Jednakże najbardziej rewolucyjnym krokiem było rozpędzenie przekupniów na dziedzińcu świątyni. Musiało to zaalarmować nie tylko władze świątynne, ale w nie mniejszym stopniu rzymską załogę, która stacjonowała w warowni Antonia, połączonej z dziedzińcem bezpośrednią klatką schodową.
Od tej chwili ewangeliści w swoich relacjach wyraźnie gubią się i plączą. Bo kto jak kto, ale właśnie Rzymianie przede wszystkim nie mogli nie zauważyć niewątpliwie buntowniczych poczynań Jezusa, skoro ściągnęli wszystkie swoje wojska do zatłoczonego ludźmi miasta, aby czuwać tam nad porządkiem. Toteż nowego pretendenta do tronu królewskiego, tym niebezpieczniejszego, że wyszedł z Galilei, siedliska wielu innych tego rodzaju proroków, według wszelkiej logiki powinni byli natychmiast ująć i unieszkodliwić, aby zapobiec dalszym zamieszkom.
Tymczasem, co się dzieje według ewangelistów: Piłat, ten brutal i despotyczny urzędnik rzymski, którego trudno chyba posądzać o pobłażanie czy opieszałość w tego rodzaju sprawach, a który już wielu innych proroków skazał na śmierć, nagle staje się ślepy i głuchy na to, co się dzieje w mieście. A gdy wreszcie Żydzi przyprowadzają Jezusa przed jego trybunał, oskarżając o to, że buntuje ludzi i mieni się królem Izraela, Piłat na wszelki sposób próbuje go ocalić.
Jest rzeczą zupełnie oczywistą, że opowieść ewangelistów nie ma nic wspólnego z historią. Ich wersja jest całkowicie sprzeczna z charakterem Piłata, z tym wszystkim, co o nim wiemy skądinąd, szczególnie z relacji Filona z Aleksandrii i Józefa Flawiusza. Dziwne jest jeszcze i to, że na przykład Łukasz, podając nam tę niedorzeczną wersję, doskonale zdawał sobie sprawę, kim w rzeczywistości był Piłat. Pisze przecież o Galilejczykach, których krew zmieszał on z krwią ich ofiar (15,1), z czego należy wnosić, że Piłat dopadł ich w chwili, gdy składali ofiary. Przez implikację Łukasz oskarża więc Piłata o popełnienie profanacji świątyni. Spotykamy się tu z jedną z tych niezrozumiałych niekonsekwencji w tekstach ewangelicznych, które nie wiadomo, jak sobie tłumaczyć, czy naiwnością autorów, czy też faktem, że ewangelie są może kompilacją różnych, nie skoordynowanych podań ludowych.
A więc według ewangelistów jedynie tylko Żydzi zareagowali na postępowanie Jezusa i oni też kazali go pojmać swojej straży świątynnej. Jednakże Janowi nieobecność Rzymian wydawała się widać nie bardzo wiarygodna, wobec tego wśród osób aresztujących Jezusa wymienia także kohortę regularnego wojska rzymskiego. Ale w ten sposób zarówno sobie, jak też i pozostałym ewangelistom zadaje kłam, jakoby Rzymianie nie mieli z tym nic do czynienia.
To, co w dalszym toku narracji dzieje się z Jezusem, jest dla nas zaskoczeniem. Albowiem przed Sanhedrynem wcale nie oskarża się go o to, że podaje się za króla izraelskiego, lecz o to, że otwarcie zwał się Synem Człowieczym, który zasiądzie na prawicy Boga w obłokach niebieskich. Arcykapłan uważał to za tak straszne bluźnierstwo, że rozdarł swoje szaty, a członkowie Sanhedrynu wśród plwania i bicia skazali go na karę śmierci. Był to więc proces religijny, a nie polityczny.
