Выбрать главу

Neysa potoczyła się jak beczka po ziemi. Błękitna Pani znowu zeskoczyła, lecz postrzępiony brzeg sukni dostał się pod jednorożca, chwytając ją w potrzask… Pani rozerwała suknię i odskoczyła, naga.

— Ale figura! — westchnął Hulk.

Neysa zaczęła wstawać. Błękitna Pani złapała ją za grzywę; a wtedy zwierzę oparło się gwałtownie głową o ziemię, przygniatając rozwiane, złote włosy kobiety. Pani sięgnęła w stronę uszu jednorożca i Neysa błyskawicznie uniosła głowę. Stile, w czasie swojej pierwszej jazdy, nawet nie dotknął uszu, to nie było w jego zwyczaju. Błękitna Pani rzeczywiście znała wszystkie sztuczki! Ale Neysa trzymała teraz końce jej włosów w mocno zaciśniętych zębach. Jednorożec nie był wcale gorszy. Kiedy Pani spróbowała znowu wskoczyć jej na grzbiet, Neysa powaliła ją szarpnięciem za włosy.

— Cudowne! — mruknął Clip.

Pani jednak uchwyciła jedną ręką własne włosy, a drugą wcisnęła w pysk jednorożca, wkładając palce w miejsce, gdzie u konia zakłada się wędzidło. Pomiędzy przednimi zębami, służącymi do wyrywania kęp trawy, a tylnymi używanymi do żucia, widniała przerwa. Ucisk w tym miejscu wywoływał silny ból. Pysk Neysy rozwarł się i Pani uwolniła włosy. A kiedy Neysa odskoczyła, Błękitna Pani była już na jej grzbiecie.

Neysa pogalopowała. Teraz Błękitna Pani nie miała już na sobie przeszkadzającej jej sukni i siedziała pewniej niż przedtem.

— Wygrywa — stwierdził lakonicznie Hulk, który wyraźnie jej kibicował, zapominając w podnieceniu, co to mogło oznaczać dla Stile’a.

Stile zaczął się zastanawiać, czy to możliwe, by Błękitna Pani zdołała poskromić Neysę? Widać była jeźdźcem nie gorszym od niego.

Ogier gniewnie parsknął.

— Co się dzieje z klaczą? — przetłumaczył Clip. Powinna już dawno ją zrzucić.

— Rozdziera ją niepewność — zauważył Kurrelgyre. Jeśli Neysa przegra, to potwierdzi podejrzenie Błękitnej Pani, że Stile jest kłamcą; jeśli wygra, to udowodni, że jest on Błękitnym Adeptem, a pragnęłaby, żeby nim nie był.

Stile, choć nie odwrócił wzroku, poczuł, że wilkołak drży. Miał w stadzie samicę, tak samo jak Stile miał na Protonie Sheen, lecz zainteresowania Kurrelgyre najwyraźniej przekraczały linię dzielącą gatunki, podobnie zresztą, jak przydarzyło się to samemu Stile’owi. Któż zresztą mógłby, znając Neysę, nie polubić jej i nie szanować?

— W przyszłości sam będę o sobie decydował — mruknął pod nosem.

Nie spodziewał się niczyjej odpowiedzi, lecz usłyszał potwierdzające parsknięcie Ogiera.

Neysa pędziła tak szybko, że jej czarna grzywa i powiewające złote włosy Błękitnej Pani prawie się ze sobą zlewały. Skręcała tak ostro, że iskry leciały jej spod kopyt, wierzgała i stawała dęba, lecz Pani nie dawała się zrzucić.

Nagle Neysa rzuciła się w stronę zamku. Jednym skokiem pokonała wąską fosę, wylądowała na przednich nogach i runęła do przodu. Od strony wilków dobiegł pomruk zdumienia, a Ogier zdobył się nawet na pochwalne parsknięcie. Teraz Neysa naprawdę próbowała ją zrzucić, lecz Błękitna Pani była na tyle szybka, że zdążyła na czas zeskoczyć. Kiedy tylne nogi jednorożca uderzyły z powrotem o ziemię, Pani znalazła się na grzbiecie.

Przeskoczyły z powrotem przez fosę i pogalopowały w kierunku magicznej ceglanej ściany. Stile ujrzał ogień wydobywający się z nozdrzy Neysy i usłyszał jej oddech, przypominający dźwięk kowalskich miechów — Neysa dawała z siebie wszystko. Błękitna Pani była prawie niewidoczna; jechała nisko pochylona, z głową przytuloną do szyi jednorożca.

Stile patrzył z rosnącym niepokojem na wycelowany w mur róg jednorożca. Stał dokładnie na jego drodze i widział róg przypominający końcówkę wirującego wiertła. Szeroko otwarte oczy Neysy nabiegły krwią, a jej rozdęte nozdrza miały czerwone obwódki. Neysa była u kresu sił, lecz Błękitna Pani mocno przywarła do jej grzbietu: Stile poczuł jak miesza się w nim ulga z powodu Pani, współczucie dla jednorożca i obawa o siebie samego.

