Выбрать главу

Na stawianiu na jakąś kartę. Czasem popełnia się przy tym błędy. Przedobrzą się lub też zaniedbuje albo idąc za wskazaniami wyobraźni, dociera się w ślepą uliczkę. A potem coś się wyłania, jakiś głupi szczegół, drobne, zabawne znaczenie… I już z chaosu wyodrębniają się zarysy operacji, niejasne, majaczące, koślawe, a jednak stanowiące pożywkę dla imaginacji, bo przecież samo życie jest także przypadkowe, nielogiczne, prawdopodobne przez swoje nieprawdopodobieństwo.

– Kto wie, czym się skończy ta sprawa z Atenami… Niech pan jedzie do Aten jako człowiek George’a Ziada, a jak dobrze odegra pan swą rolę, to może zaaranżują następne spotkanie… w Tunisie, z Arafatem. To wcale nie jest wykluczone. Dla pana będzie to wspaniała przygoda, a i dla nas, jak myślę, wysłanie pana do Tunisu okaże się osiągnięciem. Ja sam spędziłem tydzień z Arafatem. Jaser to dowcipny człowiek. Kapitalnie mruga oczami. Jest świetnym aktorem. Bardzo, bardzo utalentowanym. Potrafi być także uroczy. Polubi go pan.

W odpowiedzi cisnąłem mu w twarz pewien drobiazg – jego czek na milion dolarów. – Jestem amerykańskim obywatelem – powiedziałem.

– Przyjechałem tu, żeby zebrać materiały do artykułu dla pewnego amerykańskiego magazynu. Nie jestem żadnym żydowskim bojownikiem. Ani żadnym żydowskim tajnym agentem. Nie zostanę drugim Pollardem i nie mam zamiaru dokonywać zamachu na Jasera Arafata. Mam tutaj, w Jerozolimie, przeprowadzić wywiad z pisarzem… Mam z nim porozmawiać o jego książkach. Śledziliście mnie i zwabiliście w to miejsce… Napadliście na mnie, sterroryzowaliście, traktując mnie jak marionetkę… A teraz ma pan czelność…

Uri usiadł na parapecie i uśmiechał się do mnie, gdy wyrażałem swe wzburzenie z powodu wszystkich tych ekscesów, świństw, w jakie zostałem wplątany.

– Nikt pana nie trzyma. Może pan wyjść – stwierdził Smilesburger.

– Mogę też podjąć odpowiednie kroki – powiedziałem do niego, przypominając sobie, w jaki sposób zastopowałem Pipika, gdy spotkałem go po raz pierwszy. – Przetrzymywaliście mnie tu przez wiele godzin, nie informując o przyczynach uprowadzenia ani o tym, co może mi się przydarzyć.

Urządziliście szopkę według trywialnego schematu, tak groteskową, że ledwie wierzyłem własnym uszom, gdy padło tu słowo „wywiad”. I cała ta bzdura nie miała nic wspólnego z poszanowaniem moich praw, mojej prywatności… To mają być służby specjalne?

– A może przede wszystkim ochranialiśmy pana?…

– Kto was o to prosił? Ochranialiście mnie na drodze z Ramallah? Mogli mnie tam zatłuc na śmierć.

Mogli mnie zastrzelić.

– Ale nie spadł panu nawet włos z głowy.

– Zdarzenie nie pozostawiło mimo wszystko przyjemnych wspomnień.

– Uri odwiezie pana do amerykańskiej ambasady, gdzie będzie pan miał możność złożyć skargę na ręce ambasadora.

– Proszę po prostu wezwać taksówkę. Mam dosyć Uriego.

– Zrób, co on mówi – Smilesburger zwrócił się do Uriego.

– Gdzie ja właściwie jestem? – zapytałem, kiedy Uri wyszedł z sali.

– Co to za miejsce?

– Chyba widać, że to nie więzienie. Nie przykuliśmy pana do kaloryfera w celi bez okien, z opaską na oczach i kneblem w ustach.

– Niech pan tylko nie mówi, że mam szczęście, bo to nie Bejrut. Wolałbym dowiedzieć się czegoś istotniejszego… Na przykład, kim jest człowiek, który się za mnie podawał.

– Lepiej zapytać o to George’a Ziada. Zdaje się, że pańscy palestyńscy przyjaciele wodzili pana za nos skuteczniej niż ja.

– Czyżby? Czy pan to w i e?

