Выбрать главу

Poza tym Paulie nigdy nie przysparzał kłopotów swoimi napadami. Zawsze były drobiazgowo zaplanowane, wykonywane z minimum hałasu i zamieszania, i tak, że nikt nie ponosił szwanku: trzy tysiące dolarów przeznaczonych na wypłatę uposażeń w magazynie odzieżowym na Manhattanie czy wypłata w małej fabryczce porcelany w slumsach Brooklynu. Ostatecznie młodemu człowiekowi zawsze mogło się przydać jakieś ekstrakieszonkowe. Wszystko to było w normie. Kto mógł przewidzieć, że Paulie Gatto okaże się zdrajcą?

Tego rana nękał Petera Clemenzę problem natury administracyjnej. Sama egzekucja Gatta była robotą prostą. Problem polegał na tym, kogo caporegime powinien wybrać z szeregów dla zastąpienia Gatta w Rodzinie? Awans na „człowieka-cyngla” był ważny, nie można było udzielić go lekkomyślnie. Człowiek taki powinien być twardy i sprytny. A także pewny, nie taki, co sypałby na policji w razie wpadki; musiał mieć dobrze wpojoną sycylijską regułę, omerta, nakaz milczenia. Poza tym, jakie utrzymanie miał dostać za swoje nowe obowiązki? Clemenza kilkakrotnie rozmawiał z donem na temat lepszego wynagrodzenia dla mającego tak wielką wagę „cyngla”, który był pierwszy na linii frontu w razie zagrożenia – ale don zbywał go byle czym. Gdyby Paulie zarabiał więcej, może potrafiłby się oprzeć podszeptom chytrego Turka Sollozzy.

Clemenza w końcu zredukował listę kandydatów do trzech. Pierwszym był „silnoręki”, który pracował dla kolorowych bankierów od gier liczbowych w Harlemie, ogromna muskularna bestia o wielkiej sile fizycznej, człowiek o dużym uroku osobistym i umiejący obcować z ludźmi, a jednak w razie potrzeby budzący w nich strach. Ale Clemenza skreślił go z listy po półgodzinnym rozważaniu jego nazwiska. Za dobrze żył z czarnymi, co wskazywało na jakąś wadę charakteru. Poza tym, trudno byłoby go zastąpić na stanowisku, które miał obecnie.

Drugim nazwiskiem, które Clemenza rozważał i prawie się na nie zdecydował, był pracowity facet, który służył organizacji wiernie i dobrze. Człowiek ten był inkasentem zaległych należności dla koncesjonowanych przez Rodzinę lichwiarzy na Manhattanie. Zaczynał niegdyś jako goniec u bukmachera. Ale nie był jeszcze w pełni gotowy do tak doniosłego awansu.

W końcu zdecydował się na niejakiego Rocco Lampone. Lampone odbył krótką, lecz efektowną praktykę u Rodziny. Podczas wojny został ranny w Afryce i zwolniony z wojska w 1943 roku. Z uwagi na brak młodych ludzi, Clemenza go przyjął, chociaż Lampone był trochę upośledzony przez swoje obrażenia i chodząc wyraźnie utykał. Clemenza posługiwał się nim jako czarnorynkowym łącznikiem z magazynem odzieżowym oraz pracownikami państwowymi kontrolującymi kartki żywnościowe Urzędu Regulacji Cen. Z tego stanowiska Lampone awansował na kierownika całej operacji. Clemenzy podobał się w nim jego trafny osąd. Lampone wiedział, że nie jest korzystnie ostro podchodzić do czegoś, co mogło kosztować zaledwie wysoką grzywnę czy sześć miesięcy więzienia – drobną cenę za olbrzymie zyski. Miał dość zdrowego rozsądku, by wiedzieć, że w takiej sytuacji nie ma miejsca dla ciężkich gróźb, tylko dla lekkich. Całą operację utrzymywał w ściszonej tonacji, czego właśnie było potrzeba.

Clemenza poczuł ulgę jak sumienny administrator, który rozwiązał zawiły problem personalny. Tak, będzie mu towarzyszył Rocco Lampone. Clemenza bowiem zamierzał wykonać tę robotę osobiście, nie tylko po to, ażeby pomóc wykazać się nowemu, niedoświadczonemu człowiekowi, ale żeby załatwić osobiste porachunki z Pauliem Gatto. Paulie Gatto był jego protegowanym; awansował Pauliego, przeskakując bardziej zasłużonych i lojalnych ludzi, pomagał mu wykazać się i pod każdym względem popierał jego karierę. Paulie zdradził nie tylko Rodzinę, zdradził swojego padrone, Petera Clemenzę. Za ten brak szacunku należało mu odpłacić.

