Jeden z anonimowych pisarzy religijnych Syrii udziela nam wyraźnej, szczerej odpowiedzi, dlaczego Kościół łaciński wybrał ostatecznie dzień 25 grudnia. Pisze on jak następuje: „Obyczajem pogan było obchodzić w dniu 25 grudnia narodziny Słońca, podczas których to obchodów zapalali światła. W tych uroczystościach i świętach brali udział także chrześcijanie. Toteż gdy doktorowie Kościoła zauważyli, że chrześcijanie zdradzają przychylność dla tych uroczystości, postanowili, że w tym dniu należy obchodzić Boże Narodzenie...”.
Fakt podszycia się pod święto pogańskie przez Kościół nie od razu i nie u wszystkich znalazł aprobatę. Syryjczycy i Armeńczycy oskarżyli Latyńczyków, że uprawiają kult pogański, chociaż ich samych można było również o to pomawiać, jako że obchodzili Boże Narodzenie 6 stycznia, w dniu przesilenia według kalendarza juliańskiego, w którym to dniu świętowano w Aleksandrii urodziny Ozyrysa, utożsamianego ze słońcem. Św. Augustyn (przełom IV i V wieku) wzywa swoich braci chrześcijańskich, aby obchodzili święto 25 grudnia nie na cześć słońca, lecz na cześć tego, który to słońce stworzył.
Jeszcze w V wieku papież Leon Wielki (440 – 461) wydał list pasterski, w którym między innymi pisze: „Są wśród nas tacy, którzy uważają, że uroczystości należy obchodzić nie tyle z powodu narodzin Chrystusa, co z powodu wschodu nowego słońca”. W innym miejscu tegoż listu spotykamy się z takim oto rewelacyjnym zarzutem: „Gdyż zanim oni wstępują do bazyliki świętego apostoła Piotra, stają na schodach, odwracają się i schylają pokornie głowę w kierunku słonecznego dysku”.
Wypada tu zaznaczyć ponownie, że Kościół nie walczył o zniesienie święta, lecz o nadanie mu nowego, chrześcijańskiego sensu. Święto 25 grudnia zostało mu niejako narzucone przez wiernych, gdyż zrodziło się ze starodawnych zwyczajów ludowych, z reakcji ludu na pory roku, z chęci zrozumienia tajemnicy przemian w przyrodzie. Były to odwieczne zwyczaje, głęboko zapisane w tradycji pokoleń. Nic przeto dziwnego, że chrześcijanie, ludzie przeważnie prości, nie mogli i nie chcieli z nimi się rozstać. Pozostali bowiem dziećmi natury, mimo przyjęcia nowej religii. Kościół natomiast, bezsilny wobec ich żywotności, był na tyle mądry, że je zaadaptował nadając im swój własny sens. W ten sposób chrześcijaństwo przywłaszczyło sobie z mitraizmu kilka innych świąt: święto św. Jerzego w kwietniu zastąpiło pogańskie święto Parilli, Jana Chrzciciela – pogańskie święto wody, Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w sierpniu – święto Diany, a święto Wszystkich Świętych jest kontynuacją pogańskiego święta umarłych.
Stare nawyki i wspomnienia pogańskie były do tego stopnia żywotne w środowiskach chrześcijańskich, że niektórzy biskupi szukali jakiegoś kompromisowego wyjścia z trudnej sytuacji. Biskup Turynu tak rozpoczął swoje kazanie w wigilię Bożego Narodzenia: „Jest rzeczą dobrą, że lud nazywa dzień urodzin Pana naszego dniem »Sol novus«. Nie usiłujmy bynajmniej tego zmienić, gdyż wraz z narodzinami Zbawiciela następuje odnowa zbawienia dla całego rodzaju ludzkiego, ale również jasności słońca. Jeżeli podczas męczeństwa Chrystusa słońce się zaciemniło, musi ono z konieczności zaświecić jaśniej w dniu jego narodzin”.
Zgodnie z tymi kompromisowymi próbami chrześcijanie pierwszych wieków nazywali Chrystusa „Słońcem sprawiedliwości”, a nawet do dnia dzisiejszego w liturgii rzymskiej mówi się o nowym słońcu, które powstało w Chrystusie. Ze słońcem identyfikuje się go również w antyfonach oraz w modlitwie, którą odmawia się w święto Bożego Narodzenia o północy.
Święto Bożego Narodzenia nieodłącznie zrosło się w naszych wspomnieniach z idylliczną scenerią, w której głównymi aktorami są wół, osioł, grota i trzej królowie. Jest to radosny, świetlisty, rozrzewniający obraz, chwytający za serce nawet ludzi nieskłonnych do łatwych wzruszeń i sentymentów, ponieważ przepoił on nasze dzieciństwo niezapomnianymi urokami baśni.
Przeważnie ludzie są przekonani, że cała ta sceneria jasełkowa wywodzi się z ewangelii. Tych jednak, którzy zechcą przyjrzeć się tej sprawie bliżej, spotka nie lada niespodzianka. Bo oto w ewangeliach Marka i Jana nie znajdą ani jednego słowa o narodzinach Jezusa, natomiast u Mateusza i Łukasza, w jedynych kanonicznych źródłach opowieści o narodzeniu Jezusa, nie ma ani wołu, ani groty. W Ewangelii Łukasza Jezus rodzi się w stajence, a co się tyczy trzech króli, to u Mateusza, który – o dziwo – jedyny o nich mówi, nie są oni wcale królami, lecz mędrcami-magami, którzy przybyli ze Wschodu.
Jeżeli więc staniemy na stanowisku tej ostatnio wymienionej ewangelii kanonicznej, musimy niestety powiedzieć, że na świętych obrazach, jak też w jasełkach ludowych ci magowie noszą wspaniałe królewskie korony całkiem bezprawnie, a nawet wątpliwy jest ich tytuł do szacownych imion Kacper, Melchior i Baltazar. Imion tych nie ma wcale w ewangeliach, magowie bowiem występują tam anonimowo.
Skąd więc wzięły się te wszystkie szczegóły, nie byle jakie przecież, skoro bez nich niepodobna wyobrazić obie całej sztuki kościelnej i folkloru, owych szopek i kolęd, które setki lat nastrajały wzniośle wszystkich ludzi? Po odpowiedź musimy sięgnąć daleko w przeszłość, w pierwsze wieki chrześcijaństwa.
Badania ujawniły, że wszystkie opowieści o dzieciństwie Jezusa pochodzą z apokryficznego zbioru podań, które powstały przed V wiekiem, a który zawierał między innymi buddyjskie i perskie legendy.
Z zapożyczeń z owego zbioru powstały dwa apokryfy: Armeńska księga dzieciństwa oraz Arabska księga dzieciństwa. Otóż właśnie z wersji armeńskiej dowiadujemy się, że magowie byli królami perskimi i poznajemy ich imiona. „I wnet Anioł Pański podążył do kraju Persów, aby polecić królom-mędrcom, iż mają ruszyć w drogę i cześć złożyć nowo narodzonemu Dzieciątku. A wiodła ich gwiazda przez dziewięć miesięcy i przybyli, kiedy Dziewica stała się matką. Naówczas bowiem królestwo Persów przez potęgę swoją i zwycięstwa górowało nad wszystkimi królami panującymi w krajach Wschodu. Mędrcami zaś byli trzej bracia: pierwszy Melkon rządził Persami, drugi Baltazar rządził Indiami, trzeci zaś Kacper panował nad Arabami”. Dodajmy dla informacji, że z Melkona tradycja europejska zrobiła Melchiora.