Minuta. Dwie. Pham nie kończył.
— Nie martw się, Phamie. Odczekaj jakiś czas.
— Tak. — Odchylił głowę na tyle daleko, aby mógł dojrzeć całą jej twarz. — Jak dotąd wiem jedno. Stary zrobił to celowo. Nie gonimy za cieniem. Tam na Dnie, w statku Straumerów musi coś być. Stary wiedział, że to coś może całkowicie odwrócić sytuację…
Przeciągnął lekko dłonią po jej twarzy, a na ustach zamiast radosnego uśmiechu pojawił mu się smutny grymas.
— Ale czy nie widzisz, Ravno? Jeśli ty masz rację, może dziś jest ostatni dzień, w którym jestem najbardziej ludzki. Mam w głowie pełno zapisów Starego, mam w sobie iskrę bożą. Większości z tego nigdy w świadomy sposób nie zrozumiem, ale jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to myślę, że w końcu zaprogramowany mechanizm sam zacznie działać. Jego zdalnie sterowane urządzenie, Jego robot na Dnie Przestworzy.
Nie, tylko nie to! Jednak obojętnie wzruszyła ramionami.
— Może tak się stanie. Ale ty jesteś człowiekiem i mamy wspólne cele… a ja nie pozwolę ci odejść.
Ravna wiedziała że „technologia startowa” musi stanowić osobny dział w bibliotece pokładowej. Okazało się, że dziedzina ta była jedną z ważniejszych specjalności akademickich. Oprócz tysięcy gruntownych analiz poszczególnych przypadków, były także programy dostosowawcze i mnóstwo nudziarskiej teorii. Aczkolwiek „efekt ponownego odkrycia” w Przestworzach był czymś banalnym, w Strefie Powolnego Ruchu trafiała się niemal każda możliwa kombinacja wydarzeń. Cywilizacje Powolności nie trwały dłużej niż kilka tysięcy lat. Ich upadek bywał czasami jedynie krótką przerwą, kilkoma dekadami na regenerację po wojnie lub całkowitym zniszczeniu atmosfery. U innych upadek oznaczał cofnięcie się do średniowiecza. Ponadto, rzecz jasna, większość ras tępiła się nawzajem, przynajmniej w ramach własnego systemu słonecznego. Rasy, które nie uciekały się do wzajemnej eksterminacji (a także kilka tych, które to robiły), w końcu po długich trudach ponownie wracały do poprzedniego poziomu.
Nauka zajmująca się badaniem tych procesów nazywana była Stosowaną Historią Technologii. Na nieszczęście zarówno dla cywilizacji zamieszkujących Strefę Powolnego Ruchu, jak i dla naukowców przypadki rzeczywistego zastosowania zdobyczy tej dziedziny nauki były raczej rzadkie. Zdarzenia opisywane w opracowaniach stanowiły już mocno zamierzchłe dzieje, zanim wieści o nich zdążyły dotrzeć do Przestworzy, a niewielu badaczy wyrażało ochotę na prowadzenie badań w Strefie Powolnego Ruchu, gdzie zebranie odpowiedniego materiału i przeprowadzenie pojedynczego eksperymentu mogło kosztować ich całe życie. Mimo to dyscyplina ta stanowiła pasjonujące hobby milionów uniwersyteckich wydziałów. Jedną z ulubionych łamigłówek było wyznaczanie najkrótszych ścieżek rozwoju od danego poziomu technologicznego do najwyższego poziomu osiągalnego w Powolności. Szczegóły były uzależnione od wielu rzeczy, włączając w to początkowy poziom prymitywizmu, zakres szczątkowej świadomości (lub tolerancji) naukowej oraz budowę fizyczną danej rasy. Teorie historyków przedstawiano w postaci programów rozwoju, konstruowanych na podstawie zgromadzonych faktów o danej cywilizacji i pożądanych rezultatów. Programy wyszczególniały odpowiednie kroki, jakie należałoby podjąć w celu jak najszybszego osiągnięcia tych rezultatów.
Dwa dni później czwórka ratowników spotkała się na mostku PPII. Ale tym razem wszyscy brali udział w rozmowie.
— Musimy zdecydować się, na jakie wynalazki postawić. Powinno to być coś, co umożliwi obronę Królestwa Ukrytej Wyspy…
— …a jednocześnie coś, co pan Stal będzie mógł wykonać w czasie krótszym niż sto dni — dokończył Błękitny Pancerzyk. Przez ostatnie dwa dni większość czasu spędził, szperając w programach rozwojowych dostępnych w bibliotece PPII.
