Выбрать главу

Właśnie na tle tych stosunków rozegrał się dramat Ananiasza i Safiry, pary małżeńskiej, która pod wrażeniem działalności apostołów przystąpiła do nowej sekty i dała się ochrzcić. Tak jak im kazano, ci nowi członkowie bractwa spieniężyli swoją nieruchomość. Dręczeni jednak myślą, że palą wszelkie mosty za sobą, postanowili nie wszystko, co uzyskali ze sprzedaży, oddać do wspólnej kasy, a cichaczem zatrzymać nieco dla siebie na czarną godzinę.

Piotr, gdy dowiedział się o ich nieszczerym postępku, przywołał do siebie Ananiasza i zarzucił mu, że próbował oszukać Ducha Świętego, na co winowajca padł martwy jak rażony piorunem. Obecni przy tym zajściu młodzieńcy wynieśli ciało z domu i bez zwłoki pogrzebali.

Minęły trzy godziny i z kolei zjawiła się Safira. Apostołowie postanowili wystawić ją na próbę. Piotr, nie uprzedziwszy jej, co się stało z mężem, zapytał, ile uzyskali ze sprzedaży dobytku, a gdy i ona nie powiedziała całej prawdy, zganił ją tymi słowy: „Czemuście ułożyli między sobą, aby kusić Ducha Pańskiego? Oto we drzwiach nogi tych, co pogrzebali męża twego, a wyniosą i ciebie” (5, 9). Niewiasta również padła martwa u stóp apostoła i młodzi ludzie pogrzebali ją obok męża.

Wymowa moralna tego opowiadania jest aż nadto wyraźna. Razi w nim drastyczna niewspółmierność między winą a karą, świadcząca o skrajnie rygorys­tycznym, wręcz zwichniętym poczuciu sprawiedliwości. Ani śladu w nim gło­szonej przez chrześcijaństwo miłości bliźniego, wyrozumiałości i przebaczenia. Natomiast spotykamy się tu z bezkompromisowym fanatyzmem i surowością bez umiaru.

Ofiarą nad wyraz srogiego gniewu apostoła jest tutaj para małżonków, która z własnej nieprzymuszonej woli przystąpiła do grona wyznawców Jezusa, a której najwyżej można było to zarzucić, że nie od razu wyzbyła się lęku przed niepewną przyszłością. Mściwość ścigała tych nieszczęśników nawet po śmierci. Ciała ich wydano na poniewierkę, zakopując w pośpiechu jak padłe zwierzęta, odmawiając im tych minimalnych posług grzebalnych, które w obrzędach religijnych Żydów miały tak ogromną wagę.

Ponadto historia ta jest uwłaczająca dla Piotra i sprzeczna z tym wszystkim, co o tym apostole, pełnym prostoty i dostojeństwa, wiemy skądinąd. Według tej relacji Piotr, nie dosyć, że na zimno, bez drgnienia litości uśmierca dopiero co do chrześcijaństwa przygarniętych podopiecznych, ale na domiar w sposób, którego nie można inaczej nazwać, jak tylko prowokacją, popycha do zguby prostoduszną niewiastę, ukaraną i tak już utratą męża. W naszych oczach nie usprawiedli­wia go bynajmniej twierdzenie, że spowodował tę tragedię z polecenia znieważo­nego niedowiarstwem Ducha Świętego. Duch Święty jako gniewny sędzia, siejący strach i zagładę wśród ludzi, którzy ośmieliliby się nie oddać gminie całego swego dobytku – przecież jest to typowy obraz rozgniewanego bożyszcza z zamierzchłych epok barbarzyństwa!

Najdziwniejszą rzeczą jest w tym wszystkim to, że niektórzy bibliści, jak to wynika z komentarzy w różnych wydaniach Nowego Testamentu, nie mają zastrzeżeń co do historyczności i moralnej słuszności tego opowiadania. Nie wiadomo, jak to tłumaczyć: ślepą wiarą we wszystko, co napisane jest w księgach świętych, chowaniem głowy w piasek przed niewygodnym problemem, czy też obawą, że podważenie wiarygodności jednego fragmentu może pociągnąć za sobą zakwestionowanie także innych.

