Выбрать главу

Argumenty badaczy biblijnych, podane tu oczywiście w dużym skrócie, pozwalają nam sformułować wnioski:

1) Nawet gdyby Marek był sekretarzem Piotra, to jednak nie mógł on być autorem ewangelii występującej pod jego imieniem.

2) Właściwy autor tej ewangelii nie jest nam znany.

3) Mniej więcej w II wieku bezimienną ewangelię przypisano Markowi ze względu na to, że powstała ona w Rzymie, a więc w tym samym mieście, gdzie według tradycji Piotr miał przebywać i przekazywać swoje myśli sekretarzowi, niejakiemu Markowi. Było rzeczą nieuniknioną, że te dwa fakty, mianowicie powstanie ewangelii w Rzymie i przebywanie tam Piotra z sekretarzem logicznie ze sobą powiązano.

4) Wiemy już, że Ewangelia według Marka jest kompilacją opartą na rozmaitych źródłach, nie jest więc wykluczone, że włączono do jej tekstu pewne składniki pochodzące tradycyjnie wprost od Piotra i przekazane nam za pośrednictwem Marka. Trzeba tu jednak na końcu zaznaczyć, że wnioski te mają wartość tylko względną, gdyż, jak to później zobaczymy, wielu uczonych nawet pobyt św. Piotra w Rzymie poczytuje za legendę.

Ewangelia według Marka całkowicie przemilcza narodziny Jezusa i Jana Chrzciciela oraz towarzyszące im zjawiska nadprzyrodzone, opowiedziane w tak urzekający sposób przez Mateusza, a szczególnie przez Łukasza. Dowód, że ta mieniąca się wszystkimi blaskami, typowa baśń ludowa, wysnuta z radosnego zachwytu ludzi prostych, jest późniejszej daty i nie była jeszcze znana w Rzymie, kiedy domniemany Marek pisał swoją teologiczną rozprawę. Trudno bowiem przypuszczać, że nie skorzystałby z niej, gdyby ją znał naprawdę. Przecież z łatwością dostrzegłby jej przydatność, skoro cały jego wysiłek zmierzał do tego, by wykazać boskość Jezusa. Wymienia on aż dwadzieścia dokonanych przezeń cudów, które odbiły się szerokim echem po całej Galilei, Idumei, Syrii i Judei.

Ewangelia Marka nie jest dziełem biegłego w rzemiośle literackim pisarza. Język jest prosty, nieogładzony, nawet miejscami surowy i szorstki, a ubożuchny zasób słownictwa greckiego świadczy raczej o miernym wykształceniu autora. Jeżeli chodzi o kompozycję całości, to i pod tym względem ocena musi wypaść negatywnie. Struktura narracyjna jest tak luźna i dowolna, że właściwie jest to zlepek nie powiązanych ze sobą epizodów.

Chronologiczna sekwencja tych incydentów zaznaczona jest tylko w sposób dość mechaniczny takimi słowami, jak: „a potem” lub też „a potem zdarzyło się, że...” Opisy niektórych wydarzeń są rzucone na papier w sposób niedbały i nie przemyślany. Tak np. czytając historię wskrzeszenia córki Jaira, dopiero na końcu dowiadujemy się, że jest to dwunastoletnie dziewczątko, autor po prostu w ostatniej chwili przypomniał sobie ten ważny szczegół i najzwyczajniej dołączył go do końca opowieści. Jakże inaczej pod względem literackim wygląda to samo wydarzenie w przedstawieniu Łukasza!

Ten brak koncepcji kompozycyjnej sprawił, że w układzie materiału istnieją drastyczne dysproporcje: prawie jedna trzecia narracji poświęcona jest wyda­rzeniom, które nastąpiły w tygodniu przed ukrzyżowaniem.

A jednak wśród wszystkich ewangelii właśnie Ewangelia Marka sprawia najgłębsze wrażenie. Tym bowiem zwięzłym, surowym, pełnym prostoty stylem posługiwał się człowiek przesiąknięty uczuciem szczerej, żarliwej wiary. Za pomocą tych skąpych środków potrafił wyrazić ból, uwielbienie i bojaźń, dziecinną radość i zdumienie z powodu cudów Jezusa, będących dlań najbardziej przekonywającym dowodem jego boskości. Ma przy tym żywą wyobraźnią: wszystko, co opisuje, tętni najprawdziwszym życiem. Krótko mówiąc, mamy tu do czynienia z samorodnym, utalentowanym narratorem wierzącym głęboko w to, co pisze.

Ewangelia Marka jest w Nowym Testamencie najkrótszą ewangelią. Na skutek tej kondensacji treści żywot Jezusa, od chrztu aż do śmierci na krzyżu i opuszczenia grobu, przedstawiony jest jakby w dużych skrótach i podąża do ostatecznego dramatycznego rozwiązania w tempie wręcz oszałamiającym. Rwący potok rozwijającej się akcji ma w sobie coś nierzeczywistego, z drugiej strony uwydatnia jednak w sposób wstrząsający dramatyczność wydarzeń, ich wysublimowaną, wszechogarniającą symbolikę. Dlatego ewangelia ta zawsze była i jest dziełem ze wszech miar fascynującym. 

ŁUKASZ, WIERNY TOWARZYSZ PAWŁA 

O autorze trzeciej z kolei ewangelii mamy daleko więcej konkretnych wiadomości niż o pozostałych ewangelistach. Według wszelkiego prawdopodo­bieństwa był on obywatelem Antiochii narodowości greckiej, który jak wielu innych spośród jego rodaków przeszedł na wiarę chrześcijańską. Na imię miał Lukios, ale współwyznawcy nazwali go Lukas. Niektórzy historycy domyślają się, że był wyzwoleńcem obdarowanym wolnością przez jakąś zamożną rodzinę antiocheńską. Z zawodu był lekarzem, ale tradycja utrzymuje, że uprawiał ponadto artystyczne malarstwo i znał się nieźle na prawie. Antiochia należała wówczas do najważniejszych ośrodków kultury greckiej i hellenistycznych kultów religijnych. W tym ogromnym, błyskotliwym mieście powstała jedna z najważniejszych gmin nowego wyznania, która odegrała nie byle jaką rolę w kształtowaniu chrześcijaństwa. Łukasz, wychowany i wykształcony w duchu kultury greckiej, z chwilą nawrócenia stał się wyznawcą pełnym żarliwej wiary i głębokich przekonań, wrażliwym na wszystko, co w chrześcijaństwie tchnęło ludzką prawdą, poezją i baśniową cudownością.

W Antiochii bywał często Paweł. Łukasz od razu przylgnął do tego Żyda z Tarsu o niepozornej powierzchowności, który oszałamiał i usidlał swoją płomienną i pełną żaru inteligencją. Brał więc udział w wielu jego podróżach misyjnych, a gdy chwycił za pióro, okazało się, jak wielka była jego zależność ideowa od przyjaciela. Występuje to na jaw do tego stopnia, że niektórzy pisarze kościelni, jak Ireneusz i Jan Chryzostom, nie wahali się nazwać trzeciej ewangelii dziełem Pawła. Łukasz, jak wiadomo, napisał również Dzieje Apostolskie, poświęcone głównie działalności Pawła oraz historii wczesnego chrześci­jaństwa.