Выбрать главу

Jane skinęła głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu.

– Czy jesteś pewna, że Ian cię nie zdradza?

– Nie możesz przecież…

– Czy jest ci wierny?

– Tak! Jestem pewna.

– I potwierdziłabyś pod przysięgą to wszystko, co usłyszałam od ciebie przed chwilą?

Jane poczuła, jak strach chwyta ją za gardło. Uniosła dłoń do ust.

– Pod przysięgą? Ale dlaczego?… Czy coś przede mną zataiłaś?

– W ogóle nie powinnam była tu przychodzić i… i z tobą rozmawiać. Ale Ian ma kłopoty. Musisz wynająć prawnika.

Przez chwilę nie mogła oddychać. Miała wrażenie, że Ziemia wyskoczyła z orbity.

– Chyba nie mówisz poważnie. To… to musi być jakiś żart.

– Żałuję, ale nie.

Jane z trudem złapała oddech.

Chłód, który przylgnął do Iana. Problemy z czasem.

Gdzie Ian mógł wychodzić, kiedy ona zasnęła w pracowni? Wszystko jedno, ale na pewno nie pojechał do La Plaza, żeby zamordować tę kobietę!

Ian należał do najłagodniejszych ludzi, jakich znała. Był szczery i uczciwy. Prędzej by sobie uciął rękę, niż podniósł ją na kobietę.

Tylko czemu Stacy nie może tego zrozumieć?

– Dlaczego mi to robisz? – zwróciła się do niej.

– Jesteś zazdrosna? Chcesz mi odpłacić za to, że wyszłam za Iana? Czy może mścić się za uprzedzenia mojej babki?

Stacy poczerwieniała.

– Czy nie widzisz, że to nie chodzi o mnie, Jane? Dowody przemawiają na jego niekorzyść.

– Nie wierzę ci! – Jane znowu wstała. – Nie ma żadnych dowodów. Nie może być, skoro Ian tego nie zrobił.

– Przecież staram się wam pomóc. Gdybyś posłuchała mnie przez chwilę…

– I to nazywasz pomocą?! – Jane niemal krzyknęła.

– Po prostu usiłujesz go w to wrobić! Na pewno znalazłabyś innego podejrzanego, gdybyś dobrze poszukała.

– Bardzo bym chciała, ale naprawdę nie mogę niczego zmienić.

– Dlaczego mnie tak nienawidzisz?! – wrzasnęła Jane. – Co ja ci takiego zrobiłam?!

– Przychodząc tu, narażam się, że wywalą mnie z pracy – powiedziała zimno Stacy. – A ty mi tak odpłacasz? To jest twoja wdzięczność? Bardzo ci dziękuję.

Jane założyła ręce na piersi, czując, jak myśli kłębią jej się w głowie. To koszmar. Za chwilę obudzi się z krzykiem.

Mężczyzna na motorówce robi pętlę, żeby przejechać ją raz jeszcze. Żeby skończyć to, co zaczął.

Właśnie tego się podświadomie obawiała. Miała wszystko i teraz zaczęła to tracić. – Jane? Jane? Czy wszystko w porządku?

, Nie, nic już nigdy nie będzie w porządku. – Powinnaś już iść.

Stacy otworzyła usta, a potem bez słowa zaczęła się zbierać do wyjścia. Zatrzymała się dopiero w kuchennych drzwiach.

– Bardzo mi przykro, Jane – powiedziała łagodnie. – Naprawdę.

Jane stała bez ruchu, aż dobiegł do niej trzask zamykanych na dole drzwi. Dopiero wtedy opadła na krzesło i zaczęła płakać.

ROZDZIAŁ DWUDZIESTY

Środa, 22 października 2003 r. 17. 35

– Cześć, Stacy – przywitała się z nią Kitty i podała kilka kartek z informacjami. – Kapitan cię szuka.

– Dzięki – mruknęła Stacy i zrobiła wszystko, żeby się nie skrzywić.

