiedy tu szedłem, wszędzie leżeli martwi żołnierze. Snycerze robią tu częste wypady. Moja matka nie żyje. Mój ojciec nie żyje. Johanna nie żyje. Pan Stal będzie mnie bronił, dopóki zdoła. Mówi, że muszę być dzielny.

Na chwilę uśmieszek zniknął z jego twarzy.

— Biedny dzieciak — powiedział cicho. Następnie wzruszył ramionami i wskazał dłonią na tekst jednej z wiadomości. — Cieszę się, że Vrinimi zdecydowało się wysłać ekspedycję ratunkową. To bardzo wielkoduszne z waszej strony.

— Niezupełnie, sir. Niech pan się dobrze przyjrzy wiadomościom od sześć do czternaście. Chłopiec narzeka na działanie automatów statku.

— Tak. Wydaje się, że to jakiś archaiczny sprzęt: klawiatury, ekrany, brak rozpoznania głosowego. Zupełnie nieprzyjazny interfejs. Wygląda na to, że wszystko zostało uszkodzone przy zderzeniu z powierzchnią, nieprawdaż?

Celowo udawał idiotę, ale Ravna zdecydowała się wykazać niewyczerpaną cierpliwość.

— Raczej nie, biorąc pod uwagę pochodzenie statku. — Pham tylko się uśmiechnął, więc kontynuowała szczegółowe wyjaśnienia. — Procesory sprawiają wrażenie urządzeń zgodnych ze standardami Górnych Przestworzy lub Transcendencji, sprowadzonych do poziomu tępych maszynek wskutek oddziaływania warunków otoczenia.

Pham Nuwen westchnął.

— Wszystko zgadza się z teorią Skrodojeźdźców, czyż nie tak? Wciąż masz nadzieję, że ta latająca skrzynia zawiera jakiś straszliwie tajemniczy ładunek, który wykończy Plagę.

— Tak!… Posłuchaj. Najpierw Stary był tym wszystkim bardzo zainteresowany. Dlaczego teraz zupełnie go to nie obchodzi? Czy jest jakaś przyczyna, dla której ów statek nie może być kluczem do unicestwienia Perwersji? — W ten sposób Grondr próbował wyjaśnić ostatni brak zainteresowania ze strony Starego. Przez całe życie Ravna Bergsndot słyszała mnóstwo opowieści o Mocach, ale zawsze wydawały jej się czymś straszliwie odległym. Obecnie była straszliwie blisko urządzenia jednej z nich prawdziwego przesłuchania. Było to bardzo dziwne uczucie.

— Nie — odpowiedział Pham po chwili namysłu. — To bardzo mało prawdopodobne, aczkolwiek nie jest wykluczone, że masz rację.

Ravna odetchnęła głośno, chociaż wcześniej nie zdawała sobie sprawy, że czekała na jego słowa, wstrzymując oddech.

— Dobrze. A więc nasza prośba jest uzasadniona. Przypuśćmy, że ten zniszczony statek zawiera coś, czego Perwersja bardzo potrzebuje, lub coś, czego się obawia. Jest więc nader prawdopodobne, że zdaje sobie sprawę z istnienia takiej rzeczy i może nawet starać się wprowadzić ścisły nadzór nad wszelkim ultraruchem w tamtej części Dna. Ekspedycja ratunkowa może doprowadzić Perwersję do celu. W takim wypadku misja byłaby samobójstwem dla jej uczestników i mogłaby się przyczynić do zwiększenia potęgi Plagi.

— Więc?

Ravna z trzaskiem zamknęła wieko dannika, łamiąc postanowienia dotyczące zachowania cierpliwości.

— Więc Organizacja Vrinimi uprzejmie prosi Starego o pomoc w zorganizowaniu ekspedycji, której Plaga nie mogłaby zniszczyć!

Pham Nuwen tylko pokręcił głową.

— Ravno, Ravno, ty mówisz o ekspedycji na Dno Przestworzy! Nie ma żadnego sposobu na to, by jakakolwiek Moc mogła cię tam prowadzić za rękę. Nawet Zdalnie Sterowany Wysłannik byłby tam zdany tylko na siebie.

— Nie udawaj większego dupka, niż jesteś, Phamie. Tam, w dole, Perwersja będzie miała identyczne kłopoty. Prosimy jedynie o dostarczenie nam odpowiedniego sprzętu transcendenckiej produkcji, przeznaczonego do użytkowania na tamtych głębiach, w odpowiedniej ilości.

