Выбрать главу

Austin poczuł dziwny swąd. Zmarszczył nos, opuścił lornetę i odwrócił się. Kapitan Kemal palił czarne, powykrzywiane cygaro. Wyjął je z pociemniałych od nikotyny zębów i wskazał nim ląd.

– Jak tam wygląda, panie Austin?

– Spokojnie jak w grobie.

– Nie podoba mi się ten spokój – odrzekł Kemal i wypuścił nosem dwie smugi dymu. – Kiedy byłem przemytnikiem, nigdy nie lubiłem takiego bezruchu na brzegu. Nawet mewy tu nie latają. Na pewno chce pan tam teraz iść?

– Niestety, nie mamy wielkiego wyboru. Choć liczyłem na to, że mgła się podniesie.

Kemal zmrużył oczy i popatrzył na brzeg.

– Może za godzinę, dwie.

– Nie możemy tyle czekać.

Kapitan machnął cygarem, aż poleciały iskry.

– Ludzie są gotowi.

Austin skinął głową i pomyślał o rozmowie z Kemalem w drodze ze Stambułu. Zapytał kapitana, czy zna rosyjskiego marynarza, który sprzedał Kaeli Dorn mapę z zaznaczoną bazą okrętów podwodnych.

– To Walentin – odparł natychmiast Kemal. – Rybacy wynajmują go do pomocy. Panna Dorn zapłaciła mu zbyt dużo za tę “wielką tajemnicę”. Wszyscy rybacy wiedzą o bazie.

– Wiedzieli, że tu była baza?

Kapitan uśmiechnął się z wyższością.

– Jasne. Rybacy wiedzą wszystko. Obserwujemy pogodę, morze, ptaki, statki. Trzeba mieć szeroko otwarte oczy, żeby uniknąć kłopotów.

Odpowiedź Kemala nie zaskoczyła Austina. Często współpracował z rybakami i wiedział, że są bystrymi obserwatorami tego, co na wodzie i pod wodą. Rybak musi być jednocześnie biologiem, meteorologiem, mechanikiem i żeglarzem. Jego życie zależy od tego, co wie. Kemal był kiedyś przemytnikiem, więc powinien być bardziej spostrzegawczy niż przeciętny marynarz.

– Długo pan łowił na tych wodach? – zapytał Austin.

– Wiele lat. Kiedyś widywało się tu kutry z różnych portów. Tureckie, rosyjskie, czasem nawet bułgarskie. Połowy były dobre. Przypływały tu duże ławice makreli. Nikt nam nie przeszkadzał. Któregoś dnia pojawiły się rosyjskie kutry patrolowe z karabinami maszynowymi. Rosjanie powiedzieli rybakom, że teraz jest tutaj stacja naukowa. Zastrzelą każdego, kto podpłynie zbyt blisko. Niektórzy rybacy nie posłuchali ich i przypłacili to życiem, więc reszta z nas trzymała się z daleka. Łowiliśmy gdzie indziej. Czasem widywaliśmy peryskopy. Kiedyś obok mojego kutra wynurzyła się wielka czarna płetwa.

– Okręt podwodny?

Kemal przytaknął.

– Pewnie chcieli mi się przyjrzeć. Potem Związek Radziecki rozpadł się. Okręty podwodne zniknęły. Wszyscy mówili, że Ruscy już nie mają floty. Kiedyś zaryzykowałem i przypłynąłem tu na połów. Gdyby znów się pojawili, dałbym stąd nogę. Ale nikt mnie nie zatrzymał. Od tamtej pory łowię przy ich brzegu bez problemów. Kiedy ekipa telewizyjna chciała się tu wybrać z Mehmetem, pomyślałem, że niczym to nie grozi.

– Wychodził pan tu kiedyś na brzeg?

– Nie. Nie obchodziło mnie, co tu jest. Do śmierci Mehmeta.

Kemal splunął za burtę.

Opowieść Kemala zgadzała się z raportem, który przysłał Austinowi Leahy. Według danych CIA, budowa bazy rozpoczęła się po 1950 roku. Sfotografował ją samolot szpiegowski U-2. Amerykanie przyglądali się uważnie rosnącemu kompleksowi. Wywiad turecki potwierdzał raporty CIA o ruchu okrętów podwodnych. Amerykańskie stacje nasłuchowe ustaliły, że bazą zarządza dowództwo Floty Czarnomorskiej w Sewastopolu. Stacja naukowa została zbudowana do badań oceanicznych na użytek floty.

Po zimnej wojnie aktywność militarna osłabła. Nowe państwo rosyjskie nie miało pieniędzy. Zamknęło bazę, podobnie jak Stany Zjednoczone zlikwidowały niepotrzebne instalacje wojskowe. Stacja naukowa opustoszała. CIA mogłaby zaoszczędzić miliony dolarów, gdyby zamiast obserwacji bazy porozmawiała z Kemalem i jego przyjaciółmi. Niestety, Turek pomylił się co do jednego. Uważał, że baza jest opuszczona, co kosztowało życie jego kuzyna.

