Выбрать главу

Neysa poświęciła dla Stile’a swoją własną miłość. Udowodniła Błękitnej Pani, jedynej osobie, którą trzeba było o tym przekonać, że Stile nie jest oszustem. Wilki i jednorożce mogły dalej wątpić, ale nie Pani. Stile przetrzymał bez upadku chód jednorożca; naprawdę był lepszym jeźdźcem. To był jej dar dla niego, a on musiał go przyjąć. Błękitna Pani była kobietą przeznaczoną mu przez los. Nie znał jej jeszcze, lecz sądził, że jego sobowtór wybierał mądrze, a to, co widział, potwierdzało takie przypuszczenie.

Jednak Błękitna Pani nie była jeszcze jego kobietą. Ujmując to inaczej, można powiedzieć, że Stile zakwalifikował się dopiero do Turnieju i zdobył prawo, by ubiegać się o jej względy. Będzie musiał sprawdzić się w wielu. innych sytuacjach i dowieść, że jest równie dobry jak jej mąż. Może się mu nie udać, gdyż Błękitna Pani była bezgranicznie oddana swej pierwszej miłości. Teraz przyjmie go jako pana Błękitnego Królestwa i poprze go publicznie, tak jak popierała golema, by ocalić reputację i dobre czyny Błękitnego. Tego miał prawo się spodziewać i na razie musiało mu wystarczyć.

Problemem była Neysa, dzięki której to wszystko stało się możliwe, a która teraz wykluczona zostanie ze stada. Będzie musiała odejść ze wstydem, by rzucić się z tej samej skały, na szczycie której zawarli ugodę. Dotąd miała nadzieję, że w końcu Pierwszy Ogier ustąpi i pozwoli jej na pełne uczestnictwo w życiu stada. Uczyniłby to, gdyby zabiła Błękitną Panią. Teraz, kiedy zdecydowała się na remis w pojedynku, który mogła wygrać, uraziła dumę stada. Nie mogło być dla niej przebaczenia. Honor gatunku domagał się nieugiętości.

Stile, pokonawszy Neysę, zwrócił jej wolność i w ten sposób zyskał najlepszego przyjaciela, jakiego kiedykolwiek miał. Teraz ona odwdzięczyła mu się za to.

Idąc, spojrzał na otaczające ich wilkołaki i jednorożce. Wszystkie przyglądały mu się z powagą, wiedząc co musi zajść. Czuły, że żegna się ze swoim najbardziej oddanym przyjacielem. Polubili i jego, i klacz, lecz uważali to za drobną tylko tragedię. Tak zawsze załatwiało się podobne sprawy na Phase.

— Do diabła z tym! — pomyślał. Nie pochodził przecież stąd. Wychowany był w świecie o innej wrażliwości, gdzie nie wymagano krwawych ofiar. Jak miał pogodzić się z tą bezsensowną stratą? A przecież czuł, że tutaj miało to jakiś sens. Prawa tego społeczeństwa były surowe, ale słuszne.

Wziął harmonijkę. Grał, a pole magii zagęszczało się wokół niego, a potem wokół Pani i jednorożca. Czy z pomocą magii można rozwiązywać dylematy etyczne? Jakiego zaklęcia miał użyć, by usunąć nieusuwalną konieczność?

Stile stanął naprzeciw Neysy, grając melodię, do której inspiracją był dźwięk jej rogu. Dyszała ciężko wyczerpana ekstremalnym wysiłkiem. Jej grzywa była splątaną, tkwiły w niej suche liście, a kilka pasm wisiało po lewej stronie. Na grzbiecie miała trochę krwi; musiała się skaleczyć, uderzając o zamkowy mur. Pragnął ją wyleczyć jednym małym zaklęciem, ale czuł, że nie byłoby to właściwe. Spojrzała mu w oczy apatycznym wzrokiem; czekała tylko, by ją pożegnał.

Przypomniała mu się sytuacja z maratonu na Protonie. O mało co nie zginął, biegnąc, tak jak Neysa, lecz udało mu się zwyciężyć, podobnie jak teraz jej. I wtedy usiłował odstąpić triumf przeciwnikowi, którego szanował. Zyskał przyjaciela. Gdyby mógł uratować również swoją przyjaźń z Neysą!

Co mówił wilkołak o przysiędze? Przysięga ważniejsza jest od wszelkich innych związków, nawet związków płci, lecz się z nimi nie kłóci.

Maraton. Przysięga. O czym myślał wtedy, gdy…? Nagle zrozumiał.

