Выбрать главу

– Nie wiedziałam, że masz siostrę.

– Od tamtej pory nie widziałam ani jej, ani mamy.

Bardzo mnie to zaciekawiło, ale zadałam już dość pytań i nie chciałam, żeby poczuła się jak na przesłuchaniu… choć oczywiście to było przesłuchanie.

– Nie zniosłabym chyba tego upału.

– A ja to lubię. Nawet w lecie nie miałabym problemów. Mogłabym tam mieszkać na stałe. Byłoby super.

– Chyba trochę gorzej z kasą.

– Skąd. Mam mnóstwo forsy – urwała nagle. Najwyraźniej powiedziała mi więcej, niż zamierzała. – Mogłabym sobie załatwić robotę na parkingu przy jednym z tych wielkich kasyn. Dają tam niezłe napiwki. Jeden facet powiedział mi, że można tam wyciągnąć nawet stówę dziennie.

– Myślałam, że masz dopiero szesnaście lat.

– Wszyscy mówią, że wyglądam na starszą. Mam lipne prawo jazdy. Napisali tam, że mam osiemnaście lat. I tak nikt tego nie sprawdza. Co ich to obchodzi, jeśli regularnie stawiasz się do pracy?

Była przekonana, że zjadła wszystkie rozumy, lecz jej wizja świata i jego mechanizmów była jeszcze bardzo naiwna.

– Myśli pani, że nie potrafię o siebie zadbać?

– Ależ skąd.

– Już się do tego przyzwyczaiłam. I tak spędzam pół dnia na ulicy, więc lepiej tam niż tutaj. Może Lloyd znajdzie jakąś wygodną chatę i będę mogła u niego zamieszkać.

– Myślisz, że to wypada?

Rzuciła mi pełne wściekłości spojrzenie.

– Ja się z nim nie pieprzę. Jesteśmy tylko przyjaciółmi.

– A co zrobi Leila, jeśli ty wyjedziesz? Wyglądacie na papużki nierozłączki? – spytałam. Myślałam jednak o tym, jak łatwo obie mogą wskoczyć do samochodu Lloyda, zanim opuści on granice stanu. Nie wierzyłam, że Paulie ruszy się gdziekolwiek bez Leili. Patrzyłam na nią, gdy szukała właściwej odpowiedzi na moje pytanie.

– To jej problem. Jakoś sobie poradzi.

W końcu dotarłyśmy do domu Crystal. Wjechałam na wysypany żwirem podjazd i Paulie szybko wysiadła. Crystal na pewno nie powita jej z radością, ale pewnie zachowa się uprzejmie. Leila i Paulie, nierozłączne przyjaciółki, za parę godzin mogą trafić do aresztu. To tyle jeśli chodzi o Vegas i wspaniałą karierę parkingowej.

Zostawiłam włączony silnik i czekałam, aż Paulie zadzwoni do drzwi. Przy sąsiednim domu ustawiono tablicę z napisem NA SPRZEDAŻ. Drzwi otworzyła Crystal. Jeśli nawet była niezadowolona z wizyty Paulie, to nie dała tego po sobie poznać. Może łatwiej dogadywała się z córką gdy jej przyjaciółka była pod ręka. Crystal zauważyła mój samochód i pomachała do mnie. Uśmiechnęłam się i wycofałam z parkingu. Światła volkswagena oświetliły białe volvo i kabriolet. Miejsce po lewej stronie było puste. Domyśliłam się, że tam właśnie stawiał swój samochód Dowan. Nagle poczułam dreszcz wzdłuż kręgosłupa. Skręciłam w Paloma Lane, przejechałam kawałek i zaparkowałam samochód przy krawężniku. Wysiadłam i wróciłam do domu Crystal. Kiedy szłam przed podjazd, żwir chrzęścił pod moimi butami niczym kruszący się lód.

Crystal zamknęła już drzwi i przed domem było ciemno. Czułam wyraźnie zapach oceanu. Wokół panowała kojąca cisza. Deszcz pozostawił w powietrzu woń wodorostów, sosnowych igieł i samotności. Mogłabym przysiąc, że zmrok też ma swój własny zapach. Nie bój się być głupia, pomyślałam. Niektórzy i tak za taką cię uważają, więc co za różnica?

Podobnie jak w domu Fiony ustawiłam się w miejscu, gdzie mogło się znajdować przednie siedzenie mercedesa, gdy Dow zaparkował go przed domem tego feralnego wieczoru. Może Crystal obiecała mu coś specjalnego, może rozsnuła przed nim obietnice rozkoszy tak kuszące, że zrezygnował z wizyty u Fiony i wrócił prosto do domu. Musiał wyobrazić sobie, jak wychodzi mu na spotkanie w zwiewnej koszuli nocnej… przezroczystej i delikatnej, która unosi się na wietrze, odsłaniając jej długie nogi. Crystal wiedziała, jak wykorzystać swoje wdzięki. Rewolwer mogła przygotować wcześniej. Powiedziała policji, że mąż trzymał go w biurku w pracy lub w schowku w samochodzie. Miała dostęp do obu tych miejsc. Często przyjeżdżała przecież z Griffem do Pacific Meadows. Nawet jeśli wyszła z domu w dresie i adidasach, musiała tylko otworzyć drzwiczki mercedesa, pochylić się i zastrzelić męża, jakby obdarzała go czułym pocałunkiem. Spuszczenie samochodu do jeziora było już tylko dodatkiem do zbrodni – ryzyko, że ktoś zauważy ją na autostradzie, okazało się mniej ważne niż okazja do ostatecznego pogrążenia Fiony. Zważywszy na sumę, którą była żona miała otrzymać, policja na pewno zaliczyłaby ją do ścisłego grona podejrzanych.

