Выбрать главу

Do myślenia daje jeszcze ten fakt, że w 42 r., a więc mniej więcej osiem lat po śmierci Jezusa, apostoł Jakub, syn Zebedeusza i brat Jana (nie mylić z „bratem Pańskim” Jakubem Sprawiedliwym), zwany przez Jezusa „synem gromu”, został przez króla Agryppę I skazany na ścięcie. Ten sposób wykonania egzekucji był w kodeksie żydowskim przewidziany tylko dla ludzi winnych zabójstwa. Ponieważ trudno przypuszczać, aby apostoł Jakub był pospolitym zbrodniarzem, należy sądzić, że brał udział w jakichś zbrojnych rozruchach o charakterze politycznym, podczas których stracili życie również pachołkowie żydowskiego władcy. Nie jest więc wykluczone, że Jakub należał do niepodle­głościowego stronnictwa zelotów.

Jest rzeczą oczywistą, że zacytowane przez nas wersety swoim wojowniczym tonem odstają drastycznie od ogólnej tendencji ewangelii, głoszących przecież miłość bliźniego, pokój i posłuszeństwo wobec władz świeckich. Wystarczy dla przykładu zestawić dwa wersety wzięte z jednej i tej samej ewangelii, mianowicie z Mateusza, by o tym się przekonać:

„Nie mniemajcie, że przyszedłem zsyłać pokój na ziemię, nie przyniosłem pokoju, ale miecz” (10,34).

„Błogosławieni pokój czyniący, albowiem synami Bożymi będą nazwani” (5,9).

Inna nie mniej zastanawiająca sprzeczność dotyczy koncepcji Królestwa Bożego, zapowiedzianego przez mesjanizm żydowski. Jak wiemy, Żydzi rozu­mieli te proroctwa jako obietnicę przywrócenia chwały i niepodległości króles­twa izraelskiego. Miało się to stać za sprawą potomka Dawida, który zasiądzie na tronie, dokonawszy jednak przedtem społecznego przewrotu, na skutek którego biedni wezmą górę nad bogatymi. „A wielu pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi” – powiada Mateusz (19,30).

Królestwo Boże pojmowano więc pierwotnie w sensie politycznym, doczes­nym. Tak rozumieli je nie tylko mieszkańcy Jerozolimy witający wkraczającego do miasta Jezusa, ale nawet sami apostołowie. Kłócili się przecież o miejsce w hierarchii przyszłego królestwa (Mt. 20, 20-28; Mk. 10, 35-45), a dwaj uczniowie z Emaus, przygnębieni i rozczarowani po ukrzyżowaniu Jezusa, wykrzyknęli z żalem: „A myśmy się spodziewali, że on miał odkupić Izraela” (Łk. 24,21).

Nie dziwmy się przeto, że według synoptyków Jezus tym wszystkim, którzy pójdą za nim, obiecuje nie tylko żywot wieczny, ale także większe dobra materialne niż posiadali. U Łukasza czytamy: „Zaprawdę powiadam wam, że nie masz nikogo, który by opuścił dom, albo rodziców, albo braci, albo żonę, albo dzieci dla królestwa Bożego, a nie otrzymał daleko więcej w tym życiu, a w przyszłym żywot wieczny” (18,24-30). U Marka zaś Jezus obiecuje, że tych dóbr materialnych, między innymi pól uprawnych, otrzymają jego wyznawcy stokroć więcej, niż posiadali (10,30).

W Ewangelii według Jana sens Królestwa Bożego jest zupełnie odmienny. Oskarżony przed Piłatem, iż mieni się królem, żydowskim, Jezus oświadcza: „Królestwo moje nie jest z tego świata” (18,36). Tu już koncepcja Królestwa Bożego, przyobiecanego dopiero w życiu pozagrobowym, ma charakter ducho­wy, eschatologiczny. Pozbawiona doraźnego ostrza politycznego i nacjonalizmu żydowskiego, staje się ideą uniwersalistyczną, bardziej pogłębioną teologicznie i moralnie, a jednocześnie torującą drogę wyznawcom Jezusa do kompromisu z potęgą rzymską.