Wszystko poza tym było już przygotowane, Paulie Gatto otrzymał polecenie, żeby po niego podjechał o trzeciej po południu i zabrał go własnym wozem, nie żadnym trefnym. Teraz Clemenza podniósł słuchawkę i wykręcił numer Rocca Lampone. Nie powiedział swojego nazwiska. Rzekł po prostu:

– Przyjedź do mnie, mam dla ciebie robotę. – Z zadowoleniem stwierdził, że mimo wczesnej godziny, głos Lampone’a nie był zaskoczony ani otumaniony od snu; Rocco powiedział zwyczajnie: – Okay. – Fajny gość. Clemenza dodał:

– Nie ma gwałtu, zjedz najpierw śniadanie i obiad, zanim do mnie przyjedziesz. Tylko nie później niż o drugiej po południu.

Na drugim końcu rozległo się znowu lakoniczne: – Okay – i Clemenza odłożył słuchawkę. Zawiadomił już swoich chłopców, że mają zastąpić ludzi caporegime’a Tessia w ośrodku Corleone, więc to było załatwione. Miał zdolnych podwładnych i nigdy nie wtrącał się do mechanicznych operacji tego rodzaju.

Postanowił umyć swego cadillaca. Uwielbiał ten wóz. Zapewniał mu gładką, spokojną jazdę, a jego tapicerka była tak bogata, że czasem w ładną pogodę przesiadywał w nim godzinę, bo było to przyjemniejsze od siedzenia w domu. I zawsze lepiej mu się myślało, gdy oporządzał samochód. Pamiętał, że jego ojciec we Włoszech tak samo postępował z osłami.

Clemenza pracował w ogrzanym garażu, nie cierpiał zimna. Przebiegł w myśli plany. Z Pauliem trzeba było zachować ostrożność, ten człowiek był jak szczur, mógł zwęszyć niebezpieczeństwo. A teraz, oczywiście, chociaż jest taki chojrak, musi robić w portki, ponieważ stary wyżył. Będzie płochliwy jak osioł mający mrówki w tyłku. Jednakże Clemenza był przyzwyczajony do takich okoliczności, zwyczajnych w jego pracy. Po pierwsze, musiał znaleźć jakieś dobre uzasadnienie, że towarzyszy im Rocco. Po drugie, musiał wymyślić jakieś wiarygodne zadanie do wykonania przez nich trzech.

Ma się rozumieć, nie było to, ściśle mówiąc, konieczne, Pauliego Gatto można było zabić bez żadnych takich ceregieli. Był osaczony, nie mógł uciec. Ale Clemenza miał głębokie przeświadczenie, że ważne jest zachować dobre zwyczaje w pracy i nigdy nie lekceważyć nawet cienia prawdopodobieństwa niepowodzenia. Nie sposób przewidzieć, co może się zdarzyć, a te rzeczy są, bądź co bądź, sprawą życia i śmierci.

Myjąc błękitnego cadillaca, Peter Clemenza obmyślał i powtarzał sobie, co powie, jaki będzie miał wyraz twarzy. Będzie oschły dla Pauliego, jak gdyby zeń niezadowolony. To zmyli człowieka tak wyczulonego i podejrzliwego, jak Gatto, albo przynajmniej pozostawi go w niepewności. Nadmierna przyjacielskość uczyniłaby go ostrożnym. Ale oczywiście oschłość nie powinna być zbyt gniewna. Raczej musi być jakąś roztargnioną irytacją. A skąd Lampone? Pauliemu to mogło się wydać najbardziej niepokojące, zwłaszcza że Lampone musi jechać na tylnym siedzeniu. Pauliemu nie byłoby w smak siedzieć bezbronnie przy kierownicy, mając za sobą Lampone’a. Clemenza wściekle tarł i polerował metal cadillaca. To nie będzie łatwe. Bardzo trudne. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie zwerbować jeszcze jednego człowieka, ale zdecydował, że nie. Tutaj kierował się zasadniczym rozumowaniem. Z biegiem lat mogła wyniknąć sytuacja, w której dla jednego z jego wspólników byłoby korzystne zeznawać przeciwko niemu. Jeżeli będzie tylko jeden wspólnik, można mu przeciwstawić własne zeznanie. Ale zeznania drugiego mogłyby przeważyć szalę. Nie, będą się trzymali zwykłej procedury.

Clemenzę trapiło to, że egzekucja musiała być „publiczna”. To znaczy, ciało miało być znalezione. O wiele bardziej by wolał, żeby zniknęło. (Zwykłymi terenami pochówku były albo ocean, albo bagna New Jersey na gruntach należących do przyjaciół Rodziny, a istniały też inne, bardziej skomplikowane metody). Ale to musiało być publiczne, żeby zastraszyć potencjalnych zdrajców i ostrzec wroga, że Rodzina Corleone bynajmniej nie zgłupiała ani nie zmiękła. Sollozzo byłby ostrożny po tak szybkim wykryciu jego szpiega. Rodzina Corleone odzyskałaby coś ze swojego prestiżu. Została ośmieszona przez postrzelenie starego.