Выбрать главу

Czyż Paweł mógł te dziwy nad dziwami przemilczeć świadomie? Nie ma zgoła żadnego przekonywającego argumentu, który by przemawiał za taką tezą. Wobec tego należy alternatywnie przyjąć drugi wariant: nic o nich nie wiedział, ponieważ wszystkie te szczegóły narracyjne są legendarnym tworem później­szych czasów, rozpropagowanym dopiero przez ewangelistów.

Tłumaczy to może, dlaczego Paweł o wstrząsającym cudzie zmartwychwstania „Jezusa napomyka tylko krótko i węzłowato, że „ukazał się” lub że „był widziany” (po grecku: ophte), nie komentując, gdzie i w jakich konkretnych okolicznościach się to wydarzyło. Jest to tym dziwniejsze, że list skierowany był do braci w Koryncie, którzy z racji swego oddalenia odczuwali wręcz nienasyco­ny głód tego rodzaju anegdotycznych wieści.

Paweł nie mógł jednak dostarczyć im bliższych danych związanych ze zmartwychwstaniem z tej prostej przyczyny, że ich sam nie miał. To bowiem, co w swojej relacji zaledwie wspomina w dwóch lakonicznych określeniach, w istocie rzeczy działo się w nim samym, było wewnętrznym, nie osadzonym w realiach życia, czysto osobistym przeżyciem. Dopiero późniejsi katecheci, jak to wykazaliśmy podczas krytycznej analizy Dziejów Apostolskich, przekształcili ów ściśle psychologiczny ewenement w dramatyczne widowisko, pełne nadzwy­czajnych wydarzeń.

Wyrażenie „ukazał się” i „był widziany” Paweł odnosi niejako jednym tchem i do siebie, i do pozostałych wymienionych na liście osób. Sugeruje więc pośrednio, że widzenie Jezusa, jakiego doznali apostołowie, Piotr, Jakub i pięciuset braci, było tego samego rodzaju, jakiego on sam doznał. O sobie, jak też i o nich nie mógł powiedzieć nic ponad to, że widzieli Jezusa. Wydaje się, że sprawdza się tu poprzednio przez nas wypowiedziana teza, że oni wszyscy, będąc w stanie niemalże ekstatycznym, padli ofiarą własnych urojeń, utożsamiając swoją wizję z rzeczywistym zmartwychwstaniem Jezusa.

Z biegiem czasu, jak to już powiedzieliśmy, to subiektywne wydarzenie ludzie zaczęli konkretyzować, inscenizować anegdotycznie. Pierwsza faza tego procesu znalazła swój wyraz w najwcześniejszej relacji, zawartej w Ewangelii Marka. Według niej Maria Magdalena, Maria Jakubowa i Salome, pragnąc namaścić ciało Jezusa, zastały grób otwarty i pusty. W środku siedział jakiś młodzieniec w białej szacie i oświadczył im: Jezus „powstał, nie masz go tu”. Polecił także, aby zawiadomiły apostołów, że spotka się z nimi w Galilei. Niewiasty tak jednak się przeraziły, że nikomu o tym dziwnym spotkaniu nie powiedziały.

Tak kończy się opowieść Marka. To bowiem, co dalej czytamy, a co ujęte jest w ostatnich dwunastu wersetach (9-20), można by, nazywając rzecz po imieniu, określić mianem falsyfikatu. Tych wierszy, noszących naukowy termin „klauzu­li”, nie ma na przykład w Kodeksie Watykańskim i w Kodeksie Synaickim. Odcinają się one ponadto od reszty tekstu innym słownictwem, stylem i sposo­bem wyrażania się. Toteż dziś już na ogół uważa się za sprawę przesądzoną, że mamy tu do czynienia z późniejszą interpolacją.

Ów nieznany dorabiacz, zapewne w pobożnej intencji dopomożenia wierze, bezceremonialnie przypisuje Markowi rzeczy, o których ani mu się śniło. Według tej podrzuconej wersji Jezus miał ukazać się naprzód Marii Magdalenie, potem dwom nie nazwanym po imieniu uczniom, którzy spieszyli do swojej wsi, i ostatecznie jedenastu apostołom. Poleciwszy im, by poszli w świat i głosili ewangelię, wstąpił do nieba i zasiadł na prawicy Bożej. Pełno tu, jak widzimy, mitologizacji i teologii, obcej duchowi ewangelii.

