Выбрать главу

– Chodzi do psychoanalityka?

– Od lat. Początkowo trzy razy w tygodniu. Teraz jest już lepiej i może go odwiedzać tylko dwa razy w miesiącu, gdy przyjeżdża do domu ze szkoły.

– Lekarz przyjmuje ją w weekendy?

– To lekarka.

– Przepraszam. Nie wiedziałam, że psychiatrzy aż tak bardzo przejmują się pacjentami.

– Ona tak. Rewelacyjnie radzi sobie z dziećmi. To już piąta lekarka w karierze Leili. Naprawdę byłam u kresu wytrzymałości.

– Jak ją znalazłaś?

– Choć raz miałyśmy szczęście. Anica chodziła z Charlotte Friedman do szkoły. Jej mąż przeszedł na emeryturę i przenieśli się tutaj z Bostonu.

– Co gryzie Leilę? Nadal nie bardzo rozumiem.

Crystal wyraźnie walczyła ze sobą. Patrzyła prosto przed siebie, a gdy zaczęła mówić, jej głos brzmiał bezbarwnie jak stara płyta gramofonowa.

– Miałam synka, który utonął. Był to ogromny wstrząs dla nas wszystkich, a dla mnie i Lloyda początek końca. Po pewnych przejściach nigdy nie można dojść do siebie. Jednym z nich jest śmierć dziecka.

– Co się stało?

– Jordie, mój maleńki, miał półtora roku. Pewnego wieczoru musiałam iść do pracy i zostawiłam go pod opieką sąsiadki. Rozmawiała przez telefon, a Jordie wyszedł przed dom i wpadł do basenu. Kiedy go znalazła i wezwała pogotowie, było już za późno.

– Tak mi przykro.

– Myślałam, że umrę, ale Leila przeżyła to jeszcze mocniej. Dzieci nie są przygotowane na stratę najbliższych. Nic nie rozumieją i trudno im wytłumaczyć pojęcie śmierci w jasnych i zrozumiałych dla nich kategoriach. Nigdy nie byłam religijna. Nie chciałam opowiadać jej bajek, w które sama nie wierzyłam. Doktor Friedman twierdzi, że w obliczu śmierci rodzeństwa niektóre dzieci zachowują się, jakby nic się nie stało. Inne, jak Leila, zaczynają przedstawienie. Sama widziałaś, jaka jest trudna. Zbuntowana. Pełna sprzecznych emocji. Rozmawiałam z lekarką, oczywiście za zgodą Leili. Charlotte jest zdania, że zachowanie Leili jest formą budowania bariery pomiędzy nią a światem, który uznała za okrutny i zdradziecki. Jeśli nie będzie jej na nikim zależeć, to nikt nie będzie jej w stanie zranić. Zdaję sobie sprawę, że za bardzo staram się ją osłaniać. Nie wiem nawet, jak jej powiedzieć o tym wszystkim.

– Ona tutaj jest. Nie widziałaś jej? Stoi z Lloydem.

Crystal wyprostowała się gwałtownie.

– Nie miałam pojęcia. Gdzie?

– Po drugiej stronie drogi, jakieś trzy samochody za nami. Tam przynajmniej widziałam ich jakiś czas temu.

– Lepiej sprawdzę, jak to wszystko znosi. – Crystal sięgnęła po duży czarny parasol leżący na podłodze. Uchyliła drzwiczki samochodu i przycisnęła guziczek automatycznego zamka. Parasol rozwinął się z szumem.

– Dzięki za batonik. Uratowałaś mi życie.

– Nie ma sprawy.

Nadjechała ciężarówka z wyciągarką, oświetlając potężnymi reflektorami drogę aż do następnego zakrętu. Otworzyłam drzwiczki samochodu, rozłożyłam pelerynę nad głową i wysiadłam. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam, jak z szoferki ciężarówki wyskakuje pomocnik kierowcy. Crystal minęła go, idąc wzdłuż drogi, a kierowca zakręcił i zaczął powoli wjeżdżać na zbocze. Ciężkie opony żłobiły dwie głębokie koleiny w wilgotnej trawie. Kierowca obejrzał się przez ramię, jedną rękę nadal trzymając na kierownicy. Jego pomocnik gwizdnął przeciągle i zaczął mu dawać znaki, pokazując kąt nachylenia zbocza. Blondwłosa reporterka zauważyła Crystal i zrobiła ruch w jej stronę. Crystal potrząsnęła jednak głową, dając jej do zrozumienia, by nie podchodziła.

Wróciłam do swojego samochodu i przekręciłam kluczyk w stacyjce. Deszcz zdążył się już zamienić w lodowatą mgiełkę i osiadał na ubraniach gapiów, nadal cierpliwie stojących przy drodze. Pod moją nieobecność w samochodzie znacznie się oziębiło, a słabiutki ciepły podmuch z grzejnika był równie skuteczny jak mój własny oddech. Patrzyłam, jak ciężarówka ślizga się po zboczu, a potem wjeżdża na szczyt wzgórza. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, w jaki sposób zdołają wydobyć mercedesa z wody, a potem wciągnąć go na górę.

