Выбрать главу

— Przyznałaby wtedy, że nie potrafi pokonać cię w swej naturalnej postaci — ciągnął Clip. — Nie ma to teraz znaczenia. Żaden człowiek nie jechał nigdy, tak jak ty. Ogier czuł się tym urażony, ale teraz, gdy wie, że jest to znak szczególny Błękitnego Adepta…

— Nie zrobiłem tego bez pomocy — przypomniał sobie Stile. — Nuciłem, a w mojej muzyce kryła się magia, choć wtedy jeszcze tego nie wiedziałem. Użyłem magii, by utrzymać się na grzbiecie Neysy.

— Jednorożce nie są odporne tylko na magię Adeptów. Inny Adept mógłby jednak zniszczyć Neysę, ale nie byłby w stanie jej dosiąść. Wiemy o jednym, któremu się to udało i jest nim Błękitny. Wszystko to Ogier rozważył, zanim cię uznał.

— Ale ja nie mogę go uznać! — wybuchnęła gniewem Błękitna Pani. — Jednorożce mogą być przecież w zmowie z fałszywym Adeptem, pragnąc narzucić Błękitnemu Królestwu oszusta. Mój ukochany jeździł konno, lecz nie czuł sentymentu do jednorożców, ani one do niego, choć czasami leczył je. Klacz mogła pozwolić oszustowi, by jej dosiadał…

Clip zareagował na to gniewem, lecz Kurrelgyre powstrzymał go.

— Czy ktokolwiek może zaprzeczyć twierdzeniu, że wilkołaki nigdy nie były w zmowie z jednorożcami?

— Nikt — przyznała Błękitna Pani. — Oba gatunki są odwiecznymi wrogami.

— Wysłuchaj więc, Pani, słów wilkołaka. Dobrze poznałem tę klacz. Nie poddała się dobrowolnie, choć nie użyła swej magii, by zabić jeźdźca. Pokonał ją fizycznie, a potem, j gdy poznała jakim jest człowiekiem — a był takim, jakim opisałaś swego pana — zwyciężył ją emocjonalnie. Ale najpierw jej dosiadł.

— Chciałabym w to uwierzyć — powiedziała cicho Błękitna Pani. Jej twarz wyrażała niezdecydowanie. Nie była wcale przeciwko Stile’owi; potrzebowała jednak pewności i bała się popełnić błąd.

Oczekiwała jakiegoś niepodważalnego dowodu.

— Klacz mogła być łatwiejsza do ujeżdżenia, niż sądzą inne jednorożce — zauważyła podejrzliwie. — Jest drobna i nie ma typowej dla jednorożców maści; może ma też inne wady.

Neysa uderzyła w ziemię przednimi kopytami, ale nie zaprotestowała przeciw tej zniewadze w żaden inny sposób.

— Posiada nie mniej odwagi niż inne z tego stada — odrzekł spokojnie Clip, mówiąc już w swoim imieniu. A nawet gdyby była gorsza, to wciąż jest jednorożcem i różni się od zwykłych koni. Nikt, oprócz tego człowieka, nie mógłby jej poskromić.

Błękitna Pani spojrzała na niego wyzywająco.

— Uwierzyłabym, gdybym nie była w stanie dosiąść tego zwierzęcia.

— A więc, Pani, nie pozostaje ci nic innego, jak tylko spróbować jazdy na Neysie — stwierdził Kurrelgyre. Nie umiesz wprawdzie, tak jak on używać magicznej muzyki, lecz klacz zmęczona jest długą i ciężką drogą do zamku, jaką odbyliśmy wczoraj rano. Uważam, że walka będzie wyrównana. W ten sposób możesz Pani dowieść, że Stile nie jest lepszym od ciebie jeźdźcem.

— Ależ Pani nie może dosiadać jednorożca — zaprotestował Stile:

Błękitna Pani jednak skinęła już głową i tak samo zareagowały jednorożce i wilkołaki. Wszyscy wyrażali zgodę na pojedynek i uważali go za rzetelny. Neysa również spoglądała spod oka na Panią, gotowa sprawdzić swe siły.

— Twierdzę, że jeśli człowiek ten mógł dosiąść jakiegoś zwierzęcia, mogę uczynić to i ja — powiedziała Błękitna Pani. — Nie ma żadnego porównania między moim mężem, a innymi ludźmi. Gdyby tylko chciał, mógłby jeździć na jednorożcach.

Ogier gniewnie parsknął i tym razem Stile nie potrzebował tłumacza. Jednorożce nie mogły uwierzyć, że normalna ludzka istota może poskromić Neysę i miały do tego powody. Stile także nie zdawał sobie sprawy, z jakim zwierzęciem ma do czynienia, dopóki nie wskoczył na grzbiet Neysy.

— Pani — powiedział — nie wystawiaj się na takie niebezpieczeństwo. Nikt nie może jeździć wierzchem na jednorożcu.

