Выбрать главу

– Babka ma rację. Byłaś piękną panną młodą. – Catherine natychmiast ukryła się za różą, pozornie pochłonięta podziwianiem jej płatków. – Nie wiem, czy powinienem to powiedzieć, ale do licha, wyglądałaś dzisiaj oszałamiająco.

– Nie domagałam się komplementu.

– Wiesz, weszło ci to w nałóg.

– Co?

– To, że nie przyjmujesz żadnego przejawu aprobaty z mojej strony. Zanim to powiedziałem, byłem pewien, że odrzucisz komplement.

– Nie odrzuciłam.

– Ale także nie przyjęłaś. Ja tylko powiedziałem, że byłaś piękną panną młodą. Czy to ci zagraża?

– Nie… nie wiem, o co ci chodzi.

– Zapomnij więc o tym.

– Nie, zacząłeś o tym mówić, więc dokończmy. Dlaczego miałabym czuć się zagrożona?

– To ty miałaś odpowiedzieć na to pytanie.

– Ale nawet w najmniejszym stopniu nie jestem zagrożona. - Niedbałym gestem machnęła różą. – A ty byłeś niezwykle przystojnym panem młodym. Cóż, uważasz, że teraz też czuję się zagrożona?

Sam jednak ton jej głosu brzmiał defensywnie. Przywiodła mu na myśl dziecko, które gdy się na coś ośmiela, mówi: „Widzisz? Wcale się nie boję pójść do domu Szalonej Gertie i nacisnąć dzwonek”, po czym dzwoni i ucieka czym prędzej.

– No i co sądzisz – zapytał wyzywającym tonem – że mamy sobie nawzajem podziękować czy co?

Jego słowa przywołały uśmiech na jej twarz. Trochę się odprężyła, chyba szampan tak działał.

– Czy wiesz, co twój a matka mi powiedziała? – zapytał Clay.

– Co? Przez chwilę siedział w milczeniu, jakby zastanawiał się, jak jej to powiedzieć. Pochylił się gwałtownie w przód i zajął napełnianiem swojego kieliszka.

– Powiedziała: „Kiedy Catherine i Bobbi były małymi dziewczynkami, bawiły się w śluby. Tylko w to się bawiły i zawsze się kłóciły, która z nich będzie panną młodą”. – Clay odchylił się do tyłu, oparł ramię o poręcz fotela, przyłożył dwa palce do skroni i zapytał od niechcenia: – Tak było?

– Co to ma za znaczenie?

– Zastanawiałem się tylko.

– Więc się nie zastanawiaj, to nie ma znaczenia.

– Nie ma? Catherine gwałtownie zmieniła temat.

– Jeden z twoich wujów powiedział mi, że zazwyczaj o tej porze roku jeździsz polować, ale że tego roku niewiele miałeś ku temu okazji z powodu przygotowań do ślubu.

– To pewnie był wuj Arnold.

– Nie zmieniaj tematu.

– Czyżbym zmienił temat?

– Możesz zmienić, kiedy tylko będziesz miał ochotę.

– Dziękuję, zrobię to.

– Chcę powiedzieć, że nie jesteśmy ze sobą związani i nic nie musi się zmieniać. Nadal możemy chodzić własnymi ścieżkami, mieć swoich przyjaciół, tak jak przedtem.

– Wspaniale. Zgoda, Stu i ja będziemy polować do woli.

– Nie myślałam o Stu.

– Och? – uniósł pytająco brew.

– Mówiłam o niej.

– O niej? O kim?

– O Jill. Oczy Claya przybrały stalowoszary kolor i aż podskoczył.

Podszedł do stolika i z impetem postawił na nim kieliszek.

– Co Jill ma do tego?

– Widziałam was. Widziałam, jak się całowaliście. Myślałam o niej, kiedy powiedziałam, że nie musisz się czuć ze mną związany.

Odwrócił się gwałtownie z gniewną miną:

– Posłuchaj, nasze rodziny przyjaźnią się od lat. Byliśmy… – Przerwał, lecz nie powiedział: „kochankami”. – Znam ją od dziecka. A co więcej, był tam jej ojciec, a także, na litość boską, babka Forrester.

Popatrzył na nią gniewnie, po czym odwrócił się i ściągając po drodze koszulę, zniknął za drzwiami łazienki.