Tymczasem dobre imię chrystianizmu domagało się, aby od tej mało budują­cej, jakby przez samego pamflecistę Celsusa wymyślonej historyjki, stanowczo się odżegnać. Zwłaszcza że tak łatwo rozszyfrować jej folklorystyczny rodowód. Wszystko bowiem wskazuje na to, że jest to wymysł zabobonnego gminu, który w ten niewybredny sposób wyrażał swoją pobożną bojaźń przed Bogiem. Oczywiście nie wiemy, jakimi drogami dostała się ta opowieść do tekstu, ponieważ jednak sądzi się, że Dzieje Apostolskie w ciągu wieków przerabiano i uzupełniano, nie można wykluczyć, że mamy tu do czynienia z późniejszą interpolacją.

Zresztą z podobnymi, typowo ludowymi opowieściami spotykamy się nie po raz pierwszy. Z ewangelii znamy już dwie inne o bardzo zbliżonym obliczu moralnym, a mianowicie incydent z drzewem figowym, które naraziło się na srogi gniew Jezusa, a także ową istną groteskę ze stadem świń, które opanowane z woli Jezusa przez demonów, wpadają w obłęd i giną w jeziorze. Zobaczymy później, że w tego rodzaju epizody obfituje szczególnie literatura apokryficzna dająca nam jaskrawy przykład, do jakiego stopnia niesforna fantazja ludowa potrafi łamać wszelkie szranki rozsądku, grzesząc przeciw regułom dobrego smaku i moralności. Tak na przykład w jednej z tych opowieści Jezus jest mściwym, skłonnym do gniewu pacholęciem. Gdy rówieśnik z jego wsi przez nieuwagę go potrącił, pada martwy. Ten sam los spotyka nauczyciela, który skar­cił go za krnąbrność. Rodzice niefortunnego chłopca poszli na skargę do Józe­fa, wtedy rozsierdzony Jezusik sprawił, że postradali wzrok.

Ale załóżmy, oczywiście hipotetycznie, że historia Ananiasza i Safiry nie jest wymysłem zabobonnego gminu, że naprawdę się wydarzyła. Wówczas powinniś­my się zastanowić, czy jej przyczynowego źródła nie należy dopatrywać się w układzie stosunków międzyludzkich, wśród których powstała. Chodzi o to, czy nieludzką surowość kary, jaka spadła na świeżo nawróconych, nie dałoby się może uzasadnić tym, że była ona wyrazem zrozumiałego oburzenia ludzi o surowych obyczajach, w sprawach materialnych osobiście absolutnie bezinte­resownych. Takich ludzi mogło przecież ogarnąć przerażenie, że do ich przykład­nego grona wkradła się podstępnie para szalbierzy i zaraz po chrzcie próbowała wykpić się z obowiązku podzielenia się doczesnym dobrem, naruszając w ten sposób nazarejską regułę wspólnoty majątkowej.

Czyż jednak wśród nazarejczyków istotnie panowały tak idealne, nacechowa­ne surową etyką stosunki? Następne zdania Dziejów Apostolskich zdają się temu przeczyć. Nazarejczycy, jak się okazuje, nie byli w sprawach materialnych tak skrupulatni, jak by należało sądzić po nieprzejednanej postawie Piotra.

Ale niechaj zabierze głos sam autor Dziejów Apostolskich: „... zaczęli szemrać helleniści przeciw Żydom, że przy codziennym posługiwaniu zaniedby­wano ich wdowy. Toteż dwunastu zwoławszy rzeszę uczniów, rzekło: Nie jest słusznym, abyśmy opuszczali słowo Boże, a obsługiwali stoły. Upatrzcie tedy, bracia, spomiędzy siebie siedmiu mężów... których moglibyśmy wyznaczyć do tej sprawy. My zaś pilnować będziemy modlitwy i posługi słowa” (6, 1-4).