Выбрать главу

Ten dyskurs, jakkolwiek budzi podziw swą finezyjnością, nie wyjaśnia jednak prostego faktu, który bacznym obserwatorom rzuca się w oczy. Zachodzi bowiem pytanie, jakim cudem znalazł się młodziutki Marek w ogrójcu Getsema­ni i to wpośród nocy, skoro nie należał do grona najbliższych towarzyszy Jezusa. Nasi egzegeci odpowiadają na to w sposób następujący. Otóż w Dziejach Apostolskich zawieramy znajomość z niejakim Janem, który posługiwał się także imieniem greckim Marek. Matka jego miała na imię Maria i była właścicielką domu w Jerozolimie, gdzie zwykle gromadzili się pierwsi nazarejczycy i gdzie ponoć odbyła się Ostatnia Wieczerza. Warto tu wtrącić, że parę lat później, to jest w 44 r., schronił się tam Piotr po ucieczce z więzienia, a więc był to dom o bogatej tradycji chrześcijańskiej. Marek wraz ze swoim krewnym Barnabą brał udział w pierwszej podróży misyjnej Pawła. Po długiej rozłące spowodowanej jakimś nie wyjaśnionym nieporozumieniem, stał się wiernym towarzyszem Pawła w Rzymie i podobno jest autorem drugiej ewangelii w Nowym Testamencie, którą jakoby napisał na podstawie osobistych wspom­nień Piotra.

Marek, jak wynika z tych relacji, nie był człowiekiem ubogim i pod tym względem różnił się od większości pierwszych wyznawców Jezusa. O jego przynależności do warstw posiadających świadczą dwa szczegóły. Po pierwsze: imiona greckie zazwyczaj przydawali sobie żydowscy młodzieńcy pozostający pod urokiem kultury helleńskiej, a więc wykształceni i obyci w świecie. Po drugie: ludzie w Palestynie na ogół kładli się do snu w tym samym odzieniu, w którym przebywali za dnia, a tylko zamożniejsi przebierali się na spoczynek nocny w dość kosztowne naówczas lniane prześcieradło.

Ten wyjaśniający komentarz jest bardzo potrzebny w naszych dalszych rozważaniach. Z ewangelii bowiem wynika w sposób oczywisty, że sad oliwny Getsemani był własnością prywatną i że Jezus ze swoimi uczniami nie mógł tam przebywać bez zgody gospodarza. Przeto właścicielem gaju musiał być ktoś, kto był dobrym znajomym całej tej grupki pielgrzymów z Galilei.

I oto ogniwa rozumowania zaczynają się wcale nieźle wiązać ze sobą w logicz­ną całość, jeśli tylko zaryzykujemy twierdzenie, iż właścicielem ogrodu był Marek. Nazwa Getsemani pochodzi od aramejskiego określenia „gat szemanih”, co znaczy tłocznia oliwy. A więc przy gaju musiały być jakieś zabudowania, gospodarcze, gdzie Marek prawdopodobnie podczas upałów chętniej nocował, niż w domu swej matki Marii.

Owej fatalnej nocy rozebrał się do naga, otulił w prześcieradło i usnął. Nagle zbudziła go jakaś pomieszana wrzawa. Zerwał się z posłania i tak jak stał pobiegł w głąb sadu, gdzie między drzewami migotały ognie pochodni. I nadszedł właśnie w chwili, kiedy Jezus, już skrępowany i opuszczony przez najbliższych, szedł do więzienia w otoczeniu licznej straży.

Rekonstrukcja domniemanych wydarzeń, jak widzimy, wcale pomysłowa. Gdy jednak zadumamy się nad jej wiarogodnością, ogarniają nas stopniowe wątpliwości. Bo mimo pozorów prawdy jest w tej rekonstrukcji zbyt dużo kombinacji i domysłów, a za mało dowodów. Przynajmniej dla umysłów krytycznych, przywiązujących wagę do beznamiętnego odważania argumentów za i przeciw, nie tak łatwo ulegających pokusom nęcących i fantazyjnych hipotez. Jeżeli zastanowimy się nad całą sprawą nieco dłużej, dojdziemy do przekonania, że nie ma na świecie szanującego się sądu, który by na podstawie przytoczonych wywodów ogłosił werdykt, że młodzieniec z prześcieradłem to był Marek, syn Marii, późniejszy ewangelista.

