Выбрать главу

Gdy czyta się tę apologię, napisaną wyjątkowo zręcznie i sugestywnie, odnosi się wrażenie, że miała ona przede wszystkim usprawiedliwić proces dążący od lat do kanonizacji nie tylko Piłata, ale także jego małżonki. Wprawdzie w Kościele łacińskim nie doszło do przyjęcia ich w poczet świętych, ale w kalendarzu Kościoła koptyjskiego i etiopskiego 25 czerwca figuruje jako dzień świętego Poncjusza Piłata i świętej Prokli.

Jak wiemy, o żonie Piłata pisze tylko Mateusz nie wymieniając jej imienia. Pozostali ewangeliści nie wspominają jej ,ani jednym słowem, z czego raczej wynika, że jest to postać fikcyjna, która zrodziła się w wyobraźni samego Mateusza lub też w lokalnym środowisku, skąd czerpał materiał informacyjny do swojej ewangelii.

Opary legendy osnuwają również dodatkowe informacje, mające w zamierze­niu autora urealnić postać tej kobiety. Tak na przykład apokryf Akta Piłata, nie wiadomo na podstawie jakiego źródła, podaje, że było jej na imię Klaudia Prokula. W Kościele uważa się ją za cichą wyznawczynię Jezusa, chociaż Orygenes był innego zdania. W jego przekonaniu była ona prozelitką judaizmu; zapoznawszy się z mesjańskimi proroctwami Starego Testamentu zrozumiała, kim był Jezus. Inaczej znowu jest w staroruskim przekładzie Wojny żydowskiej Józefa Flawiusza. Nieznany tłumacz tego dzieła podaje w tekście inny motyw jej postępowania: podobno Jezus uzdrowił ją, gdy kiedyś leżała śmiertelnie chora.

Zapytajmy teraz, stanąwszy na pewniejszym gruncie historii, co działo się z Piłatem z chwilą, gdy został odwołany z Judei. Otóż, niestety, nie mamy nawet najdrobniejszego dowodu potwierdzającego przekazy o jego nienaturalnej śmierci. Przypuszczalnie kontynuował karierę przykładnego urzędnika rzym­skiego, istnieją bowiem poszlaki, że był jeszcze rządcą jednej z rzymskich prowincji w południowej Galii. Warto tu dodać nawiasowo, że w ruinach odkopanego w Cezarei teatru znaleziono tablicę kamienną z wyrytym nazwiskiem Poncjusza Piłata. Jest to nieodparty dowód, że rezydował on tam istotnie jako prokurator.

Nie można się dziwić, że nie przestał on fascynować i niepokoić zarówno laików, jak też i badaczy naukowych. Bo też jest on zjawiskiem w historii raczej rzadkim i osobliwym. Pojawił się na krótko tylko w jednym z epizodów dramatu pasyjnego, a jednak od bez mała dwóch tysięcy lat, rok w rok z nastaniem Wielkiego Tygodnia imię jego jest wymawiane przez miliony ludzi w setkach tysięcy kościołów.

Zapewne nigdy nawet nie przyszło mu do głowy, że dzięki jakiemuś nieznane­mu żydowskiemu reformatorowi religijnemu imię jego po wszystkie wieki stanie się sławne. Zalicza się on do tych postaci dziejowych, które były przedmiotem, a nie podmiotem historii, które nie tworzyły historii, lecz zostały przez nią stworzone. Do jej Panteonu wszedł on jako wybraniec przypadku, bez najmniej­szego udziału ze swej strony.

Brak pewniejszych informacji o Piłacie bynajmniej nie skłonił naukowców do opuszczenia rąk. Metodą niejako okrężną, składając w mozaikę fakt po fakcie, potwierdzili to, co o nim pisał Józef Flawiusz, a także Filon z Aleksandrii, który nazwał go człowiekiem twardym, przekupnym, wzgardliwym i okrutnym.