— Dupka? — Pham Nuwen podniósł się z miejsca, ale na jego twarzy wciąż widniał cień uśmieszku. — Czy zawsze zwracasz się w ten sposób do Mocy?

Jeszcze rok temu chybabym umarła ze strachu, zanim zdecydowałabym się zwrócić do Mocy w jakikolwiek sposób. Odchyliła się na oparcie, posyłając mu własną wersję drwiącego uśmieszku.

— Jesteś bezpośrednio podłączony do Boga, mój panie, ale pozwól mi zdradzić ci pewien sekret: wiem, kiedy łączący cię z nim kanalik jest otwarty, a kiedy zamknięty.

— Czyżby? W jaki sposób? — Znów uprzejme zainteresowanie.

— Pham Nuwen — gdy reprezentuje tylko samego siebie — jest bystrym, uwielbiającym się facetem, równie subtelnym jak kopniak prosto w głowę. — Pomyślała o ich wspólnie spędzonych chwilach. — Na serio zaczynam się niepokoić dopiero wtedy, kiedy znika arogancja i dowcipne przycinki.

— Hmm. Niezbyt to logiczne. Gdyby Stary sterował mną bezpośrednio, równie łatwo przychodziłoby mu odgrywanie dupka jak — tu porozumiewawczo przekrzywił głowę — mężczyzny twoich marzeń.

Ravna zazgrzytała zębami.

— Być może masz rację, ale na szczęście otrzymałam pewną pomoc od mojego szefa. Wyjaśnił mi, jak kontrolować stopień wykorzystania nadbiornika. — Rzuciła okiem na swój dannik. — W tej chwili twój Stary otrzymuje mniej niż dziesięć kilobitów na sekundę z całego Przekaźnika… co oznacza, przyjacielu, że obecnie nie jesteś zdalnie sterowany. Toteż wszelkie przejawy grubiaństwa, jakich miałam okazję dzisiaj doświadczyć, pochodzą od prawdziwego Phama Nuwena.

Rudzielec zachichotał, starając się ukryć widoczne zakłopotanie.

— Przyłapałaś mnie. Dziś jestem „na odłączonym”, jak zresztą przez cały czas, od kiedy organizacja zażądała, żeby Stary zwolnił większość jej zasobów. Ale trzeba ci wiedzieć, że wymienione przez ciebie kilobity na sekundę zostały w całości poświęcone na tę czarującą pogawędkę. — Przerwał, jakby czemuś się przysłuchiwał, a następnie pomachał dłonią. — Stary mówi ci „cześć”.

Ravna uśmiechnęła się mimo woli. Było coś absurdalnego zarówno w tym geście, jak i w sugestii, że Moc mogłaby sobie pozwolić na tak trywialne dowcipy.

— W porządku. Cieszę się, że jest… hm… gotów do współpracy. Posłuchaj, Phamie, biorąc pod uwagę możliwości, jakimi dysponują w Transcendencji, to nie prosimy o zbyt wiele, a nasza wyprawa może ocalić całe cywilizacje. Niech nam da kilka tysięcy statków. Wystarczą zwykłe automatyczne jednorazówki.

— Stary mógłby tyle dostarczyć, ale nie będą one wcale lepsze od tego, co można zbudować tutaj. Żeby przechytrzyć… — przerwał, jak gdyby zaskoczony słownictwem którego używał — żeby przechytrzyć warunki strefowe, trzeba mieć naprawdę wyspecjalizowany sprzęt wysokiej jakości.

— W porządku. Albo ilość, albo jakość. Zgodzimy się na to, co zadecyduje Stary…

— Nie.

— Phamie! Dla Starego to robota na kilka dni. I tak więcej kosztowały go badania nad pochodzeniem Plagi. — Ich szalony wieczór mógł kosztować nawet więcej, ale nie zahaczała o ten temat.

— Ale Vrinimi i tak już większość wydała.

— Na odszkodowania dla klientów, którym zablokowałeś dostęp! Phamie, czy nie możesz przynajmniej wyjaśnić dlaczego?

Uśmieszek zniknął z twarzy. Szybko rzuciła okiem na dannik. Nie, Pham Nuwen przemawiał teraz tylko w swoim imieniu. Pamiętała jego wyraz twarzy, kiedy czytał pocztę od Jefriego Olsndota; pod maską arogancji widać było zaniepokojoną twarz, której nieobce były ludzkie odruchy.