Niektórzy egzegeci i pisarze katoliccy, jak na przykład autor monografii o Jezusie, G. Ricciotti, oczywiście zdają sobie sprawę ze słabych stron całego rozumowania i jak zwykle w takich wypadkach powołują się na świadectwo tradycji, która identyfikuje młodzieńca z Markiem. Ale co to jest ta tradycja? To przecież podania przekazywane przez pierwszych chrześcijan, w większości prostych, nieuczonych ludzi, płonących miłością do Zbawiciela, żądnych wszel­kich wiadomości o jego doczesnym życiu. Interesowało ich, jakim był Jezus w dzieciństwie, kim byli jego rodzice, jego przyjaciele i towarzysze wędrówek, jak zachowywał się w życiu codziennym i jak doszło do jego męki i śmierci. Odczuwali jednak pod tym względem niedosyt. Wobec tego nastąpił w ich umysłach ów proces, z którym już kilkakrotnie się spotykaliśmy. W przeświad­czeniu, że Jezus jest zapowiedzianym przez proroków Mesjaszem, tym samym wierzyli, że wszystko, co oni zapowiadali, musiało się spełnić w jego życiu. Wyszukiwali więc ze Starego Testamentu odpowiednie wersety i przez dostoso­waną do potrzeb chwili interpretację tekstu wypełniali brakujące ogniwa w biografii Jezusa.

Badacze, zastanawiając się nad rodowodem anegdoty o tajemniczym młodzieńcu w prześcieradle, wyrazili przypuszczenie, że jest ona wytworem właśnie takiego samego procesu myślowego. I dla poparcia swojej tezy wskazywali, iż źródłem inspiracji mogło być proroctwo Amosa, w którym między innymi czytamy: „... i kto mężnego serca między mocarzami, nago uciekać będzie dnia onego, mówi Pan” (2,16).

Przyjrzyjmy się jeszcze dokładniej opowieści, w którą wtopione są trzy zdania o młodzieńcu. Gdy owe zdania usuniemy z kontekstu, spostrzeżemy ze zdziwie­niem, że bynajmniej nie powstaje wyrwa w ciągłości narracji, że zdania poprzedzające owe puste miejsce oraz zdania następujące po nim doskonale kojarzą się ze sobą w logiczną sekwencję. Zachodzi tu więc podejrzenie, że anegdota o nagim młodzieńcu jest w Ewangelii Marka późniejszą interpolacją, wtrąconą do pierwotnego tekstu przez jakiegoś kompilatora czy skrybę. Dlacze­go to zrobił, nie sposób dziś dociec. Być może, że miało to jakiś związek z rozgrywkami między zwolennikami bezpośrednich uczniów Jezusa i Pawła, których echo wyczuwamy zarówno w listach Nowego Testamentu, jak też w Dziejach Apostolskich, a także w trzech pierwszych ewangeliach, gdzie rola apostołów jest przedstawiona w niezbyt korzystnym świetle.

Postacią bardziej jeszcze zagadkową i fascynującą jest Judasz. Wiemy, jak brzemienna w skutki była jego rola w dramacie Wielkiego Tygodnia, a jednak, prawdę mówiąc, właściwie nic o nim nie wiemy. Ewangeliści niewiele mają o nim do powiedzenia, jedynie tylko Mateusz i autor Dziejów Apostolskich informują nas, że pożałował on swego czynu i popełnił samobójstwo. Jeżeli chodzi o motywy zbrodni, to wypowiadał się w tej sprawie tylko Jan Ewangelista. Ale to, co nam przekazuje, nie jest zbyt przekonywające, a raczej wygląda na chęć wywołania w czytelniku uczucia wzgardy. W jego wersji Judasz jako skarbnik nadużywał zaufania Jezusa i okradał wspólną kasę. Był więc niczym więcej, jak tylko marnym złodziejaszkiem i ta właśnie chciwość grosza sprawiła, że dał się przekupić przez kapłanów i wydał Jezusa.