Poszła za strażnikiem, który zaprowadził ją do pokoju widzeń. Składał się on z rzędu prostokątnych pomieszczeń, podobnych do tych z bankomatami, tyle że zamiast ekranu każde z nich miało pleksiglasową szybę. Po obu jej stronach stały proste, drewniane krzesła.
– Niech pani tu czeka – powiedział strażnik, wskazując krzesło z numerem szóstym.
Usiadła. Sekundy wydawały się ciągnąć w nieskończoność. Była tak spięta, że z trudem oddychała. Słyszała głośne, pospieszne bicie swego serca. Kiedy zacisnęła dłonie, poczuła, że są wilgotne.
I wtedy go zobaczyła. Krzyknęła z bólem i skoczyła na równe nogi. Sama nie wiedziała, czego mogła się spodziewać, ale z pewnością nie tego, że Ian będzie tak przybity i sponiewierany. Miał na sobie pomarańczowy kombinezon i wyglądał, jakby w ciągu ostatnich kilkunastu godzin postarzał się co najmniej o pięć lat.
Wzięła słuchawkę, a on zrobił to samo. Strażnik, który przyprowadził Iana, stanął za nim i położył dłoń na swoim pistolecie.
Ianowi z pewnością się to nie spodobało i obrócił się tak, by się przed nim zasłonić. Jane dopiero teraz zobaczyła prawą stronę jego twarzy i spory siniak, który miał w okolicach szczęki.
– O Boże! Co się stało?! – wykrzyknęła.
– To nie to, co myślisz. Po prostu upadłem. – Pochylił się w jej stronę i spojrzał na nią z tęsknotą. – Wciąż o tobie myślę. Bardzo się martwię. Jak sobie radzisz? Co robisz? Jak dziecko?
– W porządku. Oboje się trzymamy. – Zacisnęła dłoń na słuchawce, jakby dawało jej to namiastkę bliskości. – Nie martw się o nas.
– Prawdę mówiąc, myślenie o was to jedyna rzecz, która pozwala mi się utrzymać przy zdrowych zmysłach. Tak bardzo mi cię brakuje…
Jane starała się nie poddawać rozpaczy.
– Zobaczysz, wszystko będzie dobrze. Elton jest podobno jednym z najlepszych adwokatów. Whit tak powiedział. Na pewno cię stąd wyciągnie.
Ian nagle się zachmurzył.
– Poinformował mnie o wszystkim. Również o oskarżeniu. A ja nikogo nie zabiłem.
– Tak, wiem.
– Nie byłbym w stanie – ciągnął, jakby jej nie słyszał. – Ostatni raz widziałem Marshę, kiedy wyszła wieczorem z pracy. Byłem w domu, gdy zamordowano Elle.
Położyła dłoń na pleksiglasie, chcąc dotknąć męża, pragnąc go pocieszyć.
– Tak, oczywiście.
Przyłożył dłoń do jej dłoni. Mimo szyby poczuła się z tym lepiej.
– Nie jestem ciebie wart.
– Nie mów tak.
– Nigdy cię nie zdradzałem, Jane. Kocham cię i kocham nasze dziecko. – Głos mu się załamał. – Wierzysz mi, prawda?
– Tak, Ian – szepnęła ze ściśniętym gardłem.
– Nie poradzę sobie bez ciebie.
– Poradzimy sobie razem, zobaczysz. Udowodnię, że jesteś niewinny. Sama jeszcze nie wiem jak, ale na pewno tego dokonam.
– Dziękuję. – Poruszył dłonią, jakby to miała być pieszczota.
– Odwołuję wystawę.
– Wiedziałem, że będziesz chciała, ale nie wolno ci tego robić. Tyle się musiałaś namęczyć, żeby w końcu do niej doszło.
– Nieważne. Bez ciebie nic nie ma znaczenia. Muszę zrobić wszystko, żeby cię stąd wyciągnąć.
– Jeśli odwołasz wystawę z mojego powodu, nigdy sobie tego nie wybaczę. Obiecaj, że tego nie zrobisz.
Próbowała się spierać, ale Ian nie chciał jej słuchać. W końcu musiała mu obiecać, że zajmie się wystawą, ale sercem i duszą była gdzie indziej. Nie mogła poświęcić się sztuce, wiedząc, że jej mąż jest za kratkami. Nie mogła udawać, że nic się nie stało w jej życiu.
Elton czekał na nią na zewnątrz.
– Dowiedziałem się właśnie, że jest już akt oskarżenia – oznajmił.
Jane objęła się ramionami.
– Jest bardzo poważny, prawda?
– Przykro mi, Jane, ale prokurator oskarżył go o morderstwo z okolicznościami specjalnymi, co stwarza możliwość zastosowania kary śmierci. Chce jej więc zażądać dla twego męża.
