Выбрать главу

Po krótkim pobycie w stolicy Macedonii Tessalonice, skąd znowu musieli obaj uciekać przed agresywnością tłumu żydowskiego, znaleźli się na odmianę w Atenach. Paweł z właściwą sobie pasją przystąpił tam do szeroko zakrojonej kampanii propagandowej w dążeniu do najambitniejszego celu swego życia: zaszczepienia chrześcijaństwa w samym sercu kultury greckiej. Wiódł w tym celu gorące dysputy z epikurejskimi i stoickimi filozofami, co wreszcie skończyło się w ten sposób, że zaprowadzono go na areopag, gdzie swoje przekonania mógł na nowo wyłuszczać w obecności najwyższego trybunału Aten.

Zasady swej nauki Paweł ujął lapidarnie w krótkim przemówieniu, które nawiasem mówiąc trudno uznać za historycznie autentyczne. Jest to typowo literacka kompozycja autora Dziejów Apostolskich, może nawet odbicie jego osobistych poglądów, a nie samego Pawła. Spisano przecież tekst tego przemó­wienia sporo lat po śmierci Pawła i trudno przypuszczać, by ktokolwiek mógł odtworzyć je z pamięci tak dosłownie. Niemniej treść tego przemówienia, przez to, że w nowatorski i celny sposób definiuje podstawową różnicę dzielącą chrześcijaństwo od pozostałych wierzeń ówczesnego świata, stanowi jeden z tych fragmentów Dziejów Apostolskich, które zasługują na szczególną uwagę.

Paweł, stanąwszy przed areopagiem, rozpoczął swoją orację iście dyplomaty­cznym chwytem, by od razu zdobyć sobie życzliwy posłuch. Powołał się mianowicie na epigraf przeczytany na ołtarzu jednej świątyń ateńskich, który składał się z dwóch słów: „Nieznanemu Bogu”. Wskazując na siebie jako na wyznawcę i zwiastuna właśnie tego Boga, Boga czczonego także przez Ateńczyków, powiedział między innymi:

„Co tedy, nie znając, czcicie, to ja wam zwiastuję. Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim jest, będąc Peanem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką uczynionych. I nie odbiera posługi z rąk ludzkich, jak gdyby czegoś potrzebował, bo sam daje wszystkim życie, tchnienie i wszystko. On to uczynił, że od jednego (człowieka pochodzący) cały rodzaj ludzki zamieszkuje na całej ziemi. Zakreślił też czasy i granice ich zamieszkania, żeby szukając Boga, znaleźli go niejako po omacku, choć nie jest daleko od każdego z nas. Albowiem w nim żyjemy i ruszamy się, i jesteśmy, jak i niektórzy z waszych poetów powiedzieli, że i z rodu jego jesteśmy. Będąc przeto rodem Bożym, nie powinniśmy sądzić, że Bóstwo jest podobne do wyrzeźbionego sztuką i myślą ludzką złota, czy srebra, czy kamienia” (17, 23-29).

Ten cudzoziemiec, pełen niezwykłego ognia i mądrości, musiał chyba zasko­czyć dostojników greckich przypochlebną formą swego oratorskiego wywodu, toteż z początku słuchali go z zainteresowaniem. Gdy jednak przeszedł do zapowiedzi Sądu Ostatecznego i cielesnego zmartwychwstania umarłych, cała ich natura, przepojona wielką tradycją filozoficznego myślenia i sceptycyzmu, wzdrygnęła się odruchowo. Poglądy owego wędrowca z Azji wydawały im się do tego stopnia niedorzeczne, że skwitowali je szyderczym śmiechem.

Gdy Paweł rozstawał się z nieprzyjaznym miastem, miał chyba jeszcze w uszach pogłos tego urągliwego śmiechu. Możemy jednak wyobrazić sobie, że nie czuł się tak całkowicie pokonany. Zdążył bowiem zjednać sobie nieco adeptów, pionierów pierwszej gminy chrześcijańskiej na obszarach Europy. Autor Dziejów Apostolskich z grona tych świeżo nawróconych wyznawców wymienia po imieniu tylko dwie osoby, niewiastę Damaris oraz, Dionizego Areopagitę, o którym historyk kościelny Euzebjusz pisze, że został pierwszym biskupem Aten.

W Koryncie, dokąd Paweł udał się następnie, zabawił przeszło półtora roku. Zrazu nauczał w tamtejszej synagodze, ponieważ jednak Żydzi z uporem odrzucali to, co głosił, postanowił całą uwagę poświęcić nieżydowskim obywate­lom miasta. Wśród Żydów mógł jednak pochwalić się jednym wyjątkowo dużym osiągnięciem, chociaż przysporzyło mu ono niebawem sporo kłopotów. Mianowicie udało mu się pozyskać aż samego zwierzchnika synagogi Kryspusa z rodziną i domownikami. W środowisku żydowskim zawrzało jak w ulu. Wybrany pospiesznie na jego miejsce nowy zwierzchnik Sostenes chciał za wszelką cenę pozbyć się Pawła, aby zapobiec dalszym tego rodzaju porażkom. Nie poszedł jednak za przykładem innych miast i nie próbował wywołać przeciwko niemu rozruchów. Postanowił załatwić to na drodze legalnej i oskar­żył Pawła o sianie niepokojów przed rzymskim prokonsulem Gallio. Ale dostojnik rzymski, nie chcąc mieszać się w spory żydowskiej kolonii, kazał rozpędzić zbiegowisko Żydów, którzy przybyli z Sostenesem i wrzaskliwie domagali się ukarania Pawła. Teraz winę swojej porażki zwalili na Sostenesa i rzuciwszy się na niego z wściekłością, poważnie go poturbowali. Paweł pozostał jeszcze pewien czas w Koryncie i opuścił miasto wtedy, kiedy sam zechciał.

Podczas trzeciej podróży misyjnej odwiedził po raz drugi Efez i zatrzymał się tam aż prawie trzy lata. Był to najburzliwszy okres jego podróży misyjnych, tak przynajmniej sądzić należy z opowiadania Dziejów Apostolskich. Główną przyczyną był zatarg, jaki Paweł miał z kupcami i rzemieślnikami Efezu. Jeden z tych kupców, Demetriusz, złotnik handlujący posążkami Diany ze srebra, podburzył całe miasto przeciwko Pawłowi, a na zwołanym z tej okazji masowym wiecu powiedział między innymi, co następuje: „Mężowie, wiecie, że z tego rzemiosła ciągniemy zyski. A widzicie także i słyszycie, że nie tylko w Efezie, ale prawie w całej Azji ten Paweł namówił i do odstępstwa przywiódł wielkie mnóstwo ludzi, mówiąc: Nie są bogami ci, co są rękoma uczynieni. I grozi nam, że nie tylko zawód nasz pójdzie w poniewierkę, ale i świątynia Wielkiej Diany za nic będzie poczytana i tak zacznie podupadać majestat tej, którą czci cała Azja i świat cały”. Rozagitowany motłoch porwał towarzyszy podróży Pawła, Gajusa i Arystarcha, na co on sam chciał wystąpić w ich obronie, ale na prośbę uczniów i nawet niektórych urzędników rzymskich zaniechał swego zamiaru. Zresztą interwencja okazała się zbędna, gdyż zamieszki skończyły się manifestacją na cześć Diany w miejscowym teatrze, a potem tłumy na apel pisarza miejskiego rozeszły się spokojnie do domów. Paweł i jego towarzysze mogli wobec tego bez przeszkód opuścić Efez i ruszyć do Macedonii.