Neysa skręciła. Jej bok uderzył o ścianę, zrzucając cały górny rząd cegieł i obruszając zaprawę murarską wiążącą kilka niższych warstw. Odbiła się i złapała równowagę. Błękitna Pani przywarła do jej drugiego boku. Gdyby tego nie zrobiła, groziło jej zmiażdżenie nogi. Stile, zbyt zaabsorbowany szarżą, by zejść z drogi, mógł również ucierpieć. Uratowało go tylko to, że Neysa w ostatniej chwili skręciła. Przez chwilę widział szyję, ramię i pierś Pani, na wpół ukryte za pokrwawioną ręką. Klacz natychmiast skoczyła na środek areny.

Ogier strząsnął z grzbietu cegły. Ani on, ani Kurrelgyre nawet nie drgnęli. Wszyscy trzej zasypani byli czerwonym, ceglanym pyłem. Czerwień była wyraźnie lepka. Czyja to krew?

— Grają o wszystko — powiedział z trwogą Hulk.

— Tak się to robi na Phase — uspokoił go Kurrelgyre. Neysa opadła z sił. Skok na ścianę był ostatnią próbą. Błękitna Pani uniosła wysoko głowę i patrzyła triumfującym wzrokiem, lecz jej twarz była smutna. Może w głębi serca pragnęła, by Stile został oczyszczony z podejrzeń, choć mogło to kosztować ją życie? Jakie zresztą życie czekało tę nieugiętą kobietę po śmierci męża, gdy jej słabość ujawniona zostanie całemu światu? Gdyby przegrał, ona by zginęła; lecz umierałaby ze świadomością, że Błękitne Królestwo przetrwa.

I wtedy Neysa z rozpaczy, na nic już nie licząc, spróbowała zmienić chód. Kroki na jeden; dwa, trzy i cztery takty nie sprawiły Błękitnej Pani większych trudności, ale nigdy nie zetknęła się ze specjalnością jednorożców — chodem na pięć taktów. Neysa od razu wyczuła niepewność jeźdźca; przyspieszyła, podkreślając jeszcze osobliwość chodu. Odzyskała na chwilę siły.

— Co to jest? — spytał zdumiony Hulk. Ogier parsknął z satysfakcją.

— To chód jednorożca — odparł Clip. — Używamy go w szczególnych okolicznościach. Nie wiedzieliśmy, że potrafi tak dobrze to robić.

Teraz sytuacja zmieniła się diametralnie. Błękitna Pani uchwyciła się grzywy, lecz jej ciało podskakiwało ze wzrastającą gwałtownością, nie mogąc dostosować się do nieznanego rytmu. Jazda wierzchem nie polega wyłącznie na tym, by trzymać się grzbietu wierzchowca, jeździec musi ciągle zmieniać pozycję i postawę, a większość tych ruchów jest w pełni automatyczna, jako wynik treningu. Całkowicie obcy chód sprawiał, że nabyte umiejętności pogarszały tylko sytuację. Stile zdążył przeanalizować w swoim czasie ten problem, lecz Błękitna Pani…

Jedna z jej rąk oderwała się od grzywy. Kobieta zaczęła się ześlizgiwać. Jeden gwałtowniejszy ruch i Neysa zrzuci ją. — Zabij! — szepnął Clip.

Neysa nagle zatrzymała się. Błękitna Pani odzyskała chwyt, utrzymała się na grzbiecie, lecz po chwili wypuściła grzywę z rąk i zeskoczyła na ziemię. Jazda była skończona.

— Idiotka! — wykrzyknął Clip. — Miała już zwycięstwo w garści! Dlaczego nie skończyła?

Ogier parsknął z głębokim obrzydzeniem.

— Utraciła miejsce w stadzie — powiedział ze smutkiem Kurrelgyre. — mówiąc, panie, twoim językiem, sprzedała mecz.

Stile zeskoczył z muru i poszedł do Błękitnej Pani i Neysy. Obie stały jak skamieniałe, patrząc w przeciwne strony. Kiedy szedł, rozjaśniło mu się w głowie.

Neysa dobrowolnie zrezygnowała ze zwycięstwa, przedkładając dobro Stile’a nad swoje własne. Choć niechętnie, lecz zrozumiała w końcu, że Stile spełnić mógł swe przeznaczenie tylko jako Błękitny Adept, nie zapominając też o magii. Udowodniwszy, że tylko on mógł ujeździć jednorożca, Neysa nie widziała celu, by zabić lub upokorzyć Błękitną Panią, która była naturalną partnerką Stile’a. Neysa oddała go Pani, by mógł poznać siebie i swoje Królestwo dokładnie tak, jak to zapowiedziała Wyrocznia. Pojęła, że był już na wpół zakochany w swojej alternatywnej żonie; rozumiała też, iż Pani była tego godna.