Odłożył harmonijkę. Magia kipiała wokół niego, gdy śpiewał na zaimprowizowaną nutę:

— Jestem Stile, zwany Błękitnym Adeptem. Stojąc tu przed wami przysięgam uroczyście Neysie — przyjacielowi i rumakowi — niech na zawsze połączy nas przyjaźń.

Przez chwilę wydawało się, że gęsta chmura przesłoniła słońce. Nagły, niesamowity, skierowany do środka podmuch zaszeleścił w oddalonych drzewach, zatrzepotał zamkowymi chorągwiami, poruszył grzywy i sierść zwierząt. Oczy Neysy rozszerzyły się. Jej uszy poruszały się do przodu i do tyłu, w miarę jak zaczynała rozumieć. Zakłopotana przekształcała się w dziewczynę, konia, świetlika i znowu w jednorożca.

Kręgi magii zacieśniły się wokół Stile’a i Neysy, odbiły się i zaczęły rozszerzać na zewnątrz. Na trawie pojawił się szybko przesuwający się krąg, w obrębie którego darń błyskawicznie zmieniała kolor, przechodząc przez wszystkie odcienie tęczy, wróciła do naturalnej barwy. Fala objęła, Błękitną Panią, której potargane włosy zaiskrzyły się przez chwilę i kiedy odeszła, opadły idealnie gładkie.

Pani odwróciła się ku niemu.

— Tylko absolutna prawda czyni podobne kręgi — powiedziała cicho. — Jedynie mój pan miał taką siłę magii. Stile rozpostarł ramiona. Neysa, z sercem przepełnionym uczuciem, podeszła do niego z rogiem podniesionym wysoko do góry. Stile objął ją za szyję i przytulił.

— Nigdy już nie opuścisz mnie, przyjacielu — powiedział cicho.

Usłyszał ciche, lecz potwierdzające rżenie i poczuł na ramieniu dotknięcie jedwabistych chrap. Opuścił ręce i odsunął się od niej.

Błękitna Pani podeszła bliżej i także objęła Neysę.

— Nigdy więcej nie będzie między nami sporów — powiedziała ze łzami w oczach.

Neysa cichutko parsknęła na zgodę.

Zaczęły teraz podchodzić wilki i jednorożce, ustawiając się w nierówny szereg i nie przejmując się wcale pomieszaniem gatunków. Każdy wilk trącał się z Neysą nosem, a każdy jednorożec krzyżował z nią swój róg i odchodził. Wszystkie zwierzęta przyłączały się do Przysięgi Przyjaźni. Nawet jej brat, Clip, i Kurrelgyre i Hulk. Neysa przyjmowała wszystkich.

Stile wiedział, że sprawiła to potęga jego magii. Kiedy ubierał przysięgę w słowa i muzykę, uprawiał magię. Sporządził zaklęcie silniejsze nawet, niż się spodziewał. Zaklęcie, które sobie wyobraził, choć nie wypowiedział tego słowami, objęło swą rozszerzającą się magią cały krąg zwierząt, sprawiając, że podzieliły uczucia Stile’a. Neysa nie będzie więcej wykluczana ani ze swojego stada, ani z watahy. Będzie dla wszystkich przyjacielem, a jednocześnie pozostanie na zawsze ze Stilem, akceptując wraz z przysięgą również jego moc.

Tylko Pierwszy Ogier pozostał na swoim miejscu. On jeden oparł się sile zaklęcia. Nie przeszkadzał. Czekał spokojnie w swoim zamknięciu na zakończenie ceremonii. Potem wydał z siebie potężny, przyzywający muzyczny akord i przeskoczył przez mur. Jednorożce galopowały teraz ku niemu, formując się w stado. Zniknęły na horyzoncie, dźwięcząc jak potężna orkiestra.

Kurrelgyre przemienił się w wilka i zawył przyzywająco. Jego wiara w Stile’a została usprawiedliwiona. Wilki skupiły się wokół niego i oddaliły się susami w przeciwnym kierunku niż jednorożce. Po chwili w Błękitnym Królestwie pozostali tylko: Stile, Neysa, Pani i Hulk.

— Pani, czy nie zechciałabyś dosiąść mego rumaka? spytał.

Nie było potrzeby prosić Neysy; zrobiłaby dla niego wszystko, tak jak i on dla niej. Formułując tak swe zaproszenie, Stile przyznawał, że ma tylko ograniczone prawa w stosunku do Błękitnej Pani i nie może być zbyt pewny siebie. Pani była wyzwaniem, a nie przyjacielem.