Выбрать главу

Niejako na przeciwległym biegunie znajduje się interpretacja, podana przez apokryf znany pod nazwą Arabskiej ewangelii dziecięctwa. Anonimowy autor częstuje nas taką oto historyjką o Judaszu: „Pewna kobieta miała syna opętane­go duchem nieczystym. Nazywał się Judasz. Ile razy napadł go czart, gryzł on wszystkich, co się zbliżyli do niego, a jeśli nikogo nie było wokoło, sam sobie kąsał ręce i inne członki. Wtedy matka postanowiła zaprowadzić go do Marii. Kiedy Judasz opętany usiadł po prawicy Jezusa, chciał go ukąsić, gdy targnął nim czart. Ale nie zdołał tego zrobić, tylko uderzył Jezusa w prawy bok. Jezus zaczął płakać, a wówczas czart opuścił chłopca pod postacią wielkiego psa. Był to Judasz, który zdradził Jezusa, a bok, w który uderzył Judasz, jest tym, który Żydzi przeszyli włócznią”.

Trzeba tu wreszcie powiedzieć, co może zaskoczyć wielu czytelników, ale co chyba jest prawdą: historia o Judaszu jest po prostu czystym wymysłem. Nigdy nie było żadnego Judasza, a jako świadka możemy tu powołać osobę najlepiej poinformowaną, samego Pawła. W swoim pierwszym liście skierowanym do Koryntian pisze on między innymi o przebiegu Ostatniej Wieczerzy, a nieco później o tym, jak bezpośrednio po zmartwychwstaniu Jezus ukazał się dwunas­tu apostołom.

Otóż w opisie wieczerzy nie ma w ogóle mowy o Judaszu i jego zdradzie, co jest zastanawiające, skoro ewangeliści ten właśnie incydent dość mocno ekspo­nują. Paweł mówi tylko o „wydaniu” Jezusa, przy czym jest to dokładnie takie samo określenie, jakim posługują się Mateusz i Marek w opisie pojmania Jana Chrzciciela.

Drugi fakt, który nas intryguje, to ukazanie się Jezusa dwunastu apostołom, bez wzmianki o tym, że odpadł Judasz. Paweł zachowuje się więc tak, jakby o jego zdradzie i samobójstwie nie miał najmniejszego pojęcia. Pozostaje jeszcze ewentualność, iż z jakichś powodów chciał tę sprawę przemilczeć, ale trudno sobie to wyobrazić, skoro musiała ona być ogólnie znana w gminach chrześcijań­skich.

Jeśli pomyślimy, że list Pawła jest wcześniejszym źródłem niż ewangelie i Dzieje Apostolskie, nie możemy uniknąć konkluzji, że za czasów Pawła opowieść o Judaszu jeszcze w ogóle nie istniała, że jest to legenda, która pojawiła się kilkadziesiąt lat później. I możemy się domyślić, dlaczego się pojawiła. Po zburzeniu Jerozolimy do miast helleńskich napłynęły liczne rzesze uchodźców żydowskich. Z tego powodu powstawały konflikty między nimi a wyznawcami Jezusa. Przybierały one, jak wiemy z Nowego Testamentu, bardzo ostre formy i właśnie w takiej napiętej atmosferze zrodziła się postać Judasza jako personifikacja ludu żydowskiego i jego odpowiedzialności za śmierć Zbawiciela.

Jest rzeczą znaną, że lud jako zbiorowość często wyrażał swoje nadzieje, uczucia i nastroje w legendarnych przypowieściach. W naszym wypadku sytuacja była o tyle ułatwiona, że pomysł i tworzywo do tej opowieści czekało gotowe w Starym Testamencie. Wystarczyło sięgnąć po odpowiednie wersety, aby na ich podstawie skomponować dramatyczną historię o zdradzie, jakiej ofiarą miał paść Jezus. Zaczęło się może od tego, że ktoś z grona wędrownych kaznodziejów przytoczył te wybrane wersety dla uwydatnienia zdrady narodu żydowskiego, zdrady usymbolizowanej w postaci Judasza. I to, co zrazu było niczym innym, jak tylko oratorskim sposobem poglądowego przekazania pewnych nauk moral­nych, przeobraziło się z biegiem czasu w wierzeniach ludu w realne wydarzenie.