Przede wszystkim zwrócili uwagę na jego pochodzenie klasowe. Jako Samnita i właściciel posiadłości ziemskiej w swojej górzystej ojczyźnie należał do warstwy ekwitów.

Jak wszyscy Rzymianie był pełen uprzedzeń, uważając, że poza Italią żyją tylko sami barbarzyńcy, ludzie nieokrzesani i godni pogardy. Oczywiście ten arystokratyzm dał się we znaki Żydom, którzy podlegali jego władzy.

Ale jego antyżydowska postawa miała jeszcze drugie, ważniejsze źródło. Tkwiło ono w samym Rzymie.

Otóż w 26 r. Tyberiusz przeniósł się na Capri, gdzie wybudował sobie wspaniały pałac. W Rzymie rządził odtąd wszechwładnie jego faworyt i dowódca straży pretoriańskiej Lucius Aelius Seianus. W tymże samym roku Piłat został mianowany prokuratorem Judei. Ponieważ nie mogło odbyć się to bez zgody Seianusa, należy wnioskować, że Piłat był jego klientem i rzecz jasna trzymał się linii politycznej swego mocodawcy. A Seianus był zaciętym wrogiem Żydów, których w Rzymie było około czterech tysięcy: posyłał ich na śmierć lub do błotnistych okolic Sardynii, gdzie ginęli od malarii. Gdy Tyberiusz skazał go na śmierć za przygotowanie zamachu stanu, Piłat utrzymał się w Judei jeszcze pięć lat. Przypuszczalnie dlatego, że stanowisko prokuratora zbiedniałej prowincji żydowskiej było zbyt podrzędne, by w wielkiej polityce Rzymu mogło stanowić jakiś atrakcyjny przedmiot przetargów. A może w czasie zamieszania, jakie pociągnął za sobą nagły upadek wszechmocnego faworyta, po prostu o nim zapomniano.

Pogląd, że Jezus był w rzeczywistości skazanym przez Rzymian powstańcem, który usiłował poderwać lud żydowski do walki z okupantami i z kolaborującą z nimi arystokracją kapłańską, bynajmniej nie jest nowy. Już od drugiej połowy XVIII wieku głosiła go plejada znakomitych biblistów i historyków, między innymi cytowany wyżej hamburski orientalista H.S. Reimarus, biblista E. Eisler, teoretyk socjaldemokracji K. Kautsky, głośny lekarz-filozof Albert Schweitzer, A. Robertson, autor znanej książki Pochodzenie chrześcijaństwa, a w latach sześćdziesiątych naszego wieku angielski religioznawca F. Brandon, którego dwie obszerne, naukowo udokumentowane monografie Jezus i zeloci oraz Proces Jezusa z Nazaretu wywołały swego czasu lawinę polemik.

Nie będziemy się tu zajmowali szczegółowym omówieniem poglądów każdego z wymienionych autorów z osobna. Podkreślimy w skrócie to tylko, co jest im wspólne, co składa się na główny zrąb ich argumentacji w obronie tezy, której są rzecznikami.

Już sam demonstracyjny wjazd Jezusa do Jerozolimy oraz potwierdzenie, iż jest królem izraelskim, były według nich aktem rewolucyjnym, rękawicą rzuconą Rzymianom i kapłanom świątyni. Tym krokiem zamierzał on niejako przymusić Żydów do chwycenia za broń, a pewnym potwierdzeniem tej intencji jest fakt, że ton jego przemówień stawał się coraz bardziej surowy i apokaliptyczny. Jakże bowiem inaczej wytłumaczyć sobie ten samobójczy krok. Trudno przecież przyjąć dość fantastyczną tezę angielskiego biblisty Carmichaela, który w książ­ce Śmierć i życie Jezusa z Nazaretu twierdzi, że Jezus szedł dobrowolnie na śmierć, gdyż ją zaplanował, aby spełniło się proroctwo Starego Testamentu.