Kiedy wrócił, Catherine siedziała na skraju łóżka, odwrócona plecami, i szczotkowała włosy. Zwiędła gardenia leżała rzucona na nocny stolik. Jego wzrok powędrował do białych jedwabnych prześcieradeł, następnie do szlafroka leżącego w nogach łóżka, do jej pleców w bladożółtej koszuli nocnej, do miarowo poruszającej się szczotki w jej dłoni. Nie mówiąc ani słowa, złożył poduszkę wpół i położył się z rękami za głową. Szczotka przestała się poruszać. Usłyszał cichy stuk, kiedy ją odłożyła. Przekręciła wyłącznik lampki i w pokoju zapanowała ciemność. Materac poruszył się. Kołdra na jego piersi przesunęła się lekko w jej stronę. Nie miał wątpliwości, że gdyby wyciągnął rękę, natrafiłby na jej plecy.

Ich oddechy stały się głośniejsze. To, że się nie widzieli, wytworzyło bardziej intymny nastrój. Clay leżał tak sztywno, że w końcu zaczęły go boleć ramiona. Catherine zwinęła się jak ślimak, boleśnie świadoma obecności Claya obok. Wydawało jej się, że słyszy, jak mruga powiekami. Zadrżała i mocniej zacisnęła palce na jedwabnym prześcieradle.

Rozległ się ledwo słyszalny szelest. To Clay się poruszył.

– Catherine – dobiegł ją jego głos – ty rzeczywiście masz o mnie marne zdanie, prawda?

– Nie czuj się taki zraniony. Nie ma ku temu najmniejszego powodu. Wiem, że to ona powinna być dzisiaj panną młodą. Czy myślisz, że nie wyczuwam, że zajęłam jej miejsce? Całe to wasze bogactwo zbija mnie z nóg. Odpowiem ci teraz na twoje pytanie. Tak, bawiłam się z Bobbi w śluby, kiedy byłyśmy małe. Jestem więc poniekąd specjalistką pod tym względem, tak więc całe to przedstawienie po prostu mnie wciągnęło. Teraz już jednak nie udaję. Widzę rzeczy takimi, jakie są, jasne?

Do licha, pomyślał Clay, powinienem podziękować jej za to przyzwolenie co do Jill, a zamiast tego czuję złość. Do licha, nie powinienem myśleć, że muszę dochowywać żonie wierności, a jednak tak myślę.

Catherine poczuła, jak łóżko podskakuje, kiedy Clay odwrócił się na bok i uderzył pięścią w poduszkę.

Gdzieś wysoko przelatywał odrzutowiec. Łóżko było bardzo duże, żadne z nich nie miało wrażenia, że je z kimś dzieli; mogło im przeszkadzać tylko to, że słyszą swe oddechy. Jednak wrogość między nimi była namacalna. Wydawało się, że minęły godziny, i Catherine pomyślała, że Clay zasnął. Wtedy jednak on odwrócił się na plecy tak gwałtownie, że miała pewność, iż wcale nie spał przez cały ten czas.

– Czy zawsze na dobranoc będziemy sobie dokuczać? – zapytał zimno Clay.

– Nie miałam zamiaru ci dokuczać.

– Pewnie, że nie. Bądź przynajmniej uczciwa. Miałaś zamiar wprowadzić do łóżka trzecią osobę i niemal ci się to udało. Pamiętaj jednak, że jeżeli ona tu jest, to na twoją prośbę.

– Dlaczego więc jesteś taki rozgniewany?

– Bo nie mogę z tego powodu zasnąć. Jeśli będę musiał przez to przechodzić przez następny rok, to stanę się wrakiem.

– A jak sądzisz, czym ja będę? Wbrew swojej woli Clay przywołał w myślach obraz Catherine w czasie uroczystości. Jak wyglądała, gdy weszła do salonu, a jak podczas ślubowania albo gdy zobaczyła dziewczęta z Horizons, czy kiedy ją pocałował. Przypomniał sobie dotyk jej lekko zaokrąglonego brzucha. Była to najgorsza rzecz, jaką kiedykolwiek przeżył – to że leży w łóżku z kobietą i nie może jej dotknąć. Co jeszcze bardziej absurdalne, było to usankcjonowane prawem. Do licha, pomyślał, powinienem był uważać na szampana. Szampan go podniecał.

W końcu doszedł do wniosku, że zachowują się dziecinnie. Byli mężem i żoną, w czasie przyjęcia zdecydowanie uwodzili się, a teraz próbowali zaprzeczyć temu, co im obojgu nie pozwalało zasnąć.

Do diabła, nie może pogorszyć całej sprawy.

– Catherine, czy chcesz jeszcze raz spróbować, bez żadnych zobowiązań? Może potem uda się nam zasnąć.

Mięśnie w dole jej brzucha skurczyły się i zaczęły drżeć. Skuliła się po swojej stronie łóżka, znowu odwracając się do niego plecami.