Выбрать главу

Przyglądałam się uważnie sporządzonej liście. Pewnych ewentualności nie byłam w stanie sprawdzić. Jeśli na przykład Dow nagle zachorował lub został ranny albo zabity w jakimś tragicznym wypadku, nie było mowy, żebym się o tym dowiedziała, jeśli ktoś nie przekaże stosownych informacji. Policja zbadała już wszystkie szpitale w okolicy. W tego typu przypadkach praca detektywa z małego miasteczka (na dodatek działającego w pojedynkę) jest wyjątkowo trudna. Nie miałam dostępu do informacji udzielanych przez linie lotnicze, urząd imigracyjny i celników, nie mogłam więc stwierdzić, czy Purcell wsiadł na pokład samolotu (pociągu lub statku) pod własnym nazwiskiem lub też przybranym (posługując się fałszywym prawem jazdy lub paszportem). Jeśli nadal był w kraju, mógł pozostawać w ukryciu, dopóki nie skorzystał z kart kredytowych, nie kupił ani nie wynajął nieruchomości, nie zwrócił się z prośbą o zainstalowanie telefonu, nie prowadził samochodu z nieważną rejestracją lub też w jakikolwiek inny sposób nie zwrócił uwagi na siebie bądź swój pojazd. Nie mógł głosować, wykonywać pracy, która wymagałaby podania numeru ubezpieczenia, nie mógł otworzyć konta w banku. No i oczywiście nie mógł praktykować jako lekarz, a tak przecież zarabiał na życie przez ostatnie czterdzieści lat.

Oczywiście, jeśli udało mu się sfabrykować fałszywą tożsamość, mógł robić, co mu się tylko żywnie podobało, tak długo, jak jego historia wydawała się prawdopodobna, a podane przezeń informacje nikomu nie wydały się podejrzane. Jeśli tak było w istocie, to odnalezienie go po zaledwie dziewięciu tygodniach graniczyło z niemożliwością. Nie upłynęło po prostu dość czasu, by jego nazwisko mogło się gdziekolwiek pojawić. Jedynym wyjściem z tej trudnej sytuacji były systematyczne rozmowy i wędrówki od przyjaciela do przyjaciela, od kolegi do wspólnika, od byłej żony do obecnej, od córki do córki. Wszystko to w nadziei, że wpadnę gdzieś na jakiś najmniejszy choćby ślad. Potrzebowałam tylko maleńkiego pęknięcia w materiale jego życia, które powoli zaprowadzi mnie do miejsca jego pobytu. Postanowiłam skoncentrować się na obszarach, nad którymi miałam pełną kontrolę.

Niedziela mijała leniwie. Udzieliłam sobie jednodniowego urlopu i kręciłam się po mieszkaniu, wykonując drobne prace.

W poniedziałek rano wstałam jak zwykle wcześnie, włożyłam dres i sportowe buty i tak wystrojona przebiegłam sześć kilometrów. Nad miastem wisiały ciężkie chmury, a ocean miał barwę błota. Deszcz przestał już padać, ale chodniki były nadal wilgotne, i biegnąc do domku na plaży, gdzie zazwyczaj zawracałam, rozpryskiwałam kałuże. Wszędzie pełno było dżdżownic, które leżały na chodnikach niczym resztki zużytego mopa. Między nimi snuły się ślimaki, przechodząc przez chodnik z całym typowym dla niewiniątek optymizmem. Musiałam ciągle patrzeć pod nogi, żeby żadnego nie rozdeptać.

Po powrocie do domu wzięłam torbę z rzeczami i pojechałam do siłowni. Zaparkowałam samochód na jedynym dostępnym miejscu, wsuwając się między pick-upa i furgonetkę. Już na parkingu słyszałam szczęk metalowych przyrządów i pojękiwania siłaczy mocujących się z ciężarami. W środku dobiegająca z głośników muzyka rockowa walczyła o pierwszeństwo z porannymi wiadomościami migającymi na ekranie telewizora zawieszonego pod sufitem. Dwie kobiety ćwiczyły pracowicie na steperach, a trzecia oraz dwóch mężczyzn cierpliwie walczyło z ruchomą bieżnią ustawioną na podwójną szybkość. Wszyscy patrzyli uważnie w ekran.

Wpisałam się na listę i spytałam pracującego w recepcji Keitha, czy zna Clinta Augustine’a. Keith jest młodym mężczyzną po dwudziestce, z brązowym wąsikiem i lśniącą, ogoloną na zero głową.

– Jasne, że znam. Ty też na pewno go tu widziałaś. Potężny facet z jasnoblond włosami. Pracuje zwykle o piątej, tuż po otwarciu. Czasem przychodzi później ze swoimi klientkami, głównie mężatkami. To jego specjalność – Keith od czasu do czasu stosował sterydy, wpływające na masę jego ciała. Obecnie znajdował się w fazie skurczonej, która znacznie bardziej mi odpowiadała. Był jednym z tych facetów o potężnej klatce piersiowej i bicepsach, lecz słabo rozwiniętych dolnych partiach ciała. Być może doszedł do wniosku, że skoro i tak stoi za ladą, to nie ma sensu pracować nad mięśniami poniżej talii.