– A uwierzy mi pan, jak odpowiem: tak? Sądzę, że będzie pan musiał zaczerpnąć informacji ze źródła, które okaże się dla pana bardziej wiarygodne, tak jak ja zostanę zmuszony poprosić o współpracę kogoś mniej drażliwego… Ambasador Pickering podeśle mi ludzi odpowiednich, według niego, do tej roboty i jakoś dojdę z nimi do ładu… Jednak nie ufam pańskim słowom, że te dni były dla pana prawdziwym piekłem i pozostanie po nich w panu uraz do końca życia. Może pewnego dnia stworzy pan kolejną powieść i uwzględni mój skromny wkład w jej powstanie? Taka powieść raczej nie ukaże się drukiem, jeśli zdecyduje się pan na dalszą współpracę z nami, ale talent taki jak pan stworzy arcydzieło z każdej pożywki. Ostatecznie żadna służba wywiadowcza, choćby najsprawniejsza, nie może konkurować z twórczą wyobraźnią pisarza. Może pan, bez ingerencji brutalnej rzeczywistości, opisywać postacie bardziej wyraziste niż prostacki zbir w rodzaju Uriego i zabawniejsze ode mnie… Kim był ten oszust? Pańska bujna wyobraźnia pewnie podsuwała panu hipotezy znacznie barwniejsze od tego, co jest trywialną prawdą. Kim jest George Ziad i jaką grę prowadzi? O, to problem znacznie poważniejszy… Prawda, rzeczywistość. Taka banalna, tak głupia, tak bezładna… że aż można poczuć zaskoczenie, rozczarowanie… Całkiem inaczej niż w pańskim domku w Connecticut, gdy cała realność skupiła się w panu…

Uri zajrzał do sali i krzyknął:

– Taksówka przyjechała!

– To dobrze – rzekł Smilesburger, wyłączając jednocześnie telewizor. – W tym miejscu zaczyna się pańska powrotna droga do normalności.

Czy jednak istotnie mogłem mieć pewność, że ta taksówka naprawdę okaże się taksówką, skoro wzbierały we mnie wątpliwości, czy ci ludzie mają cokolwiek wspólnego z izraelskimi tajnymi służbami? Jaki na to dowód? Kompletny brak sensu w tym wszystkim – może to był właśnie dowód? Gdy pomyślałem sobie o owej „taksówce”, to nagle poczułem, że bardziej obawiam się wyjść, niż zostać i ciągnąć rozmowę z tymi dziwnymi osobnikami.

– Kim jesteście? – spytałem. – Kto wara kazał zająć się mną?

– Proszę się o to nie martwić. Niech pan opisze mnie w swojej książce tak, jak się panu podoba.

Woli pan przedstawić mnie w nieco bardziej romantycznym czy demonicznym świetle? Woli pan zrobić ze mnie bohatera czy raczej wyśmiać mnie?… To zależy od pana.

– Przypuszczam, że istnieje tych dziesięciu bogatych Żydów, zasilających finansowo Palestyńczyków. Proszę mi powiedzieć, czemu się pan tym interesuje.

– Chce pan udać się taksówką do swojej ambasady i złożyć skargę, czy dalej słuchać kogoś, komu pan nie dowierza? Taksówkarz nie będzie czekać. Można natomiast wynająć specjalną limuzynę.

– W takim razie proszę o limuzynę.

– Rób, co mówi – Smilesburger ponownie polecił Uriemu.

– Płatne gotówką czy kartą kredytową? – zapytał Uri nienaganną angielszczyzną i głośno zaśmiał się wychodząc.

– Dlaczego on bez przerwy tak idiotycznie się śmieje?

– W ten sposób udaje, że brak mu poczucia humoru. To miało pana zastraszyć. Ale nie pękł pan, tylko dzielnie się trzymał… Proszę dalej.

– Tamci Żydzi, co przekazują albo i nie pieniądze na rzecz OWP… Czyż nie mają prawa posługiwać się swym majątkiem, jak im się tylko żywnie podoba, nie narażając się na szykany ze strony osób takich jak pan?

– Jako Żydzi mają nie tylko prawa, ale i niezbywalne, moralne powinności. Właściwie Żydzi zobowiązani są do udzielania pomocy Palestyńczykom. Uczyniliśmy Palestyńczykom wiele złego.

Wysiedliliśmy ich i poddaliśmy uciskowi. Przepędzaliśmy ich, biliśmy, torturowaliśmy, mordowaliśmy. Państwo żydowskie od samego początku swojego istnienia miało na celu eliminację palestyńskiej obecności w historycznej Palestynie i zasiedlenie tej ziemi ludźmi wywodzącymi się głównie z Europy. Palestyńczycy zostali rozproszeni i podbici przez Żydów. By zbudować żydowskie państwo, przeinaczyliśmy historię… Zepchnęliśmy Palestyńczyków do takiej roli, do jakiej chrześcijanie zepchnęli nas: zrobiliśmy z nich tych ujarzmionych i pogardzanych odszczepieńców, w końcu nadając im status podludzi. Pomijając terroryzm czy też polityczną głupotę Jasera Arafata, jedno pozostaje faktem: jako naród Palestyńczycy są całkowicie niewinni, a odium spada na Żydów.