Выбрать главу

Ewangelista Łukasz donosi, że Jan i Jezus byli bliskimi krewnymi. Nic przeto dziwnego, że gdy Jezus poczuł swoje przeznaczenie, udał się naprzód w piel­grzymkę do krewnego, który wówczas słynął już jako prorok głoszący bezkom­promisowo swoją prawdę. Czego się spodziewał po nim? Wiemy z ewangelii, że pragnął być ochrzczony. Ale obrzęd chrztu nigdy nie był praktykowany w orto­doksyjnym judaizmie, był to rytuał inicjacyjny, sprawowany wyłącznie w essenizmie. Następnie spędził Jezus czterdzieści dni na pustyni i tu znowu nasuwa się myśl, że „pustynia” jest skrótowym określeniem klasztoru qumrańskiego, gdzie Jezus zapewne odbył, jak byśmy to dziś powiedzieli, swoje esseńskie rekolekcje przed podjęciem działalności misyjnej. Nie bez znaczenia jest także to, że pierwsi uczniowie Jezusa pochodzili z otoczenia Jana, co świadczyłoby o bliskich związkach ideowych obu proroków. Jeśli do tego dodamy takie szczegóły, jak wybór dwunastu apostołów czy Ostatnia Wieczerza z błogosławieniem chleba i wina – to układa nam się wszystko w logiczną całość.

Jednak wśród uczonych nie ma zgody, jeśli chodzi o wyprowadzenie z tego faktu ostatecznego wniosku. Niektórzy bibliści, jak Anglik E. Wilson czy Fran­cuz Dupont-Sommer, usiłują dowieść, że Jezus i dwunastu apostołów nie głosiło nowej religii, lecz stanowiło tylko jedną z wielu gmin zakonu esseńskiego, z tą tylko różnicą, że nauka esseńska została w niej wzniesiona na wyższy poziom etyczny i że jej członkowie, w przeciwieństwie do esseńczyków, uważali Jezusa za „Nauczyciela Sprawiedliwości” zapowiedzianego przez pisma święte.

Inni bibliści, mimo tych uderzających podobieństw, stanowczo zaprzeczają, jakoby Jezus miał być esseńczykiem. Do tej grupy należy także Danielou, który w ten sposób argumentuje: Esseńczycy byli głęboko przywiązani do Prawa, szczególnie jeśli chodzi o przestrzeganie surowych przepisów szabatu. Tym­czasem Jezus ponad szabat przenosi obowiązek humanitarny, leczy w tym dniu chorych, wędruje przez pola i pozwala zrywać uczniom kłosy (Mt. 12,1-7). Ponadto wbrew zakazowi spożywania potraw rytualnie nieczystych, zasiada do wspólnego posiłku z grzesznikami i celnikami, co było nad wyraz gorszące dla faryzeuszy i esseńczyków.

Trudno oczywiście polemizować z tymi argumentami, skoro w ogóle obraca­my się w regionach spekulacji myślowych. Wydaje się jednak, że wymienione przez Danielou różnice bynajmniej nie wykluczają możliwości, że Jezus był esseńczykiem, jeżeli wyjdziemy z założenia, że wprawdzie był on pierwotnie członkiem zakonu, ale potem od niego odszedł Po prostu wyłamał się spod legalistycznych rygorów essenizmu na rzecz jego humanitarnie i uniwersalistycznie pogłębionej wersji. Był esseńczykiem zbuntowanym, esseńczykiem-reformatorem, którego stanowisko przedstawia postęp w ewolucji doktryn religij­nych. Takich reformatorów znają dzieje wierzeń religijnych, zresztą różnic między Jezusem i esseńczykami jest daleko mniej, niż na przykład między katolicyzmem a luteranizmem czy kalwinizmem. Jest przy tym rzeczą obojętną, czy Jezus formalnie był esseńczykiem. Nam wystarczy, że wyrósł, jak to sam Danielou wykazuje i przyznaje, z klimatu ideologii esseńskiej, że rodzina Jezusa była według niego jedną z tych rodzin esseńskich, które żyły w rozproszeniu po wsiach i miastach, nie podlegając takim rygorom, jak wspólnota majątkowa i bezżeństwo. Nie można wobec tego dziwić się Angielskiemu bibliście E. Wilsonowi, jeżeli w pewnej chwili orzekł krótko i węzłowato, że „klasztor w Qumran był jakby kolebką chrześcijaństwa”.

Z ewangelii wynika, że Jezus wprawdzie pochwalał ubóstwo i ganił bogaczy, nie zalecał jednak wspólnoty majątkowej jako niezbędnego warunku zbawienia. A jednak taki właśnie ustrój obowiązywał w pierwszej chrześcijańskiej gminie, u jerozolimskich nazarejczyków. Toteż niektórzy bibliści słusznie zastanawiali się, skąd wziął się ten ustrój tak nagle w chrześcijaństwie. Zwrócili uwagę na trzy zastanawiające fakty: na to, że stanowił on zasadę współżycia esseńczyków, szczególnie w klasztorze w Qumran, na niewytłumaczone pojawienie się w Dzie­jach Apostolskich grupy stu dwudziestu prozelitów chrześcijańskich, o których poprzednio nigdzie nie było mowy, a przede wszystkim na to, że przełożonym gminy został Jakub, a nie wytypowany przez Jezusa Piotr.

Opierając swoje rozumowanie na tych przesłankach, owi bibliści wypowie­dzieli się za następującą tezą: Jakub prawdopodobnie był pierwotnie esseń­czykiem. Będąc bliskim krewnym Jezusa, jeżeli nie jego rodzonym bratem, odnosił się do niego zawsze z dużą rezerwą, może nawet z niechęcią. Był to sceptycyzm zrozumiały u człowieka, który znał Jezusa od dzieciństwa w warunkach szarej codzienności. Dopiero po jego ukrzyżowaniu, gdy zewsząd zaczęły dochodzić coraz to nowe wieści o pustym grobie i jego zmartwychwstaniu, dał się powoli przekonać, że był on tym Mesjaszem, w którego przyjście wierzyli także esseńczycy. Przerzucając się na nową wiarą, pociągnął za sobą owych stu dwudziestu braci, którzy przedtem tworzyli jedną z gmin esseńskich pod jego przewodem. Tak można by tłumaczyć dziwny fakt ich raptownego zjawienia się jakby znikąd w narracji Dziejów Apostolskich.

Na poparcie owej fascynującej tezy warto przytoczyć szereg innych jeszcze argumentów. Tak na przykład u esseńczyków instancją kierującą była rada zakonna licząca dwunastu starszych, nad którymi sprawowało nadzór duchowy trzech kapłanów. Każdy z członków rady miał pod swoją opieką dziesięciu mniejszych braci. Otóż podobne elementy z łatwością można dostrzec w organi­zacji pierwszej gminy nazarejczyków jerozolimskich. Mamy tam również dwu­nastu członków rady, z tą różnicą, że nazywano ich apostołami. Przypuszczalnie istniały także dziesięcioosobowe komórki podporządkowane poszczególnym apostołom, skoro sekta liczyła akurat stu dwudziestu wiernych. Natomiast odpowiednikami trzech kapłanów byli apostołowie Jan, Piotr i Jakub, o których Paweł w Liście do Galatów (2,9 itd.) powiada, że uznawano w nich trzy filary Kościoła.