Выбрать главу

Ewangeliści różnią się znacznie nawet w opisie Wielkiego Tygodnia i bibliści do dnia dzisiejszego trudzą się daremnie, aby ustalić choćby w przybliżeniu zarówno kolejny przebieg wydarzeń, jak też ich datę. Dotąd istnieją wątpliwości, w którym roku i w którym dniu Jezus został ukrzyżowany. Nie jest nawet rzeczą pewną, czy Ostatnia Wieczerza była sakralnym posiłkiem spożytym w święto Paschy w 14 dniu żydowskiego miesiąca Nizan (tradycja synoptyczna), czy też jakimś innym posiłkiem, przypadającym – jak to wynika z Ewangelii Jana – na 13 dzień tegoż miesiąca.

Nie zamierzamy tu wchodzić w owe dość zawiłe i żmudne kontrowersje, dla przykładu jednak poświęcimy nieco czasu opisowi pobytu Jezusa w Betanii. Pod tym względem zgodni są tu jedynie Mateusz i Marek. W ich wersji Jezus był gościem Szymona „trędowatego”. Pewna niewiasta występująca bezimiennie wylała na jego głowę kosztowny olejek. Obecni tam goście, lub też uczniowie, nie kryli swego zgorszenia. W ich mniemaniu Jezus nie powinien był dopuścić do takiego marnotrawstwa, gdyż olejek można było sprzedać, a pieniądze rozdać ubogim. Marek dodaje jeszcze, że w ten sposób można było uzyskać ogromną sumę trzystu denarów. Ponadto, bez związku z tym incydentem, obaj ewangeliści informują nas o zdradzie Judasza Iszkariota.

Gdy odczytujemy odpowiednie wersety z Ewangelii według Łukasza, od razu orientujemy się, że mamy tu do czynienia z zupełnie inną opowieścią. Uczta w Betanii odbywa się tam przede wszystkim o wiele wcześniej niż dwie poprzednie i w żadnym razie nie wiąże się z wydarzeniami Wielkiego Tygodnia. Gospodarzem domu jest co prawda również Szymon, ale ewangelista nazywa go „faryzeuszem”, a nie „trędowatym”. Epizod namaszczenia olejkami widać napisany został przez autora z inklinacjami beletrystycznymi, gdyż zwięzły i rzeczowy opis Mateusza i Marka przeobraził się tu w nastrojową scenkę z morałem, nabrzmiałą dramatyczną, prawdziwie ludzką treścią. Nie występuje już jakaś nieokreślona niewiasta, lecz jawnogrzesznica, która w przypływie skruchy zlewa stopy Jezusa łzami, wyciera je swoimi włosami, całuje i namaszcza olejkami. Nie ma w tym głęboko przejmującym opowiadaniu ani słowa o zgor­szeniu z powodu marnotrawienia olejku. Natomiast nowością dla nas jest to, że w uczcie brali udział także faryzeusze, którzy skorzystali z tego epizodu, aby zachwiać wiarę obecnych w Jezusa. Gdyby był on rzeczywiście prorokiem – orzekli – nie pozwoliłby, aby dotknęła go grzesznica, bo wiedziałby zawczasu „kto zacz jest niewiasta”.

Gdy z kolei otworzymy Ewangelię według Jana, przekonamy się, że tych niespodzianek jest jeszcze więcej. Albowiem to, co Jan nam relacjonuje, właściwie niewiele ma wspólnego z poprzednimi trzema wersjami. Uczta w Betanii nie odbywa się tam na dwa dni przed świętem Paschy, jak to jest u Mateusza i Marka, lecz o całe cztery dni wcześniej. A co dziwniejsze, honory domu pełnią zgoła inne osoby, mianowicie Łazarz oraz jego siostry Marta i Maria.