Zaproszenie do gabinetu szefa, i to po służbie, nie wróżyło nic dobrego. Albo będzie miała zajęty wieczór, lub też może się okazać, że jest zupełnie wolna…

A jeśli dowiedział się, że była dziś u siostry? Tylko skąd?

Mac, niczym diabełek z pudełka, pojawił się u jej boku.

– Gdzie byłaś? – spytał.

– U lekarza. Ginekologa – skłamała z nadzieją, że to powstrzyma dalsze pytania.

– Jasne.

Starała się nie zwracać uwagi na ironię, z jaką to powiedział.

– Kapitan też cię wezwał?

– Mhm.

Spojrzała na niego uważnie.

– Co się dzieje, Mac? Czy to jakaś pułapka? Partner unikał jej wzroku.

– Wiem tylko, że kapitan nas wzywa. To wszystko. Wiedziała, że kłamie, ale nie zamierzała się z nim spierać. Przecież za chwilę będzie miała wszystko czarno na białym.

Drzwi do biura kapitana były otwarte. Stacy zapukała we framugę, ale szef zgromił ją wzrokiem i nakazał ponuro, żeby weszli.

– Zamknijcie drzwi – dodał. – Możecie usiąść.

– Dziękuję, postoję.

Kapitan przeniósł na nią ciężkie spojrzenie. Stacy omal się pod nim nie ugięła.

– Zdejmuję cię ze sprawy Vanmeer i Tanner.

– Dlaczego?

– Bo jesteś osobiście zaangażowana! Nie możesz się nią zajmować!

– Staram się być obiektywna, panie kapitanie.

– Twój szwagier jest głównym podejrzanym w obu sprawach. Powinnaś sama zrezygnować. Aż mnie korci, żeby cię zawiesić.

– Pracowałam nad tą sprawą, panie kapitanie. Włożyłam w nią sporo wysiłku…

– Nie ma dyskusji. – Szef spojrzał na Maca. – McPherson, będziesz teraz pracował z Libermanem.

Stacy spojrzała na kumpla ze strasznym uczuciem. Tak, zdradził ją! To on doniósł kapitanowi!

Pomyślała z goryczą, że nie powinna się temu dziwić. Mogła się tego spodziewać. Mac był przecież bardzo ambitny i oddany służbie. A ona już zaczynała mu ufać. Była głupia, po prostu beznadziejnie głupia.

– Czy to wszystko, panie kapitanie? Powiedział, że tak, więc się odmeldowała. Mac dogonił ją dopiero nieopodal damskiej toalety. Obróciła się do niego, cała trzęsąc się z gniewu.

– Nawet się do mnie nie zbliżaj, Mac! Nasza współpraca skończona!

– To nie moja wina.

– Nie?! A kto poszedł do kapitana i powiedział mu o wszystkim?!

– Ja – przyznał.

– Postąpiłeś jak prawdziwy, lojalny kumpel.

– Zrobiłem to dla twego dobra. Już popełniłaś parę błędów. W końcu pewnie zgarnęliby cię chłopcy z wydziału wewnętrznego.

– Aha, więc po prostu chciałeś mnie chronić – powiedziała podszytym ironią tonem. – Nie zależało ci na tym, żeby się wyróżnić.

– Jak sądzisz, ile by jeszcze trwało, zanim szef dowiedziałby się o twoich związkach z podejrzanym? Parę dni? A potem mógłby zawiesić i ciebie, i mnie.

– Powinieneś był przyjść z tym do mnie. Dać mi szansę wyjaśnienia sprawy…

– A poszłabyś sama do kapitana?

– Jasne.

– Kłamiesz! – Pochylił się w jej stronę. – Przynajmniej ja wciąż prowadzę tę sprawę. Będę ci mówił, co się dzieje.

– Tylko po co? Wydaje mi się, że już skazałeś Iana.

– Dziś po południu byłem u Danny’ego Witta.

– Tego drugiego parkingowego z La Plaza – przypomniała sobie.

– Właśnie.

– Pojechałeś beze mnie? To bardzo miło z twojej strony.

