– Nie za bardzo. Miałam kiedyś dużą paproć, ale musiałam ją wyrzucić.
– Paskudnie śmierdzi – powiedział, potrząsając głową. Odstawił różę na bok i sięgnął po roślinę w doniczce z terakoty. Patrzyłam, jak zmywa gąbką szary nalot z liści. – To pleśń – rzucił, jakby odpowiadając na moje niezadane pytanie. – Często wystarczy woda z mydłem. Nie mam nic przeciwko środkom chemicznym, ale w walce z czymś takim lubię najpierw spróbować tradycyjnych metod. Nieźle sprawdza się też bezwodnik maleinowy albo siarczek nikotyny. Chyba jestem w tych sprawach bardzo konserwatywny. Susan często się ze mną nie zgadza, ale nie może nie dostrzegać moich małych zwycięstw.
– Rozumiem, że jesteś starym przyjacielem doktora Purcella?
– Znamy się od ponad dwudziestu lat. Byłem kiedyś jego pacjentem, a on moim świadkiem w procesie po wypadku samochodowym.
– Zanim jeszcze zajął się geriatrią?
– Oczywiście – odpadł.
– A czym ty się zajmowałeś? – spytałam z uśmiechem.
– Sprzedawałem lekarstwa. Działałem w trzech okręgach. Odwiedzałem lekarzy prowadzących prywatną praktykę. Poznałem Dowa, gdy miał jeszcze swój gabinet niedaleko szpitala St. Terry.
– Musiałeś sobie świetnie radzić. Posiadłość jest naprawdę przepiękna.
– Bo takie też było odszkodowanie. Trudno je jednak uznać za stosowne zadośćuczynienie. Dużo kiedyś biegałem i grałem w tenisa. Niestety, nie zwracamy uwagi na swoje ciało, dopóki nas nie zawiedzie. To było straszne, ale i tak miałem więcej szczęścia niż inni. – Urwał i spojrzał na mnie uważnie. – Wnioskuję, że rozmawiałaś już z Crystal. Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że będziesz się chciała ze mną spotkać. Jak się sprawy mają?
– Nie najlepiej. Rozmawiałam z wieloma osobami, ale udało mi się zebrać tylko garść teorii. A mnie potrzebne są niezbite fakty.
Ściągnął gęste brwi.
– Podejrzewam, że jeszcze bardziej wszystko zamieszam. Wiele o nim myślałem, raz jeszcze wracałem pamięcią do niedawnych wydarzeń. Policja przesłuchiwała mnie zaraz w pierwszym tygodniu po zaginięciu Dowa i byłem tym równie zaskoczony jak wszyscy inni.
– Jak często się widywaliście?
– Raz czy dwa razy w tygodniu. Wpadał rano na kawę po drodze do Pacific Meadows. Wiem, wiem, wy dziewczyny jesteście przekonane, że mężczyźni nigdy nie rozmawiają o swoich osobistych problemach… tylko o sporcie, samochodach i polityce. My z Dowem byliśmy inni, może dlatego, że miał okazję przejść razem ze mną przez wielki ból i cierpienie. I to bez słowa skargi. Był raczej małomówny i zamknięty w sobie i cenił podobne cechy u innych. Był tylko osiem lat starszy ode mnie, ale traktowałem go jak ojca. Czułem, że mogę mu powiedzieć o wszystkim. Darzyliśmy się zaufaniem i po pewnym czasie on też zaczął mi się zwierzać.
– Ludzie go podziwiali.
– Mieli ku temu wszelkie podstawy. Dow jest bardzo dobrym człowiekiem… albo był. Nie bardzo wiem, w jakim czasie powinniśmy o nim mówić. Mam nadzieję, że nadal w teraźniejszym, ale to się z czasem okaże. Crystal powiedziała mi, że to Fiona postanowiła skorzystać z twoich usług.
– Tak. Wyjechała w interesach do San Francisco, ale wraca dziś po południu. Rozmawiam z kim się tylko da i zbieram informacje w nadziei, że uda mi się ją przekonać, że nie wyrzuciła pieniędzy w błoto.
– Nie przejmowałbym się tym aż tak bardzo. Trudno ją zadowolić – powiedział. – Kto jeszcze oprócz mnie znalazł się na twojej liście?
– Rozmawiałam z jednym z jego wspólników…
– Z którym?
– Z Joelem Glazierem. Nie spotkałam się jeszcze z Harveyem Broadusem. Rozmawiałam też z pracownikami kliniki i z jego córką Blanche. Z Melanie jeszcze nie.
Na dźwięk tego imienia uniósł brwi, ale powstrzymał się od komentarza.
– A co z Lloydem Muscoe, byłym mężem Crystal? Spotkałaś się z nim?
