Выбрать главу

Psina obejrzała się z żalem, rozdarta pomiędzy cenną zdobyczą a nakazem posłuszeństwa. To drugie okazało się jednak silniejsze. Pobiegła, podskakując w górę i zniknęła za krawędzią drogi. Przesunęłam obiektyw na dom Fiony, gdzie od czasu do czasu zapalały się światła, włączane prawdopodobnie przez specjalnie programowane urządzenie. W oknie sypialni nie widać było żadnego ruchu. Dziwne, że mieszka tak blisko. Mogłabym niemal wyciągnąć rękę i dotknąć jej szyby, ale samochodem musiałabym jechać ponad dwa kilometry. Brzeg jeziora zajmowany przez Fionę szczycił się wystawnymi, eleganckimi domami, podczas gdy z tej strony był zapuszczony i zrujnowany. Ciekawe czy Lloyd wie, czyj dom ma tuż pod nosem. Może podgląda, jak Fiona rozbiera się wieczorem w sypialni.

Raz jeszcze przesunęłam obiektyw, czując się jak ptak lecący nad gładką powierzchnią zbiornika. Zatrzymałam się przy wąskim końcu, gęsto zarośniętym roślinnością. Stała tam tablica ostrzegawcza. Mogłam bez trudu dojrzeć większe litery. Kąpiel i pływanie łódkami były surowo zabronione. Szybko robiło się coraz ciemniej, a ja nagle zesztywniałam. Podniosłam wzrok i wpatrywałam się w zapadającą ciemność. Co to było?

Zamknęłam oczy, a gdy otworzyłam je ponownie, poczułam niewielką zmianę w polu widzenia, jakbym przeprowadzała test mający sprawdzić, które oko jest dominujące. Podczas takich testów zakrywasz lewe oko dłonią i patrzysz na palec wskazujący prawej ręki trzymany na odległość ramienia. Potem odkrywasz lewe oko i zakrywasz prawe. Kiedy będziesz patrzeć okiem dominującym, położenie palca się nie zmieni. W drugim przypadku poczujesz, jakby palec odskoczył lekko na bok. Ale tak naprawdę nic się przecież nie zmienia, jedynie twój mózg odnotowuje różnicę. Poczułam nagłe ukłucie niepokoju i serce zaczęło mi walić jak szalone.

Odwróciłam się i szybko zbiegłam po schodkach. Leila otrząsnęła się z transu na tyle, by obrzucić mnie niedbałym spojrzeniem. Leżała wyciągnięta na kanapie, opierając o poręcze stopy w skarpetkach. Zabłocone traperki stały na podłodze.

– Muszę wyjść na parę minut – powiedziałam. – Dasz sobie sama radę?

– Zawsze jestem tu sama – odparła urażona.

– Świetnie. To nie potrwa długo, ale będę ci wdzięczna, jeśli do mojego powrotu nigdzie się stąd nie ruszysz, dobra?

– Dobra. – Znów skierowała całą swoją uwagę na ekran i zaczęła przeskakiwać kanały. W końcu zdecydowała się na kreskówkę z Tomem i Jerrym.

Zamknęłam za sobą drzwi wejściowe i ruszyłam błotnistą ścieżką do samochodu. Robiło się coraz ciemniej i chłodniej. Deszcz nie zacinał zbyt mocno, ale i tak był denerwujący. Otworzyłam drzwiczki i wsunęłam się za kierownicę. Pochyliłam się i otworzyłam schowek. Wyjęłam stamtąd latarkę i z radością przekonałam się, że nadal działa. Położyłam ją na fotelu pasażera i wycofałam samochód z wąskiego podjazdu. Po chwili wjechałam w główną ulicę. Na skrzyżowaniu skręciłam w prawo, przejechałam może kilometr i raz jeszcze skręciłam w prawo w Old Reservoir Road. Zaczęłam się mozolnie piąć do góry.

Zakręty wyglądały znajomo, ale jechałam z bijącym mocno sercem, żałując, że przed wyjściem z domu raz jeszcze nie poszłam do łazienki. Strach jest niesamowicie moczopędny.

Wysoko nad sobą zobaczyłam dom Fiony i zaparkowałam na poboczu. Chwyciłam latarkę, wysiadłam i ruszyłam przed siebie. Było jeszcze na tyle jasno, że widziałam przed sobą ścieżkę. Wspięłam się na porośnięte wilgotną trawą wzgórze, ślizgając na błotnistej dróżce. Raz o mało nie straciłam równowagi. Zatrzymałam się na szczycie wzgórza i nad taflą wody spojrzałam na dom Lloyda. Jaśniejące w oknach światło sprawiało, że domek wyglądał jak mała kapliczka usadowiona bezpiecznie na przeciwległym wzgórzu. Miałam tylko nadzieję, że Leila nie zniknie podczas mojej nieobecności.

