Выбрать главу

Gdy Filip spotkał Natanaela i rzekł: „Znaleźliśmy tego, o którym pisał Mojżesz w Zakonie i prorocy, Jezusa, syna Józefa z Nazaretu”, Natanael odparł: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?” (J. 1,45-46). A w dramatycznej scenie zaparcia się Piotra jedna z niewiast zagadnęła go: „I tyś był z Jezusem Galilejskim?”. Gdy zaś przerażony Piotr zaprzeczył, obecni tam Żydzi zawołali: „Prawdziwie i tyś z nich jest, bo i mowa twoja cię zdradza” (Mt. 26,69 i 73).

Żydzi do tego stopnia byli uprzedzeni do Jezusa, że w pewnej chwili nazwali go Samarytaninem, który ma czarta w sobie (J. 7,48). W ich pojęciu nie mogło być gorszej oceny, gdyż Samarytanie, bliscy sąsiedzi Galilejczyków, uchodzili za schizmatyków i heretyków, bo oderwali się od Jerozolimy i mieli swoją własną świątynię, a nawet ich Pismo Święte różniło się wydatnie od tego, jakie uznawano oficjalnie w Judei.

Dla teologów, usiłujących identyfikować Jezusa z żydowskim Mesjaszem, kłopotliwe było to, że zawsze uchodził za Galilejczyka i Nazarejczyka. Z takimi przydomkami spotykamy się prawie zawsze w ewangeliach i w Dziejach Apostolskich. Nawet wyznawców Jezusa, już po jego śmierci, nazywano nazarejczykami, nie betlejemczykami. W Ewangelii według Jana Żydzi tak oto replikują Nikodemowi, który wystąpił w obronie Jezusa: „Czyś i ty Galilejczykiem? Badaj pisma, a zobaczysz, że prorok nie powstanie w Galilei” (7,52). W innym znów miejscu tejże samej ewangelii (7,41-42) czytamy: „Ci z rzeszy, którzy słyszeli te słowa, mówili: »Ten jest naprawdę oczekiwanym prorokiem«. Inni zaś mówili: »To jest Mesjasz. A jeszcze inni zaprzeczali: »Czyż Mesjasz może przyjść z Galilei? Czyż nie mówi Pismo: Mesjasz przyjdzie z rodu Dawidowego i z Betlejem, osady, skąd pochodził Dawid? «„ (tłum. z jęz. greckiego ks. prof. Se­weryn Kowalski).

Przytoczone wypowiedzi Żydów niewątpliwie implikują, że u autora ewange­lii, jak też w środowisku chrześcijańskim, gdzie działał, istniało głębokie przekonanie, że Jezus był Galilejczykiem, urodzonym w Nazarecie. Nikomu bowiem z biorących udział w tej rozmowie z Jezusem, ani samemu autorowi ewangelii, nie przyszło nawet do głowy zadawać kłam argumentacji Żydów, tak jakby galilejski rodowód Jezusa pozostawał poza wszelką dyskusją. Toteż słuszna jest konkluzja niemieckiego biblisty i autora słynnej monografii o Jezu­sie, Dawida F. Straussa, gdy pisze: „Jeżeli Mateusz i Łukasz utrzymują, że Jezus jedynie tylko wychował się w Nazarecie, ale urodził się w Betlejem, to kierują się tu raczej wymaganiami dogmatyki, a nie historią”.

Kościół związał się doktrynalnie z legendami opowiedzianymi przez Mateusza i Łukasza. Uznaje zatem, że Jezus urodził się przynajmniej w 5 r. p.n.e. za panowania Heroda, który umarł na wiosnę 4 r. p.n.e. Jak wobec tego stało się, że Jezus urodził się około 4 lat przed swoimi oficjalnymi urodzinami, od których liczymy naszą, chrześcijańską erę? Zawdzięczamy to, taka bywa nieraz ironia historii, najzwyklejszej pomyłce.

