Do przekonania przemawia poza tym fakt, że zarówno esseńczycy, jak i nazarejczycy posługiwali się identycznymi przydomkami zakonnymi. Jedni i drudzy nazywali się „Ubogimi”, „Braćmi”, „Świętymi”, „Wybranymi”, „Synami światła”, „tymi, którzy są w Mesjaszu”. Przełożonego gminy Jakuba nazywano „Sprawiedliwym”, co oczywiście przywodzi na pamięć „Nauczyciela Sprawiedliwości”. Natomiast Piotr odwiedził w Lyddzie „Świętych” (Dz.Ap. 9, 32), a więc przypuszczalnie esseńczyków, którzy przyłączyli się do wyznawców Jezusa.
Bibliści zapytywali siebie, jak to stać się mogło, że wśród dwunastu apostołów w Jerozolimie znaleźli się naraz Barnaba, Jakub i inni, których Jezus nie wyznaczał. Odpowiedź może być tylko taka: ich obecność była rezultatem kompromisu, polegającego na tym, że podczas fuzji obu sekt trzeba było z dwóch rad utworzyć jedną. W tej nowej sytuacji Jakub od razu zyskuje duży autorytet i stopniowo usuwa w cień prostodusznego i chwiejnego Piotra, aż w końcu wbrew intencji Jezusa odbiera mu przewodnictwo nad całą gminą. Miał przecież poparcie stu dwudziestu zwolenników, którzy weszli do społeczności nazarejskiej jako zwarta grupa organizacyjna, nie mówiąc już o tym, że on sam był mężem nieprzeciętnym i stanowczym w swoich przekonaniach, w dodatku otoczonym nimbem pokrewieństwa z Mesjaszem. Otóż on właśnie, zachowując wierność zasadom esseńskim, nie tylko poprowadził gminę jerozolimską na drogę ściśle ortodoksyjnego judaizmu, ale obdarzył ją także ustrojem wspólnoty majątkowej, nigdy nie zalecanej przez Jezusa.
W tych warunkach nie będzie już dla nas żadnym zaskoczeniem, jeżeli dowiemy się, że mowa wygłoszona przez św. Szczepana w Jerozolimie zawiera uderzające podobieństwo z esseńskim Dokumentem Damasceńskim. W jednym miejscu wspomina on o prześladowaniach tych, którzy zapowiadali przyjście „Sprawiedliwego” (Dz.Ap. 7,52), co może oznaczać „Nauczyciela Sprawiedliwości” utożsamianego z Jezusem Chrystusem. O Pawle, o wpływach esseńskich, którym wyraźnie podlegał, pisaliśmy poprzednio. Warto tu jednak na zakończenie przypomnieć, że został on nawrócony w okolicach Damaszku i wielu biblistów przypuszcza, że jego nawrócenie nastąpiło pod wpływem członków tamtejszej gminy chrześcijan, którzy, jak należałoby sądzić po odkrytym tam Dokumencie Damasceńskim, byli pierwotnie esseńczykami.
Są teolodzy, bibliści i inni, którzy jakoś nie mogą pogodzić się z myślą, że doktryna chrześcijańska rozwinęła się stopniowo z dysydenckiej żydowskiej sekty esseńczyków. Podane jednak poprzednio analogie są zbyt wymowne i zbyt liczne, aby mogły być rzeczą przypadku. Dziś już większość biblistów, a wśród nich wielu pastorów protestanckich i kapłanów katolickich, nie może zaprzeczyć oczywistym faktom. Tak więc kardynał Danielou pisze, że duża część esseńczyków przeszła na chrześcijaństwo przynosząc w darze kalendarz, którym się sekta esseńska posługiwała, strukturę hierarchii, nowe obrzędy i sporą liczbę dogmatów, które następnie staną się dogmatami chrześcijańskimi. Essenizm więc w pewnej mierze był z pewnością pośrednikiem między judaizmem a chrześcijaństwem, ale nie należy zapominać, że również chrześcijaństwo wyrosło z judaizmu. A słynny badacz Biblii i pastor ewangelicki, Amerykanin A. Powell Davies tak oto wypowiada się w tej sprawie: „Pisma esseńskie i Nowy Testament należą do tego samego gatunku literatury mesjanistycznej, do tego samego ruchu religijnego, do tego samego etapu rozwoju poglądów religijnych w judaizmie. Z judaistycznego ruchu esseńskiego i chrześcijańskiego rozwinęło się w końcu chrześcijaństwo pozajudejskie Pawła i ludów hellenistycznych”
W ORBICIE HELLENIZMU
Byłoby nieporozumieniem, gdybyśmy wyobrażali sobie, że Bliski Wschód dlatego, że został podbity przez legiony rzymskie, stał intelektualnie, moralnie i kulturalnie na niższym poziomie niż Italia. Wręcz przeciwnie! Natychmiast po podboju rozpoczął się nieustanny proces infiltracji hellenizmu do kultury łacińskiej. Rzym zdobył wprawdzie supremację militarną nad Helladą, Azją Mniejszą, Syrią i Egiptem, padł jednak ofiarą pokojowego podboju przez ludy tych krajów, od czasów Aleksandra Wielkiego wciągnięte całkowicie w orbitę kultury greckiej. Język grecki rozbrzmiewał nie tylko w takich metropoliach, jak Aleksandria, Antiochia, Tars czy Efez, ale także na ulicach ówczesnego Rzymu. Co więcej, stał się modnym językiem wyższych sfer rzymskiego społeczeństwa, podobnie jak to było z językiem francuskim w Europie XVIII wieku.
Do Italii wprowadzili go importowani niewolnicy zatrudniani w wyludnionych majątkach ziemskich i w pałacach patrycjuszy, a także napływający dobrowolnie rękodzielnicy, artyści, retorzy, filozofowie, pisarze i pedagodzy, szukający pracy w stolicy świata. Rosnąca wymiana handlowa sprawiła, że coraz więcej kupców Lewantu osiedlało się w Italii, Galii i Hiszpanii. Inteligentni, sprytni, ruchliwi niesłychanie szybko przystosowali się do nowych warunków, a ich kolonie stały się ośrodkami propagandy hellenistycznej kultury i hellenistycznych wierzeń religijnych.
Że oddziaływanie hellenizmu sięgało tak szeroko i dogłębnie w społeczeństwo italskie, że geniusz łaciński ugiął się przed geniuszem greckim, niektórzy historycy poczytywali za symptom choroby, za jedną z głównych przyczyn stopniowego rozkładu antycznego Zachodu. Nic bardziej mylnego! To właśnie zhellenizowany Bliski Wschód był główną kuźnią myśli ludzkiej. Tam właśnie najintensywniej fermentowało życie umysłowe, tam kwitła wiedza, sztuka i literatura, tam rodziły się wielkie syntezy filozoficzne i religijne, usiłujące rozszyfrować tajemnicę bytu. Tak na przykład największy matematyk i astronom starożytności, twórca systemu geocentrycznego Ptolomeusz oraz twórca neoplatonizmu Plotyn byli Egipcjanami. Najlepszym dowodem tej żywotności jest choćby fakt, że świat bizantyjski, bezpośredni spadkobierca hellenizmu, przetrwał Rzym o prawie tysiąc lat.