Выбрать главу

Dotyczy to również relacji, która jest jeszcze ważniejsza. Otóż Mateusz (3,13-16), Marek (1,9) i Jan (1,31-32) donoszą, że Jan Chrzciciel ochrzcił nad Jordanem Jezusa. Czytamy nawet w czwartej ewangelii, że nie tylko dokonał on chrztu, lecz jako jeden jedyny człowiek wśród obecnych widział, że na Jezusa zstąpił Duch Święty w postaci gołębicy. Tymczasem czytając Łukasza, dowiadu­jemy się, że Jan Chrzciciel nie mógł ochrzcić Jezusa ani widzieć zstępującego nań Ducha Świętego, ponieważ wtedy, gdy Jezus poddał się temu obrzędowi, Jan za sprawą Heroda Antypasa był już uwięziony. Kto zaś dokonał tego obrzędu z tekstu nie wynika: „I stało się, gdy wszystek lud chrzest przyjmował i gdy Jezus był ochrzczony i modlił się, otworzyły się niebiosa, a Duch Święty widzialnie, jako gołębica, zstąpił nań. I stał się głos z niebios, mówiący: Tyś jest syn mój miły, w tobie upodobałem sobie” (3,21-22). Jak z tego wersetu wynika, Duch Święty widziany był tym razem przez wszystkich obecnych przy obrzędzie.

W sprzecznościach, jakie ujawniły się w poszczególnych wersjach o Janie Chrzcicielu, wyczuwa się jakąś zagadkę, jakieś intrygujące niedomówienie. Zapoznajmy się więc choćby w największym skrócie z historycznymi okolicznoś­ciami, które stworzyły podłoże dla tych opowieści.

Jan, nazwany przez autorów Nowego Testamentu oraz przez Józefa Flawiusza „Chrzcicielem”, większość swoich lat męskich spędził samotnie na pustyni, żywiąc się szarańczą i miodem leśnym. W piętnastym roku panowania Tyberiusza, czyli w 28 r. n.e. opuścił swą pustelnię i zaczął występować publicznie jako prorok. Odziany w zgrzebną tkaninę z sierści wielbłądziej, opasany skórzanym rzemieniem, głosił gromkim, pełnym zapamiętania głosem bliskie nadejście Królestwa Bożego i wzywał lud do pokuty. Tym, którzy poddadzą się obrzędowi chrztu przez ablucję w wodzie Jordanu, zapewniał odpuszczenie grzechów i wstęp do przyszłego Królestwa Bożego na ziemi.

Nie potrzeba tu chyba powtarzać w szczegółach niesamowitej i posępnej w swym egzotycznym pięknie historii jego dalszych losów, opowiedzianej zgodnie przez Mateusza i Marka. Tetrarcha Herod Antypas uwięził Jana w przygranicznej fortecy Macheront, gdy ten oskarżył go o to, że dopuścił się kazirodztwa, ponieważ uwiódł i poślubił Herodiadę, żonę swego brata. Tam odegrał się ponury, ale dziwnie jakoś fascynujący dramat, wielokrotnie wyko­rzystywany artystycznie w muzyce, malarstwie i literaturze: uczta Heroda, taniec Salome, mściwość Herodiady, głowa ściętego Jana wniesiona na tacy do sali biesiadnej.

W imię prawdy musimy tu wtrącić, że córka Herodiady, która swoim tańcem tak oczarowała Antypasa, nie ma w ewangeliach imienia. Dopiero pozaewangeliczne źródła donoszą nam, że miała na imię Salome. Nie znalibyśmy również miejsca kaźni Jana, gdyby Józef Flawiusz nie poinformował nas, że była to przygraniczna warownia Macheront.

