— To wcale nie tak — zaprotestował Stile. — Ona jest wierna pamięci swego męża…
— Którego tak dokładnie przypominasz… — Kazała mi się wynosić, gdy…
— Gdy co? . Stile podniósł ręce na znak, że się poddaje.
— Gdybym tu został przez jeszcze cztery godziny… — Osiem — powiedziała stanowczo.
— Sześć.
— Sześć i obiecasz, że wrócisz na Turniej, gdy już… — Obiecuję.
— To da mi czas na uporządkowanie moich spraw zauważył Hulk.
Sheen roześmiała się. O tak, jej odruchy były niemalże doskonałe.
Rozdział 18
PRZYSIĘ GA
Spróbowali i udało się. Hulk przeszedł przez zasłonę. Stanął zdumiony i zadowolony, rozglądając się po lesie. Był świt. Sheen udało się zatrzymać Stile’a na ponad osiemnaście godzin, z których ostatnie dziewięć przespał. Cóż; bardzo potrzebował odpoczynku, a Sheen w tym czasie zastosowała wszystkie możliwe regenerujące drobne zabiegi medyczne, łącznie z nagrzewającymi lampami, tak że czuł się już znacznie lepiej.
— Nigdy nie widziałem czegoś podobnie pięknego powiedział Hulk, patrząc na rozjaśniające się niebo.
— Tak, to prawda — zgodził się Stile.
Zajęty innymi sprawami, ciągle zapominał, jak cudowny był ten kraj. Gdyby oba światy różniły się tylko przyrodą, wybrałby Phase, dla samego jej naturalnego piękna.
Hulk, za radą Stile’a, przyniósł ze sobą ubranie. Patrzył teraz, jak Stile ubiera się.
— Czy jesteś pewien…?
— Że zwykli ludzie mogą tu nosić ubranie? Oczywiście. I jeszcze jedno: tutejszy język trochę różni się od naszego. Będziesz musiał…
Nieoczekiwanie usłyszeli głośny syk. Ujrzeli buchającego dymem węża, machającego groźnie skrzydłami. Był to nieduży smok.
Stile cofnął się ostrożnie, ale smok postępował za nim, czując łatwą zdobycz. Wystarczyło jedno zaklęcie, by go usunąć. Podejmowanie walki skazywało człowieka na przegraną, a poza tym Stile nie miał już miecza.
— Pozwól, że spróbuję sztuczki z człowiekiem — bestią — zaproponował Hulk.
Wyskoczył naprzód i zaryczał, odwracając uwagę smoka, a potem uniósł ramiona w dramatycznej postawie kulturysty. Tańczył w miejscu, bijąc się w piersi i warcząc. Wszystko razem wziąwszy, wyglądało jednocześnie śmiesznie i groźnie.
Smok spojrzał na niego i odfrunął przestraszony, mrucząc coś pod nosem. Stile rozpłynął się w uśmiechu.
Hulk zaprzestał wygibasów i też się roześmiał.
— Ale ubaw. Często wcale nie musisz walczyć, jeśli tylko robisz wrażenie, iż o niczym innym nie marzysz. Czy to coś było naprawdę tym, na co wyglądało?
— Tak. To jest naprawdę świat fantazji. Kiedy przybrałeś tę pozę, wyglądałeś jak najprawdziwszy olbrzym — ludożerca. — A tacy tu żyją?
— Sądzę, że tak. Nigdy co prawda nie widziałem żadnego, ale jestem pewien, że go przypominasz.
Hulk z powątpiewaniem spojrzał na Stile’a, potem na odzież i zaczął się ubierać.
— Ciągle jeszcze nie bardzo wierzę w całą tę magię. To mogą być zjawiska fizyczne, takie jak przenoszenie materii i inne.
— Na początku też miałem podobne wątpliwości, ale zapewniam cię, że korzystniej jest uwierzyć. Tutaj magia może nawet zabijać.
— Zaryzykuję. W pewnych aspektach przypomina mi to Grę z jej specjalnym kodeksem przepisów. Zaczynam się zastanawiać, co mam tutaj robić? Przecież ja nic nie wiem o magii.
— Większość ludzi na Phase nie praktykuje magii wyjaśnił Stile. — Musisz jednak być jej świadomy, a poza tym istnieją tu pewne zasady. Dobrze byłoby, abyś na razie. mi towarzyszył, dopóki się we wszystkim nie zorientujesz. Idę do Błękitnego Królestwa.
— A co będę robił w tym. kolorowanym królestwie? Dworskie zwyczaje są mi jeszcze bardziej obce niż magia, a jeśli obawy Sheen co do Błękitnej Pani są uzasadnione, to nie chciałbym być tego świadkiem.