ROZDZIAŁ DWUDZIESTY ÓSMY
Czwartek, 23 października 2003 r. 23. 05
Przeraźliwy dzwonek telefonu wyrwał Jane z głębokiego snu. Otworzyła oczy. Do tego momentu wszystko świetnie jej się układało: Ian spał obok, ona czekała niecierpliwie na narodziny dziecka, czując się naprawdę szczęśliwa.
A potem rzeczywistość zwaliła się na nią całym swym ciężarem. Morderstwa. Aresztowanie Iana. Wycinek z prasy i dopisek:
„Zrobiłem to specjalnie, żeby usłyszeć, jak krzyczysz”.
Telefon zadzwonił raz jeszcze. Przenośny aparat leżał na szafce przy łóżku.
– Tak, słucham? – powiedziała zaspanym głosem.
– Pani Westbrook?
– Przy telefonie.
– Tu Trish Daniels z „Dallas Morning News”. Czy zechce pani złożyć oświadczenie w związku z aresztowaniem pani męża?
Jane już otrząsnęła się z resztek snu i spojrzała na zegarek.
– Wie pani, która jest godzina?
– Tak, przepraszam za późną porę, ale…
– Nie, nie złożę oświadczenia – przerwała wzburzona. – Proszę zadzwonić do obrońcy mojego męża, Eltona Crane’a.
– O ile wiemy, prokurator zażądał kary śmierci. Takie oświadczenie…
Jane rozłączyła się i w przypływie gniewu rzuciła telefon w odległy kąt sypialni. Rozbił się o komodę, tylna klapka otworzyła się i wypadła z niego bateria.
Elton ostrzegał ją przed takimi telefonami. Podwójne morderstwo stanowiło nie lada gratkę dla prasy, zwłaszcza że oskarżono znanego chirurga plastycznego, męża niemal już sławnej artystki, która w dodatku przeżyła w młodości tragedię, a potem koszmar powrotu do normalnego życia. Dzięki temu można było zwiększyć nakłady. Było w tej sprawie wszystko, czym interesowali się ludzie na całym świecie: seks, zdrada, chciwość, wielkie pieniądze i zbrodnia. Przynajmniej według wersji zaprezentowanej przez policję.
Robiło jej się niedobrze, kiedy o tym myślała. Na szczęście prasa nie wiedziała nic o tym, że jest w ciąży. Przynajmniej na razie. Dziennikarze na pewno się tego dowiedzą. I będzie to wdzięczny temat do kolejnych artykułów.
Jane usiadła i odgarnęła włosy z twarzy. Adwokat Iana ostrzegał, że prasa będzie bezwzględna. Dziennikarze mogą wydzwaniać o różnych porach, a w dodatku będą czekać na każde jej potknięcie.
Doradził jej, żeby w ogóle unikała kontaktów z prasą i odsyłała wszystkich zainteresowanych do niego. Wyjaśnił, jak ważne jest, żeby milczała. Na razie im mniej informacji na temat Iana ukazywało się w mediach, tym lepiej. Później w taki sposób zaplanują kampanię informacyjną, by pomogła im w czasie procesu.
Wydawało jej się, że Elton trochę przesadza z ostrzeżeniami. Uznała też, że bez problemów poradzi sobie z prasą.
Wkrótce jednak zrozumiała, jak bardzo się myliła. Gdy wróciła do domu, zastała przed nim reporterów. Ledwo się przez nich przepchała. Ale w domu też nie znalazła schronienia, ponieważ telefon aż się urywał. Za każdym razem, kiedy podnosiła słuchawkę, powtarzała: „Bez komentarza”, chociaż czasami miała ochotę wygarnąć rozmówcy, co o tym wszystkim sądzi.
Jednak zdrowy rozsądek zwyciężył. Nie chciała dostarczać dziennikarzom żadnych argumentów przeciwko sobie, a w konsekwencji i przeciwko Ianowi. Elton uważał, że media na jakiś czas stracą zainteresowanie sprawą po formalnym postawieniu Iana w stan oskarżenia. Przestanie to być już taką nowością i poszukają sobie „świeżej krwi”, jak się wyraził.
Wstała i zrobiła duży krok nad Rangerem, następnie skierowała się do łazienki, czując, że ma mdłości. Zaczęła się zastanawiać, czy to normalne na tym etapie ciąży. Kupiła sobie już nawet książkę o tym, czego się może spodziewać w swoim stanie, ale do tej pory nie znalazła czasu, by choćby zerknąć do niej. Prawdę mówiąc, kiedy teraz myślała o kupnie tego poradnika, miała wrażenie, że było to sto, a może nawet dwieście lat temu.