Z trudem oderwałam się od tych okropieństw i skoncentrowałam na sprawie braci Hevenerów. Mimo wcześniejszego uporu wiedziałam, że Henry ma rację. Zawsze wtykam nos w nieswoje sprawy, a konsekwencje mojego postępowania są często poważniejsze (i bardziej niebezpieczne), niż gotowa to jestem przyznać nawet sama przed sobą. Nic mnie nie zmuszało do udzielenia pomocy Mariah Talbot i firmie Guardian Casualty, czemu więc gotowa byłam podjąć to ryzyko? Nie miałam z „chłopcami” nic wspólnego. Mariah dała mi nawet do zrozumienia, że ma w zanadrzu inny plan, jeśli ja nie zdecyduję się jej pomóc. A ja musiałam znaleźć jakiś sposób, żeby zerwać umowę i odzyskać pieniądze. Może Lonnie napisze do nich tak oczerniający mnie list, że sami z ulgą zdecydują się mnie pozbyć? Co zaś do morderstwa ich rodziców, to musiałam wierzyć, że prędzej czy później wpadną w ręce stróżów prawa. Musiałam, niestety, przyznać ze smutkiem, że wymierzanie sprawiedliwości nie należy do moich obowiązków. Cholera!
17
Większą część środy poświęciłam na porządkowanie spraw. O szóstej rano mimo nadciągającego deszczu udało mi się przebiec pięć kilometrów, po czym zaliczyłam jeszcze wizytę w siłowni. Po powrocie do domu wzięłam prysznic, zjadłam śniadanie i już o 9:15 byłam w biurze. Zaraz też zajęłam się stosem papierów, który zgromadził się na biurku. Wśród nich znalazły się również moje prywatne rachunki, które zapłaciłam z poczuciem triumfu. Lubię trzymać wygłodniałe wilki z dala od drzwi.
Dwa razy siadałam przy maszynie, żeby przygotować ostatni raport dla Fiony, gdyż doszłam do wniosku, że dobrze będzie się wreszcie z tym uporać i wysłać raport pocztą. I tu pojawił się mały problem. Poprzedni raport i rachunek wręczyłam jej przecież dopiero wczoraj, zabrakło mi więc informacji, którymi mogłabym ją zasypać. I szczerze mówiąc, zabrakło mi też gotówki. Stwierdziłam, że policzenie czasu, jaki spędziłam, czekając na wyciągnięcie mercedesa z jeziora, będzie stanowczo nie na miejscu. Jako, że otrzymaną od niej zaliczkę przekazałam w całości braciom Hevener, pozostałe tysiąc siedemdziesiąt pięć dolarów, jakie byłam jej winna, będę musiała podjąć z konta. Jego stan opiewał tylko na czterysta dwadzieścia dwa dolary. Mam oczywiście sporo oszczędności, ale nie chciałam ich naruszać. Poza tym nadal miałam szczerą nadzieję, że Fiona powodowana wdzięcznością za szybkie efekty mojej pracy postanowi wspaniałomyślnie zrezygnować ze zwrotu nadwyżki. Wynajęła mnie przecież, żebym odnalazła Dowa, a ja znalazłam go szybciej, niż którakolwiek z nas podejrzewała, choć niekoniecznie w stanie, jakiego można by sobie życzyć. Nic nie mogłam na to poradzić, ale miałam nadzieję na dowód wdzięczności opiewający na sumę ponad tysiąca dolarów. Ha, ha, ha – już słyszałam jej śmiech.
Zastanawiałam się też, czy nie zadzwonić z kondolencjami do Crystal, ale nie mogłam się do tego zmusić. Nie byłam przecież przyjaciółką domu i bałam się, że mój telefon zostanie odebrany jako akt chorobliwej ciekawości, co oczywiście było zgodne z prawdą.
Tuż po lunchu rozłożyłam teczkę, którą zostawiła mi Mariah Talbot. Obejrzałam oba testamenty i przekonałam się na własne oczy, że cała biżuteria należąca do rodziny Atchesonów powinna trafić w ręce siostry Brendy, Karen. Przeczytałam też dokładnie wszystkie wycinki z gazet. Hatchet w stanie Teksas leżało jakieś sto kilometrów od Houston i liczyło dwa tysiące osiemset mieszkańców. W całej historii miasteczka popełniono tylko jedno morderstwo: w 1906 roku kobieta zabiła męża we śnie polanem, wymierzając mu sześć ciosów w czaszkę. Zrobiła to, gdyż wcześniej upił się o jeden raz za dużo, wybił jej zęby, podbił oczy i złamał nos. Zadowolona ze swego czynu kobieta wrzuciła potem polano do pieca i zagotowała wodę na herbatę.