Wymieniony historyk żydowski, którego prawdomówność w wielu wypad­kach się potwierdziła, inaczej tłumaczy przyczynę opisanego dramatu. Według niego Herod Antypas po prostu obawiał się rosnącej popularności pustelnika, który pełnym gniewnej pasji kaznodziejstwem zdobywał sobie coraz szerszą reputację, iż jest co najmniej prorokiem, jeżeli nie Mesjaszem. Wiemy to między innymi od Łukasza, który pisze, że „wszyscy w duszy swej poczynali się zastanawiać, czy też Jan nie jest Chrystusem...” (3,15).

Nieprzebrane rzesze rozegzaltowanego ludu, które cisnęły się do niego, budziły niepokój, nie wróżyły nic dobrego. Każdej chwili mogło dojść do jednej z tych licznych zamieszek, które zazwyczaj kończyły się zbrojną interwencją kohort rzymskich i straszliwą rzezią ludności. Mesjanizm Jana był równie niebezpieczny dla ustalonego porządku, co mesjanizm poprzednio występują­cych samozwańczych proroków i przywódców narodu. Nastroje uciskanego, zagrożonego w swoim bycie i oczekującego wybawiciela społeczeństwa żydow­skiego były takie, że Herod Antypas miał wszelkie powody bać się wystąpień Jana i dlatego postanowił go zlikwidować. Co oczywiście nie wyklucza wcale, że gwałtownie karcony przez zuchwałego w jego mniemaniu przybłędę z pustyni kierował się w stosunku do niego także uczuciem osobistej zemsty.

Należy jednak tu podkreślić, że Flawiusz przypuszczalnie nic nie wiedział o tej całej romantyczno-posępnej scenerii, która w ewangelii stanowi tło egzekucji, gdyż ani słowa nie napisał o moralnym potępieniu Antypasa”, o nienawiści Herodiady i o Salome, która jakoby wytańczyła sobie głowę Jana. To milczenie upoważnia nas do sceptycyzmu i zaliczenia owej anegdotycznej relacji do kategorii fikcji literackiej, co jednak nie przeszkadza nam wyrazić podziwu dla polotu i fantazji nieznanego autora, który ją chyba wymyślił.

Ewangeliści, jak to nietrudno zauważyć, podkreślają z wyjątkową pieczołowi­tością, że Jan Chrzciciel podporządkował, się Jezusowi, że widział w nim zapowiedzianego przez Pismo Święte Mesjasza, który jest mocniejszy od niego, bo chrzcić będzie Duchem Świętym, podczas gdy on chrzcił tylko wodą. W Ewangelii według Jana posunął się w pokorze do tego stopnia, że ogłosił siebie za niegodnego rozwiązać rzemienia u sandałów Jezusa.

Nietrudno jednak wykazać dowodnie, że twierdzenie ewangelistów nie odpo­wiadało rzeczywistości, że była to z ich strony propaganda, mająca czytelników przekonać, że Jezus był nadrzędnym w stosunku do Jana, co więcej, że Jan osobiście uznał to publicznie. Zabiegi ewangelistów miały na celu zatuszowanie faktu, że Jan i Jezus a później także ich następcy pozostawali ze sobą w stosunku antagonistycznym, wynikającym stąd, że istniała między nimi silna rywalizacja o pozyskanie nowych akolitów.

Ewangeliści, na skutek znanej nam już niekonsekwencji, nie zdołali wymazać z tekstu resztek pogłosów tej rywalizacji. Tak np. czytamy w Ewangelii według Jana, że gdy Jan Chrzciciel przebywał w Enon, zjawili się u niego uczniowie z ostrzeżeniem, że Jezus zyskuje coraz więcej zwolenników, że „wszyscy idą do niego” (3,22-27). Wprawdzie, jak twierdzi ewangelista, Jan zareagował na to ostrzeżenie nową deklaracją uznającą wyższość Jezusa, nie zmienia to jednak podanego w tym wersecie faktu, że obaj niezależnie od siebie werbowali uczniów i że pod tym względem współzawodniczyli ze sobą.