Выбрать главу

— Nie ma magii, więc nie ma potrzeby walki — oświadczył Stile. — Niech wilki i jednorożce wrócą do domu. Neysa i ja pójdziemy swoją drogą.

Nie był pewien; czy zdoła trzymać się z dala od zamku i Błękitnej Pani. Jego przeznaczenie ukryte było właśnie tu, a dopóki Stile nie wiedział, co kryło się w Błękitnym Królestwie, nie mógł twierdzić, że spełnił wskazania Wyroczni. Aby poznać samego siebie, musiał poznać królestwo Błękitnego Adepta.

Ogier parsknął całą wiązanką dźwięków:

— Jeśli oszukałeś nas, panie, wywołując bez potrzeby wszystkie te kłopoty, muszę cię zabić — przetłumaczył Clip. — Jeśli mówisz prawdę, to zmuszony będziesz złamać daną klaczy przysięgę, a więc będę musiał ją pomścić. Broń się, jak umiesz; położymy kres twym zniewagom.

Ogromny jednorożec przybliżył się do Stile’a.

Przez moment Stile rozważał możliwość wskoczenia na grzbiet Ogiera i ujeżdżenia go, tak jak to zrobił z Neysą, lecz był w znacznie gorszej formie, a zwierzę miało ponad dwukrotnie większą masę niż klacz. Szanse poskromienia go były znikome, ale nie większe były szanse zwycięstwa w walce, nawet gdyby Stile miał jeszcze rapier.

Kurrelgyre wszedł pomiędzy nich.

— Tylko tchórz zaatakuje tego najmniejszego z ludzi, wiedząc, że jest bez broni i związany przysięgą.

Róg Ogiera zwrócił się w stronę wilkołaka. Suka przybrała postać wilka i warcząc skoczyła mu do boku, lecz Kurrelgyre zachował ludzką postać.

— Może wyzwanie to obejmuje nas obu, Ogierze? Byłyby to równiejszy pojedynek.

Dwa mniejsze samce jednorożce wystąpiły ze stada, ale tak samo zrobiły wilki. Dwa na jednego.

— Nie! — zawołał Stile, przeczuwając niepotrzebny rozlew krwi.

— Sam muszę walczyć, a nie wy!

— Masz zamiar walczyć z tym potworem, mając chore kolana, pęknięte żebro i stłuczoną ręką? — spytał Hulk. To robota dla twojego ochroniarza. Założę się, że cios karate w nasadę rogu załatwi to zwierzę.

Ogier zatrzymał się. Spojrzał na Kurrelgyre i jego sukę, a potem przyjrzał się Hulkowi. Parsknął.

— Nikt nie śmie nazywać Ogiera tchórzem — oznajmił Clip. — Spór nie dotyczy was, panie wilkołaku, ani olbrzyma, lecz wyłącznie tego samozwańca. Niech Stile przyzna, że nie jest Adeptem, a zostanie oszczędzony, a nierozsądna klacz ukarana.

— Tak — zgodziła się Błękitna Pani. — To zaprawdę głupota walczyć z powodu samozwańca.

Jakie proste wyjście. Oprócz Neysy, Kurrelgyre i samego Stile’a, wszyscy pozostali zgodzili się na kompromis.

— Wstrętem przejmuje mnie myśl o przelewie krwi, ale nie przyznam się do kłamstwa — powiedział stanowczo. — A więc ukaż nam swoją moc! — odparł Clip.

— Wiesz przecież, waćpan, o mej przysiędze…

Ogier parsknął. Neysa spojrzała na niego przestraszona, lecz nieugięta.

— Uwolnij go z przysięgi — nakazał jej Clip w imieniu Ogiera.

— Zaczekaj! — krzyknął Stile. — Nie zniosę przymusu! Kurrelgyre uniósł ostrzegawczo dłoń.

— To rogate zwierzę nie cieszy się moim uczuciem powiedział, wskazując na Ogiera. — Chcę ci jednak dać, panie, radę. On ma rację, przyjacielu. Jest Pierwszym Ogierem Stada. Tak jak moja wataha jest mi posłuszna, tak i jego stado musi mu się podporządkować. W tym świecie jest to odwiecznym prawem.

Ogier parsknął jeszcze raz, ponaglająco. Neysa powoli opuściła róg. Zagrała jedną, smutną nutę.

— Zostałeś zwolniony — oznajmił wilkołak. — Teraz walka będzie równa. Nie mogę już się wtrącać. Użyj magii, by się obronić, Adepcie.

Stile spojrzał na Neysę. Odwróciła wzrok. Najwyraźniej musiała poddać się władzy. Nie podobało jej się to, ale, jak zauważył wilkołak, było to zgodne z prawem.