Półtora kilometra od brzegu Austin poprosił Kemala, żeby rzucił kotwicę. Chwilę później maszyny “Turguta” stanęły. Rozległ się grzechot łańcucha i przez kuter przeszły wibracje. Kiedy kotwica z pluskiem wpadła do wody, Kemal poszedł dopilnować spuszczenia trałów.

Zza sterówki wyłonił się Zavala. Przygotowywał tam sprzęt do nurkowania.

Austin spojrzał na niedopałek cygara w jego zębach.

– Widzę, że dobrałeś się do zapasów kapitana.

– Poczęstował mnie. Nie chciałem go urazić – odparł Zavala, wyjął niedopałek z ust i odsunął na wyciągnięcie ręki. – Robią to chyba ze starych opon, ale można się przyzwyczaić. Sprzęt gotowy.

Austin poszedł za nim na lewą burtę. Sterówka zasłaniała ich tutaj przed wścibskimi oczami na lądzie. Na wąskim pokładzie leżały w dwóch rzędach podwójne butle ze sprężonym powietrzem, pasy balastowe, kaptury, rękawice, buty, płetwy i dwa czarne skafandry Viking Pro, wyprodukowane według specyfikacji NATO. W słońcu lśniły żółte, wykonane z włókna szklanego kadłuby dwóch ciągników podwodnych typu Torpedo 2000. Pojazdy miały kształt rakiety, napęd elektryczny i szybkość maksymalną ośmiu kilometrów na godzinę. Akumulatory wystarczały na sześćdziesiąt minut.

Włożyli skafandry, pomagając sobie nawzajem przy butlach, i sprawdzili swój ekwipunek. Poczłapali w płetwach do relingu i stanęli na krawędzi pokładu.

– Jakieś pytania przed zanurzeniem? – zagadnął Austin.

Zavala rzucił czarne cygaro za burtę.

– Wejdź do wody. Rozejrzyj się. W razie potrzeby improwizuj.

Austin mniej więcej w ten sposób pouczał ich przed każdą akcją. Był gorącym zwolennikiem prostych planów. Im więcej elementów, tym łatwiej coś schrzanić. Wiedział z doświadczenia, że nie sposób przewidzieć każdej sytuacji. Przypominały mu o tym blizny na muskularnym ciele. Uważał, że zawsze potrzebna jest asekuracja. W kieszeniach na piersi mieli broń i zapas amunicji. Zabrali też sprzęt łącznościowy, choć mógł być mało przydatny. Zapuszczali się na teren obcego państwa. W razie kłopotów każdy był zdany na siebie.

– Zapomniałeś o jednej rzeczy – powiedział Austin.

Zavala obejrzał się.

– Dbaj o własną skórę.

– Nie jesteśmy samobójcami i chcielibyśmy wrócić do domu.

– To mi odpowiada – rzekł Zavala. – Jestem mocno przywiązany do mojego ciała.

Austin skrzywił się na ten dowcip i pokazał kapitanowi uniesiony kciuk. Przytrzymał maskę i skoczył na nogi do granatowego morza. Poszedł pod wodę, potem automatyczny regulator pławności wypchnął go na powierzchnię. Zavala unosił się kawałek dalej. Sprawdzili akwalungi i Austin dał znak Kemalowi.

Kapitan opuścił do wody dwa jaskrawożółte torpeda 2000. Załoga pracowała przy trałach od strony lądu. “Turgut” wyglądał z brzegu jak każdy inny kuter rybacki na łowisku. Austin przypomniał Kemalowi, żeby szybko uciekał po pierwszej oznace kłopotów. Nie chciał więcej pogrzebów w rodzinie kapitana.

Uśmiech Kemala mówił wyraźnie, że ma gdzieś takie dobre rady. Życzył im powodzenia po turecku i po angielsku. Austin zagryzł ustnik aparatu tlenowego, złożył się, machnął płetwami i zniknął pod powierzchnią. Zavala tuż za nim. Zawisnęli na głębokości sześciu metrów i przetestowali podwodny bezprzewodowy system łączności Divelink.

– Jesteś gotów do inwazji na Rosję? – zapytał Austin.

Odpowiedź Zavali zabrzmiała w słuchawkach Austina jak bełkot Kaczora Donalda.

– Nie mogę się doczekać! Rosjanki są najładniejsze na świecie. Zielone oczy, wydatne kości policzkowe, pełne usta…

– Przyhamuj swój popęd płciowy, Jose. To nie wycieczka z biurem podróży Club Med. Po powrocie zamówisz sobie rosyjską narzeczoną w Internecie.

– Dzięki, że wylałeś kubeł zimnej wody na moje sprośne myśli.

– Skoro już mowa o zimnej wodzie, mamy jej przed sobą około półtora kilometra. Czas ruszyć w drogę.

Austin sprawdził kompas na przegubie ręki i pokazał palcem w kierunku brzegu. Włączyli napęd żółtych pojazdów. Zaszumiały elektryczne silniki i dwa torpeda 2000 gładko pociągnęły nurków przez jasnozieloną toń. Sprzed dziobów umykały całe ławice ryb. Nic dziwnego, że Kemal i inni rybacy ryzykowali życie, żeby tu łowić.