Schodzenie ze wzgórza było jeszcze bardziej niebezpieczne. Na wpół idąc, na wpół zjeżdżając, dotarłam w końcu na dół i włączyłam latarkę. Wokół było bardzo cicho, a w powietrzu unosił się zapach wilgoci. Przy brzegu woda wydawała się zupełnie czarna i nie widać było żadnych niebezpiecznych prądów. Gdzieniegdzie widziałam ślady łap Trudy. Przejechałam latarką po brzegu, by odnaleźć widziany z okna głaz i wydeptaną ścieżkę. Z mojego miejsca nie widziałam drogi. Skierowałam latarkę na powierzchnię wody, szukając płycizn. Dno zbiornika w pewnym miejscu gwałtownie opadało, ale mimo to dostrzegłam zarys chromowanego zderzaka lśniący w ciemności niczym ukryty skarb. Nie udało mi się odczytać napisu na tablicy rejestracyjnej, ale wiedziałam, że ciemna woda skrywa zazdrośnie bagażnik srebrnego mercedesa Dowa Purcella.

15

Miejsce wypadku przypomina nocą jarzący się od świateł uliczny jarmark. O ósmej było już prawie całkiem ciemno. Samochód koronera, furgonetka-laboratorium i ford sedan stały zaparkowane na poboczu. Obok nich migały czerwono-niebieskie światła na dachach dwóch wozów patrolowych, a z radia raz po raz padały rzucane ostrym głosem komendy. Dwaj umundurowani policjanci byli pogrążeni w rozmowie, a policyjny dyspozytor ostrym głosem przekazywał listę wykroczeń i zbrodni, popełnianych właśnie na ulicach miasta: skargi z powodu hałasu, domowa burda w sąsiedniej dzielnicy, włamanie, pijak sikający na ulicy. Santa Teresa liczy osiemdziesiąt pięć tysięcy mieszkańców, a celem przestępców częściej staje się własność prywatna niż ludzie.

Pięć minut po znalezieniu zatopionego mercedesa wbiegłam na wzgórze i skierowałam się w stronę schodów prowadzących do domu Fiony. Przeskakiwałam po dwa stopnie naraz, nie zatrzymując się wcale, by złapać oddech. Wreszcie stanęłam przed drzwiami i zaczęłam walić w nie pięścią i przyciskać guzik dzwonka. Nie chciałam zostawiać miejsca zbrodni bez nadzoru, ale musiałam przecież zawiadomić policję. Zadzwoniłam raz jeszcze. Po chwili doszłam do wniosku, że Fiona nie wróciła jeszcze do domu. Obserwując jej dom z sypialni Lloyda, nie dostrzegłam przecież żadnych śladów jej obecności. Aby się do końca upewnić, przebiegłam na tył domu. Na podjeździe nie stał żaden samochód, a drzwi do garażu były zamknięte.

Najbliższy sąsiad Fiony mieszkał po drugiej stronie ulicy. Zdawałam sobie doskonale sprawę z tego, że pukanie do przypadkowych drzwi może się okazać bezskuteczne. Co prawda nie było jeszcze późno, ale zapadł już zmrok. Wszyscy na pewno znali opowieści o bandytach, którzy pod byle pretekstem wdzierają się do domów swoich ofiar. Nie miałam jednak wyboru. Mogłam tylko wskoczyć szybko do samochodu i starać się znaleźć automat telefoniczny. Przycisnęłam guzik dzwonka, powtarzając cały czas w duchu: Proszę, bądź w domu. Otwórz. Pomóż mi. Zajrzałam do środka przez oszklone boczne drzwi. Widziałam, że ktoś rusza się w kuchni, prawdopodobnie przygotowując kolację. Nagle w holu pojawiła się kobieta i podeszła do frontowych drzwi. Pomachałam do niej, starając się wyglądać jak praworządny obywatel, a nie jakiś maniak opętany żądzą zbrodni. Ubrana w sweter i spodnie kobieta była w średnim wieku. W pasie zawiązała kuchenny fartuszek. Jeśli była zaskoczona moim nagłym pojawieniem się na progu, to nie zdradziła tego ani jednym gestem. Zapaliła światło na werandzie i przyglądała mi się badawczo.

Zaczęłam mówić bardzo głośno w nadziei, że usłyszy mnie przez drzwi.

– Jestem znajomą Fiony. Nie ma jej w domu, a ja muszę zadzwonić.

Zauważyłam, jak obrzuca spojrzeniem posesję sąsiadki. Upewniła się, że łańcuch jest dobrze założony, i uchyliła drzwi. Nie pamiętam już, co jej powiedziałam i jakich argumentów użyłam, ale musiało to zabrzmieć bardzo przekonująco, gdyż wpuściła mnie do środka i bez słowa zaprowadziła do telefonu.