Выбрать главу

— Jakimże człowiekiem musisz waść być — pytała się Stile’a — by oddać swą przyjaciółkę we władzę swej żony?

— Błękitna Pani nie jest moją żoną — protestował Stile. — Może nie stanie się nią, dopóki klacz jest żywa. Wiem coś o tym. Kiedy klacz zginie, uwolniony zostaniesz waćpan ze swej przysięgi i rzucać będziesz zaklęcia…

— Nie! — krzyknął Stile.

— Próbowałem wytłumaczyć jej, że pozostaniesz waść wierny swemu słowu — wtrącił się Kurrelgyre — i w żaden sposób nie skrzywdzisz klaczy…

— I nie masz, jak i mój wilk, żadnego pojęcia o samicach — dokończyła wilczyca. — Klacz należy do gatunku, którego nie darzymy przyjaźnią, jako że usiłuje podważyć naszą władzę nad tym pustkowiem, lecz to ona spowodowała, że spotkałeś waść mego ukochanego i wysłałeś go do mnie, by uczynił to, czego honor wymaga. Jestem jej coś winna. Widzę niebezpieczeństwo, którego ty, panie, nie dostrzegasz. Błękitna Pani zrobi wszystko, co tylko jest w jej mocy, by zachować królestwo swego męża. Jeśli ty, panie, nie ocalisz klaczy, to ja pomszczę jej śmierć, tak jak mścić należy śmierć przyjaciela krwi, choć nie wymieniłyśmy żadnej przysięgi.

Czy wilczyca mogła mieć rację? Czyżby Stile wysłał Neysę na śmierć w Błękitnym Królestwie? Co za straszny błąd! A jednak Neysa potrafiła się bronić, a Błękitna Pani nie jest Adeptem.

— Jeśli jest w niebezpieczeństwie, sam ją pomszczę stanowczo powiedział Stile.

— Inni nie znają cię, panie, tak jak ja — stwierdził Kurrelgyre. — Dlatego czułem, że muszę być na miejscu, gdy nadciągną jednorożce, na wypadek, gdyby obwiniono cię niezasłużenie. Możesz waść potrzebować rady.

— Zaprawdę — zgodził się Stile.

Co za skomplikowana sytuacja rozwinęła się podczas jego krótkiej nieobecności!

Ruszyli wszyscy w stronę zamku. Jednorożce stały przed bramą, a ich muzyka cichła. Czekały na przybycie Stile’a. Było ich około pięćdziesiąt, po równo klaczy i pomniejszych. samców; główny ogier stał na przedzie. Miał około osiemnastu dłoni wysokości, jeśli mierzyć przy łopatce, a więc ponad trzydzieści centymetrów powyżej głowy Stile’a, był masywny i mocno umięśniony. Wyglądał imponująco.

Hulk przyglądał się ogierowi z jawnym podziwem. Było między nimi jakieś podobieństwo, naturalnie pomijając różnice między gatunkami.

Stile zatrzymał się, gdyż jednorożce zablokowały mu drogę. Wilkołaki zgromadziły się obok niego, ponure, lecz zachowujące spokój. Były tutaj, gdyż nowy przywódca watahy przyprowadził je na prośbę swej wilczycy. Hulk stał z tyłu milcząc, stosując się do zaleceń Stile’a. Niewiele jeszcze rozumiał.

— Czy zamierzacie zagrodzić mi drogę do mego dziedzictwa? — spytał Stile ogiera.

Jednorożec nie odpowiedział. Jego spojrzenie padało z budzącej respekt wysokości, a skręcony w śmiercionośną spiralę róg wymierzony był w Stile’a. Głowa zwierzęcia była złocista; grzywa srebrna, a całe ciało miało odcień opalizującej szarości, ciemniejącej aż do czerni na pęcinach i kopytach. Ogon miał tego samego koloru co grzywę, cudownie powłóczysty, oślepiająco błyszczący w promieniach słońca. Żaden koń nie mógłby mieć podobnej maści, ani równego mu dzikiego piękna.

Po chwili ogier parsknął trzema krótkimi dźwiękami akordeonu, przerywanymi basami. Spomiędzy stada wystąpił jeden z pomniejszych samców, zmieniając kształt. Był to Clip, brat Neysy.

— Pomogłem ci kiedyś, panie, na prośbę mej siostry powiedział. — Cóż teraz powiedzieć zdołasz na swą obronę?

— Mam zamiar wejść do zamku i sprawdzić, co stało się z Neysą — zapowiedział Stile.