Ślady starotestamentowego pochodzenia legendy o Judaszu uwidocznione są całkiem wyraźnie w tekstach Nowego Testamentu. Tak na przykład w Dziejach Apostolskich Piotr przemawia w ten oto sposób: „Mężowie bracia! Musiało się wypełnić Pismo, które Duch Święty zapowiedział przez usta Dawida o Judaszu, przywódcy tych, co pojmali Jezusa” (1,16). Także Jezus w Ewangelii według Jana oświadcza, że musiało się wypełnić Pismo, a na dowód przytacza następują­cy werset z czterdziestego psalmu: „Ten, który pożywa ze mną chleb, zdradę knuje przeciwko mnie” – potem wskazuje na Judasza jako zdrajcę, podając mu umoczony w winie chleb do spożycia.

Wobec tego nie powinno nas już dziwić, że niektóre inne elementy opowieści są wręcz zapożyczeniami z pism Starego Testamentu. Według Mateusza Judasz, żałując swego czynu, porzucił w świątyni trzydzieści srebrników, a kapłani zakupili za te pieniądze pole garncarza na cmentarz. I oto czytamy u proroka Zachariasza: „I rzekłem do nich: Jeśli jest rzecz dobra w oczach waszych, przynieście zapłatę moją, a jeżeli nie, niechajcież. I odważyli zapłatę moją: trzydzieści srebrników. I rzekł Pan do mnie: porzuć to do garncarza, piękną zapłatę, którąm od nich jest oszacowań. I wziąłem trzydzieści srebrników i porzuciłem je w domu Pańskim do garncarza” (11,12-13). 

PROCES 

Wjazd Jezusa do Jerozolimy musiał istotnie się wydarzyć, jako że przepowie­dział go przecież Stary Testament. Tak przedstawiają sprawę ewangeliści. W ich relacji jerozolimczycy witali go odpowiednio dobranym wersetem z jednego z Psalmów, w którym mowa jest o królu izraelskim; nawet taki szczegół, jak to, że Jezus odbywał podróż na grzbiecie oślęcia, z góry był przewidziany W proroctwie Zachariasza, a mianowicie w następującym zdaniu: „Nie bój się, córo Syjonu! Oto król przybywa, siedząc na oślęciu” (9,9).

Mamy tu więc znowu do czynienia z wyraźną inspiracją Starego Testamentu. Nie wiemy wprawdzie, co wobec tego w opowieści jest fikcją, a co prawdą, można jednak przyjąć jako fakt historyczny to, że wjazd taki istotnie w ten czy ów sposób musiał się odbyć, skoro w Jerozolimie Jezus spotkał się ze swoim ostatecznym losem.

Ewangeliści dość obrazowo przedstawiają nam radosną egzaltację ludzi, którzy uwierzyli, iż Jezus jest zapowiedzianym Mesjaszem i nowym królem izraelskim, iż wybawi on lud żydowski z niewoli. Sceneria, pełna urody malar­skiej, sugestywna i dramatyczna w swym emocjonalnym napięciu, zapisała się dobrze w pamięci pokoleń, oddziaływała twórczo na malarzy, poetów i muzy­ków. Jezus, uroczysty i nieprzenikniony, przepycha się na osiołku przez kotłują­ce się mrowisko ludzkie. W tym rojnym zamęcie i zgiełku znaleźli się entuzjaści, którzy okrzyknęli go królem, ścielili mu drogę płaszczami i zielonymi gałązkami, lub, jak chce Jan Ewangelista, witali go wymachując gałązkami palmowymi. Łukasz informuje nas dodatkowo, że byli tam obecni faryzeusze, którzy ze zgorszeniem przyglądali się całej scenie, z czego można chyba wnioskować, że zbiegło się tam również mnóstwo innych postronnych ludzi, traktujących dziwny pochód Galilejczyków jak sensację.