– Nie zamierzałam, ale mogę to zrobić. Widziałam go u Crystal w piątkowe popołudnie, gdy przyjechał po Leilę. Jaką rolę tu odgrywa?
– Może mało ważną, ale kto wie. Jakieś cztery miesiące temu Dow wspominał, że spotkał się z Lloydem. Doszedłem do wniosku, że ma to coś wspólnego z Leilą, ale może niekoniecznie. Leila przez krótki czas mieszkała z Lloydem. Opowiadała wszystkim naokoło, że jest już wystarczająco dorosła, by sama podejmować decyzje. Crystal miała już dość kłótni, więc Leila przeniosła się do Lloyda. Zaczęła właśnie ósmą klasę. Nie było jej w domu tylko dwa miesiące, a sprawy wymknęły się zupełnie spod kontroli. Zaczęła łapać złe stopnie, chodziła na wagary, pojawił się alkohol i narkotyki. Dow postanowił wziąć sprawy we własne ręce i tak Leila trafiła do Fitch Academy. Teraz kontrolują każdy jej ruch, a ona oczywiście obwinia o wszystko Dowa. Widzi w nim tyrana, a za takowego uważa każdego, kto nie pozwala jej robić tego, na co ma ochotę.
– Na Lloyda też jest wściekła. Kiedy odwiedziłam Crystal, nie chciała się z nim widzieć, ale Crystal w końcu postawiła na swoim.
– Nie wątpię, że się na niego wścieka. Uważa, że powinien ją stamtąd zabrać. Oczywiście Leila sobie nie ma nic do zarzucenia. W jej wieku zawsze szuka się winy u innych.
– A co się stało, gdy Dow pojechał do Lloyda? Pokłócili się?
– Nie znam szczegółów, ale nawet gdyby Lloyd chciał mu wyrządzić krzywdę, bałby się, że sprawa szybko wyjdzie na jaw. Jest na to za sprytny.
Sięgnęłam do torby i wyjęłam starą kopertę, żeby móc coś zapisać.
– Czy mógłbyś mi podać jego adres?
– Nie znam go na pamięć. Ale mogę ci powiedzieć, gdzie to jest. To duży dom z żółtymi okiennicami. Stoi na rogu Missile i Olivio. Lloyd wynajmuje małe studio na tyłach.
– Chyba znam to miejsce – odparłam. – Domyślam się, że stosunki między Lloydem i Crystal układają się poprawnie.
– Mniej więcej. Ona nadal gotowa jest czołgać się u jego stóp. Zawsze była pod jego wielkim wpływem.
– Jak to?
– Żyli z jej zarobków, gdy pracowała jako striptizerka w Las Vegas. To był jeden z tych ognistych związków, pełen alkoholu i kłótni. Kończyło się na tym, że jedno lub drugie wzywało policję. Byli gotowi się pozabijać. Dzięki Crystal Lloyd trafiał do aresztu, lecz ona potem szybko zmieniała zdanie i odmawiała złożenia oficjalnej skargi. On oskarżał ją o napaść i pobicie, a potem szybko dawali sobie buzi i godzili się. Historia stara jak świat. Kiedy poznała Dowa, rzuciła to wszystko i przeniosła się z córką do Santa Teresa. Potraktowała go chyba jako bilet do lepszego życia, bo tak w istocie było. Problem polegał na tym, że Lloyd przyjechał za nią i wpadł w szał. Nie mógł uwierzyć, że go rzuciła, po tym wszystkim, przez co razem przeszli. Jednak chyba bardziej chodziło mu o to, że stracił nad nią kontrolę.
– Skąd o tym wiesz?
– Od Dowa. Martwił się chyba, że Lloyd znajdzie jakiś sposób, by odzyskać utraconą władzę nad Crystal. Ona sprawia wrażenie silnej kobiety, ale kiedy w grę wchodzi Lloyd, zaczyna odczuwać wyrzuty sumienia. On z kolei twierdzi, że jest mu coś winna za to, że wywróciła jego życie do góry nogami.
– Ma jakąś pracę?
– Jeśli tak, to nierzucającą się w oczy. Przez pewien czas pracował w firmie budowlanej, ale twierdzi, że nadwerężył sobie plecy. Będzie żył z odszkodowania, dopóki źródełko nie wyschnie. To jego sposób na życie. Po co się przemęczać, jeśli można się bez tego nieźle w życiu ustawić.
– Ale Crystal uwolniła się już chyba spod jego wpływu?
– Kobieta taka jak ona nigdy nie uwolni się spod wpływu mężczyzny.
Wsunęłam kopertę do torby, zastanawiając się nad innym godnym uwagi tematem.