— Nikt, oprócz ciebie? — zapytała.

Stile zrozumiał, że walka musi się odbyć. Spór trzeba rozstrzygnąć, a ta próba uważana była przez wszystkich za decydującą. Każdy wybór, którego Stile dokonałby pomiędzy Neysą i Błękitną Panią oznaczał kłopoty; wydawało się, że nie mógł mieć ich obu naraz. Jeśli Pani i klacz załatwią to między sobą, to on stanie się nagrodą dla zwyciężczyni.

Czy jednak będzie tak rzeczywiście? Jeśli wygra Pani, to Królestwo upadnie, gdyż nie będzie uznawanego powszechnie Adepta, który mógłby je ocalić. Jeśli wygra Neysa, nie będzie Błękitnej Pani, gdyż nie przeżyje pojedynku. Takie były prawa jednorożców obowiązujące na Phase i wszyscy, włączając w to Panią, wiedzieli o tym doskonale. Błękitna Pani postawiła na szalę swoje życie. Niezależnie od tego, która zwycięży, Stile musiał przegrać.

Mimo że mógł już używać magii, nie był w stanie wpłynąć na wynik pojedynku. Co za ironia losu! Poznaj sam siebie — poleciła mu Wyrocznia, nie mówiąc, ile ta wiedza może go kosztować.

— Wiem, jakie to dla ciebie trudne — rzekł wilkołak. — Pamiętam, co czułem, gdy stanąłem przed moim ojcem. A jednak musisz poddać się wyrokowi losu. To uczciwe rozwiązanie.

— Uczciwe? — pomyślał Stile z niedowierzaniem. Rezultatem tej próby mogły być przecież tylko kłamstwo lub śmierć! Oba szeregi zwierząt oddaliły się od siebie, tworząc ogromną arenę, ograniczoną z jednej strony zamkiem, a z drugiej magicznym murem. Pół okręgu tworzyły jednorożce, drugą połowę wilkołaki.

Neysa i Błękitna Pani stały pośrodku. Obie wyglądały przepięknie. Stile pragnął mieć je obie, lecz zrozumiał, że jest to niemożliwe. Przyjmując dobrodziejstwa magii, musiał też zaakceptować jej przekleństwa. Jak beztrosko wszedł na drogę, która zawiodła go do tego okropnego dnia! Gdyby; wracając na Protona, nie pozostawił Neysy w Błękitnym Królestwie, może sprawy przybrałyby inny obrót?

Błękitna Pani wskoczyła lekko na grzbiet Neysy, pomimo szerokiej sukni; nie przypominającej stroju do końskiej jazdy. W tej samej chwili Neysa ruszyła. Jednym susem przeszła w galop, a wszystkie jej cztery kopyta wyrzucały w powietrze okrągłe grudki darni, lecz Pani utrzymała się na grzbiecie.

Neysa zahamowała; tak że jej kopyta wyżłobiły w ziemi równoległe linie — Pani pozostała tam, gdzie była.

Klacz ruszyła bokiem, a potem cofnęła się do tyłu. Suknia Błękitnej Pani aż się wydęła, ale nic nie uległo zmianie.

— Ona rzeczywiście umie jeździć — stwierdził z podziwem Hulk. — Gdybym nie wiedział, to przysiągłbym, że to ty; Stile, przebrany w suknię. Widziałem w czasie Gry, jak ujeżdżałeś dzikie mustangi.

Stile zatopił się w ponurym milczeniu. Błękitna Pani rzeczywiście umiała jeździć lepiej, niż się spodziewał, ale wiedział, że nie utrzyma się na jednorożcu. A kiedy spadnie, Neysa zabije ją. Było to zgodne z prawem i przez wszystkich oczekiwane. I na co będzie mu wtedy Neysa?

Jednorożec wykonał przewrót do tyłu, potem młynek i kilka skoków w miejscu, zakończonych upadkiem na grzbiet. Pani czekała do ostatniej chwili, zeskoczyła i znowu wskoczyła, gdy tylko Neysa wstała na nogi.

Hulk nie mógł oderwać oczu.

— Co to za zwierzę? Przecież te sztuczki nie są możliwe! — zawołał zachwycony.

Gdzieś obok Stile’a rozległo się muzyczne parsknięcie. Obejrzał i ujrzał Pierwszego Ogiera. Przednie kopyta miał wygodnie skrzyżowane na murze, a wzrok wbity we współzawodniczki.

Neysa zawróciła i skoczyła, obracając się w powietrzu. Ze stóp Błękitnej Pani zsunęły się pantofelki, a jej suknia rozwiała się tak gwałtownie, że aż się rozdarła. Na ziemię spłynął kawałek błękitnej mgiełki, ale jej dłonie wczepione były mocno w grzywę jednorożca i Pani utrzymała się na grzbiecie.