Cóż więc w rzeczywistości pisze najdawniejszy i najbardziej rzeczowy wśród czterech ewangelistów? Przede wszystkim trzeba zauważyć, że w jego relacji, jak to przyznaje ks. E. Dąbrowski, nie ma ani słowa o zmartwychwstaniu Jezusa. Młodzieniec w białej szacie, nie nazwany jeszcze, jak w następnych ewangeliach, aniołem, oświadcza jedynie tylko w sposób dość enigmatyczny, że Jezus „powstał”, że nie ma go w grobie. W tej relacji, pozbawionej wyraźnego elementu nadprzyrodzonego, po raz pierwszy pojawia się „pusty grób”, jednak­że nie spełnia on jeszcze tak zdecydowanie funkcji dowodu, że Jezus zmartwych­wstał. Motyw ów, jak zobaczymy, wyzyskują w całej pełni dopiero następni ewangeliści. Tak więc w Ewangelii Marka spotykamy się niejako „in statu nascendi” z cyklem podań, które w następnych fazach rozwoju kładą coraz mocniejszy nacisk na wymowę pustego grobu i realność zmartwych­wstania.

Jednakże pusty grób jako dowód zmartwychwstania okazał się argumentem obosiecznym. Z chwilą jego pojawienia się, Żydzi natychmiast puścili w obieg pogłoskę, że uczniowie Jezusa wykradli jego ciało i ukryli gdzie indziej, zarzucali im więc szalbierstwo.

Echem tych pogłosek jest opowieść Jana, według której Maria Magdalena, ujrzawszy odwalony kamień grobowy, pobiegła do Piotra i Jana, wołając: „Zabrano Pana z grobu, a nie wiemy, gdzie go położono” (J. 20,2). Gdy później zjawił się przed nią Jezus, nie poznała go, lecz wzięła go mylnie za miejscowego ogrodnika. Odezwała się więc doń w ten sposób: „Panie, jeśliś ty go zabrał, powiedz mi, gdzieś go złożył, a ja go wezmę” (J. 20,15).

Rodowód tego osobliwego „qui pro quo” jest prawdopodobnie zaszyfrowany w innym wersecie Jana; czytamy tam: „A na miejscu, gdzie go ukrzyżowano, był ogród, w ogrodzie zaś grobowiec nowy, w którym nikt jeszcze nie był złożony. Tam tedy z powodu żydowskiego dnia Przygotowania, bo grobowiec był blisko, złożyli Jezusa” (19,41-42).

Ten werset właśnie przyczynił się chyba do powstania zanotowanej pod koniec II wieku przez pisarza kościelnego Tertuliana wieści o właścicielu ogrodu, który ukrył ciało Jezusa, ponieważ bał się, że ludzie, tłumnie zwiedzający jego grób, stratują mu warzywa (De spectaculis, XXX). Pogłębiony wariant tej historyjki znajdujemy w odnalezionym w Egipcie koptyjskim tekście, noszącym tytuł Księga Rezurekcji. O tym ogrodniku dowiadujemy się, że miał na imię Filogen i że był Jezusowi oddany, gdyż uzdrowił mu syna. Spotkawszy przy grobie matkę ukrzyżowanego, oświadczył jej, co następuje:

„Po ukrzyżowaniu Jezusa Żydom zależało na tym, aby pochować go w ukry­tym miejscu. W ten sposób pragnęli zapobiec porwaniu zwłok przez jego uczniów. Rzekłem im tedy: w moim ogrodzie warzywnym jest grób. Złóżcie go tam, a ja przypilnuję, by nikt go nie zabrał. Jednakże w głębi duszy powiedziałem sobie, że skoro tylko Żydzi udadzą się do domu, zabiorę ciało, namaszczę je wonnymi olejkami i pochowam gdzie indziej”.