— Ja wciąż stawiam na broń i radio — powiedział Pham. Siła rażenia i sprawna łączność. Ravna uśmiechnęła się do niego. Same ludzkie wspomnienia Phama wystarczyłyby, aby uratować dzieciaki, które znalazły się na planecie Szponów. Nie mówił już nic o planach Starego. Plany Starego… Ravna myślała o nich jak o czymś w rodzaju przeznaczenia. Może było to przeznaczenie dobre, może straszne, na razie jednak pozostawało nieznane. Ale nawet przeznaczenie da się przechytrzyć.
— Co ty na to, Błękitny Pancerzyku? — spytała. — Czy uda im się stworzyć radio od zera?
Na Nyjorze radio pojawiło się niemal jednocześnie z lotami orbitalnymi — w pełnym rozkwicie renesansu.
— Tak, droga lady Ravno. Istnieje kilka łatwych sztuczek, na które często nie zwraca się uwagi do czasu osiągnięcia wysokiego poziomu technologicznego. Na przykład skrętne anteny kwantowe można skonstruować przy użyciu zwykłych matryc ze srebra i stali kobaltowej, przy założeniu, że wybierze się właściwą konfigurację geometryczną. Na nieszczęście zaprojektowanie właściwego układu geometrycznego wymaga wielkiej pracy teoretycznej oraz umiejętności rozwiązywania skomplikowanych cząstkowych równań różniczkowych. Liczni mieszkańcy Strefy Powolnego Ruchu nigdy nie pojmą zasady działania takiego urządzenia.
— Dobrze — wtrącił się Pham. — Jest jeszcze problem tłumaczenia. Jefri najprawdopodobniej słyszał w swoim życiu słowo „kobalt”, ale jak opisać jego znaczenie komuś, kto nie zna żadnego istniejącego odpowiednika? Nie mając większej wiedzy o ich świecie, nie jesteśmy w stanie wyjaśnić im, jak mają odszukać rudę kobaltową.
— To może znacznie wszystko opóźnić — przyznał Błękitny Pancerzyk. — Ale program to uwzględnia. Pan Stal chyba rozumie zasady eksperymentowania. Jeśli chodzi o kobalt, możemy dostarczyć mu instrukcje do przeprowadzenia trzech eksperymentów, opierających się na opisie prawdopodobnych rud, i procedury przeprowadzania chemicznych testów mających ułatwić ich rozpoznanie.
— To nie takie proste — odezwała się Zielona Łodyżka. — Niektóre testy chemiczne wymagają rozpisania całego procesu kolejnych prób w formie drzewa. Wymagane są też inne eksperymenty na sprawdzenie toksyczności. Nasza wiedza o sforach jest zbyt mała w porównaniu z tą, jakiej wymaga program.
Pham uśmiechnął się.
— Mam nadzieję, że te stworzenia okażą nam właściwą wdzięczność. W życiu nie słyszałem o skrętnych antenach kwantowych. Okaże się, że Szpony będą miały sprzęt komunikacyjny, o jakim nikomu z floty Queng Ho nawet się nie śniło.
Ale nic nie stało na przeszkodzie, aby zrobić taki podarek. Pozostawało tylko pytanie: czy zdążą na czas, aby ocalić Jefrie-go i statek przed Snycerzami? Cała czwórka omawiała program wielokrotnie. Tak mało wiedzieli o samych sforach. Mieszkańcy Królestwa Ukrytej Wyspy wydawali się bardzo elastyczni. Jeśli skorzystają ze wskazówek załogi PPII i znajdą źródła najważniejszych materiałów, to może nawet uda im się wyprodukować broń i odbiorniki radiowe w ciągu stu dni. Z drugiej strony, jeśli sfory z Ukrytej Wyspy w przeprowadzanych przez siebie testach i eksperymentach pójdą w najgorszym możliwym kierunku, cała rzecz może się rozciągnąć na długie lata.
Ravnie z trudem przychodziło przyjęcie do wiadomości, że niezależnie od tego, co wszyscy wspólnym wysiłkiem zdołają zdziałać, uratowanie Jefriego przed śmiercią z łap Snycerzy będzie w dużej mierze zależało od szczęścia. Eeech! W końcu wybrała najlepszy plan, na jaki było ich stać, przetłumaczyła wszystko na samnorski i wysłała na dół.