Dochodzimy więc do wniosku, że Paweł w swojej mowie przed areopagiem ateńskim, o ile w ogóle taką mowę wygłosił, nie mógł posłużyć się tego rodzaju argumentem. Jest to zatem pomysł autora Dziejów Apostolskich, który tę mowę, tak jak prawdopodobnie wszystkie inne, sam skomponował według własnego pomysłu. On przeto jest odpowiedzialny za to, że owa bałamutna wersja dostała się do Nowego Testamentu. Nie sposób oczywiście dociec, czy sam osobiście ją wymyślił, czy też był tylko pośrednikiem, zapisując bezkrytycznie, co niosła wieść gminna.
Nie można mieć pretensji do autora Dziejów Apostolskich, że w swoim dziele kazał ludziom przemawiać, tak jakby swego czasu siedział między słuchaczami skrzętnie notując każde słowo. Było to zgodne z konwencją ówczesnych czasów, że w usta opisywanych bohaterów wkładano długie i pięknie ułożone oracje. Robili to Filon z Aleksandrii, Józef Flawiusz, Tukidydes i Liwiusz, a Tukidydes nawet szczerze przyznaje, że mowy zawarte w Historii wojny peloponeskiej on sam ułożył w przekonaniu, że jego bohaterowie tak właśnie mogli w danej sytuacji przemawiać.
Podobnie należy oceniać liczne mowy zapisane niby dosłownie w Dziejach Apostolskich. Dziś nikt już nie odważy się powiedzieć, że są one autentyczne, że istotnie tak przemawiali Gamaliel, Szczepan, Piotr czy Paweł. Ich wartość historyczna jest właściwie znikoma, najwyżej mogą one zainteresować jako przejaw literackich umiejętności autora lub jako wyraz jego osobistych poglądów.
Jedna z tych oracji zasługuje na nieco większą uwagę ze względu na to, że stanowi dobry komentarz do tego, co dotąd zdołaliśmy dowiedzieć się o autorze jako historyku. Mamy tu na myśli przemówienie Gamaliela wygłoszone przed Sanhedrynem w obronie apostołów. W argumentacji tego przemówienia znalazły się rażące potknięcia historyczne. Mówca przytacza dwa powstania: niejakiego Teodasa i Judasza Galilejczyka. O pierwszym nie mógł jednak mówić, skoro wybuchło ono dopiero dziesięć lat później. Drugie powstanie umieścił w czasach chronologicznie późniejszych niż pierwsze, jednak w rzeczywistości minęło wówczas już czterdzieści lat od czasu, kiedy ono wybuchło.
Trudno oczywiście winą za tę niefrasobliwość obarczać Gamaliela, uczonego w Piśmie i członka najwyższego trybunału jerozolimskiego. Wobec tego wniosek może być tylko jeden: mowa nie ma oparcia w żadnych źródłach historycznych, jest wyłącznie tworem wyobraźni autora Dziejów Apostolskich. No i także świadectwem, jak słabo orientował się on w podjętej przez siebie tematyce historycznej.
Autor w dążeniu do skomponowania dzieła porywającego i dramatycznego, po prostu zaniedbał chronologii. W rezultacie nie wiemy, kiedy dokładnie odbywały się poszczególne wydarzenia. Jedyną datę, jaką dziś znamy, nie jemu zawdzięczamy, lecz archeologii. Ze znalezionego bowiem napisu w Delfach wynika, że prokonsul Gallio, przed którego trybunałem stanął Paweł, przebywał w Koryncie w 51 r. n.e. Owa data sprecyzowała nam czas, kiedy apostoł bawił w tym mieście i stała się w ten sposób punktem odniesienia dla wykalkulowania innych dat w jego biografii.
W Dziejach Apostolskich wyczytaliśmy nie potwierdzoną w listach wiadomość, że Paweł odbył trzy wielkie podróże misyjne i że w obrębie tych podróży mieściły się wszelkie dole i niedole, jakich doznał przed ostatnim pobytem w Jerozolimie i Rzymie. Między innymi dowiedzieliśmy się, że raz był wychłostany i kamieniowany, że przeżył szczęśliwie jedną katastrofę morską! Tymczasem okazuje się, że autor Dziejów Apostolskich miał i pod tym względem bardzo niekompletne wiadomości. Albowiem w Drugim liście do Koryntian (11,24-25) Paweł zwierza się, że pięciokrotnie otrzymał od Żydów po trzydzieści dziewięć plag, że trzy razy był smagany rózgami, że przeżył aż trzy katastrofy okrętowe i raz nawet dzień i noc dryfował na morzu jako rozbitek.
Nie zgadnąć, gdzie, kiedy i w jakich okolicznościach przydarzyły mu się te wszystkie życiowe przygody. W każdym razie sam fakt, że Paweł aż trzy razy rozbił się na morzu, jest chyba dostatecznym dowodem, iż musiał odbyć więcej podróży, niż to wynika z Dziejów Apostolskich. Autor tego dzieła, będąc w posiadaniu pozbieranego na chybił trafił i nie uporządkowanego materiału biograficznego o Pawle, podzielił go zapewne według własnego widzimisię na trzy podróże, kierując się ulubioną w tych czasach kompozycyjną zasadą symetrii. Z niekompletnego materiału biograficznego powstał w ten sposób jakby tryptyk, a więc twór sztuczny, papierowy, nie odpowiadający historycznej prawdzie.
Najwymowniejszym przyczynkiem do tej charakterystyki jest fakt, że tenże autor potrafił ponadto być w granicach swojej własnej relacji niekonsekwentny, że sam sobie zaprzecza, niepomny, co pisał poprzednio. I to w sprawie niebagatelnej, bo chodzi tu o przebieg cudownego nawrócenia Pawła – a więc o rzecz ogromnej wagi dla Kościoła – gdzie, zdawałoby się, wszystko powinno być jasne i w każdym szczególe ustalone ponad wszelką wątpliwość.
Mamy w Dziejach Apostolskich aż trzy opisy tego ważnego wydarzenia: raz od autora, dwa razy z ust samego Pawła w jego przemówieniach do ludu jerozolimskiego i do króla Agryppy. W wersjach tych wspólne jest to, że Jezus nie ukazał mu się osobiście, że na niebie zabłysło olśniewające światło i słychać było jego głos. Ale już inne szczegóły wyraźnie ze sobą się nie zgadzają. Tak więc w pierwszej wersji (9,7) towarzysze podróży Pawła stanęli zdumieni, bo „głos wprawdzie słyszeli, ale nikogo nie widzieli”. W drugiej wersji (22,9) jest na odwrót: ci sami towarzysze widzieli światło, ale nie słyszeli głosu. W trzeciej wersji (26,14) padli oni wraz z Pawłem na ziemię, a więc razem z nim widzieli światłość i słyszeli głos.
W dwóch pierwszych wersjach Jezus wypowiada mniej więcej te same słowa: „Szawle, Szawle, czemu mnie prześladujesz?... trudno ci przeciw ościeniowi wierzgać”. Ale już w trzeciej wersji mówi coś zgoła innego: „Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz. Ale podnieś się i stań na nogi, albowiem na to ci się ukazałem, abym cię ustanowił sługą i świadkiem tego, coś widział, i tego, co ci objawię. Wyrwałem cię z tego ludu i spośród pogan, do których cię teraz posyłam, dla otworzenia im oczu, aby nawrócili się z ciemności do światła i z mocy szatańskiej do Boga, aby dostąpili odpuszczenia grzechów, a przez wiarę we mnie współudziału ze świętymi” (26, 15-18).