Ale wszystkie uprzejmości były tylko przedstawieniem dla pozostałych poddanych, stojących na zewnątrz. Gdy byli już w środku, cichy śmiech Ociosa zasyczał w powietrzu na tyle głośno, by Stal słyszał go wyraźnie.
— Drogi lordzie Stal. Czasami się zastanawiam, czy ty rzeczywiście jesteś moim uczniem… a może to jakiś podrzutek zajął twoje miejsce po moim wyjeździe? Czy ty naprawdę próbujesz wszystko zepsuć?
Stal spojrzał na nią. Był pewny, że w jego postawie nie było żadnego zakłopotania. To wszystko chował wewnątrz.
— Wypadki zawsze się zdarzają. Ten, który zawiódł, zostanie rozczłonkowany.
— Jasne. Wydaje mi się, że to twoja jedyna rada na wszystkie problemy. Gdybyś się tak nie upierał przy uśmiercaniu sfor kopaczy, być może nie doszłoby do zamieszek… i miałbyś jeden „wypadek” mniej.
— Problem polega na tym, że się domyślili swego losu. A jeśli chodzi o egzekucje, to stanowią one niezbędny etap każdego procesu wznoszenia budowli o charakterze militarnym.
— Czyżby? Czy naprawdę sądzisz, że musiałem zabić wszystkich tych, którzy budowali korytarze pod Ukrytą Wyspą?
— Co? To znaczy nie robiłeś tego? Jak więc…?
Na pyskach Ociosa ukazał się dobrze znajomy uśmiech, ukazujący wszystkie kły.
— Zastanów się nad tym, Stal. Potraktuj to jako ćwiczenie. Stal uporządkował swoje notatki na biurku i udawał, że je studiuje. Po chwili wszystkie głowy spojrzały na rozmówczynię.
— Posłuchaj, Presforo. Poważam cię ze względu na obecność Ociosa w tobie. Ale pamiętaj: jesteś zdana na moją łaskę. Nie jesteś już Ociosem-Oczekującym-Swej-Reszty. — Radosne wieści dotarły do niego w początkach zimy, nim śnieg zawalił ostatnią trasę umożliwiającą przejście przez Lodowe Kły: sforom zawierającym pozostałych członków Mistrza nie udało się nawet wyjść poza Halę Parlamentu. Ocios już nigdy nie miał zebrać się w całości. Gdy otrzymał te wiadomości, Stal poczuł nieopisaną ulgę, a od tamtego czasu fragment wykazywał przyzwoitą uległość. — Ani jeden z mych poruczników nie mrugnąłby okiem, gdybym chciał cię całą zabić, włączając w to członków Ociosa. - I zrobię to, jeśli mnie sprowokujesz, przysięgam, że to zrobię.
— Oczywiście, Stal. Ty tutaj rządzisz.
Przez chwilę dostrzegł strach w oczach tamtego. Pamiętaj, pomyślał Stal w duchu, zawsze o tym pamiętaj. To tylko fragment Mistrza. Większość tej sfory pochodzi od zwykłej szkolnej nauczycielki, a nie od Wielkiego Nauczyciela z Nożem. Prawda, że dwóch członków Ociosa całkowicie zdominowało tę sforę. Duch Mistrza był obecny, ale złagodzony. Presforą dało się kierować i w ten sposób cała potęga Mistrza mogła zostać wykorzystana do realizacji celów, jakie wytyczał przed sobą Stal.
— Dobrze — powiedział Stal delikatnym głosem. — Dopóki to rozumiesz, możesz się bardzo przydać ruchowi. W szczególności — zaszeleścił papierami — chciałbym omówić z tobą kwestię czekającej nas Wizyty. — Oczekuję twojej rady.
— Słucham.
— Udało nam się przekonać Ravnę, że jej ukochanemu Jefriemu grozi niebezpieczeństwo. Amdijefri opowiedział jej o ataku Snycerzy i o tym, jak bardzo boimy się ich zmasowanej napaści.
— Która rzeczywiście może nastąpić.
