Выбрать главу

Z upływem czasu wszystkie te podania, składające się na bogaty folklor religijny, pełne niezgodnych ze sobą szczegółów, zostały spisane przez anonimo­wych autorów, którzy dla dodania swoim pracom powagi podszywali się pod imiona apostołów i ojców Kościoła. W ten sposób powstała cała bogata literatura, pełna fantastyki, cudów i dziwów. Były to listy, objawienia, apokalip­tyczne wizje i przepowiednie, modlitwy, kazania, traktaty teologiczne, a przede wszystkim ewangelie opisujące życie i czyny Jezusa. W II i III wieku literatura ta rozrosła się bujnie bez ładu i składu. Dość powiedzieć, że w V wieku znajdowało się w obiegu oprócz czterech ewangelii Nowego Testamentu jeszcze kilkadzie­siąt innych ewangelii.

Bardzo powoli usiłowano zatamować ten zalew, oczyścić całą tę literaturę z chwastów. Owa selekcja zakończyła się dopiero w 382 r., kiedy uchwałą Synodu Rzymskiego przeprowadzono podział na pisma kanoniczne i pisma Odrzucone przez Kościół, objęte przez biblistów mianem apokryfów. Jeśli jednak uświadomimy sobie, że dopiero w 494 r. dekretem papieża Gelazego pełna dziwactw Ewangelia Piotra zaliczona została do apokryfów, to słusznie możemy powiedzieć, że apokryfy bez mała czterysta lat kształtowały umysłowość i wierzenia religijne chrześcijan na równi z pismami kanonicznymi Nowego Testamentu. Należały one do tego samego nurtu piśmiennictwa chrześcijańskie­go, a ludzie karmili się ich treścią z tą samą wiarą, co pismami zaliczonymi do kanonu Kościoła. Autor słynnej katolickiej Patrologii ks. Migne tak oto pisze: „Pominąć apokryfy, to znaczy pozbawić się możliwości zbadania początków chrześcijaństwa”.

Dlatego prawa wewnętrzne, jakie rządziły rozwojem jednej i drugiej katego­rii, były identyczne. Jednym z tych praw jest dziecięca skłonność ludu do stopniowego wyolbrzymiania opisywanych nadprzyrodzonych wydarzeń, do ich koloryzowania. Przeto na apokryfach, które są wyrazem szczytowej fazy tej eskalacji, możemy niby przez szkło powiększające obserwować, jak wyobraźnia ludowa do skąpych wersetów Starego Testamentu potrafiła dopisywać całe fantastyczne historie.

Gdy się czyta te nieraz pełne niestworzonych rzeczy, naiwne i niewyszukane opowieści, łatwo pojąć, jakie kryterium przyświecało Kościołowi w wyelimino­waniu apokryfów. Kierował się tu po prostu zdrowym rozsądkiem i chęcią odcięcia się od tych żenujących historyjek. A zatem różnica między apokryfami a literaturą kanoniczną ma charakter raczej ilościowy niż jakościowy. Wydarze­nia nadprzyrodzone, z nielicznymi wyjątkami opowiedziane w Nowym Testa­mencie w granicach względnego umiaru, w apokryfach bywają niejednokrotnie wyolbrzymiane w sposób wręcz absurdalny. Cechowała tę literaturę nie znająca tamy fantazja ludowa, która często uchybiała nie tylko zdrowemu rozsądkowi, lecz nawet elementarnemu poczuciu estetyki i moralności. Św. Hieronim nazwał ją „niezdrowym majaczeniem” a Renan napisał, że jest to „męcząca paplanina starych kumoszek przeznaczona dla nianiek i służących”.

Przytoczyliśmy już w poprzednim rozdziale parę opowieści, w których mały Jezusik zachowuje się jak złośliwy, mściwy, nieznośny bachor, który potrafił uśmiercić chłopca za to, że go niechcący potrącił, lub swego nauczyciela, gdy ten dał mu klapsa za krnąbrność. Te płaskie, bezmyślne w swym prymitywizmie gadki bledną jednak wobec innych opowieści. Niektóre, jak na przykład te, które mają być nieodpartym dowodem dziewictwa Marii, są tak wulgarne że człowiek wzdryga się je tu przytoczyć, chociaż Daniel Rops, jak świadczą o tym wydane w jego opracowaniu Apokryfy Nowego Testamentu, nie miał pod tym względem żadnych skrupułów.

Aby nie być gołosłownym, przytoczymy tu dwie charakterystyczne opowieś­ci właśnie z Ewangelii Piotra, która przecież dopiero pod koniec V wieku została przez Kościół zdezawuowana.” Pierwsza dotyczy owego tajemniczego Szymona Czarownika z Dziejów Apostolskich (8,18), który chciał od apostołów kupić moc udzielania Ducha Świętego. Od jego imienia (Simon) bierze się termin „symonia” na określenie zwyczaju kupczenia godnościami i beneficjami kościelnymi. Otóż za czasów panowania Nerona ów Szymon miał ponoć w Rzymie spotkać Piotra i Pawła. Wówczas chełpliwie wzywał ich do popisywania się magiczną sztuką lewitacji i sam wzniósł się aż pod samo niebo. Ale Piotr i Paweł nie przyjęli rzuconej rękawicy, natomiast padli na kolana i tak długo się modlili, aż czarownik runął na ziemię i zabił się. Ciekawostką może być dla nas to, że do dnia dzisiejszego w rzymskim kościele S. Francisca Romana przewodnicy pokazują pochodzące z tych czasów płyty kamienne z rzekomymi odbiciami kolan apostołów.

W drugiej opowieści Piotr występuje jako lekarz cudotwórca. Pewnego dnia wierni zapytali go, dlaczego nie uzdrowił swojej własnej, na pół sparaliżowanej córki. Na to on odpowiedział, że postępuje tak z bożego nakazu. Aby jednak ludzie nie przestali wierzyć w jego dar cudownego leczenia, sprawił, że córka jego nagle wyzdrowiała i zaczęła chodzić. Wówczas wśród świadków tego cudu nastała wielka radość; rozległy się modlitwy głoszące chwałę Boga. Wszelako Piotr polecił córce położyć się z powrotem do łoża i wtedy okazało się, że znowu jest sparaliżowana. Ludzie uderzyli w lament i błagali apostoła, by miał litość dla własnej córki, a on odpowiedział im: „Na żywot Pański, tak trzeba jej i mnie. Bowiem w dzień, kiedy przyszła na świat, miałem widzenie i Pan mi rzekł: Narodził ci się dzisiaj przedmiot wielkiej próby: przyczyni ona bowiem zła wielu duszom, jeżeli ciało jej pozostanie zdrowe”:

Rzecz w tym, że córeczka, gdy miała dziesięć lat, była tak urodziwa, że dla wielu mężczyzn stała się powodem grzesznych myśli. Nic przeto dziwnego, że bogacz imieniem Ptolomeusz koniecznie chciał ją mieć za żonę, a gdy matka odrzuciła jego konkury, zabrał dziewczynę siłą. Ona jednak zapadła na chorobę ciężkiego paraliżu i porywacz nie wiedząc, co z nią zrobić, porzucił ją u drzwi rodziców, którzy jednak nie wpadli w rozpacz, lecz przeciwnie, głosili chwałę Boga za to, że uchronił „sługę swą od zmazy i hańby”. Co więcej, Piotr przywrócił wzrok oślepłemu za karę Ptolomeuszowi, co jednak nie przeszkadza­ło mu pozostać nieubłaganym dla swojej nieszczęsnej, niewinnej córki.