Выбрать главу

Historycy już od dawna mieli poważne wątpliwości co do procesu Jezusa przed Sanhedrynem. Przede wszystkim zapytywali, skąd ewangeliści mogli tak dokład­nie znać jego przebieg, skoro nawet najbliżsi towarzysze Jezusa nie byli tam obecni. Przecież według najstarszej wersji ewangelicznej oni „wszyscy, opuściw­szy go, uciekli”. Gdy Mateusz, Marek, Łukasz i Jan spisywali swoje wersje, minęło od czasu procesu kilkadziesiąt lat, a już sam fakt, że różnią się w tak wielu szczegółach, świadczy, że podana przez nich relacja oparta była na niepewnych i zawodnych przekazach z drugiej czy z trzeciej ręki.

Mateusz i Marek piszą o dwóch procesach przed Sanhedrynem. Pierwszy odbył się wieczorem, a drugi w godzinach rannych. Natomiast Łukasz i Jan wspominają tylko o jednej, porannej rozprawie. Sędzia sądu najwyższego w Izraelu i profesor historii prawa narodu żydowskiego Hairh Cohn twierdzi, że rozprawa sądowa Sanhedrynu po zachodzie słońca, zwłaszcza w wigilię Paschy, kiedy kapłani zajęci byli przygotowaniami związanymi z rytuałem wielkiego święta oraz z uroczystym wspólnym posiłkiem paschalnym, w żaden sposób nie mogła się odbyć („Israel Review” XI z 1967). A wybitny biblista protestancki, wykładający na uniwersytecie w Getyndze, E. Lohse wykrył w opowieści ewan­gelistów aż 21 pogwałceń procedury prawnej Sanhedrynu.

Mając to na uwadze, niektórzy bibliści doszli do przekonania, że proces Jezusa przed Sanhedrynem w ogóle nie mógł mieć miejsca. I rzeczywiście, jeśli ustęp dotyczący tego procesu wyeliminować z kontekstu, okaże się, że pozostała część opowieści ewangelistów staje się naraz jakby bardziej przeko­nywająca.

Na trop, co naprawdę się stało, naprowadza nas Jan w swojej wersji. Przede wszystkim, jak to już wiemy, twierdzi on, że Jezusa aresztowali nie tylko Żydzi, ale że brali w tym czynny udział również Rzymianie. A jeszcze przedtem kapłani na wspólnej naradzie tak oto orzekli: „Jeśli go [Jezusa] tak zostawimy, wszyscy weń uwierzą i przyjdą Rzymianie i zabiorą i kraj nasz, i naród”. Wówczas arcykapłan Kajfasz powiedział: „...lepiej jest, aby jeden człowiek umarł za naród, niż żeby cały naród miał zginąć” (J. 1,48-50).

Wynika z tego nieodparcie, że Jan jakby mimo woli zdradza to, czego u pozostałych ewangelistów nie widać jasno, mianowicie że aresztowanie Jezusa było umotywowane względami politycznymi, a nie religijnymi. Rządząca kasta kapłanów, mając w ręku władzę i bogactwa, bała się jak ognia wszelkich perturbacji społecznych, które mogłyby Piłatowi podsunąć pretekst do gwałtów i narazić na szwank ich stan posiadania. A Jezus zbyt żywo przypominał owych mesjaszy i proroków, którzy raz po raz zjawiali się na widowni Palestyny, wywołując zamieszki i rozlew krwi. Kapłani, szczególnie Annasz, któremu nawet tradycja rabinacka wypomina denuncjacje polityczne, przyłożyli rękę do tego, że Jezusa zawleczono przed trybunał rzymski i skazano na ukrzyżowanie jak każdego innego przestępcę politycznego.

Przypuszczalnie tak właśnie wyglądał rzeczywisty przebieg wydarzeń. Proces przed Sanhedrynem, wtopiony w tkankę opowieści bez troski o logiczne powiązanie go z kontekstem, rozbija swoimi rozbieżnościami dramaturgię podstawowej akcji, wprowadza do niej konfuzję, tak że w rezultacie czytelnik traci orientację, za co Jezus został właściwie skazany: czy za nazwanie siebie Synem Bożym, czy też za głoszenie, iż jest potomkiem Dawida i królem izraelskim.

Kto dał początek wersji o procesie przed Sanhedrynem i co złożyło się na to, że w ogóle taki pomysł powstał? Można by przypuszczać, że inicjatorem był Marek, że Mateusz i Łukasz tylko powtarzają to, co u niego wyczytali. Ale o procesie pisze także Jan, o którym wiemy, że nie korzystał z ewangelii tych trzech synoptyków. A zatem genezy tego pomysłu trzeba szukać gdzie indziej. Już Paweł oskarżył Żydów, że są deicydami. Jednakże sam proces, tak jak znamy jego przebieg z ewangelii, jest najprawdopodobniej dramatycznym uprzedmio­towieniem nastrojów wrogości i nienawiści w stosunku do Żydów, jakie panowa­ły w środowiskach chrześcijańskich w pierwszych latach po zburzeniu Jerozoli­my, kiedy na skutek dużego napływu żydowskich uchodźców do miast helleń­skich dochodziło do ostrych starć i rywalizacji między gminami obu spokrewnio­nych ze sobą wyznań.

W trakcie tych sporów i wzajemnych oskarżeń ugruntowało się wśród chrześcijan przekonanie, że nie Rzymianie są odpowiedzialni za śmierć Jezusa, lecz Żydzi, którzy skazali go za to, iż objawił się im jako Syn Boży, że przeto oni są mordercami Boga. Ów ciężki zarzut, który zrazu był niczym innym, jak tylko polemicznym orężem w zaciętej, pełnej goryczy walce, rychło stał się w przeko­naniu wyznawców Jezusa niezaprzeczalnym faktem historycznym. Toteż ewangeliści, przekazując potomności tę będącą w obiegu wieść o procesie, uczynili to na pewno w głębokiej wierze, że piszą prawdę.

W ewangeliach można nawet prześledzić ewolucję tych antyżydowskich nastrojów. W dwóch najdawniejszych, mianowicie w Ewangelii Marka i w Ewangelii Mateusza, o wydanie Jezusa Rzymianom i wymuszanie na nich jego skazania wini się wyłącznie przywódców żydowskich (Mt. 27,1; Mk. 15,1). Przypuszczalnie ta wersja, chronologicznie przecież najdawniejsza, najbardziej jest zbliżona do prawdy. Natomiast w dwóch pozostałych ewangeliach oskarże­nie to wymierzone było nie tylko przeciwko przywódcom, lecz także przeciwko wszystkim Żydom w ogóle. Mianowicie według Łukasza śmierci Jezusa domaga­ją się tłumy zebrane przed pałacem Piłata, jeśli zaś chodzi o Jana, to zarzut ten tkwi domyślnie w powiedzeniu, iż „Żydzi” wyprowadzili go i ukrzyżowali.

W bezpośrednim związku z antyżydowskimi nastrojami pozostaje łatwo zauważalna w ewangeliach tendencja zrehabilitowania Piłata. Podłożem tego zjawiska były zmiany, jakie stopniowo dokonywały się w strukturze klasowej gmin chrześcijańskich. Nad biedotą, która pierwotnie tworzyła większość wy­znawców, brali stopniowo górę przedstawiciele średnich, zamożniejszych warstw społecznych, ludzie posiadający własne warsztaty rzemieślnicze lub inne prywatne przedsiębiorstwa.