Odwróciłam się, by sprawdzić, jak sobie radzi Crystal. Dotarła już do Leili stojącej na poboczu wraz z Lloydem, który obejmował ją ramieniem. Leila zauważyła Crystal i natychmiast rzuciła się prosto w jej ramiona. Crystal objęła ją i mocno przytuliła, chowając twarz we włosach córki. Po chwili zaczęli się we trójkę naradzać. Leila wyglądała na załamaną, ale z twarzy Lloyda trudno było cokolwiek wyczytać. Nie wiadomo, co było przedmiotem ich rozmowy, ale Crystal wyraźnie postawiła na swoim. Wracając do samochodu, matka i córka minęły mój samochód. Crystal mówiła o czymś z wielkim przekonaniem, a Leila szlochała. Patrzyłam, jak Crystal otwiera przed córką drzwiczki, po czym obchodzi volvo od tyłu, by wsunąć się za kierownicę.

W lusterku wstecznym obserwowałam bacznie Lloyda, który ruszył w stronę własnego samochodu z pochyloną głową i rękami w kieszeniach dżinsów. Może oboje z Crystal ostro rywalizowali o tytuł tego lepszego z rodziców? Nagrodą była Leila, a w tej rundzie Lloyd musiał się to końcu poddać. Zauważyłam, jak zapala papierosa, i po chwili w wilgotnym powietrzu poczułam zapach dymu. Ciekawe, jak daleko musiałabym odejść od samochodu, by móc spokojnie zrobić siusiu i nie zostać oskarżoną o obnażanie się w miejscu publicznym.

Na szczycie wzgórza pojawił się detektyw Odessa w dużej kurtce z kapturem i zaczął ostrożnie schodzić w dół. Zauważył volkswagena i ruszył w moją stronę. Pochyliłam się i opuściłam szybę o parę centymetrów. Zajrzał do środka. Jego kurtka lśniła od wilgoci, a wzdłuż szwów płynęły małe strumyczki wody. Detektyw miał zdecydowanie za duży nos, a jego kształt sprawiał, że nie można było uznać Odessy za uderzająco przystojnego mężczyznę. Wskazał gestem na rząd świateł na szczycie wzgórza.

– Chciałbym, żebyś spotkała się z detektywem Paglią.

– Nie ma sprawy – odparłam. Podkręciłam okno i zgasiłam silnik. Wysiadłam i szybko włożyłam pelerynę. Razem ruszyliśmy pod górę, ślizgając się na trawie. Odessa trzymał mnie pod ramię, szukając zarówno fizycznego, jak i psychicznego wsparcia.

– Jak wam idzie?

– Ciężko. Widziałem tu Crystal. Posłałem do niej do domu sierżanta, gdyż doszedłem do wniosku, że powinna wiedzieć, co się tu dzieje.

– A co z Fioną? Wiadomo, gdzie jest?

– Nie. Zawiadomiliśmy córkę, ale nie może tu przyjechać, póki niańka nie wróci z kolacji.

– Czy wie, gdzie jest matka?

– Nie. Powiedziała, że wykona parę telefonów i postara się ją znaleźć. Inaczej będziemy musieli czekać i mieć nadzieję, że niebawem wróci do domu.

Pokonaliśmy z trudem ostatnie parę metrów i stanęliśmy razem na szczycie wzgórza, wpatrując się w taflę jeziora. Światło padające z dużych reflektorów pozbawiło otoczenie barw. Para wodna unosiła się jak dym z rozgrzanych metalowych powierzchni, na które spadły krople deszczu. Tu i tam stały małe grupki ludzi, najwyraźniej w oczekiwaniu na dodatkowych specjalistów lub sprzęt. Tuż pod powierzchnią wody dostrzegłam zielony poblask w miejscu, gdzie swoją pracę wykonywali nurkowie. Tył mercedesa lśnił złowieszczo w świetle reflektorów.

– Czy on tam jest? – spytałam.

– Jeszcze nie wiemy. Mamy w wodzie nurka. Jakieś trzy, cztery metry od brzegu robi się nagle głęboko mniej więcej na sześć metrów. Samochód musiał zahaczyć o jakiś głaz, bo inaczej szybko poszedłby na dno, a my nie mielibyśmy tyle szczęścia.

Z wody wyłonił się nurek w granatowym kombinezonie. Wyjął ustnik przewodu tlenowego i ruszył powoli przed siebie. Na płetwach miał pełno wodorostów. Zdjął maskę i przesunął ją wysoko na czoło. Kiedy już znalazł się na brzegu, natychmiast podeszli do niego koroner i mężczyzna w płaszczu przeciwdeszczowym. Słuchali z uwagą jego relacji, którą podkreślał bardzo wyrazistymi gestami.