Spojrzałam w lewo i podobnie jak u Fiony oszacowałam lot pocisku. Skoro przeszył głowę nie podejrzewającego niczego doktora, musiał rozbić okno, przelecieć jakieś trzy metry i wylądować w ścianie sąsiedniego budynku.

Przeszłam przez pas trawy oddzielający dom Crystal od sąsiadującej z nim posesji. Ta część domu musiała być kiedyś garażem, który przerobiono teraz na pokój dla gości czy bawialnię. Wyjęłam z torby latarkę. Rozsunęłam krzaki i oświetliłam drewnianą ścianę budynku. Dziura po pocisku przypominała wielkiego pająka.

Przeszłam przez parking, stanęłam przed drzwiami Crystal i nacisnęłam guzik dzwonka. Otworzyła je po krótkiej chwili z niechętnym wyrazem twarzy, jakby spodziewała się zobaczyć akwizytora lub osobę zbierającą datki na cele dobroczynne.

– Och, to ty. Nie myślałam, że wrócisz. Co się stało?

– Mogłabym od ciebie zadzwonić?

Sprawiała wrażenie zakłopotanej, ale cofnęła się i wpuściła mnie do środka. Była bosa i miała na sobie dres. Jasne włosy spięła wysoko na czubku głowy. Wyjrzała na zewnątrz.

– Gdzie jest twój samochód?

– Zaparkowałam go przy drodze. Silnik nagle zgasł i muszę się jakoś dostać do domu.

– Nie ma sprawy – rzuciła. – Poczekaj chwilkę, pójdę tylko po kluczyki.

– Nie, nie chcę ci sprawiać kłopotu. Niedaleko mieszka mój znajomy, który świetnie zna się na samochodach. Poproszę go, żeby rzucił okiem na mojego staruszka. Może uda się go tutaj uruchomić.

– Jeśli nie, zawsze mogę cię podrzucić.

Na górze słyszałam dudniącą muzykę. Pewnie Leila i Paulie planują swoją wielką ucieczkę. Miałam nadzieję, że policja wkroczy do akcji, zanim zrealizują swój zamiar. Nie byłam pewna, gdzie jest Rand. Może szykuje w łazience kąpiel dla Griffa.

Crystal wprowadziła mnie do salonu i stanęła w drzwiach, gdy ja zajęłam miejsce przy biurku. Uśmiechnęłam się do niej.

– To potrwa tylko chwilkę – rzuciłam w nadziei, że wyjdzie z pokoju. Podniosłam słuchawkę i wykręciłam domowy numer Jonaha. Jeśli odbierze Camilla, to po mnie. Parę razy zostawiała odłożoną słuchawkę na stoliku i odchodziła, nie chcąc powiedzieć Jonahowi, że to ja dzwonię.

– Jonah Robb – usłyszałam na szczęście.

– Cześć, to ja.

– Kinsey? – spytał zaskoczony i szczerze mówiąc, miał ku temu powody.

– Tak.

– Co jest?

– Jestem u Crystal w domu na plaży. Mam mały problem i chciałabym, żebyś się nim zajął.

– Dobra – rzucił ostrożnie. – Kapuję. O co chodzi?

– Nie ma sprawy. Mogę poczekać. Na pewno nie sprawiam ci kłopotu? Jeśli tak, mogę zawsze zadzwonić do Vince’a.

– No wiesz, jestem tu trochę zajęty. Czy to ważne?

– Bardzo. Znasz adres?

– Wiem, gdzie to jest. Masz kłopoty?

– Jeszcze nie, ale kto wie. No to do zobaczenia. Wielkie dzięki.

Odłożyłam słuchawkę, a kiedy podniosłam wzrok, zauważyłam, że w drzwiach pojawiła się Anica. Stały blisko siebie: Crystal z przodu, Anica tuż za nią, opierając rękę na jej ramieniu. Nagle zrozumiałam, co oglądałam od samego początku.

– Masz jakiś kłopot? – spytała Anica.

– Nie. Czekam tylko na przyjaciela, który pomoże mi uruchomić samochód. Zaraz tu przyjedzie.

– To może wypijesz z nami kieliszek chardonnay?

– Chyba tak.

Wyszłam za nimi na taras. Siedziałyśmy w ciemności i popijałyśmy wino. Aż do przybycia Jonaha rozmawiałyśmy o błahostkach na tle szumu fal rozbijających się o piaszczysty brzeg oceanu.

***