Выбрать главу

– To było poniżające. Przygnębiające. Banał nad banały. Pan doktor przechodzi kryzys wieku średniego i rzuca swoją żonę, by związać się z jakąś dziwką.

Gazety miały niezłe używanie, gdy wyszło na jaw, że Crystal była striptizerką. Jednak mimo wszystko nie byłam pewna, czy Fiona powinna określać ją mianem „dziwki”. Zarabianie na życie polegające na zrzucaniu ubrania niekoniecznie musi mieć coś wspólnego z prostytucją. Dla mnie Crystal mogła równie dobrze mieć dyplom z resocjalizacji.

– Jak się poznali?

– Musi pani o to zapytać Crystal. Prawda wygląda tak, że Dow poczuł nagle zamiłowanie do… mmmm… niezwykłych praktyk seksualnych. Coś było nie tak z jego hormonami albo z wiekiem zaczął odczuwać rosnący niepokój. Prawdopodobnie miało to jakiś związek z jego matką. W niej należy upatrywać źródła wszystkich jego problemów. Tak czy owak, kiedy Dowan skończył sześćdziesiąt lat, nie mógł już… powiedzmy „stanąć na wysokości zadania” bez dodatkowych podniet. Pornografia, akcesoria…

– Do czego pani nie miała przekonania.

– Dla mnie było to obrzydliwe. Nie wspomnę o praktykach, które chciał stosować. Nie byłam w stanie nawet o nich z nim rozmawiać. W końcu przestał naciskać.

– Bo spotkał Crystal?

– Najwyraźniej. Nigdy się do tego nie przyznał, ale szukał odpowiedniej partnerki. Przyszło mi oczywiście do głowy, że znajdzie kobietę gotową spełnić jego perwersyjne żądania. Ja nie miałam zamiaru tego robić i postawiłam sprawę jasno.

W skrytości ducha bardzo chciałam poznać jeden z przykładów perwersji doktora, ale doszłam do wniosku, że choć raz będę trzymać moją niewyparzoną buzię na kłódkę. Czasami lepiej jest nie wiedzieć, co ludzie robią – albo czego nie chcą robić – w domowym zaciszu. Gdybym kiedykolwiek miała okazję poznać doktora osobiście, wolałabym nie mieć przed oczami obrazu, jak wije się nago na podłodze z marchewką wepchniętą między pośladki.

– Kto poprosił o rozwód?

– On. Zupełnie mnie zaskoczył. Zakładałam, że zadba o swoje potrzeby poza domem, a rodzinę zostawi w spokoju. Nigdy nie przypuszczałam, że w tym wieku zniży się do rozwodu. Powinnam była jednak to przewidzieć. Dowan jest bardzo słaby. Nikt z nas nie czuje oczywiście sympatii do własnych błędów, lecz jego przerażała nawet sama wizja porażki.

– Co pani chce przez to powiedzieć?

– No cóż – rzuciła, spuszczając oczy. Patrzyłam, jak omiata wzrokiem betonową podłogę. – Podejrzewam, że jego związek z Crystal nie jest braterstwem dusz, choć on chce, by wszyscy w to wierzyli. Kilka miesięcy temu dowiedział się, że Crystal ma kogoś na boku. Lepiej więc zniknąć, niż przyznać się przed światem, że jest się rogaczem.

– Czy wiedział, kto to jest?

– Nie, ale prowadził swoje prywatne śledztwo. Kiedy zniknął, moja przyjaciółka Dana zdradziła mi, że wiedziała o całej tej sprawie od samego początku. Tym facetem był prywatny trener Crystal, Clint Augustine.

Nazwisko od razu zwróciło moją uwagę. Byłam pewna, że już je kiedyś słyszałam, prawdopodobnie w siłowni, w której ćwiczę.

– Sądzi pani, że wyjechał z tego powodu?

– Tak. Rozmawialiśmy długo dziesiątego września. Dwa dni przed jego zniknięciem. Był okropnie nieszczęśliwy.

– Powiedział pani o tym?

Zawahała się, wyraźnie walcząc ze sobą.

– Może nie tak to określił, ale w ciągu czterdziestu lat małżeństwa można się nauczyć czytać między wierszami.

– Jak doszło do tej rozmowy?

– Przyjechał do mnie.

– Spotykała się więc pani z byłym mężem – stwierdziłam.

– Tak. Na jego prośbę – powiedziała lekko obronnym tonem. – Dow uwielbia to miejsce, podobnie jak dom w Horton Ravine. Zawsze bardzo interesowała go moja praca, jeszcze zanim doszło do tej zmiany w naszych wzajemnych stosunkach. Ostatnio wpadał wieczorami, by wypić ze mną drinka. Tego wieczoru był wykończony. Twarz aż mu poszarzała od zmartwień, a kiedy zapytałam, co się stało, odparł, że napięcie panujące w pracy doprowadza go do szaleństwa. A Crystal niewiele mu pomagała. Myśli tylko o sobie, o czym się pani przekona, kiedy pani ją pozna. Bo spodziewam się, że będzie pani chciała się z nią spotkać.