Tym razem poznajemy po imieniu niewiastę, która stopy Jezusa namaszcza olejkami i wyciera swoimi włosami. Jest nią właśnie Maria. A zgorszenie z powodu marnotrawstwa kosztownych olejków nie wyrażają już osoby nieokre­ślone, lecz Judasz Iszkariot we własnej osobie. Jednakże Jan informuje nas, że była to z jego strony perfidna obłuda, gdyż sam miał chęć na te trzysta denarów, które by uzyskano ze sprzedaży olejku. „A mówił to nie dlatego – wtrąca ewangelista – żeby się troszczył o ubogich, ale że był złodziejem, i mając trzos, nosił to, co wkładano” (12,6). Według Jana Judasz pełnił zatem funkcję skarbnika i korzystał z tego, by okradać wspólną, powierzoną mu kasę.

Przypatrzmy się teraz wydarzeniom na Górze Oliwnej, gdzie Jezus w znajdu­jącym się na jej stoku ogrójcu Getsemani przechodził katusze trwogi i zwątpie­nia i gdzie w końcu został aresztowany. Wersje ewangelistów są tu raczej zbieżne, a różnice, jakie w nich spostrzegamy, mają przeważnie charakter uzupełniający.

Tak na przykład u synoptyków nie nazwany towarzysz Jezusa odcina ucho nie nazwanemu słudze arcykapłana i dopiero od Jana dowiadujemy się, że chodzi tu o Piotra i Malchusa. Incydent kończy się w trzech ewangeliach poleceniem Jezusa, by jego zbyt popędliwy obrońca z powrotem wsadził miecz do pochwy. Ani słowa o tym, co stało się z okaleczonym sługą. Łukasz, który już nieraz poprzednio wykazywał w tego rodzaju sytuacjach więcej wyobraźni i wrażliwości niż inni ewangeliści, zrozumiał, że Jezus ze względu na głoszoną przez siebie zasadę miłosierdzia i miłości bliźniego nie mógł na tym poprzestać. Dlatego on jedyny zakończył epizod uwagą, że Jezus przytknął odcięte ucho rannemu i uzdrowił go.

Ta sama wyobraźnia zagrała u Łukasza w opisie udręki serca, jaką przechodził Jezus w Getsemani. Inni ewangeliści relacjonują nam, jak Jezus łamał się i modlił, prosząc Boga, aby oddalił od niego kielich goryczy. Łukasz natomiast przedstawia tę scenę bardziej obrazowo i bardziej emocjonalnie, że nie powiem teatralnie. U niego Jezus cierpi tak przerażająco, że zamiast potu spływają z niego krople krwi. Ponadto ukazuje mu się anioł, aby podtrzymać go na duchu w chwili jego niemocy i zwątpienia.

W poszczególnych wariantach wyczuwa się wyraźnie pewne określone tenden­cje. Ich autorzy, przypuszczalnie, aby łatwiej trafić do przekonania czytelni­ków, dążą do coraz większego uściślenia realistycznych szczegółów i wzbogace­nia ich od strony obrazowej.

Jest w tych odmianach inna jeszcze tendencja, nazwijmy ją teologiczną. Dochodzi ona do głosu w Ewangelii według Jana, gdzie Jezus, jak to wiemy, różni się od Jezusa synoptyków. Opromienia go bowiem już za życia taki blask boskości, że dostrzegają to nawet ludzie postronni. Zgodnie z tym założeniem Janowi wydawało się bluźnierstwem, żeby Judasz dotknął swymi wargami jego boskiego lica. Dlatego on jeden wśród ewangelistów nie wspomina nic o poca­łunku zdrajcy.

Są u Jana inne jeszcze odrębności. Otóż w akcie pojmania Jezusa w ogrójcu Getsemani u boku kapłańskich sług biorą udział także żołnierze kohorty rzymskiej. I co dziwniejsze, oni wszyscy, Żydzi i Rzymianie, na widok jego osoby, ogarnięci nagłą bojaźnią, padają przed nim na twarze. Jan zapewne pragnął za pomocą tego historycznie nieprawdopodobnego incydentu pokazać, że nawet wrogowie rozpoznali w nim Syna Bożego. Zgodnie ze swymi koncep­cjami przemilcza on również przejmującą scenę agonii Jezusa w ogrójcu, przypuszczalnie aby zbytnio nie eksponować jego cielesnej, ludzkiej natury.