– Słyszałam, że trenował z Crystal Purcell.

– Przez jakiś czas. Przychodzili tu późnym popołudniem w poniedziałki, środy i piątki. Czy to przypadkiem nie żona tego faceta, który zaginął jakiś czas temu? To ci dopiero szkopuł. Musiało się wydarzyć coś bardzo dziwnego.

– Niewykluczone – odparłam. – No, biorę się do roboty. Dzięki za informacje.

– Nie ma sprawy.

Włożyłam rękawiczki do ćwiczeń i znalazłam spokojne miejsce. Wyciągnęłam się na szarej macie i zaczęłam od ćwiczeń mięśni brzucha, robiąc dwie serie po pięćdziesiąt brzuszków. Ręce splotłam za głową, a nogi oparłam o ławeczkę do wyciskania ciężarów na leżąco. W nozdrza uderzył mnie zapach kleju unoszący się z asfaltowoszarej wykładziny. Atlasy do ćwiczeń wyglądały jak skomplikowane konstrukcje wzniesione z naturalnych rozmiarów zestawów konstrukcyjnych dla dzieci: metalowe pręty, zasuwy, przekładnie, ruchome łączenia. Kiedy skończyłam brzuszki, zabrałam się do ćwiczeń wzmacniających nogi. Po piętnastu powtórkach wyobraziłam sobie, jak moje ścięgna pękają i zwijają się niczym zepsute żaluzje. Ćwiczenia rozciągające były bolesne jak diabli, ale przynajmniej nie niosły ze sobą ryzyka kalectwa. Po chwili przyszedł czas na plecy, klatkę piersiową i ramiona. Sesję zakończyłam, podnosząc przez chwilę sztangę, a na sam koniec zostawiłam sobie moje ulubione ćwiczenie: rozciąganie tricepsów. Wyszłam z sali cała spocona.

Po powrocie do domu wzięłam prysznic, włożyłam sweter, dżinsy i buty, przegryzłam coś na śniadanie i spakowałam sobie kanapki na lunch. Do biura dotarłam o dziewiątej. Zaraz zadzwoniłam na posterunek policji, gdzie detektyw Odessa zapewnił mnie, że raz jeszcze sprawdzi w komputerze, czy gdzieś nie pojawiło się nazwisko doktora Purcella. Zdążył już przejrzeć parę biuletynów opisujących niezidentyfikowane ciała, które znaleziono w całym stanie. W grupie wiekowej Purcella nie było żadnego białego. Co tydzień przypominano miejscowej policji, pracownikom biura szeryfa i oficerom patrolującym autostrady, że powinni mieć oczy szeroko otwarte. Odessa postanowił wzmóc wysiłki i rozesłał wiadomości do większości szpitali w sąsiednich okręgach na wypadek, gdyby Purcell trafił tam z zanikiem pamięci lub w śpiączce.

Opowiedziałam Odessie o przeprowadzonych do tej pory rozmowach. Kiedy wspomniałam o prowadzonym przez Medicare dochodzeniu w sprawie oszustwa finansowego, powiedział:

– Tak, wiemy o tym.

– To dlaczego pan milczał?

– Bo to działka Paglii, a my jesteśmy jego podwładnymi.

Pod koniec rozmowy stało się jasne, że wszyscy nadal poruszamy się po omacku, choć wyglądało na to, że jest mi wdzięczny za podzielenie się z policją zdobytymi informacjami. Podszedł nawet bardzo spokojnie do propozycji Blanche, by skontaktować się z medium, co w pewnym sensie mnie zdziwiło. Często zapominam jednak, że detektywi, choć z natury twardo stąpają po ziemi, nie lekceważą tego typu rozwiązań.

Po chwili wyjęłam numer Jacoba Trigga, który zdaniem Crystal był najlepszym przyjacielem Dowa. Zadzwoniłam i wyjaśniłam mu, kim jestem. Umówiliśmy się o dziesiątej rano we wtorek u niego w domu. Zaznaczyłam ten termin w kalendarzu, po czym wykręciłam służbowy numer Joela Glaziera. Sekretarka poinformowała mnie, że szef pracuje dziś w domu, i podała mi telefon. Raz jeszcze wyjaśniłam, kim jestem i kto mnie zatrudnił. Glazier sprawiał wrażenie sympatycznego faceta. Podał mi swój adres i umówił się ze mną na pierwszą po południu. Kolejny telefon zaprowadził mnie do szpitala Santa Teresa, gdzie się dowiedziałam, że Penelope Delacorte jest przełożoną pielęgniarek i pracuje od dziewiątej do piątej. Zapisałam sobie uzyskane informacje i postanowiłam zadzwonić do niej później, po spotkaniu z Glazierem. Ostatni telefon, już we własnej sprawie, wykonałam do Richarda Hevenera. Zostawiłam mu na sekretarce wiadomość z pytaniem o moje zgłoszenie. Próbowałam przybrać szczególnie uwodzicielski ton w nadziei, że przechyli to szalę na moją korzyść.