Uwagi Kurrelgyre i obawy wilczycy co do konfliktu pomiędzy samicą jednorożca i Błękitną Panią sprawiły, że czuł się niepewnie. Czyżby rzeczywiście zdradził swego rumaka i skazał na śmierć? Czy Neysa podejrzewała to, gdy ją opuszczał? Jaką kobietą była naprawdę Błękitna Pani i co miała zamiar zrobię z towarzyszką człowieka, który zniszczył golema — samozwańca? Stile sądził wcześniej; że powinna być mu wdzięczna, lecz przecież nie powitała go z otwartymi ramionami.

Nie mógł jednak uwierzyć, że jego sobowtór mógłby ożenić się z kobietą zdolną bez litości zabić stojące jej na drodze stworzenie. Czy Błękitna Pani nie ujawniła szczerej i godnej pochwały wierności sprawie swego zmarłego męża? Lecz z drugiej strony, gdyby wiedziała, że tylko Stile może przywrócić wielkość Błękitnemu Królestwu, a przeszkodą w tym jest wyłącznie nieroztropna przysięga…

— A jeśli Neysa żyje, to co uczynisz? — domagał się odpowiedzi Clip. — Pierwszy Ogier chce to wiedzieć.

— Co Pierwszego Ogiera obchodzi Neysa? — odparował Stile, wiedząc, że wyraża uczucia, których Clip nie mógł ujawniać. — Usunięto ją ze stada bez ważnego powodu. Założę się, że jest równie piękną i dzielną klaczą, jak inne w stadzie. Już dawno powinna była się oźrebić.

Clip, co było zrozumiałe, zawahał się na chwilę. Przemawiał głosem swego przywódcy, lecz dobro siostry leżało mu najbardziej na sercu i nie chciał zaprzeczać twierdzeniom Stile’a.

— Nie odpowiedziałeś, panie, na pytanie Ogiera. Co stanie się z Neysą, jeśli przeżyje perfidię Błękitu?

— Perfidię Błękitu?! — krzyknął w furii Stile. — Ja jestem Błękitem!

Nagle poczuł na ramieniu dłoń Hulka, ostrzegającą, by się opanował. Bez magii nie mógł być naprawdę Błękitnym Adeptem.

Stado jednorożców patrzyło na niego w milczeniu, tak jak i suka Kurrelgyre, która pojmowała, że jest to uczciwe pytanie i jednocześnie bardzo trudne. Nikt nie oskarżył Błękitnej Pani o morderstwo, pytanie dotyczyło lojalności samego Stile’a. Był — potencjalnie — najpotężniejszą tu osobą. Jeśli Pani zostanie oczyszczona z zarzutów, ta co zrobi on sam?

— Jeśli przyjmiesz Neysę do stada, zapłodnisz ją i traktować będziesz jak przystoi. szlachetnej klaczy, to powitam to z radością. W innym wypadku może pozostać ze mną i być moim honorowym wierzchowcem, tak długo jak zechce.

— A co z przysięgą, jaką jej, panie, złożyłeś? — dopytywał się Clip.

— Co? — warknął nieuprzejmie Stile.

— Co stanie się z Neysą, kiedy złamiesz przysięgę? powtórzył Clip.

Stile poczuł kolejną falę gniewu.

— Kto twierdzi, że złamię przysięgę?

— Ogier — odparł Clip z niejaką satysfakcją.

Przez chwilę gniew nie pozwalał Stile’owi mówić. Jego ręka szukała miecza, ale napotkała tylko ubranie; nie miał przecież broni. Tylko twardy, pełen zrozumienia uścisk dłoni Hulka powstrzymał go od ataku na potężnego jednorożca.

Kurrelgyre wystąpił naprzód.

— Byłem z tym człowiekiem, kiedy uwięził go Czarny Adept. Nie użył magii, choć umierał z pragnienia i wiedział; że najprostsze zaklęcie, takie, jakie ułożyć może nawet każdy z nas, przyniosłoby mu wodę i wolność. Uwolnił nas ze szponów Żółtej Adeptki bez magii. Zabił golema z Błękitnego Królestwa własną ręką, także bez magii. Pokazał mi, jak mam odzyskać pozycję w stadzie. Teraz przybył znów do naszego świata. Nigdy nie złamał w mojej obecności danego słowa: Jeśli Ogier twierdzi inaczej, to obraża mnie osobiście.

Róg Ogiera zadrżał, błyskając w słońcu. Jednorożec grzebał ziemię potężnymi przednimi kopytami. Pomniejsze samce zbliżyły się, otaczając go, a klacze opuściły rogi, gotowe do ataku. Jednorożce, piękne w swoich naturalnie jaskrawych czerwieniach, błękitach i zieleniach, poważnie traktowały całą tę sprawę.