Wyżej przytoczyliśmy argumenty stawiające pod znakiem zapytania autorstwo Łukasza. Nie powracajmy więc do tej sprawy. Warto tu tylko dla przypomnienia jeszcze raz podkreślić uderzającą zależność autora od obcych źródeł, a także jego nawyk posługiwania się beletryzacją dla uzupełnienia luk w wątku opowiadania, powstałych na skutek niedostatku konkretnych wiadomości, niedostatku trudnego do wytłumaczenia u człowieka, który jako towarzysz Pawła powinien był mieć dostęp do źródeł z pierwszej ręki. Nie zna on np. autentycznych listów Pawła.
Jakiej wnikliwości potrzeba nieraz w tego rodzaju poszukiwaniach i analizach filologicznych, świadczy argument, jaki bibliści wykryli w samym tekście Dziejów Apostolskich. Otóż w rozdziale dwudziestym czytamy, że w podróży do Syrii towarzyszyli Pawłowi ludzie nazwiskiem Sopater, Arystarch, Sekundus, Gajus, Tymoteusz, Tychik i Trofim. Natomiast nie wymieniony jest Łukasz. A jednak następne zdania podane są w pierwszej osobie liczby mnogiej: „my odpłynęliśmy”, „przybyliśmy”, „gdybyśmy się zeszli”, „a my, wsiadłszy na okręt”, „podpłynęliśmy”.
Należałoby stąd wnioskować, że autorem tych wspomnień nie był Łukasz, lecz ktoś z wyżej wymienionych towarzyszy podróży Pawła. Dlaczego bowiem Łukasz, człowiek bystrego umysłu, miałby dopuścić się takiej niezrozumiałej niekonsekwencji, że naprzód nie włącza swego nazwiska w poczet towarzyszy Pawła, by potem ni stąd ni zowąd pisać: „my to zrobiliśmy”? Niektórzy egzegeci wyrazili przypuszczenie, że pominął siebie przez skromność, ale nawet gdybyśmy przyjęli taką wątpliwej wartości hipotezę, pozostałoby jeszcze pytanie, jak mógł Łukasz nie dostrzec tak bałamucącej niekonsekwencji w owym fragmencie swego opowiadania.
Istnieje jeszcze inne przypuszczenie. Uważnego czytelnika musi uderzyć, że wersety określone przez biblistów terminem „my”, stanowią w tekście jakby odrębną grupę narracyjną (16, 10-17; 20,5,15; 21,1-18; 27,1-28). Ponieważ istnieją wyraźne poszlaki, że Dzieje Apostolskie w ciągu wielu lat były przeredagowywane i rozszerzane, nie jest wykluczone, że zdania określone przez biblistów terminem „my” są w rzeczywistości włączonymi do tekstu fragmentami jakiegoś dziennika podróży. Czy jednakże autorem tego dziennika był Łukasz, tego nie wiemy i niestety nigdy już chyba się nie dowiemy.
Mniej kłopotliwa jest kwestia daty powstania Dziejów Apostolskich, chociaż i tutaj nie obyło się bez kontrowersji. W tekście księgi nie znaleziono żadnej aluzji do zburzenia Jerozolimy, co niektórym egzegetom wystarczyło za dowód, że ukazała się ona jeszcze przed 70 r. Niestety, nie biorą oni pod uwagę znanego nam już faktu, że Dzieje Apostolskie stanowią drugą część Ewangelii Łukasza, że przeto mamy tu do czynienia z jednym dziełem podzielonym na dwie części, napisanym przez jednego i tego samego autora. Tymczasem w tekście tej ewangelii, jak to już wiemy, wyśledzono echa zburzenia Jerozolimy, a nawet prześladowań wyznawców Chrystusa przez cesarza Domicjana, który panował w latach 81-96. W takim razie Dzieje Apostolskie musiały powstać, jeżeli nie później, to przynajmniej jednocześnie z Ewangelią Łukasza, czyli ok. 90 r.
