Выбрать главу

Patrioci żydowscy w poczuciu straszliwej krzywdy i bezradności dali upust swej desperacji w terrorystycznej partyzantce. Postrachem stali się tak zwani „sicarii”, czyli „sztyletnicy”. Korzystając z tłoku ulicznego pchnięciem sztyletu zabijali Rzymian i swych własnych rodaków podejrzanych o kolaborację z okupantem. Nie cofnęli się nawet przed sprofanowaniem samej świątyni. Arcykapłana Jonatana, uchodzącego za marionetkę Rzymu, zasztyletowali w obecności wiernych, gdy zajęty był sprawowaniem swych rytualnych obrzędów. Zbrukana krwią posadzka świętego przybytku to znamię owych ponurych nastrojów Jerozolimy.

Nic dziwnego, że nawet najmniejszy objaw odchylenia od judaizmu poczytywano wówczas za zdradę narodu. Wiemy już z jak burzliwą opozycją spotkała się na emigracji żydowskiej działalność misyjna Pawła. Z ostrzeżeń, jakich nie szczędzili mu w Cezarei przyjaciele, wynika niedwuznacznie, że Sanhedryn doskonale był poinformowany o każdym jego kroku, zarówno przez swoich stałych poborców podatkowych, jak i też prawdopodobnie przez specjalnie wysłanych agentów. Poprzedziła go więc stugębna fama, że jest heretykiem, bluźniercą i renegatem. Ową fatalną reputację odczuł na własnej skórze, gdy tylko pojawił się w Jerozolimie.

Pokazało się, że nawet bliscy mu nazarejczycy, do których od razu skierował się jak do własnych pieleszy, mieli do niego poważne pretensje. „Brat Pański” Jakub, gorliwy wyznawca ortodoksyjnego judaizmu, przywitał Pawła – jak to już pisaliśmy – ciężkim zarzutem, że uczy Żydów odstępstwa, że namawia ich, aby zaniechali obrzezania i innych zwyczajów nakazanych przez Prawo. I zażądał, aby przez siedem dni poddawał się w świątyni pokutnemu oczyszczeniu oraz by czterem niezamożnym współwyznawcom pokrył koszty ofiar, które obowiązy­wały przy składaniu ślubu wstrzymania się od wina i strzyżenia włosów.

Łatwo zrozumieć, jak upokorzony musiał czuć się Paweł: on, który głosił wszem wobec, że mandat apostolstwa otrzymał od samego Jezusa Chrystusa w drodze do Damaszku. Przyznanie się do winy znaczyło zadać kłam własnym roszczeniom, bo przecież trudno było przyjąć, by pomazaniec samego Mistrza, upoważniony przezeń do głoszenia jego nauki, mógł popełnić takie błędy w nauczaniu, że trzeba było je zmazać specjalną ekspiacją.

A jednak Paweł ugiął się i tym samym jakby przekreślił całą swoją apostolską przeszłość. Akt oczyszczenia, jakiemu się poddał w świątyni na polecenie Jakuba, był jakby powrotem marnotrawnego syna na łono ortodoksyjnego judaizmu, jakby próbą pojednania się z narodem żydowskim i z jerozolimską teokracją poprzez powrót do chrześcijaństwa reprezentowanego przez gminę nazarejczyków.

Co skłoniło go do powzięcia tej dramatycznej decyzji? Szukając odpowiedzi na to psychologicznie złożone pytanie, musimy powołać się na pewne fakty i okoliczności, które, skojarzone ze sobą logicznie, dają nam podstawę do domysłów, jakimi racjami kierował się Paweł w swoim postępowaniu.

Śledząc jego nieustanne boje staczane z Żydami diaspory podczas trzech podróży misyjnych, odnosiliśmy wrażenie, że miały one charakter wyłącznie religijny, że przedmiotem zatargu była zagrożona przez Pawła integralność judaizmu.

Natomiast w Jerozolimie sytuacja była zgoła inna. Tam bowiem ogniskowała się walka narodu o przetrwanie, walka, która w tym czasie, kiedy Paweł przybył, przybrała szczególnie ostre formy. Jak to zwykle bywa w historii uciemiężonych narodów, religia stała się tam przede wszystkim puklerzem politycznym w walce o zachowanie tożsamości narodowej, spoiwem, które cementowało wspólny front Żydów. Najdrobniejsze odchylenie od judaizmu traktowano więc równo­cześnie jak zbrodnię podważania tej jedności, a jej sprawców jako pospolitych zdrajców.

Wiemy z listów Pawła, że nigdy nie przestał on czuć się Żydem, że przeciwnie, zawsze z dumą podkreślał swoje żydowskie pochodzenie. Pod tym względem, jak świadczy męczeństwo Szczepana, potrafił kiedyś być nawet szowinistą. Jakimże przeto szokiem musiało być dla niego, że nagle znalazł się pod pręgierzem jako zdrajca narodu i że z tą potępiającą opinią solidaryzowali się bliscy mu nazarejczycy, u których zamiast braterskiego przyjęcia, jak to miało miejsce dwadzieścia lat przedtem, doznał najgorszego w życiu upokorzenia.

Wyrwany z groźnych rąk ulicznego tłumu i wzięty pod ochronę legionistów rzymskich, otrzymał od nich pozwolenie wygłoszenia przemówienia w swojej obronie. Zaklinał się na wszystko, że jest prawowiernym Żydem mówiącym po hebrajsku (ściśle mówiąc: po aramejsku). Rozpaczliwie zabiegając o łaskę tłumu poniżył się do tego stopnia, że terrorystyczną akcję przeciwko „hellenistom”, z której nie miał powodu być dumnym, bez żadnych oporów moralnych wysuwał jako swoją zasługę i dowód lojalności wobec judaizmu. Opowiadając mianowi­cie dzieje swego nawrócenia, powiedział między innymi: „Ja jestem Żydem urodzonym w Tarsie w Cylicji, ale wychowałem się tu, w tym mieście, u stóp Gamaliela, wyćwiczony według prawdy w ojczystym Zakonie i jego miłośnik jako i wy wszyscy dziś jesteście. Drogę tę prześladowałem aż do karania śmiercią, wiążąc i wtrącając do więzienia mężów i niewiasty, jak mi tego i najwyższy kapłan jest świadkiem i wszyscy starsi, od których wziąwszy listy do braci, zdążałem do Damaszku, abym stamtąd uwięzionych przywiódł do Jeruza­lem dla wymierzenia kary” (22, 3-5).

W tym konflikcie, jak już wiemy, nie chodziło o taką czy inną postać chrześcijaństwa. Był to konflikt polityczny, dotyczący narodowego bytu Żydów, jakkolwiek z pozoru walka toczyła się jedynie o integralność judaizmu. Jerozo­limska sekta wyznawców Jezusa pod przewodem Jakuba, ze swoją dwudziesto­letnią historią podporządkowania się świątyni i teokracji kapłańskiej, siłą rzeczy musiała oczywiście solidaryzować się z opinią reszty żydowskiej społeczności i stąd surowość, z jaką potraktowała Pawła, gdy tylko zjawił się w Jerozolimie.