– Czy zaskoczyło panią, że postanowił się zwierzyć właśnie pani, po tym wszystkim co pani przez niego przeszła?

– A komu innemu mógłby się zwierzyć? Nie rozmawialiśmy co prawda o Crystal, ale w jego oczach wyraźnie malowało się napięcie i niepokój. W ciągu paru miesięcy postarzał się o dobre dziesięć lat.

– Powiedziała pani, że miał kłopoty w domu i w pracy?

– Tak. Nie wdawał się w szczegóły, ale wspomniał przelotnie, że musi się z tego wyrwać. To pierwsza rzecz, która przyszła mi do głowy, gdy usłyszałam o jego zniknięciu.

– A może chciała pani, żeby tak właśnie się stało?

– Podejrzewam, że tak – powiedziała. – Dow nie wyciągnął co prawda z kieszeni biletów lotniczych, ale sprawiał wrażenie zdesperowanego.

– Czy wspominał o jakimś konkretnym miejscu?

Przekrzywiła lekko głowę.

– Stale o tym myślę, ale nic nie przychodzi mi do głowy. Wspomniał o tym przelotnie i aż do chwili jego zniknięcia nie zastanawiałam się nad tym.

– Oczywiście powiedziała pani o tym policji.

Raz jeszcze się zawahała.

– Początkowo nie. Pomyślałam, że chciał zniknąć na jakiś czas, i wróci do domu, gdy będzie na to gotowy. Nie chciałam wprawiać go w zakłopotanie. To Crystal rozpętała cały ten cyrk z mediami w roli głównej.

Najeżyłam się.

– Pani były mąż jest znanym lekarzem, dobrze znanym i szanowanym w społeczności medycznej. Jego zniknięcie musiało zwrócić uwagę mediów. Skoro doszła pani do wniosku, że chciał zrobić sobie krótki urlop, dlaczego nikomu pani o tym nie powiedziała?

– Czułam, że ma prawo do odrobiny prywatności – odparła, a na jej policzki wypłynął delikatny rumieniec.

– A co z pieniędzmi i czasem poświęconym na drobiazgowe śledztwo? Nie pomyślała pani o tym?

– Oczywiście. Dlatego zdecydowałam się porozmawiać z policją – odparła. – Po sześciu tygodniach zaczęłam się martwić. Czekałam na telefon lub wiadomość, na jakąś wskazówkę, że jest bezpieczny, gdziekolwiek by się znajdował. Teraz, gdy upłynęło dziewięć tygodni, doszłam do wniosku, że czas wziąć sprawy we własne ręce.

– Dlaczego sądziła pani, że doktor odezwie się do pani, a nie do Crystal?

– Bo to przed nią próbował uciec.

– A teraz martwi się pani, że coś mu się stało.

– Tak. Dlatego w zeszłym tygodniu postanowiłam spotkać się z detektywem. Odessa był bardzo uprzejmy. Podczas naszej rozmowy robił notatki, lecz odniosłam wrażenie, że nie traktuje mnie poważnie. Powiedział, że się ze mną skontaktuje, ale na tym się skończyło. Policja ma na pewno mnóstwo spraw, co oznacza, że nie ma dość czasu ani środków, żeby dokładnie zająć się sprawą zniknięcia Dowa. Powiedziałam o tym Danie i zgodziła się ze mną. Dlatego poleciła mi panią.

– Nie wiem, co powiedzieć. Nawet jeśli dojdziemy do porozumienia, podobnie jak policja nie mogę się zajmować tą sprawą dwadzieścia cztery godziny na dobę. Mam jeszcze innych klientów.

– Nie prosiłam o wyłączność.

– Ale ja pracuję sama. Lepiej będzie, gdy skontaktuje się pani z dużą agencją z Los Angeles, która ma mnóstwo ludzi gotowych zająć się tą sprawą w całym kraju. Może się przecież okazać, że trzeba go będzie szukać bardzo daleko.

Przerwała mi niecierpliwym gestem dłoni.

– Nie chcę żadnej dużej agencji z Los Angeles. Chcę mieć kogoś stąd, kto będzie składał raporty bezpośrednio mnie.

– Ale cała moja praca będzie tylko powtórką z działań policji.

– Może pani wpaść na coś, czego oni jeszcze nie zbadali. Przecież odnalazła pani Wendella Jaffe wiele lat po tym, jak uznano go za zmarłego.

– To prawda, ale nie zaczynałam od zera. Ktoś zauważył go w Meksyku i dzięki temu można było szybko rozwiązać całą sprawę.

Zasępiła się.

– Nie chce mi pani pomóc.

– Tego nie powiedziałam. Chcę tylko zwrócić pani uwagę na sytuację, która wcale nie wygląda różowo.

– A jeśli istnieje jakaś poszlaka, którą policja przeoczyła?

– A jeśli nie?