Owszem, chętnie zgadzamy się z tą opinią. Zapytujemy jednak, czy taki traktat byłby w stanie napisać apostoł Lewi. Wątpimy bowiem, by ów skromny urzędnik komory celnej w Kafarnaum mógł posiąść takie umiejętności literackie. Ważniejsze są jednak wątpliwości, którym daliśmy wyraz już poprzednio. Czy ów wierny towarzysz wędrówek Jezusa zechciałby taką rozprawę napisać prawie czterdzieści lat po dramacie ukrzyżowania, kiedy naocznych świadków było coraz mniej i przede wszystkim należało ocalić od zapomnienia wszystko, co wiedziano jeszcze o Jezusie? Zamiast opisać zwyczajnie to, co przeżył z ubóstwianym Mistrzem, co o nim pamiętał, Lewi miałby zbierać skąd się dało różne szczegóły z drugiej ręki, układać je w wymyślne kompozycje literackie, za nic sobie ważąc chronologię, a samemu Jezusowi dać przemawiać w kazaniach, których nigdy nie wygłosił? Nie sposób w to uwierzyć. A zatem, kto był autorem Ewangelii Mateusza?
Większość uczonych odpowiada na to: nie wiemy. Jeżeli chodzi o datę i miejsce powstania Ewangelii Mateusza, to sprawa przedstawia się o tyle lepiej, że na podstawie poszlak ukrytych w tekście można wysnuć pewne logicznie uzasadnione domysły. Powiedzmy z góry, że w wyniku tych dedukcji ustalono, że ewangelia ta powstała wiele lat po 70 r., czyli po zburzeniu świątyni jerozolimskiej. Bibliści zależnie od swoich kalkulacji datują ją na okres od 85 do 110 r.
Do takiej konkluzji uprawniają ich następujące spostrzeżenia. Przede wszystkim znajdujemy w ewangelii aż cztery aluzje odnoszące się do zburzenia Jerozolimy. Ponieważ, jako racjonaliści, nie wierzymy, by autor był jasnowidzem i mógł przewidzieć przyszłość, trzeba nam datować ewangelię na czas po 70 r. Inna aluzja odnosząca się w zupełnie oczywisty sposób do prześladowań chrześcijan za cesarza Domicjana, który panował w latach 81 – 96, czas powstania ewangelii uściśla jeszcze bardziej. O późnej dacie świadczy wiele innych jeszcze argumentów lingwistycznych i tekstowych, choćby wyrażone przez autora rozczarowanie z powodu opóźniającego się drugiego przyjścia Jezusa Chrystusa (tzw. paruzji), oczekiwanego przez pierwszych chrześcijan.
Jako miejsce powstania różni badacze podają różne miejscowości. A więc przede wszystkim Antiochię, główny ośrodek chrześcijaństwa po zburzeniu Jerozolimy, ponadto takie syryjskie miasta, jak Edessa czy Apamea, a nawet Aleksandrię w Egipcie. Wszystkie te miasta miały jedną wspólną cechę: spotykały się tam wpływy judaizmu i hellenizmu, wpływy, które, jak się powiedziało przedtem, znalazły odbicie w Ewangelii Mateusza.
Jest rzeczą jasną, że autor ewangelii był Żydem z diaspory, dla którego Stary Testament pozostał alfą i omegą wszelkiej prawdy. Pozostali ewangeliści również usiłowali udowodnić na podstawie cytat i proroctw ze Starego Testamentu, że Jezus był zapowiedzianym Mesjaszem, ale Mateusz doprowadził tę metodę do ostatecznych granic. Według niego, jeżeli się cokolwiek stało w życiu Jezusa, to jedynie dlatego, żeby wypełniło się Pismo Święte. Postać Mesjasza jest wprawdzie pełna nieziemskiego majestatu, ale w istocie rzeczy na skutek tej metody ma się wrażenie, że Jezus jest biernym narzędziem z góry określonego zamysłu Bożego, a więc predestynacji. „...Syn Człowieczy idzie, jako napisano o nim...” – czytamy u Mateusza (26, 24), a sam Jezus, jak to wynika z jego „wypowiedzi, zna dokładnie swój los, przeznaczony mu przez proroctwa Starego Testamentu.