— Tak. Snycerka naprawdę planuje atak i dysponuje własnym źródłem „magicznej” pomocy. My mamy coś znacznie lepszego — łapą poklepał rozłożone papiery. Rady z góry przychodziły od wczesnej zimy. Pamiętał, jak Amdijefri przyniósł pierwsze strony, wypełnione tabelkami pełnymi cyfr, wskazówkami i schematami, wypisanymi schludnie i starannie, choć bardzo dziecinnym pismem. Stal i fragment spędzili wiele dni, próbując to wszystko zrozumieć. Niektóre rzeczy były oczywiste. Receptura Gości wymagała zgromadzenia srebra i złota w ilościach, jakie wystarczyłyby na sfinansowanie całej wojny. Ale co to było „płynne srebro”? Presfora domyśliła się, o co chodzi — Mistrz używał czasem takiej rzeczy w swoich laboratoriach w republice. W końcu udało im się zgromadzić odpowiednie ilości materiałów. Ale w przypadku licznych składników podano jedynie metody ich otrzymywania. Stal pamiętał, jak fragment próbował rozgryźć te zadania, planując batalie przeciwko naturze, jakby był to jeszcze jeden wróg. W przepisach różnych mistyków można było znaleźć takie ingrediencje jak „róg kałamarnicy” czy „zamrożony blask księżyca”. Instrukcje, które przysyłała Ravna, nierzadko zadziwiały go jeszcze bardziej. Znajdowały się tam zalecenia składające się z kilkunastu podrzędnych wskazówek, opisy żmudnych procesów polegających na testowaniu całkiem zwykłych materiałów, a wszystko po to, by można było zdecydować, które z nich naprawdę nadają się do danego projektu. Budowanie, testowanie i znowu budowanie. Przypominało to metody wypracowane przez Mistrza, tyle że tu nie było dróg prowadzących donikąd.
Niektóre rzeczy udawało się uzyskać bardzo wcześnie. Szybko okazało się, że będą mieli środki wybuchowe i działa, które Snycerka uważała za swą sekretną broń. Ale tak wiele jeszcze spraw pozostawało niezrozumiałych i wydawało się, że nigdy nie staną się dla nich jasne.
Stal i fragment pracowali całe popołudnie planując, jak przeprowadzić ostatnie testy, by zadecydować, w którym miejscu szukać nowych składników, o jakich mówiły instrukcje Ravny.
Presfora odchyliła się, sycząc w zamyśleniu.
— Krok po kroku, etap za etapem i wkrótce zbudujemy własne radia. Stara Snycerka będzie bez szans… Masz rację, Stal. Dzięki temu wynalazkowi zdobędziesz panowanie nad światem.
Wyobraź sobie, że w jednej chwili będziesz mógł się dowiedzieć, co dzieje się w stolicy republiki i zgodnie ze zdobytą w ten sposób wiedzą, odpowiednio koordynować działania armii. Ruch posiądzie Umysł Boga. — Był to stary slogan, który wreszcie mógł doczekać się realizacji. — Podziwiam cię, Stal. Twoja siła jest warta władzy nad całym ruchem. — Czy w głosie tym nie było ani śladu naigrawania się ze strony Nauczyciela? — Radio i broń pomogą nam zdobyć cały świat. Ale niewątpliwie są to zaledwie okruchy ze stołu Gości. Kiedy przylatują?
— Za jakieś sto lub sto dwadzieścia dni. Ravna znowu zmieniła przybliżony termin. Najwyraźniej nawet Dwunogi mają problemy, latając między gwiazdami.
— Mamy więc tyle czasu, aby nacieszyć się tryumfem ruchu. A potem staniemy się niczym, żałosnymi dzikusami. Może bezpieczniej było dać sobie spokój z podarunkami i przekonać Gości, że nie ma tu nic, co by warto było ratować.
Stal spojrzał przez poziomą szparę okienną w drewnianej ścianie. Widział część budynku, w którym znajdował się statek, i fundamenty zamku, a za nimi wyspy i fiordy. Nagle poczuł się bardziej pewny siebie, bardziej pogodzony ze sobą niż przez wiele lat. Była to dobra chwila, aby zwierzyć się ze swych marzeń.
— Ty chyba naprawdę nic nie widzisz, Presforo. Zastanawiam się, czy Mistrz, gdyby był w całości, zrozumiałby moje zamiary, czy też i jego udało mi się przewyższyć. To prawda, że moglibyśmy zniszczyć wszystko i może Ravna straciłaby zainteresowanie… a może nie. W tym drugim wypadku bylibyśmy bezradni jak ryba wyciągnięta ze strumienia. Być może podjąłem większe ryzyko, ale jeśli wygram, nagroda, jaką zdobędę, przekracza twoją wyobraźnię. — Fragment przysłuchiwał mu się z przekrzywionymi głowami. — Przyjrzałem się dobrze tym ludziom. Jefriemu i — poprzez moich szpiegów — temu, którego trzymają w Snycerii. Ich rasa pewnie jest starsza od naszej, a dzięki sztuczkom, jakich się nauczyła, wydaje się wszechpotężna. Ale mają wiele słabych punktów. Jako single są ograniczeni w sposób, jaki trudno nam sobie nawet wyobrazić. Gdybym mógł wykorzystać te słabości… Wiesz, że każda przeciętna sfora troszczy się o swoje szczeniaki. Przecież niejeden raz udało nam się zagrać na uczuciach rodzicielskich, aby osiągnąć wyznaczone cele. Wyobraź sobie, jak mocne muszą być te więzy u ludzi. Dla nich pojedynczy szczeniak jest jednocześnie całym dzieckiem. Pomyśl, jakie daje nam to możliwości.