Teraz już mógł posłużyć się magią. Ogier zniżył swój róg i nie było najmniejszych wątpliwości co do jego zamiaru, a żaden z wilków nie przyszedłby już Stile’owi z pomocą. Unikać teraz magii oznaczało przyznać się do kłamstwa, a to kosztowałoby go życie i okryło hańbą tych, którzy w niego uwierzyli. Musiał udowodnić kim jest — dla dobra Kurrelgyre, Neysy i swego własnego. Nawet jeśli miałoby to dać Błękitnej Pani zwycięstwo, o które tak chytrze zabiegała.

Stile nie był przygotowany. Nie ułożył wcześniej żadnych niszczycielskich rymów, i nie mógł wymyśleć ani jednego pod presją, ponadto bez muzyki jego magia była rozproszona. Nie chciał też skrzywdzić Ogiera, który wydawał się być bardzo kompetentnym przywódcą stada. Dlaczego ktokolwiek miał wierzyć człowiekowi, który zaklinał się, że może uprawiać magię, ale nigdy tego nie czynił? Pretendenta należało wypróbować i właśnie to czynił Ogier.

Stile spostrzegł, że Błękitna Pani przygląda mu się z zadowoleniem. Wygrała, zmusiła go, by udowodnił kim jest. Teraz albo pokaże, że jest Błękitnym Adeptem, albo zginie nadziany na róg Ogiera, tak jak należy się to samozwańcowi. Oczyszczenie się z zarzutów albo śmierć! Neysa stała obok niej z opuszczonym wzrokiem. W każdej sytuacji przegrywała.

— Przykro mi, Neyso — powiedział Stile.

Wyciągnął harmonijkę. Teraz ona była jego bronią. Zaimprowizował melodię. Od razu skupiła się wokół niego magia. Ogier spostrzegł dziwną emanację i poczuł się niepewnie. Wilki i pozostałe jednorożce przyglądały się również, jak nieuchwytna chmura rozwija się i zawisa nad nimi. Nerwowo nastawiały uszu.

Świetnie — będzie miał czas na wymyślenie odpowiedniego rymu. Potrzebował jakiejś ochrony, czegoś w rodzaju muru. Mur? Co mogło się rymować z murem? Mur, bór, tur. Ogier silny jak tur…

Nieoczekiwanie Ogier zaszarżował. Stile uskoczył na bok. Przestał grać na harmonijce i zawołał śpiewnie:

— Pierwszy Ogierze, silny jak tur, utwórz wokół Stile’a mur.

Od razu uświadomił sobie, że źle to sformułował. Domagał się, żeby Ogier uformował ścianę wokół Stile’a, co nie miało sensu, ale w wyobraźni wyraźnie widział ceglaną dwumetrową ścianę otaczającą Ogiera i tak właśnie się stało. Jego muzyka była siłą, a słowa katalizatorem, lecz dopiero wyobraźnia nadawała czarom ostateczny kształt.

Nie wiadomo skąd spadł deszcz cegieł, lądując z niesamowitą precyzją wokół Ogiera, formując rząd za rzędem, budując ścianę na oczach wszystkich. Ogier stał zaskoczony. Bał się poruszyć, by nie uderzyły go latające cegły i patrzył, jak powstaje wokół niego zagroda. Stado i wataha przyglądały się temu z równym zdumieniem. Hulkowi aż opadła szczęka. Uwierzył w magię! Kurrelgyre uśmiechał się z ponurą satysfakcją — jego wiara została usprawiedliwiona. Ale nikt nie był tak zaskoczony jak Błękitna Pani.

Tylko Neysa nie wyglądała na zmieszaną. Parsknęła: — Czyż nie mówiłam! — i odwróciła się tyłem, ale Stile wiedział dobrze, że po cichu była z tego zadowolona, bez względu na to, ile ją to miało kosztować.

Po chwili Kurrelgyre wspiął się i usiadł na ukończonej właśnie ścianie. Opukał ją palcami, sprawdzając jej solidność i dopiero potem odezwał się do uwięzionego w środku jednorożca:

— Pragnąłeś waść przeciwstawić swą dzielność magii Błękitnego Adepta i to tutaj, w Błękitnym Królestwie? Zauważ, że cię oszczędził, arogancki zwierzaku, pokazując swą moc w nieszkodliwy dla ciebie sposób. Mógłby równie dobrze spuścić waści wszystkie te cegły na kościsty łeb. Czyż nie wypadałoby teraz go przeprosić?

Ogier w milczeniu wpatrywał się w niego. Z łatwością mógłby przeskoczyć przez mur, ale było to poniżej jego godności. Sporna kwestia nie dotyczyła umiejętności skakania, lecz magicznych uzdolnień Stile’a, a te zostały dowiedzione.