– Przecież miałaś wizytę u ginekologa. Już zapomniałaś?

– Bzdury! – Starała się panować nad sobą, żeby nie wybuchnąć. – Jeszcze parę minut temu byłam twoją przełożoną. Pracowaliśmy w zespole. Nie jesteś samotnym jeźdźcem ani Brudnym Harrym czy Terminatorem. – Uniosła rękę, widząc, że chce coś powiedzieć. – Pracujemy w parach z ważnego powodu. Żeby się nawzajem ubezpieczać i pilnować.

– Wziąłem ze sobą Libermana.

Okazało się, że kiedy siostra wbijała jej nóż w samo serce, ktoś wbił drugi prosto w jej plecy.

Mac od razu domyślił się, co jej przyszło do głowy.

– Nie mogłem cię nigdzie znaleźć. Może powiesz, co się z tobą działo?

– Jeśli chcesz mnie o coś oskarżyć, wal śmiało. Poza tym poproszę o zmianę partnera.

– Kapitan się na to nie zgodzi.

– Zobaczymy.

– Kto zechce z tobą pracować, Stacy? Jakoś nie widzę chętnych.

Już chciała coś odpowiedzieć, ale zrezygnowała. Mac miał rację. Zraziła do siebie większość facetów z zespołu.

Po chwili raz jeszcze pochylił się do niej i zniżył głos.

– Mimo wszystko będę ci mówił o tym, co się dzieje w tej sprawie. Ale nie z powodu Westbrooka czy twojej siostry. Zrobię to dla ciebie.

Oburzenie natychmiast z niej wyparowało. A także złość. Szef miał rację, zabierając jej tę sprawę. Sama powinna była z niej zrezygnować.

– Mogłeś przyjść z tym do mnie – powtórzyła jeszcze.

Mac pokręcił głową.

– Powinnaś być wobec siebie szczera. Nie wycofałabyś się sama.

Stacy pozostawiła te słowa bez komentarza.

– Co ci powiedział Witt?

– Widział wtedy sportowy kabriolet audi TT. Auto pojawiło się koło dziesiątej.

Kolejny dowód, pomyślała. Następny gwóźdź do trumny Iana.

– Wstawił go na parking?

– Nie. Zauważył ten wóz przypadkiem. Witt wyszedł zapalić poza obręb parkingu. Pracownicy hotelu nie mogą palić, kiedy goście ich widzą. Niewiele wtedy mieli roboty i prawie nie dostawali napiwków. Pamięta to auto, bo się wkurzył, że nie przyjechało na parking.

– Kto z niego wysiadł? Wysoki facet w skórzanej kurtce?

Mac pokręcił głową.

– Nie pamięta. Musiał wracać do pracy.

– Czy wie, kiedy ten samochód odjechał?

– Nie.

– Pamięta jego numery?

– Właśnie nie było żadnych, Stacy. Samochód był bez numerów, nie miał nawet informacji za szybą. Ciekawe, co?

Do licha, tak robią przestępcy, którzy planują czarną robotę. Wolą pozostać nierozpoznani, ryzykując, że służby miejskie odholują ich auto na strzeżony parking.

– Ile takich samochodów mamy w Dallas?

– Nasi ludzie już nad tym pracują. Sprawdzają też leasing i najnowsze zakupy.

Zamiast niej robił to Liberman. Ten sukinsyn!

– Skontaktujcie się jeszcze z policją drogową. Może zatrzymali kogoś, kto jechał takim kabrioletem bez numerów.

– To już zrobiłem. Czy coś jeszcze?

W jej oczach pojawił się pełen niechęci podziw.

– Świetnie.

– Zamówiłem też billingi telefonów doktora Westbrooka. Z domowego, z kliniki i komórki.

Stacy wypuściła nagromadzone w płucach powietrze. Nagle zrobiło jej się żal siostry. A także Iana.

– To wszystko?

– Nie. – Spuścił oczy. – Liberman odbiera właśnie pozwolenie na przeszukanie kliniki. Bardzo mi przykro, Stacy. Naprawdę…