Powstaje teraz pytanie, jak te ewidentne sprzeczności mogły się znaleźć w ewangeliach. Otóż Robertson oraz niektórzy inni bibliści doszli do przekonania, że teksty wykazują wyraźnie dwie nałożone na siebie warstwy. Najstarsza warstwa, stanowiąca substrat opowieści, miała za temat jedynie tylko jeden z dramatycznych epizodów żydowskiego ruchu powstańczego, skierowanego przeciwko Rzymowi, Herodiadom i kapłanom. Jego protagonistą był Galilej­czyk imieniem Jezus, który przejął na siebie spadek po Janie Chrzcicielu, ściętym za nawoływanie do rewolucji. Z tego najdawniejszego przekazu pozostały w tekście jedynie tylko szczątki; reszta uległa przeróbkom i uzupełnieniom późniejszych redaktorów, usiłujących wykazać, że chrześcijaństwo jest ruchem pokojowym, nie mającym nic wspólnego z żydostwem.

Owe zmiany zapoczątkował Marek. Należy uświadomić sobie czasy, kiedy pisał on swoją ewangelię. Było to niewiele lat po krwawej czteroletniej wojnie żydowskiej i zburzeniu Jerozolimy. Pochód triumfalny Tytusa w Rzymie z jeńca­mi żydowskimi i trofeami ze świątyni wywołał w mieście nastroje wrogości i pogardy wobec Żydów, co odbiło się bardzo niekorzystnie także na wyznaw­cach Jezusa, których nie odróżniano od Żydów. W tej atmosferze terroru Marek usiłował oczyścić Jezusa ze wszelkich podejrzeń udziału w powstaniu, i to do tego stopnia, że na przykład przemilczał fakt, że apostoł Szymon był zelotą. Jednym z argumentów, jak już wiemy, było rzekomo pozytywne ustosunkowanie się Piłata do Jezusa oraz ślepa nienawiść Żydów.

Istnieje prawdopodobieństwo, że Marek dokonywał tych zmian w szczerym przekonaniu, że nie sprzeniewierza się historii. Pozostawał bowiem już wówczas pod wpływem teologii Pawła, który historycznego Jezusa przeobraził w boskiego Zbawcę ludzkości i Syna Bożego. Inicjatywę Marka podjęli i kontynuowali pozostali ewangeliści, podkreślając z coraz większą siłą pokojowość i transcendentność królestwa Jezusa. Rezultatem tych zabiegów są prawdopodobnie cztery relacje, znane pod nazwą ewangelii według Mateusza, Marka, Łukasza i Jana. 

UKRZYŻOWANIE 

Ten najstraszliwszy sposób karania, jaki człowiek wymyślił, ma bardzo stary rodowód. Na krzyżu wieszali swoich przestępców Babilończycy, Persowie, Fenicjanie i Kartagińczycy. Na dobro Greków i Egipcjan trzeba powiedzieć, że nie przejęli po nich tego zwyczaju, czego nie można powiedzieć o Rzymianach. Stosowali oni karę krzyża wobec niewolników, ludzi pochodzących z najniższych warstw społecznych i przestępców politycznych winnych zdrady stanu i rebelii. W wyjątkowych tylko wypadkach krzyżowano także obywateli rzymskich.

Ciało skazańca przybijano gwoździami lub przywiązywano powrozem do pionowego bierwiona. Rzymianie posługiwali się trzema rodzajami krzyża. „Crux comissa”, zwany także krzyżem św. Antoniego, miał kształt litery T; „crux immissa” albo krzyż łaciński miał cztery ramiona jednakowej długości, a więc kształt +; i wreszcie „crux decussata”, czyli krzyż św. Andrzeja w kształcie litery X.