Выбрать главу

— Nie — uśmiechnął się Satajana. — Pan przecież widział. To poszczególne fragmenty, kawałki mozaiki… gigantycznej mozaiki. A ja muszę koniecznie mieć nieprzerwaną taśmę.

— Taśmę czego?

— Nazwijmy to „ukrytą informacją”. Jest w każdym z nas poza progiem świadomości. Stanowi odbicie doświadczeń niezliczonych minionych pokoleń.

— A więc to, cośmy widzieli teraz?…

— Tak. W tych kadrach były doświadczenia jego przodków. Jakichś bardzo odległych pokoleń. Wszyscy oni dawno zetleli, lecz w mózgu potomka przetrwał kod ich przeżyć. Realne obrazy przeszłości. Nić wiążąca przeszłość z teraźniejszością. Filozofowie twierdzą, że nie ma historycznej prawdy, że przeszłość nie poddaje się obiektywnej ocenie. A ja chcę przedstawić nową metodę analizy historycznej. Wyjściowe dane są w nas samych. Trzeba je tylko rozszyfrować.

Estergom roześmiał się złośliwie.

— Pańska metoda, jeśli w ogóle nie jest fikcją nie lepsza od innych. Pan ją opiera na analizie subiektywnych spostrzeżeń. Pan utonie w chaosie.

— Będę rozporządzał sumą tego, co pan nazywa „subiektywnym spostrzeżeniem”. Suma pozwala na wzajemne skorygowanie i skonfrontowanie subiektywnych ocen. I oprócz tego uzyskana informacja odzwierciedla niekiedy istniejące obiektywne związki. Scaliwszy je, można się zbliżyć do historycznej prawdy bardziej wiarygodnie, niż czynią to autorzy „Historii powszechnej”.

— Ale na ekranie był chaos. Jak można go wykorzystać w pańskich celach?

— Proszę nie zapominać, że otrzymaliśmy informacje z mózgu dotkniętego chorobą. Są w nim naruszone związki przyczynowe i granice między świadomością a podświadomością. Na tym właśnie polega istota wielu zachorowań psychicznych, że informacja ukryta w podświadomości ujawnia się. Człowiek zaczyna utożsamiać uświadamiane z tym, co jest podświadome. W średniowieczu o takich mówiono, że są „opętani przez diabła”. Cóż, bardzo trafne określenie… Diabeł — informacja ukryta w podświadomości. Przedarcie się jej znikomej choćby części w sferę świadomości zmienia człowieka w szaleńca. Mówiłem panu, na czym polega jego choroba? — Satajana dotknął obnażonej ręki tego, który leżał na stole. — Niewielka część otrzymanej dziś informacji dotyczyła jego niedawnej przeszłości. Pamięta pan dłoń kreślącą formuły? Coś niecoś z tego można skonfrontować z jego „drugą hipostazą” — egipskiego kapłana. Uważam to za wdarcie się informacji ze sfery podświadomości. Któryś z jego przodków żył w epoce Echnatona. A przy sposobności: i naszych przodków, pana i moich, można odszukać w którejśkolwiek z minionych epok, za Ludwika XIV, Attyli, Katona, Hefrena i tak dalej, aż do epoki wielkiego lodowca włącznie, a przy dobrych chęciach — jeszcze głębiej. Tak więc można przypuszczać, że jego przodek w prostej linii, w epoce Echnatona, faraona-reformatora, był kapłanem.

— A ta kobieta?

— Daruje pan, nie wiem… Dzisiejszy zapis był ciekawy. Pojawiły się w nim jakieś nowe fragmenty. Inna epoka. Prawdopodobnie wczesne średniowiecze.

— Czy to znaczy, że jego choroba postępuje?

— Nie sądzę… Raczej jest to przypadkowe odczytanie tego, co kryje jego podświadomość.

— A gdyby go zapytać?

— To niemożliwe. Pan zapomina, z kim mamy do czynienia.

— Jeśli dobrze pana zrozumiałem, profesorze, z pomocą aparatury, którą pan ode mnie otrzymał, można transformować w widzialne obrazy także jakąś część informacji schowanej w mózgu zdrowego człowieka?

— Tylko sprzężoną z jego osobistym doświadczeniem i odnoszącą się do sfery świadomości. Lecz nie u każdego. U ludzi z silną wolą to się na razie nie udaje.

— Czemu?