Autor ewangelii podkreśla eschatologiczne elementy w nauce Mistrza, jego wizja przyszłości zdradza skłonności apokaliptyczne. „A wówczas ukaże się na niebiosach znak Syna Człowieczego i wtedy płakać będą wszystkie pokolenia ziemi” (24, 30). W następnym zaś rozdziale mamy już typowo apokaliptyczny opis Sądu Ostatecznego, z posępnym obrazem potępionych i skazanych na ogień wieczny grzeszników, opis, w którym zarazem jednak naczelna idea chrześcijaństwa, miłość bliźniego, znalazła swój najszczytniejszy, najbardziej przejmujący wyraz (25, 31-46).
Oczywiście w zburzeniu Jerozolimy autor upatrywał karę, która spadła na Żydów za odtrącenie Mesjasza przynoszącego ludzkości odkupienie i Królestwo Boże na ziemi. Tego rodzaju myśli są pogłosem zaostrzających się antagonizmów i walk polemicznych, jakie rozsrożyły się między wyznawcami Chrystusa a Żydami w okresie po zburzeniu Jerozolimy. Z tego kataklizmu narodowego ocaleli głównie faryzeusze, ponieważ saduceusze i zeloci, bardziej zaangażowani w walkach, ponieśli największe straty. Rozproszeni po świecie faryzeusze stali się głównymi obrońcami judaizmu i wrogami chrystianizmu, stąd pochodzą znajdujące się w Ewangelii Mateusza uwagi, wyraźnie nieprzychylne dla ich postawy i działalności. Bezpośrednio z tą walką jest związana próba rehabilitacji Piłata i jego żony oraz obciążenie wyłącznie Żydów ukrzyżowaniem Jezusa. Sprawie tej poświęcimy zresztą więcej miejsca w innym rozdziale, poprzestajemy więc na razie na tej lakonicznej wzmiance.
Jezus u Mateusza, podobnie zresztą jak u Marka i Łukasza, jest przede wszystkim cudotwórcą-lekarzem, nie tylko uzdrawiającym ludzi nieuleczalnie chorych, lecz także wskrzeszającym zmarłych. Nawet dwunastu apostołom, gdy wysyła ich w drogę, poleca wprawdzie głosić Królestwo Niebieskie, ale również uzdrawiać chorych i wskrzeszać umarłych.
Jego pogląd, czym jest choroba, nie wykracza poza granice prymitywnych pojęć epoki. „Wyrzucajcie czarty” – upomina apostołów, sam również to czyni. Najbardziej jaskrawym przykładem jest dramatyczne uzdrowienie dwóch opętanych, którzy znaleźli przytułek w grobach w okolicy Gerazy. Jezus wypłoszył z nich złe duchy i na prośbę demonów pozwolił im wejść w pasące się w okolicy wieprze. Opętane zwierzęta wpadły w szał i rejterując utonęły w morzu, a mieszkańcy miasta, dotknięci stratą, poprosili cudotwórcę-uzdrowiciela, by opuścił ich granice.
Inne cuda, posiadające głębszą wymowę, mają uwydatnić nadprzyrodzoną potęgę Jezusa jako Syna Bożego. Należą do tej kategorii takie wydarzenia, jak kroczenie po wodzie, cudowne rozmnożenie chleba i nakarmienie pięciu tysięcy, uśmierzenie burzy na jeziorze, a także wszelkie nadprzyrodzone zjawiska towarzyszące śmierci Jezusa: trzęsienie ziemi, rozdarcie na dwoje zasłony w świątyni jerozolimskiej i powstanie z grobów ciał świętych.