Tragiczna śmierć Jareda i Brendy Heyenerów trafiła na nagłówki gazet aż po Amarillo, gdzie Brenda urodziła się i wychowała. Zgodnie z doniesieniami, ich ciała znaleziono na pogorzelisku na drugi dzień po pożarze. Ogień natychmiast ogarnął cały dom, karmiony łatwopalnymi substancjami. Ochotniczą straż pożarną wezwano o class="underline" 06 nad ranem. Na miejscu zjawiła się po siedemnastu minutach. W tym czasie płomienie szalały już w całym domu, a strażacy skoncentrowali wysiłki na powstrzymaniu ognia, by nie rozprzestrzenił się na sąsiednie posiadłości. Szybko się zorientowano, że nieznany jest los rodziny Heyenerów. Początkowo obawiano się, że pożar zaskoczył we śnie całą czwórkę. Jednak później wyszło na jaw, że Tommy Hevener pojechał do San Antonio odwiedzić przyjaciół. Udało mu się dość szybko skontaktować z Richardem, który podróżował po południowej Francji.
Pierwsze doniesienia prasowe przepełniało przerażenie z powodu tak tragicznej śmierci szanowanych mieszkańców miasteczka i współczucie dla synów, którzy ponieśli tak straszną stratę. Zamieszczono też długie artykuły biograficzne o Brendzie i Jaredzie: opisywano jej pracę na rzecz społeczności i jego sukcesy w świecie interesów. Na pogrzebie zjawiły się tłumy ludzi; orszak ciągnął się przez parę przecznic. Zrobione na cmentarzu zdjęcia ukazywały dwie trumny tonące w powodzi kwiatów i Richarda ze schyloną głową. Tommy wpatrywał się w grób z wyrazem rozpaczy na twarzy. Zdolności aktorskie chłopców nie zrobiły na Mariah wrażenia, ale ich smutek można było uznać za płynący ze szczerego, udręczonego serca.
Po paru dniach zidentyfikowano zapalnik i substancje łatwopalne i powiązano je z Caseyem Stonehartem. Dwudziestotrzyletni przestępca nie okazał się zbyt bystry, gdyż potrzebne mu materiały nabył w miasteczku oddalonym o zaledwie dwadzieścia pięć kilometrów. Kryminalna przeszłość i mocno wątpliwa inteligencja chłopaka szybko skłoniły policję do wysnucia wniosku, że nie mógł działać sam. Zdecydowanie nie był na tyle bystry, by samodzielnie opracować i wprowadzić w życie taki plan. W ciągu następnych sześciu miesięcy ton artykułów uległ zmianie. Do wyników śledztwa podchodzono coraz bardziej sceptycznie i zaczęto powoli rozważać możliwość ewentualnego udziału braci. Oni ze swej strony ostro protestowali i zaprzeczali, deklarując swoją niewinność. Stojące na straży prawa władze i szef straży pożarnej odpowiedzieli na to całą serią wyważonych oświadczeń. Przygotowali je bardzo starannie w nadziei, że gdyby ich podejrzenia okazały się fałszywe, unikną procesu o zniesławienie. Całe to zamieszanie trwało przez parę tygodni, po czym ucichło. Od czasu do czasu pojawiały się jakieś dodatkowe informacje, lecz większość późniejszych doniesień powtarzała jedynie to, co wszyscy już wiedzieli. Caseyowi Stonehartowi nie poświęcono zbyt wiele miejsca w gazetach. Od czasu do czasu zastawiano się jedynie, gdzie też może się podziewać.
Czytając między wierszami, można było wyraźnie wyczuć narastające wśród urzędników państwowych napięcie. Prokuratora okręgowego oskarżono o nieudolność. Pracował w coraz większym stresie i w końcu został zmuszony do rezygnacji ze stanowiska. Pomimo rozpoczęcia drugiego, jeszcze bardziej drobiazgowego śledztwa, nie znaleziono żadnych dowodów. W stan oskarżenia postawiono oficjalnie Caseya Stoneharta, in absentia, lecz Tommy i Richard Hevenerowie uniknęli publicznego upokorzenia. Jakiś rok później dwa krótkie artykuły doniosły o procesie, który wytoczyli firmie Guardian Casualty, próbując odebrać należne im odszkodowanie. Sześć miesięcy później wspomniano przelotnie o zakończeniu procesu i podziale majątku. Cóż za przygnębiający splot wydarzeń. Przerzuciłam artykuły jeszcze raz, by się upewnić, że niczego nie pominęłam.