Satajana przyjrzał się inżynierowi znad okularów. Zdawało się, że się waha, czy wyjaśniać dalej.

— Jeśli pan liczy na moją pomoc, proszę mówić wszystko do końca — nalegał Estergom.

— To skomplikowane zadanie. Chodzi o indywidualne właściwości poddanego doświadczeniu, o siłę urządzenia rejestrującego, no i oczywiście o zezwalająca na to zdolność wideozapisu. Jestem przekonany, że przy dużym zwiększeniu prędkości…

— Ależ jesteśmy u jej kresu…

— To znaczy, że trzeba zupełnie inaczej rozwiązać konstrukcję urządzenia zapisującego.

Estergom pokręcił głowa.

— Jestem tylko inżynierem, a nie czarodziejem. Spędziliśmy przy ekranie okołu dwu godzin. Praktycznie ile impulsów mózgu tego człowieka próbował pan dziś odczytać?

— Nie więcej niż dziesięć.

— A dokładnie?

— Większa ich część w ogóle nie dała się rozszyfrować.

— Od ilu impulsów otrzymał pan rozszyfrowane wideosygnały?

— Nie liczyłem dokładnie.

— Więc ja panu powiem: od dwu lub trzech. Satajana spojrzał pytająco na jednego z asystentów. Ten kiwnął głową twierdząco:

— Przeanalizowano dziewięć impulsów, profesorze. Wideosygnały są zapisane od trzech.

— No więc widzi pan! — z dumą krzyknął Estregom. — Tylko trzy krótkie impulsy dały panu dwugodzinne widmo zapisu. Trzy dziesięciomilionowe ułamki sekundy moja aparatura „rozciągnęła” na prawie dwie godziny. Czyż to nie jest potwierdzeniem względności czasu?

— Nikt nie przeczy, pańska aparatura jest wspaniała — cicho powiedział Satajana, przestawszy się uśmiechać — ale proszę zrozumieć, to nie rozwiązuje problemu. Film, który demonstrował an pańskiemu szanownemu patronowi, to udane rozszyfrowanie jednego impulsu, zapisanego z pomocą starej aparatury. Mgnienie, jak pan to nazywa, udało się nam wtedy rozciągnąć na dwadzieścia minut. Szczęśliwy przypadek, nic więcej. Jeden na milion, a może na miliard. A ja nie mogę liczyć na szczęśliwe przypadki. Muszę mieć rozszyfrowanie każdego złapanego impulsu lub w ostateczności — większości z nich. I nie tylko moich pacjentów, lecz… każdego człowieka.

— Panu się udawało rozszyfrowywanie impulsów, jak pan to nazywa, podświadomości psychicznie zdrowych ludzi?

— Ludzi nie będących moimi pacjentami? Nie.

— A czy nie świadczy to o tym, że u normalnych ludzi „skryta informacja”, informacja w podświadomości, w ogóle nie istnieje?

— Nie.

— Dlaczego?

— Pan zapewne odgadł, co oznacza płomień, który miotał się na ekranie w ciągu większej części eksperymentu? Płomień, z którego jak gdyby się rodziły poszczególne kadry wideozapisu?

— Prawdopodobnie efekt interferencji, wielokrotnego sumowania się jakichś obrazów.

— Pan ma rację. I co z tego wynika?

— Być może jest to nie rozszyfrowana część wideozapisu.

— Brawo! I dla rozszyfrowania są potrzebne większe prędkości. Czyż nie tak? A wideczapis impulsów podświadomości u ludzi nie należących do grupy moich pacjentów przedstawia się tylko jako „płomień”. Płomień z jeszcze większą interferencyjną barwą. Teraz pan pojmuje?

Estergom skinął głową i zamyślił się. Profesor Satajana cierpliwie czekał.

— Na taśmę magnetyczną zapisaliśmy cały nasz dzisiejszy eksperyment, czy laik? — spytał w końcu Estergom.

— Rozszyfrowane kadry zostały automatycznie skopiowane na drugiej taśmie. Chce je pan przejrzeć?

— Mnie interesuje pełny zapis w oryginale. Wszystko, cośmy widzieli na ekranie.

Satajana rozłożył ręce.

— Oryginał ulega ścieraniu, przecież pan wie…

— Ulega ścieraniu, kiedy przygotowuje się aparaturę do następnego doświadczenia.

— Jakie to może mieć znaczenie? Wszystko, co się udało rozszyfrować, jest już przeniesione na kopię.