Выбрать главу

— Właśnie. Któż może wiedzieć, co za element przybywa tu przebrany za wykwalifikowane sfory. Dam głowy, że chcą uprowadzić Johannę. Jeśli domyśla się, co razem z nią planujemy, mogą próbować ją zabić. Nie widzisz? Musimy ostrzec Snycerkę i Wendacjusza, wyznaczyć specjalne osoby do wykrywania szpiegów.

— To wszystko odkryłeś podczas spaceru po Sforfarcie? — W jego głosie słychać było ton zdziwienia lub niedowierzania, Skryba nie wiedział.

— Cóż… hm… nie całkiem. Inspiracja nie była może tak bezpośrednia. Ale to wszystko wydaje się rozsądne, nie uważasz?

Przez kilka minut szli w ciszy. Tu w górze wiał silniejszy wiatr, a rozciągający się pod nimi widok był bardziej imponujący. W miejscach, gdzie nie falowało morze, ciągnęły się nieprzebyte, szarozielone lasy. Wszystko wyglądało tak spokojnie… ponieważ zło działało po kryjomu! Na szczęście przed Skrybą nic nie mogło się ukryć. Nie na darmo sama Policja Polityczna Republiki zleciła mu przeprowadzenie rozpoznania na Ukrytej Wyspie! Wymagało to od niego kilku dziesięciodni cierpliwej perswazji, ale w końcu zaakceptowano jego plan z entuzjazmem. Cokolwiek udałoby ci się odkryć, chętnie się o tym dowiemy. To ich słowa!

Wędrownik dreptał niezdecydowanie, najwyraźniej zaskoczony sugestią Skryby. Wreszcie odezwał się:

— Myślę, że jest… coś, co powinieneś wiedzieć, a jednocześnie musi to pozostać tajemnicą.

— Na mą duszę! Wędrowniku, czy ja kiedykolwiek coś wypaplałem? — Skryba poczuł się lekko urażony takim brakiem zaufania, a także tym, że przyjaciel mógł odkryć coś, o czym on nic nie wiedział. To ostatnie nie martwiło go tak bardzo. Domyślał się, że Wędrownik i Snycerka mieszali się ze sobą. Nie wiadomo, jakie sekrety mogła mu powierzyć lub co mogło przedostać się do jego myśli podczas zbliżenia.

— Dobrze więc… dotknąłeś kwestii, wokół której powinno się robić jak najmniej szumu. Wiesz, że Wendacjusz odpowiada za bezpieczeństwo Snycerii?

Oczywiście. — To była zwyczajowa funkcja każdego marszałka dworu. — Ale biorąc pod uwagę tłum obcych szwendających się po mieście, nie myślę, żeby dobrze wywiązywał się z obowiązków.

— Prawda natomiast jest taka, że spisuje się wspaniale. Wendacjusz ma agentów w najwyższych kręgach Ukrytej Wyspy, kogoś z samej świty lorda Stali.

Skryba poczuł, że oczy mu się rozszerzają.

— Wiem, że znakomicie rozumiesz, co to oznacza. Przez Wendacjusza Snycerka poznaje wszystkie plany ich wysokiej rady. Dzięki inteligentnej dezinformacji możemy wodzić zbirów Ociosa na sznurku jak kurpuchy podczas przebierki. Oprócz Johanny jest to być może największy atut Snycerki.

— Nic… — Mc o tym nie wiedziałem. — Więc niekompetencja miejscowych służb bezpieczeństwa to tylko przykrywka?

— Niezupełnie. Służby te miały sprawiać wrażenie dość solidnych i inteligentnych, ale mających kilka słabych punktów, które miały skłonić ruch do czasowej rezygnacji z frontalnego ataku na rzecz szpiegowania. — Uśmiechnął się. — Przypuszczam, że Wendacjusz będzie bardzo zakłopotany twoją krytyką.

Skryba roześmiał się słabo. Czuł się jednocześnie trochę skołowany i mile połechtany. Wendacjusz to bez wątpienia jeden z największych szefów wywiadu w tym stuleciu — niemniej jednak on, Skryba Jaqueramaphan, niemal go przejrzał. Przez resztę drogi do zamku Skryba prawie się nie odzywał, za to po głowach galopowały mu setki rozmaitych myśli. Wędrownik miał absolutną rację, jak największa poufność była konieczna. Niepotrzebnych rozmów — nawet pomiędzy starymi przyjaciółmi — należy bezwzględnie unikać. Tak! Zaoferuje swe usługi Wendacjuszowi. Jego nowa rola może usunąć go nieco w cień, ale tam właśnie może okazać się najbardziej przydatny. W końcu Johanna przekona się, jak bardzo jest jej potrzebny.