Kwestia daty nie jest tak obojętna, jak by się to wydawało. Często stopień wiarygodności dzieła historycznego czy pamiętnika trzeba oceniać zależnie od tego, kiedy zostało napisane: parę czy kilkadziesiąt lat po opisywanych wydarzeniach. Szczególnie wtedy, gdy nie jest ono oparte na pewnych źródłach, lecz właśnie jak Dzieje Apostolskie na nieokreślonych przekazach ustnych i zawodnej pamięci ludzkiej.
Czytając Dzieje Apostolskie zauważamy od razu, że już w zaraniu swego rozwoju chrystianizm wykazuje tendencję ku rozdwojeniu. Jest to opowieść o tym, jak nowy ruch religijny, pierwotnie zrodzony w łonie judaizmu, stopniowo wyzwala się wśród dramatycznych konfliktów z tak zwanego „jarzma Tory”, to znaczy z takich na przykład przepisów rytualnych, jak zabieg obrzezania, stanowiących przeszkodę w pozyskaniu wyznawców wśród Greków i Rzymian. Ten proces ewolucyjny, prowadzący od izolacjonizmu judeochrześcijańskiego w Jerozolimie do uniwersalizmu Pawła Apostoła, od okresu palestyńskiego do światowej kariery nowej religii w tak świetnych ośrodkach miejskich obszaru śródziemnomorskiego, jak Antiochia, Efez, Korynt, Ateny i Rzym, znajduje swój wyraz nie tylko w tekście narracji, ale także w kompozycji dzieła. Dzieli się ono bowiem na dwie prawie równe części. Pierwsza liczy dwanaście rozdziałów poświęconych wydarzeniom w Judei, Samarii i Syrii, natomiast pozostałe szesnaście rozdziałów to opis trzech podróży misyjnych Pawła w świecie rzymsko-helleńskim, zakończonych jego przymusowym pobytem w Rzymie.
JĘZYKI OGNISTE
Autor Dziejów Apostolskich w żywej, obrazowej narracji prowadzi nas od epizodu do epizodu, przy czym z niefrasobliwą swobodą zamazuje granicę między światem realnym a światem nadprzyrodzonym. Rzeczywiste wydarzenia historyczne gęsto są przeplatane najrozmaitszymi cudami, aniołowie przyobleczeni w ludzkie postacie zjawiają się, by interweniować i spieszyć z pomocą, gdy sytuacja tego wymaga.
Zaczyna się wszystko od majestatycznej scenerii Wniebowstąpienia. Przede wszystkim ku naszemu zaskoczeniu dowiadujemy się pewnego szczegółu, o którym jakoś głucho u ewangelistów, mianowicie o tym, że Jezus po zmartwychwstaniu przebywał na ziemi ze swoimi uczniami jeszcze przez czterdzieści dni. I oto teraz, pożegnawszy się z nimi, uniósł się na ich oczach w górę i zniknął w obłokach. Zafrasowanych apostołów odwiedzają dwaj aniołowie i przekazują im pocieszającą obietnicę, że Jezus powróci na ziemię.
Następnie spotykamy się z Piotrem. Jemu zawdzięczamy wieść o dalszych losach Judasza. Otóż za nikczemnie zarobione srebrniki nabył on kawał pola uprawnego, wszelako wkrótce potem doścignęła go sprawiedliwość. Pewnej chwili runął głową naprzód na ziemię i rozpękł się na dwoje, tak że wnętrzności z niego wypłynęły.
Opowiedziawszy o marnym końcu nieszczęśnika, Piotr zarządził wybór nowego towarzysza na opuszczone miejsce w ich gronie. Z dwóch przedstawionych kandydatów wybrano drogą losowania Macieja i odtąd było znowu dwunastu apostołów.
Nastały Zielone Świątki. Uczniowie Jezusa zeszli się przy tej okazji w jednym z domów jerozolimskich. I wówczas pokój, w którym się zgromadzał, napełnił się tak donośnym szumem, że wydawało się, jakoby gwałtowna wichura się zerwała. W tej samej chwili zagościł w nich Duch Święty, czego widomym wyrazem było to, że na głowach ich ukazały się ogniste języki i poczęli nagle przemawiać obcymi językami.