Żydzi mieli wprawdzie prawo ferować wyroki w sprawach religijnych, wszelako dla wyroków śmierci musieli uzyskać aprobatę prokuratora rzymskiego. Ale w wypadku Jezusa następuje znów coś, co zakrawa na absurd. Zamiast iść prostą drogą najmniejszego oporu i starać się o uzyskanie zatwierdzenia wydanego wyroku, Żydzi ni stąd, ni zowąd komplikują sprawę, oskarżając Jezusa o zbrodnie polityczne. W ten sposób wszczynają niejako zupełnie nowy proces i żądają od Piłata, aby od siebie wydał odrębny wyrok, nie mający z wyrokiem religijnym Sanhedrynu nic wspólnego.
Ale nawet ten nowy proces, mający charakter polityczny, wydawał się łatwy do przeprowadzenia. Wszyscy w mieście wiedzieli, co Jezus głosił i czynił, nie potrzeba było na to żadnych specjalnych świadków. Ponadto, jak wiemy, Piłat nie należał do ludzi, którzy mieliby w tego rodzaju sprawach jakieś zahamowania. Tymczasem ku naszemu zdumieniu ewangeliści przedstawiają Piłata jako wyrozumiałego, nierychliwego i niemalże humanitarnego sędziego, który z życzliwością przesłuchuje Jezusa, ogłasza go niewinnym i robi wszystko, aby go ratować przed zawziętością Żydów.
Oto, jak pisze o tym Łukasz: „I wszystko ich mnóstwo powstało i zawiedli go do Piłata. I poczęli go oskarżać, mówiąc: Tegośmy znaleźli podburzającego nasz naród i zakazującego płacić daniny cesarzowi i mówiącego, że jest Chrystusem-królem. I zapytał go Piłat, mówiąc: Tyś jest król żydowski? A on odpowiadając, rzekł: Sam mówisz. A Piłat rzekł do przedniej szych kapłanów i do rzeszy: Nie znajduję żadnej winy w tym człowieku” (23,1-4).
Absurdalność tego opowiadania wprost bije w oczy. Jezusa oskarża się o czyny, które w myśl prawa rzymskiego należą do najcięższych zbrodni obrazy majestatu, do kategorii „crimen laesae maiestatis”, a prokurator rzymski nie przeprowadzając żadnego śledztwa uniewinnia go od ręki. Nie uczyniłby tego, ani nie mógłby uczynić żaden, nawet najbardziej litościwy przedstawiciel władzy rzymskiej, a cóż dopiero Piłat.
Nawet gdyby Piłat z punktu widzenia prawa rzymskiego uznał Jezusa za niewinnego, to według ówczesnej procedury wydałby go Żydom, którzy wówczas zastosowaliby karę śmierci na swoją zwyczajową modłę, polegającą na ukamienowaniu, spaleniu na stosie, powieszeniu lub ścięciu mieczem.
Tymczasem Piłat ulega presji i groźbom pospólstwa i skazuje Jezusa na typowo rzymską karę ukrzyżowania, przejętą w spadku po Kartagińczykach, a stosowaną wobec niewolników i przestępców politycznych. Procedura była do tego stopnia rzymska, że nawet ciało Jezusa trzeba było wyprosić od Piłata. A więc spotykamy się tu z nową sprzecznością, która skłania nas do zapytania, kto w końcu jest odpowiedzialny za śmierć Jezusa: Żydzi, jeśli wierzyć ewangelistom, czy raczej Rzymianie.
O panującym w tych opowieściach zamęcie świadczą jeszcze takie fakty, że w opinii wybitnych historyków lud palestyński nigdy nie posiadał przywileju zażądania wymiany jednego przestępcy na innego, w naszym konkretnym wypadku Jezusa na Barabasza. Ponadto Mateuszowi pomyliło się coś z tym symbolicznym gestem umywania rąk po wydaniu wyroku śmierci. Był to zwyczaj żydowski, a nie rzymski. Wątpić należy, czy Piłat zaadaptował go do swej procedury sądowej, zwłaszcza że nie znosił wszystkiego, co było żydowskie, a wypieranie się w tak upokarzająco oportunistyczny sposób odpowiedzialności za śmierć Jezusa zupełnie nie zgadzało się z jego wyniosłym apodyktycznym usposobieniem. Są to wszystko urojenia autorów, którzy pozbawieni byli wiedzy i wyobraźni historycznej.