— Mógłbyś być moim ochroniarzem.
Hulk roześmiał się.
— A od kiedy to potrzebujesz ochrony? W walce ogólnej możesz zwyciężyć każdego, kto jest w twojej grupie wagowej, bez względu na wiek.
— Tutaj przeciwnicy rzadko należą do mojej grupy wagowej — odparł Stile — raczej już do twojej. Ktoś usiłuje mnie zabić, nasyłając stwory podobne do demonów. Lepiej będę się czuł; jeśli silny, duży mężczyzna będzie miał wszystko na oku. Umiesz dobrze posługiwać się białą bronią,…
— Wszystko dzięki Grze — zgodził się Hulk.
— Możesz udawać niemego, dopóki nie poznasz reguł tego świata, a potem pójść swoją drogą. W każdej chwili możesz też wrócić na Protona, przechodząc za pomocą zaklęcia przez zasłonę.
— Czy ty masz jakąś pozycję tu, na Phase? Taką; żeby obecność nieokrzesanego strażnika nie wydawała się dziwna?
— Wydaje się, że tak, albo szybko ją zdobędę, o ile oczywiście, przeżyję wysiłki mojego anonimowego wroga. Tak więc byłbym wdzięczny, gdybyś…
— Jesteś wspaniałomyślnym człowiekiem, Stile. Robisz mi przysługę, udając, że sam o nią prosisz.
Stile wzruszył ramionami.
— Nie uważaj tego za zbyt wielkie dobrodziejstwo. Będziesz stale w niebezpieczeństwie. Idąc ze mną, możesz zginąć.
— Mogłem przecież umrzeć, biegnąc w maratonie! Idziemy. Stile prowadził na północ, podczas gdy słońce wychyliło się zza lasu i przenikając poprzez gałęzie drzew zalało światłem ziemię. Biegli otwartymi polami w kierunku Błękitnego Królestwa. Kiedy ich oczom ukazał się zamek, zobaczyli, jak promień słońca odbija się jaskrawym błękitem od najwyższej z wież. To także — pomyślał Stile — należałoby umieścić w spisie najpiękniejszych cudów świata.
Nagle przystanął.
— Słyszysz, Hulk?
Hulk nasłuchiwał.
— Ziemia drży coraz bliżej = zauważył. — Nie wiem, czy miewają tu trzęsienia ziemi, czy też słyszymy tabun smoków? Lepiej się pospieszmy.
Na równinie otaczającej zamek zobaczyli stado szarżujących zwierząt.
— Wyglądają na dzikie konie — zauważył Hulk.
— Jednorożce. Co one tutaj robią? — zdziwił się Stile: — Całe stado? Może przyszły na pomoc jednemu z nich? Dzikie zwierzęta często tak robią — zastanawiał się Hulk.
— Neysa! — krzyknął Stile. — Jeśli coś się jej stało… — Chodźmy tam i zobaczmy — usłyszał w odpowiedzi. — Nie powinienem był pozwolić Sheen, by mnie zatrzymała!
— Wątpię, żebyś miał jakiś wybór w tej sprawie, a obaj wiemy, że naprawdę potrzebowałeś odpoczynku. Czy Sheen rzeczywiście jest robotem?
— Tak, ale jakie ma to znaczenie?
— A Neysa? Czy naprawdę jest koniem…, to znaczy jednorożcem, który zamienia się w kobietę?
— Zgadza się, a czasem w świetlika. Zresztą zobaczysz to sam, jeśli nic złego jej się nie stało. — niepokój Stile’a zwiększał się z każdą chwilą. .
Biegli, utrzymując tempo, jak w maratonie. Zbliżali się już do Błękitnego Królestwa.
Jednorożce były dużo szybsze. Znad pola dochodziła ich muzyka, przypominająca orkiestrę z towarzyszeniem perkusji i wiatru. Na przedzie galopował ogromny ogier. Jego głos brzmiał jak akordeon; po bokach biegły mniejsze, nieme samce, które najwidoczniej z wiekiem straciły głos. Pośrodku pędziła cała masa dorosłych klaczy. To one tworzyły orkiestrę. Ogier podawał motyw, a klacze powtarzały go w harmonicznych wariantach. Szarża robiła duże wrażenie, zarówno słuchowo, jak i wizualnie.
Nagle na zachodzie pojawiła się druga grupa, ciemna i przypłaszczona do ziemi, poruszająca się szybciej niż jednorożce. Stile natężył wzrok, by coś zobaczyć: Usłyszał szczekanie podobne do psiego i zrozumiał.