W 525 r. papież Jan I zwrócił się do mnicha scytyjskiego nazwiskiem Dionizy Exiguus z poleceniem ustalenia dokładnego roku narodzin Jezusa, gdyż postanowił, by od tej daty poczęto liczyć nową, chrześcijańską erę. Mnich jako punkt odniesienia przyjął oczywiście kalendarz rzymski, zaczynający się od założenia Rzymu („ab urbe condita”), to jest od 1 stycznia 753 r. p.n.e. W swojej rachubie doszedł do konkluzji, że Jezus urodził się w 754 r. według kalendarza rzymskiego, czyli w pierwszym roku naszej ery. Wiemy jednak z relacji Józefa Flawiusza, że Herod zmarł w Jerycho według tego samego kalendarza w 750 r. Znaczyłoby to, że Jezus urodził się cztery lata po jego śmierci, a nie za jego panowania, jak to utrzymują Mateusz i Łukasz. Korektura, gdy spostrzeżono pomyłkę (trzeba by kalendarz cofnąć co najmniej o cztery lata) była już nie do pomyślenia, wywołałoby to zbyt wielkie zamieszanie na świecie. 

25 GRUDNIA ORAZ INNE NARODZINOWE LEGENDY 

Wobec tej mieszaniny pomyłek i sprzeczności musimy zapytać się ze zdziwie­niem, jak w takim razie doszło do tego, że świat chrześcijański uroczyście święci narodziny Jezusa w dniu 25 grudnia. Na jakiej podstawie ustalono tak precyzyj­nie tę datę? I tutaj, gdy prześledzimy tajniki historycznego źródła tego zagadnie­nia, znajdziemy się naraz w obliczu zjawiska niezmiernie charakterystycznego dla wczesnego Kościoła.

Bodajże najdziwniejszą rzeczą jest to, że do połowy III wieku chrześcijanie w ogóle nie interesowali się urodzinami Jezusa. Toteż nie znaleziono w napisach, rzeźbach i freskach z pierwszych trzech stuleci żadnych śladów odnoszących się do narodzin Jezusa. Natomiast w IV wieku został on przedstawiony w katakumbie św. Sebastiana jako niemowlę zawinięte w pieluszki na modłę egipską, w aureoli wokół głowy, z Józefem i Marią, wołem i osłem u boku, Była to kompozycja najwyraźniej inspirowana zarówno przez kult Izydy, jak też przez apokryfy Nowego Testamentu.

Dopiero biskup rzymski Hipolit wyznaczył dzień 2 stycznia jako dzień Bożego Narodzenia. Później jeszcze proponowano inne daty, jak 25 lub 28 marca, 18 lub 19 kwietnia i 20 maja. Na Bliskim Wschodzie i w Egipcie długi czas obchodzono rocznicę urodzin w dniu 6 stycznia. W Jerozolimie trzymano się tej ostatniej daty aż do 549 r., natomiast u armeńskich i ormiańskich chrześcijan obowiązuje ona do dnia dzisiejszego.

Z dokumentów wynika, że dopiero w pierwszej połowie IV wieku Kościół łaciński zaczął obchodzić oficjalnie urodziny Jezusa w dniu 25 grudnia. Czym kierował się wybierając właśnie ten, a nie inny dzień? Jest to moment zimowego przesilenia, kiedy jasność dnia zaczyna się wydłużać i wzrasta siła słońca. Rzymianie obchodzili wtedy narodziny niezwyciężonego słońca „Dies natalis Solis Invicti”. Obchodzili je szaleństwem saturnaliów, na zabawach, libacjach i wymianie podarunków, szczególnie lalek dla dzieci. Ustawało wtedy wszelkie życie normalne, urzędy nie pracowały, szkoły były zamknięte, zawieszano wykonywanie kar, nawet niewolnikom pozwalano swobodnie szaleć.

W III wieku kult słońca, wprowadzony do Rzymu przez cesarza Heliogabala, który był równocześnie syryjskim kapłanem słońca, zaczęto utożsamiać z mitraizmem, jedną z najbardziej rozpowszechnionych religii ówczesnych czasów. Wspaniałe obrzędy związane z narodzinami boga słońca Mitry 25 grudnia, podobieństwa koncepcji teologicznych oraz stare tradycyjne przyzwyczajenia sprawiły, że mitraizm stał się najniebezpieczniejszym rywalem chrystianizmu. Zmarły w 220 r. pisarz kościelny Tertulian zawołał zgorszony: „To diabeł podmawia heretyków do naśladowania naszych świętych obrzędów podczas czci oddawanej ich fałszywym bogom. On to każe im zaznaczyć krzyżem czoła żoł­nierzy Mitry”.