Lot na samo dno studni nocy. Nawet wtedy, gdy nie spoglądała w okna, ten obraz ciągle towarzyszył jej w myślach. Przekaźnik znajdował się w znacznej odległości od tarczy galaktyki. A właśnie w dół, ku tarczy galaktyki podążał PPII — a nawet jeszcze dalej — ku strefom coraz wolniejszego ruchu.

Uciekli. PPII uległ uszkodzeniu, ale udało im się opuścić Przekaźnik z szybkością niemal pięćdziesięciu lat świetlnych na godzinę. Z każdą godziną byli coraz głębiej w Przestworzach i czas komputacji dla mikroskoków z wolna się wydłużał, a ich pseudoprędkość malała. Mimo to parli naprzód. Obecnie przelatywali przez Środkowe Przestworza. Na szczęście nie było śladu żadnej pogoni. Cokolwiek kazało Pladze pojawić się na Przekaźniku, nie było związane z misją ich statku.

Nadzieja. Ravna czuła, że ma jej coraz więcej. Automaty medyczne statku twierdziły, że Pham Nuwen może zostać uratowany. Że istnieją wyraźne przejawy aktywności mózgu. Straszliwe rany na plecach były pozostałościami po implantach Starego, organicznej maszynerii, która zapewniała Phamowi bezpośrednie połączenie z lokalną siecią Przekaźnika, a za jej pośrednictwem — z Mocą z wysoka. Kiedy Moc zginęła, urządzenia te zamieniły się w gnijącą ruinę. Więc Pham-człowiek powinien jeszcze istnieć. Oby istniał. Zdaniem chirurga pokładowego należało odczekać trzy dni, aż plecy wydobrzeją na tyle, by można spróbować ożywienia.

W tym czasie… Ravna starała się dowiedzieć czegoś więcej o apokalipsie, którą miała możliwość obserwować. Co dwadzieścia godzin Błękitny Pancerzyk i Zielona Łodyżka zbaczali statkiem o parę lat świetlnych w stronę jednego z większych łączy Znanej Sieci, aby pobrać trochę najświeższych wiadomości. Była to zwyczajowa praktyka podczas każdej podróży, która trwała dłużej niż kilka dni. Ułatwiało to kupcom i podróżnikom śledzenie wydarzeń mogących mieć wpływ na powodzenie ich wyprawy.

Zgodnie z Wiadomościami (to jest zgodnie z przeważającą większością wyrażanych opinii) upadek Przekaźnika był definitywny. Biedny Grondr. Biedny Egravan i Sarale. Czy zginęliście, czy zostaliście przejęci przez Plagę?

Niektóre części Znanej Sieci były tymczasowo niedostępne, niektóre pozagalaktyczne łącza mogły czekać na odnowienie jeszcze przez kilka lat. Po raz pierwszy od tysiącleci Moc została zamordowana. Można było znaleźć dziesiątki tysięcy wyjaśnień motywów tej napaści, a także dziesiątki tysięcy przepowiedni dotyczących nadchodzących wydarzeń. Ravna zmusiła statek do przefiltrowania tej lawiny w celu otrzymania najprawdopodobniej szych zdarzeń.

Wiadomość pochodząca z samego Królestwa Straumy nie wyróżniała się niczym spośród pozostałych, przynajmniej jeśli chodzi o logiczność wywodu i ogólny wydźwięk. Niewolnicy Perwersji w uniesieniu proklamowali nową erę, której początek dały zaślubiny mieszkańca Transcendencji z rasami Przestworzy. Jeśli można było zniszczyć Przekaźnik — jeśli można było zamordować Moc — to nic nie mogło powstrzymać postępu zwycięskiej fali.

Niektórzy nadawcy sądzili, że Przekaźnik stanowił odwieczny cel istoty, która wypaczyła Królestwo Straumy. Być może atak miał położyć kres jakiejś pradawnej wojnie, plugawej tragedii potomków zapomnianych ras. Jeśli tak, to należało jednie odczekać, aż niewolnicy z Królestwa Straumy wymrą, aby na ich miejscu mogła ponownie pojawić się oryginalna kultura ludzka.

Wiele wiadomości sugerowało, że atak miał na celu kradzież archiwów Przekaźnika, ale tylko jedna czy dwie mówiły o tym, że Plaga pragnęła odzyskać jakiś swój artefakt lub uniemożliwić jego odnalezienie personelowi Przekaźnika. Te twierdzenia pochodziły od chronicznych teoretyków, cywilizacji przeciążonych automatami obsługującymi grupy dyskusyjne. Niemniej Ravna przyjrzała się doniesieniom bardzo dokładnie. Żadne z nich nie wskazywało Dolnych Przestworzy jako prawdopodobnej lokalizacji artefaktu. Jeśli w ogóle padała nazwa miejsca, to chodziło o Górne Przestworza lub Dolną Transcendencję, gdzie Plaga prowadziła poszukiwania.